Reportażysta

Wracanie do starych książek, starych artykułów, reportaży ma tę zaletę, że ich odbiór może być zupełnie inny, niż za pierwszym razem. To czas ma tę moc, że wydobywa z nich nowe treści, które wprawdzie tam były, ale jakby niewidoczne i dlatego niedostrzeżone. Tym razem wróciłem do zbioru reportaży Ryszarda Kapuścińskiego Imperium (Czytelnik, 2001). Pierwsze ich wydanie pojawiło się w 1993 roku. Powstały one w wyniku jego podróży w latach 1989-1991 po upadającym Związku Radzieckim. Tchnie z nich słabo skrywana satysfakcja, że „Imperium Zła” upadło i jednocześnie sugestia, że teraz, gdy zła już nie ma, to wszystko będzie inaczej, lepiej. Dziś po latach widzimy, że lepiej nie jest, a zło pozostało. Co więc było jego źródłem? Mówią nam teraz, że jego źródłem jest pozostałość po Imperium, czyli Rosja i że jak się ją rozczłonkuje, to już zła nie będzie. Tak mówią, ale ja jakoś nie za bardzo w to wierzę. Jakąś dziwną moc mają te stare książki, w których zapisane treści w momencie ich ukazania się wydawały się niegroźne. Ale upływający czas to zmienił. Tak! Palenie starych książek ma sens – dla tych oczywiście, którzy chcą kontrolować ludzki umysł.

Ryszard Kapuściński to światowej sławy reportażysta, publicysta. Światowej, bo z nacji światowej, tak jak zdecydowana większość polskich inteligentów. Urodził się w 1932 roku w Pińsku na Polesiu, a więc poniekąd w mateczniku polskiego żydostwa z okresu II RP. Jego ojciec walczył w 1939 roku w SGO Polesie. Po 17 września dostał się do niewoli radzieckiej. Wraz z kilkoma kolegami udało mu się uciec z kolumny prowadzonej na Smoleńsk i po zmianie ubrania na cywilne wrócił do Pińska. W obawie przed deportacją do Kazachstanu wyjechał z rodziną do swoich rodziców mieszkających w Przemyślu, a następnie w głąb niemieckiej strefy okupacyjnej. Pozostałą cześć okupacji Ryszard Kapuściński wraz z rodzicami spędził w Sierakowie w Puszczy Kampinoskiej, koło wsi Palmiry oraz w Świdrze (obecnie w granicach Otwocka). – Tak pisze Wikipedia. A więc „nieporadne” NKWD pozwoliło paru chłopakom uciec z kolumny i nawet nie próbowali ich szukać w miejscu ich zamieszkania. To jest pierwsza rzecz, którą zrobiłoby Gestapo. I później hasa sobie ojciec Kapuścińskiego z całą rodziną po obu stronach, przedzielonej granicą, byłej Polski. Wiadomo dla kogo granice nie istniały i nie istnieją.

Z tego zbioru reportaży wybrałem fragmenty jednego, tego dotyczącego Ukrainy, bo to jest teraz dla nas najważniejsze. Kapuściński pisze:

»W Kijowie mieszkam przy Bulwarze Drużby Narodów, u starszej pani – M. Ż. Mam swój mały i ciepły pokoik, pełen książek, w tym również po hiszpańsku, gdyż gospodyni jest tłumaczką z tego języka. Maleńka ubikacja, jak większość jej podobnych w tym kraju, jest od podłogi do sufitu wypełniona rolkami papieru toaletowego i torebkami proszku do prania. Poczciwa M. Ż. Dba o mnie i nawet kiedy wracam bardzo późno, odgrzewa mi jakąś zupę, w której jest zawsze kawałek mięsa z kością. Właśnie kiedy jem zupę, M. Ż. opowiada mi, jakim cudem zdobyła to mięso z kością, bo, oczywiście, jest to najprawdziwszy cud – M. Ż. i ja wiemy o tym dobrze.

Wspominam M. Ż., ponieważ niedawno musiałem powiedzieć grupie ludzi, co to jest dramat, dramat losu, dramat życia, a także dać jakiś przykład. Dla mnie przykładem jest M. Ż. Dziesięć lat temu mąż M. Ż. wyemigrował do Nowego Jorku. Najpierw biedował, ale potem pomogła mu gmina żydowska i mąż M. Ż., o którym może ona teraz powiedzieć – były mąż, stanął na nogach. Jedyną bliską osobą, która została mojej gospodyni, jest jej wnuczka. Wnuczka ma piętnaście lat. M. Ż. jest już bardzo chora, za dużo waży i ma trudności z chodzeniem. Jednego dnia wracam, a M. Ż. trzyma w ręku list i jest wyraźnie zdenerwowana. To list od jej męża, byłego męża, który pisze – przyślij mi naszą wnuczkę, ja ją tu wykształcę, ja ją rozwinę, dam jej wszystko. M. Ż. dobrze rozumie, że jej mąż, były mąż, ma rację: jaka przyszłość może czekać jej wnuczkę w Kijowie? A to dziecko jest takie zdolne! Ale jeśli wnuczka pojedzie, M. Ż. zostanie sama, zupełnie sama, a, co tu dużo mówić, trzeba się liczyć z okropnymi prawami wieku, trzeba patrzeć życiu w twarz. Z drugiej jednak strony, czy wolno odebrać wnuczce taką złotą szansę? Przecież mogłaby tam i zostać lekarzem, i grać na skrzypcach, i poznać bogatego człowieka.

I co pan o tym wszystkim myśli? Pyta mnie zrozpaczona M. Ż. Patrzę, jak drży jej ciało, jak ciągle czyta zdanie po zdaniu ów radosno-złowieszczy list (którego treść przez cały dzień skrywa przed wnuczką), i czuję, że stanąłem w środku ludzkiego dramatu. Milczę, a potem zaczynam prosić M. Ż. o przebaczenie. Proszę mi wybaczyć, mówię, proszę się nie gniewać, ale ja naprawdę nie wiem, co odpowiedzieć.

I dalej:

Polityka tak tu teraz panuje nad wszystkim, że odruchowo chciałem tę relację zacząć od streszczenia kolejnej uchwały, którą przyjął właśnie parlament Ukrainy, lub od rozmowy z jednym z miejscowych działaczy, ale teraz pomyślałem, że – nie, jednak na początek powiem co innego, a mianowicie pochwalę Kijów jako miasto. Jest to jedyne z wielkich miast w dawnym ZSRR, w którym ulice służą nie do pośpiesznego przemykania się do domu, ale do chodzenia, do spacerowania. Podobnie jest może tylko w Petersburgu, ale tam przeszkadza klimat znacznie chłodniejszy, wietrzny, deszczysty lub mroźny. Natomiast Kijów jest ciepły, zaciszny, wygrzany w słońcu. Po południu w śródmieściu widzi się tłum ludzi, i to tłumy wcale nie polityczne, nie wiecujące, ale zwyczajnie tysiące przechodniów, którzy wyszli z dusznych, ciasnych biur i mieszkań, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Kijów poza tym jest miastem, w którym zachowały się ślady dawnych kawiarń. Można w nich – odstawszy swoje w kolejkach – dostać szklankę herbaty i ciastko, rzecz np. w Moskwie nie do pomyślenia.

Miasto leży na wzgórzach, niektóre ulice są kręte i bardzo strome. Ze szczytów wzgórz widać dolinę Dniepru i sam Dniepr – rzekę rozległą jak Amazonka, jak Nil, spokojną, powolną, o niekończącej się liczbie odnóg, zatok i wysp. Kiedy Ukraińcy staną się zamożni, pełno będzie tu żaglówek i jachtów – na razie jest głucho i pustawo.

Architektura Kijowa to temat na osobną opowieść. Można tu zobaczyć wszystkie epoki i style – od cudem uratowanych średniowiecznych klasztorów i cerkwi po straszliwy, stalinowski socrealizm. A pomiędzy tym i barok, i neoklasycyzm, i przede wszystkim bujna, przebogata secesja. Jakież to musiało być kiedyś piękne miasto! Dewastacja tej architektonicznej perły zaczęła się po roku 1917 i trwa praktycznie do dziś. Któregoś dnia kupiłem sobie wydany ostatnio przez miłośników Starego Kijowa niezwykły dokument – plan miasta i spis celowo zburzonych budynków, kościołów, pałaców, cmentarzy. Spis wymienia 254 obiekty, zrównane przez bolszewików z ziemią, aby zatrzeć ślady kultury Kijowa. 254 obiekty – toż to całe miasto! Na szczęście nieudolność i niewydajność systemu działały tu na korzyść sztuki. Reżym nie był w stanie wszystkiego zniszczyć, zostało jeszcze wiele cerkwi i budynków, które przyciągają naszą uwagę i budzą podziw.

I dalej:

W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że są dwie Ukrainy: zachodnia i wschodnia. Zachodnia (dawna Galicja, tereny, które wchodziły w skład przedwojennej Polski) jest bardziej „ukraińska” niż wschodnia. Jej mieszkańcy mówią po ukraińsku, czują się stuprocentowymi Ukraińcami, są z tego dumni. Tu przetrwał duch narodu, jego osobowość, jego kultura. Inaczej wygląda to na Ukrainie Wschodniej – terytorialnie większej niż Zachodnia. Tu mieszka ponad 13 milionów rdzennych Rosjan i co najmniej drugie tyle pół-Rosjan, tu rusyfikacja była bardziej intensywna i brutalna, tu Stalin wymordował niemal całą inteligencję. W latach1932-33 Stalin zagłodził na śmierć kilka milionów chłopów ukraińskich i kazał rozstrzelać dziesiątki tysięcy ukraińskich inteligentów. Uratowali się ci, którzy uciekli za granicę. Kultura ukraińska przechowała się lepiej w Toronto i Vancouver niż w Doniecku i Charkowie.

Różnice między Ukrainą Zachodnią (zwaną ukraińskim Piemontem) a Wschodnią widoczne były i teraz, w miesiącach walki o niepodległość. Wychodzący w Moskwie miesięcznik „Drużba narodów” (nr 4/90) podaje: w Kijowie, który liczy 3 miliony mieszkańców, na manifestację niepodległościową przyjdzie 40 tys. ludzi, a we Lwowie (stolica zachodniej Ukrainy), który liczy 1 mln mieszkańców, na manifestację przyjdzie 300 tysięcy. W Doniecku, który jest większy niż Lwów, na manifestację przyjdzie 5 tysięcy ludzi.

I dalej:

Przyszłość Ukrainy będzie rozwijać się w dwóch kierunkach. Pierwszy – to stosunki z Rosją, drugi – to stosunki Ukrainy z Europą i ze światem. Jeżeli relacje te będą układały się pomyślnie, szanse Ukrainy są ogromne. Jest to bowiem kraj żyznej ziemi i cennych surowców, obdarzony ciepłym, przychylnym klimatem. Jest to duży, ponad 50-milionowy naród – mocny, prężny i ambitny.

Jesienią 1990 roku Aleksander Sołżenicyn ogłosił swój projekt państwa, jakie jego zdaniem powinno powstać na miejsce ZSRR. Tytuł tej publikacji – „Jak zbudować Rosję?” Sołżenicyn proponuje, aby przyszłe państwo składało się z Rosji, Białorusi, Ukrainy i północnego Kazachstanu. Resztę oddajmy, proponował Sołżenicyn, ponieważ „nie mamy siły na peryferie”.

Ukraińcy odrzucili ten projekt. „Jedynym rozwiązaniem problemu ukraińskiego – napisał ostatnio jeden z ukraińskich dysydentów, Leonid Pluszcz – jest stworzenie własnego państwa, które zorganizuje mechanizmy obronne i odpowiednie środki dla rozwoju kultury”. Ukraińscy intelektualiści, którzy bali się rosyjskich komunistów, teraz śledzą czujnie postawę rosyjskich demokratów. Związanym z tym niepokojom daje wyraz jeden ze świetnych ukraińskich eseistów, Mikołaj Riabczuk, który pisząc o programie rosyjskiego Ruchu Reform Demokratycznych zadaje wręcz pytanie – „Imper-demokraci” zamiast „Imper-komunistów”? W podobnym duchu wypowiedziała się w początkach września wdowa po Sacharowie – Irena Bonner. Boję się tego, powiedziała, co tkwi w Rosjanach, ich „ducha ekspansji i dominacji”.

A stosunki Ukrainy ze światem? Przede wszystkim do roku 1917, a na znaczących obszarach aż do roku 1939, Ukraina to był jeden z najbarwniejszych na świecie kobierców kultur, religii, języków, przebogaty, kolorowy ogród, w który ludzie z Zachodu zagłębiali się ze zdumieniem i fascynacją. Ileż tu ciągle mimo dewastacji i zniszczeń śladów polskich, rosyjskich, żydowskich, węgierskich, włoskich, austriackich, niemieckich, rumuńskich. We wrześniu byłem na polskim cmentarzu w Żytomierzu (150 km od Kijowa na drodze do Lwowa). Grób syna Moniuszki, żony Kraszewskiego, siostry Paderewskiego, rodziny Conrada. Grobowiec rodziny generała Dąbrowskiego, służący do niedawna za przygodny dom publiczny.

Siłą Ukrainy jest jej emigracja. Duża część pszenicy kanadyjskiej rośnie na polach ukraińskich farmerów w Albercie i Ontario. Ukraińcy tworzą wpływowe, ekonomicznie i kulturalnie silne społeczności w Detroit, Nowym Jorku i Los Angeles. Także w Europie Zachodniej. Ci emigranci są bardzo przywiązani do Ukrainy, patriotyzm ukraiński ma chłopską cechę: jest silnie zakorzeniony w ziemi rodzinnej. Już dzisiaj w Kijowie pełno Ukraińców z Kanady i USA. Chcą zakładać banki i przedsiębiorstwa, chcą handlować, otwierać wydawnictwa. Już wkrótce Ukraina będzie miała własne linie lotnicze, własna flotę morską. Własną walutę i armię.

Zapytany o przyszłą Ukrainę, jeden z jej przywódców – Michaiło Horyń, powiedział nam w Kijowie: „Chcemy, aby Ukraina była państwem światłym, dobrym, demokratycznym i humanistycznym”.

Światłym, dobrym, demokratycznym i humanistycznym. Amen.«

W końcowej części książki, w jej podsumowaniu, Kapuściński pisze:

„Upadek komunizmu dokonał się w tym państwie stosunkowo bezkrwawo, a w rdzennej Rosji – zupełnie bezkrwawo. Wielka Ukraina ogłosiła niepodległość bez jednego wystrzału karabinowego. Podobnie – Białoruś.

W istocie, w świecie współczesnym obserwujemy rozszerzające się zjawisko aksamitnych rewolucji, rewolucji bezkrwawych, albo – jak to określił Isaac Deutscher – nie dokończonych.

Ich cechą jest to, że choć stare siły odchodzą, to nie odchodzą zupełnie, a walce nowego ze starym towarzyszą jednocześnie różnorodne procesy adaptacyjne, zachodzące po obu stronach barykady. Dominuje zasada unikania drapieżnych, krwiożerczych konfrontacji.

Ciekawe, że krew leje się dziś tam, gdzie do natarcia rusza zaślepiony nacjonalizm albo religijny fundamentalizm czy zoologiczny rasizm, a więc trzy czarne chmury, które mogą zaćmić niebo XXI wieku. Natomiast tam, gdzie chodzi o zmianę ustroju społecznego i towarzyszące jej różne formy walki klasowej, tam proces transformacji przebiega znacznie łagodniej i właśnie – bezkrwawo.”

Widać więc, że Kapuściński darzył Ukrainę i Ukraińców nieskrywaną sympatią, ale czy rzeczywiście ich, czy może Żydów ukraińskich. Już w pierwszym fragmencie tego cytatu pojawia się Żydówka, tłumaczka z hiszpańskiego. Jej mąż na początku lat 80-tych wyjechał do Ameryki. Kto z przeciętnych ludzi w tamtym okresie mógł wyjeżdżać ze Związku Radzieckiego? Dla tej nacji nigdy nie istniały granice.

Zachwala też on walory krajobrazowe i klimatyczne Ukrainy i wyjątkowość samego Kijowa oraz wieloetniczność i wielokulturowość społeczeństwa zamieszkującego Ukrainę. Jest w tym spory ładunek emocjonalny. Skąd taki u polskiego Żyda? Może odezwały się wspomnienia z dzieciństwa na Polesiu? A poza tym każdy Żyd lepiej czuje się w społeczeństwie multi-kulti i tak naprawdę cały czas dąży do tego, by wymieszać narody osiadłe. Ukraina od początku była takim państwem, ale też była państwem całkowicie zdominowanym przez Żydów. Pod każdym względem: kulturalnym, finansowym, politycznym. Choć to trudno sobie wyobrazić, ale jeszcze bardziej zdominowanym niż Polska.

Opisuje też Kapuściński żydowską diasporę w Kanadzie i USA. Jak podkreśla, szczególnie w Kanadzie jest doskonale zorganizowana i wpływowa. Pisze, że ta emigracja wywodzi się z ukraińskich chłopów i stąd u niej taka tęsknota za ziemią rodzinną. I ci „chłopi” wracali na początku lat 90-tych, by zakładać banki, przedsiębiorstwa, handlować, otwierać wydawnictwa. Koń by się uśmiał! Ci dobrze zorganizowani i wpływowi „chłopi” ukraińscy to po prostu Żydzi ukraińscy i ich potomkowie.

Te lakoniczne wręcz informacje dają do myślenia i wyjaśniają, skąd u tych „Ukraińców”, którym tak pomaga „polski” rząd, taka niewdzięczność? Oba rządy, tj. polski i ukraiński, zdominowane są przez ukraińskich Żydów, którzy realizują własne cele, a Polacy i Ukraińcy to dla nich zwykle śmieci do zutylizowania na wojnie i do skłócania. Temu m.in. służy przesiedlenie milionów Ukraińców do Polski i uprzywilejowanie ich względem Polaków. A Polska podobnie jak Ukraina ma się stać jeszcze bardziej, niż jest, państwem wieloetnicznym i wielokulturowym. I po to też sprowadza się ogromne ilości Białorusinów, o czym się nie mówi.

„Wielka Ukraina ogłosiła niepodległość bez jednego wystrzału karabinowego.” To bardzo znamienne, że Kapuściński użył określenia „Wielka Ukraina”, a nie – „Ukraina”. W ten sposób już całkowicie się zdemaskował. Chyba był ukraińskim Żydem. Wszak Polesie leży na pograniczu Białorusi i Ukrainy. Taka jest ta Polska i mnóstwo takich Polaków w niej żyło i żyje.

Wielka Ukraina

Ukraina to dla Polaków wielki problem, a „Wielka Ukraina”, to dla nich bardzo wielki problem. Skąd wzięło się to pojęcie? Idea nie jest nowa. Lucyna Kulińska w artykule Nacjonalizm na dzisiejszej Ukrainie poważnym zagrożeniem dla Polski (https://www.nawolyniu.pl/artykuly/nacjonalizm.htm) pisze:

»Nacjonalizm ukraiński miał zawsze charakter antypolski. Tak było przed II wojną światową, w jej trakcie, kiedy przybrał wymiar ludobójczy, tak jest i dzisiaj. Przejawów niechęci, a nawet nienawiści wobec narodu polskiego nie brak ani w deklaracjach ideowych nacjonalistów, ani w wystąpieniach ich liderów. Część z tych oświadczeń ma nawet charakter stricte rewizjonistyczny, nawiązujący do idei “Wielkiej Ukrainy”. Godzi to bezpośrednio w integralność polskiego terytorium. Padają nawet żądania “oddania” 19 powiatów – ziem sięgających po Kraków i Warszawę! Roszczenia terytorialne dotyczące tzw. Zakierzonii pojawiają się też w finansowanym z pieniędzy polskich podatników “Naszym Słowie”, organie Związku Ukraińców w Polsce. ZUwP ma niechlubna kartę związaną ze wspieraniem ukraińskiej ideologii nacjonalistycznej odwołującej się bezpośrednio do banderyzmu. Niestety, zamiast potępienia tego typu zachowań, władze, w osobie prezydenta Bronisława Komorowskiego honorują ludzi takich jak Tyma, Sycz, Syrnyk, Huk, pochwałami i odznaczeniami. Jest to dla każdego zdrowo myślącego Polaka obelga!

Rozszerzanie zasięgu działania nacjonalizmu ukraińskiego nieuchronnie prowadzi do konfliktów z sąsiadami. To państwa graniczące z Ukrainą będą ponosić konsekwencje głoszonych przez szowinistów haseł budowania “Wielkiej Ukrainy”. Aby poznać cele Prawego Sektora, trzeba sięgnąć do programu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, skąd zaczerpnięto szereg tez programowych, włącznie z “sobornością” Ukrainy, czyli budową Wielkiej Ukrainy poprzez włączenie do tego państwa wszystkich historycznych ukraińskich ziem etnicznych. W wypadku Polski oznacza to sięgnięcie po kilkanaście wschodnich powiatów. Już teraz rejony pogranicza wypełniają się dziesiątkami tysięcy niechcianych przybyszów, których w osiedlaniu i nabywaniu nieruchomości wspierają przedstawiciele dobrze usadowionej w lokalnych władzach mniejszości ukraińskie. Dozbrojona przez Zachód ogarnięta szowinizmem i antypolonizmem Ukraina może podjąć próbę skompensowania sobie utraty terytoriów na wschodzie, podnoszeniem pretensji terytorialnych do naszego państwa. Jakimi mogłoby to być realizowane metodami – Polacy wiedzą aż za dobrze! Jest to wielce prawdopodobne, a znając historię zarówno Niemcy, jak i Rosja z którą jesteśmy przez kwestię Ukrainy skonfliktowani – odebrałyby taką napaść z satysfakcją.«

Jaka jest więc ta Wielka Ukraina? Podczas wiecu w 2011 roku deputowany do lwowskiej rady obwodowej Rostysław Nowożeniec nawoływał, jak informował portal Fronda.pl, do odebrania od sąsiednich państw terenów, które, jego zdaniem, są etnicznie ukraińskie. Wtórował mu Jurij Szuchewycz, syn komendanta UPA, Romana Szuchewycza. Straciliśmy – mówił – Łemkowszczyznę, Nadsanie, Chełmszczyznę i Podlasie, które weszły w skład Polski oraz ziemię brzeską i Homelszczyznę, które znajdują się na Białorusi. W tym kontekście wymienił także należące do Rosji wschodnią Słobożeńszczyznę i Kubań oraz mołdawskie Naddniestrze i południową Bukowinę, która jest częścią Rumunii.

No więc już wiemy, jak wygląda ta Wielka Ukraina, ale kto to wymyślił? Kurier Wileński z dnia 21.12.1938 w artykule „Wielka Ukraina” Hitlera (http://retropress.pl/kurjer-wilenski/wielka-ukraina-hitlera/) pisze:

»Sprawa t. zw. „Wielkiej Ukrainy” nie schodzi ze szpalt gazet całego świata. W prasie zagranicznej na ten temat codzień można czytać różnego rodzaju sensacje i wprost fantastyczne przepowiednie. Szczególnie prasa II Republiki Czesko – Słowackiej i różnych związków oraz ugrupowań ukraińskich, dostarcza pod tym względem niezmiernie obfitego materiału.

Związane to było z układem monachijskim zawartym na konferencji w Monachium w dniach 29-30 września 1938 roku.

W tych wszystkich relacjach i rewelacjach na temat „Wielkiej Ukrainy” niesposób dzisiaj z całą dokładnością zorientować się. Jedno, co w nich wszystkich już dzisiaj nie ulega wątpliwości, to to, że za sprawą „Wielkiej Ukrainy” stoi Trzecia Rzesza, stoi sam Fuehrer, jako rzecznik tej sprawy. Co prawda ostatnio t j. od chwili wypłynięcia tej sprawy na pierwsze stronice różnych dzienników, Hitler na ten temat nie wypowiedział żadnego słowa i nie sprecyzował swego stanowiska. Ale ta okoliczność jest bez większego znaczenie politycznego.

Wódz Trzeciej Rzeszy w sprawie „Wielkiej Ukrainy” wypowiedział się nie tylko w biblii narodowego socjalizmu „Mein Kampf” ale również w wywiadach udzielanych prasie ukrainskiej już po zdobyciu władzy państwowej. Jeden z takich wywiadów, obecnie w różny sposób komentowanych i wałkowanych w prasie zagranicznej, był udzielony w styczniu 1934 r., czasopismu ukraińskiemu „Nowyj Czas”. Przedstawicielowi tej gazety Hitler między innymi oświadczył: „Niemcy pragnęłyby utworzenia na Wschodzie Europy potężnego państwa ukraińskiego. Jednak takie państwo może powstać tylko wówczas, kiedy będzie postawiona sprawa podziału Rosji”. Przy czym Hitler, powołując się na swoją książkę „Mein Kampf”, wskazywał, że sprawa „podziału Rosji” była tam przezeń dość szczegółowo omówiona i że wcześniej czy później ze sfery rozważań publicystyczno – teoretycznych przejdzie ona w dziedzinę działań praktyczno – politycznych.

Czyli w styczniu 1934 roku Hitler już wiedział, że napadnie na Związek Radziecki.

Powstaje zasadnicze pytanie, czy Hitler, zgodnie ze swymi przepowiedniami sprzed kilku lat, już zdecydował o postawieniu na porządek dzienny sprawy „podziału Rosji” a co za tym idzie i tworzenia „Wielkiej Ukrainy”? Na to pytanie daremnie szukalibyśmy wyczerpującej i bezpośredniej odpowiedzi, w na ogół dość szczerych enuncjacjach imperializmu niemieckiego. Kierownicza prasa niemiecka unika stawiania tego zagadnienia z właściwą sobie szczerością. Przeciwnie można w niej znaleźć wręcz odmienne twierdzenia, zmierzające do zaprzeczenia różnym enuncjacjom zagranicznym. Tego rodzaju postawa oficjalnej prasy hitlerowskiej nie znaczy jednak, by pewne koła niemieckie nie zajmowały się powyższym zagadnieniem.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi hitlerowskiej w sposób wyraźny wskazują, że Trzecia Rzesza wykazuje niezmierną aktywność dookoła sprawy „Wielkiej Ukrainy”. Przy czym unikając prawdopodobnie narazie bezpośredniego angażowania się w akcję na rzecz „Wielkiej Ukrainy”, posługuje się dla realizacji tego celu różnego rodzaju organizacjami ukraińskimi, a głównie stworzoną przez się t. zw. „Ukrainą Zakarpacką” i swym nowvm wasalem II Republiką Czesko -Słowacką. Wystarczy spojrzeć na poczynania rządu „ukraińskiego” „Ukrainy Zakarpackiej” i rządu praskiego by przekonać się, z czyjego polecenia i pod czyim kierownictwem rozwijają one dość intensywną akcję na rzecz „Wielkiej Ukrainy”. Akcja ta bowiem jest tak uderzająco podobna do zakreślonych swego czasu przez Hitlera wytycznych, że nie może być żadnej wątpliwości, kto jest jej inspiratorem i kierownikiem.

Nie jest również przypadkiem to, że Trzecia Rzesza stoi za kulisami akcji na rzecz „Wielkiej Ukrainy” nie zaś na jej czele. Wydana bowiem ostatnio mapa „Wielkiej Ukrainy”, wskazuje, że to nowe państwo, które według projektów jej twórców miałoby posiadać przeszło 40 milionów mieszkańców, ma składać się z obszarów nie tylko Rosji Sowieckiej ale Polski, Rumunii, Węgier i dzisiejszej „Ukrainy Zakarpackiej”. Innymi słowy sprawa „Wielkiej Ukrainy” jest wiązana nie tylko z „podziałem Rosji Sowieckiej” ale również z dość znacznym okrojeniem szeregu innych państw. Wysunięcie na porządek dzienny przez Berlin nowego podziału szeregu państw europejskich po tem, jak Hitler w przededniu Monachium uroczyście oświadczył, że sprawa sudecka jest ostatnim postulatem rewizjonistycznym państwa niemieckiego w Europie – bardzo podważyłoby zaufanie całego świata do uroczystych słów Fuehrera i wytworzyłoby taki pierścień izolacji dokoła Trzeciej Rzeszy, że przy jego istnieniu sprawa „Wielkiej Ukrainy” byłaby z góry przesądzona na niekorzyść jej twórcy. Wystarczy wspomnieć deklarację polsko – sowiecką z 26 listopada, oraz bezwzględną likwidację agentury Trzeciej Rzeszy w Rumunii, by stwierdzić że już dzisiaj państwa zainteresowane doskonale zdają sobie sprawę dokąd Hitler zamierza ze swym pupilem Rusią Zakarpacką i że utworzenie kolonii niemieckiej w postaci „Wielkiej Ukrainy” to bynajmniej nie to samo co przyłączenie Austrii lub opanowanie Czecho-Słowacji.«

Teraz już chyba jest bardziej zrozumiałe, skąd u Ukraińców, czy może nazistów ukraińskich, takie zamiłowanie do tej nazistowskiej symboliki i skąd ten kult Hitlera. Wydaje się jednak, że Hitler nie był oryginalny w tym pomyśle, bo przecież uznanie Ukraińskiej Republiki Ludowej przez cesarskie Niemcy i Austro-Węgry zostało zmaterializowane w traktacie brzeskim z 9 lutego 1918 roku. Tak więc Niemcy, bez względu na to, czy cesarskie czy hitlerowskie, popierały Ukrainę kosztem Polski. I prawdopodobnie obecne Niemcy również to robią, choć w sposób bardzo dyskretny.

Tygodnik Ilustrowany z dnia 06.09.1919 w artykule Sojusz habsbursko-ukraiński (http://retropress.pl/tygodnik-illustrowany/sojusz-habsbursko-ukrainski/) pisze:

»Wiadomo, że zamach zbrojny Rusinów na Lwów i Galicyę Wschodnią to dzieło austryacko-pruskie. Z pułków wschodnio-galicyjskich usunięto na jesieni zeszłego roku Polaków, w samym Lwowie umieszczono prawie samych Rusinów, zaopatrzono ich należycie w broń i amunicyę, opracowano im dokładnie organizacyę zamachu. Tajne narady odbywały się u sekretarza Komitetu ruskiego, d-ra Barana, przy ulicy Kraszewskiego; w naradach tych brali udział politycy i oficerowie ruscy z oficerami austryackimi i pruskimi.

Sojusz ten był konsekwencyą planowej polityki zaborczej austryacko-pruskiej. W pochodzie podbojowym na wschód potrzebna im była „Ukraina”, połączona z państwami centralnemi jak najściślejszymi węzłami. Sojusz ten zawiązano także przeciwko Polsce, wygrywając w parlamencie wiedeńskim Rusinów przeciwko Polakom. Słynny traktat brzeski dał tego jawne dowody. Że zaś ten sojusz z Prusakami nie ustał dotąd mimo upadku Prus i Austryi, jest dowodem także niedawny wypadek nieszczęśliwy z wielkim latawcem niemieckim, który spadł z 8 pasażerami w lesie dziergowickim, w powiecie raciborskim, na Górnym Śląsku. Wśród zabitych znajdował się ataman „zachodnio-ukraiński”, Witowskij, i pewien agent niemiecki, którego legitymacya nadpalona dostała się w ręce polskie (red. „Dziennika Cieszyńskiego”), z której wynika, że agent ten był używany do specyalnych misyi niemieckich do Ukraińców. Wśród spalonych szczątków były także ruskie pieniądze – „Karbowańce” i „hrywny”, wiezione z drukarni niemieckiej w Lipsku do Kamieńca Podolskiego, obecnej siedziby rządu „zachodnio-ukraińskiego”.

Udział pruskich i austryackich oficerów w walkach Rusinów przeciwko Polakom został nieraz urzędowo przez komendy polskie stwierdzony.

Walczył po ich stronie także słynny „Wasyl Habsburg”, syn arcyksięcia Stefana z Żywca, b. pretendenta do korony polskiej. Wyższa polityka austryacka przeznaczyła go na regenta „ukraińskiego” w celu opanowania dostępu do Czarnego morza, a tem samem drogi handlowej na Wschód. Wilhelm Habsburg przejął się tą rolą, zmienił imię na Wasyl, nauczył się ruskiego języka i tańców ruskich i nosił dla demonstrancyi koszulę z wyszywankami ruskiemi.

Utrzymywał ścisłe stosunki z metropolitą Szeptyckim, odwiedzał go we Lwowie, ten zaś rewizytował gościa w kwaterze na froncie, i tak sobie cudnie marzyli i gwarzyli nieraz o „wielkiej, złączonej Ukrainie” z królem Wasylem i kardynałem ukraińskim Andrzejem.

Na pamiątkę jednej takiej pogawędki, w której uczestniczył także renegat pułkownik Gużkowski, fotografowali się, przyczem „Wasylko” rozpiął kołnierz munduru, ażeby widoczne były wyszywanki na koszuli, które widać także na mankiecie.«

Od 1916 roku Niemcy, a raczej Żydzi w ich imieniu, planowali już stworzenie państwa polskiego, więc państwo ukraińskie, czy nawet sama idea takiego państwa musiała stać w sprzeczności z polskimi interesami. Ostatecznie Żydzi odtworzyli Polskę w granicach zbliżonych do granic I RP, co musiało skutkować skłóceniem tego państwa ze wszystkimi sąsiadami, a więc i z Ukraińcami. I o to właśnie chodziło! A postanowienia traktatu wersalskiego zostały tak sformułowane, by nikt nie był zadowolony i na skutki tego typu zabiegów nie trzeba było długo czekać.

W końcowej części cytowanego na początku fragmentu artykułu Lucyna Kulińska pisze:

»Ignorowanie “urzędowego banderyzmu” na Ukrainie, zamykanie oczu na zaliczanie członków frakcji banderowskiej OUN do panteonu bohaterów Ukrainy to gorzej niż błąd – to głupota. W opinii znających się na tej problematyce politologów, jest to polityka krótkowzroczna. Jak podkreśla A. Zapałowski “Jak bowiem można prowadzić tego typu politykę w stosunku do państwa, które zamieszkuje kilkanaście milionów Rosjan, kilkadziesiąt milionów ludności ukraińskiej przynależnej jednak do kultury rosyjskiej i zaledwie kilka milionów Ukraińców o orientacji zachodniej, zamieszkującej cztery obwody. Nigdzie na świecie to się nie powiodło. Jak zatem kilka milionów zachodnich Ukraińców może zukrainizować kilkadziesiąt milionów etnicznych Rosjan. De facto taka polityka jest nastawiona na dezintegrację państwa, które jest wewnętrznie rozrywane i podzielone po części na Rosję, a po części na Europę”. Warto dodać, że ta zachodnia część ulega postępującej faszyzacji i systematycznie obraża swojego jedynego promotora.… Spora część politologów twierdzi, że lansowanie przez dzisiejsze ukraińskie władze banderyzmu jest jedynie podstępną taktyką nastawioną na rozbicie ukraińskiego społeczeństwa. Dzisiaj, kto nacjonalistów i banderyzmu nie wspiera, ten wróg Ukrainy i stronnik Rosji. Tak rozbudzony szowinizm ma mobilizować do walki na wschodzie Ukrainy najbardziej patriotyczny element społeczeństwa, który zostanie tam spożytkowany jako mięso armatnie, więc w przyszłości nie będzie się buntował przeciwko rządom oszustów międzynarodowej proweniencji. Oligarchowie dodatkowo dorobią się na handlu bronią a “międzynarodowe organizacje finansowe” wpuszczą Ukraińców, podobnie jak wcześniej Polaków, w pułapkę finansową. Wtedy rozpocznie się krucjata przeciwko nacjonalizmowi, ksenofobii, homofobii oraz antysemityzmowi. Ponieważ Ukraińcy, jak żaden naród, mają tu “nagrabione”, to i kara będzie adekwatna. Być może nawet zagrają rolę dyżurnych antysemitów, wyznaczoną dotąd przez żydowskie organizacje Polakom.

Polska musi zweryfikować swoją politykę wobec Ukrainy. Podstawą stosunków dwustronnych między państwami jest zasada wzajemności. Jeżeli Ukraina, będąc w tragicznej sytuacji, pozwala sobie na upokarzanie przyjaznej Polski, to co będzie po uzyskaniu wewnętrznej stabilizacji. Bardzo prawdopodobne, że wróci do tradycyjnego sojuszu z Niemcami i wykopie Polsce grób.

W rejonie przygranicznym obserwujemy gwałtowny wzrost przestępczości zorganizowanej, napędzanej ubożeniem społeczeństwa ukraińskiego, wzrost niepokojących incydentów (np. blokowanie przejść granicznych itp.), nasilenie się ataków terrorystycznych ze strony bezwzględnie indoktrynowanych młodych ludzi. Dowodzi to postępującej radykalizacji postaw u Ukraińców.

Jeśli do tego dodamy handel i przemyt broni, rajdy oddziałów nacjonalistycznych na teren Polski w razie pościgów, próby ukrywania się terrorystów w Polsce, obraz realnego zagrożenia się dopełnia. Co mogłoby obudzić uśpione i oszukiwane przez media i polityków co do istoty ukraińskiego szowinizmu polskie społeczeństwo? Wydaje się, że pojawienie się (ponowne, bo były na Majdanie) – haseł “odzyskania” kilkunastu powiatów dzisiejszej Polski. Już obecnie trwa za przyzwoleniem władz proces “reukrainizacji” na tzw. Zakerzoniu. Płyną na te ziemie tysiące niechcianych zarobkowych imigrantów ukraińskich. Opanowują stopniowo przedsiębiorstwa min. monopolizując graniczny handel przez eliminację Polaków, wchodzą do samorządów, uczelni wyższych, placówek medycznych, masowo i w sposób niekontrolowany wykupują nieruchomości. Z tym procederem mamy do czynienia na ogromnych przestrzeniach od Lublina po Przemyśl.«

A w podsumowaniu całego artykułu dodaje:

»Jak widać zagrożenie ze strony nacjonalistów ukraińskich u naszych wschodnich rubieży istnieje i potęguje się z każdym miesiącem. Potencjalny konflikt Polski ze zdestabilizowaną Ukrainą, wynikający z gospodarczej zapaści, demoralizacji obywateli i postaw radykalnych i szowinistycznych, a nade wszystko z przeniknięcia do Polski setek tysięcy Ukraińców o agresywnych postawach jest o wiele bardziej prawdopodobny niż jakikolwiek konflikt z Rosją. Już dzisiaj na Zakarpaciu, kilkanaście kilometrów od naszej granicy rozlokował się uzbrojony po zęby (także przez Polaków) oddział Prawego Sektora. Jest to wysoce niepokojące, bo mogą wtargnąć do Polski. Węgry i Słowacja wzmocniły swoje granice. Prawy Sektor to dzisiaj kilka tysięcy bojówkarzy, z których spora część ma wyszkolenie i doświadczenie bojowe. Oznacza to, że mogą skutecznie jako terroryści destabilizować dowolne państwo. Ich ideologia i programy nie pozostawiają złudzeń, że Ukraina posiadająca dziesiątki mniejszości narodowych ma być państwem “tylko dla Ukraińców”. Ideologie tę wyznaje ponad połowa parlamentarzystów ukraińskich. Czy w Polsce ktokolwiek myśli o losie naszej mniejszości na Wschodzie? Mordy, porwania, gwałty czy tortury stosowane przez Prawy Sektor, wszystko to przypomina scenariusz działań OUN-UPA.

Wydaje się, że gdy konflikt ulegnie wyciszeniu, Ukraińcy, zostaną napiętnowani przez Zachód za popieranie banderyzmu, z którym przed “Majdanem” ci z Ukrainy centralnej i wschodniej się nie utożsamiali, mimo intensywnie prowadzonej indoktrynacji. Rykoszetem zostaną uderzeni także Polacy, którzy poparli antysemitów zamiast się od nich odciąć.«

Lucyna Kulińska cytuje również uchwałę ukraińskiego Prowidu OUN:

Uchwała Krajowego Prowidu OUN z 1990 r. nakazywała Ukraińcom i ich sympatykom prowadzić działania zmierzające do odebrania Polsce wielu powiatów na wschodzie i południu kraju i do rozpadu państwa polskiego. W tym celu Ukraina nie zawaha się przed użyciem siły. Zobacz:

http://w.kki.com.pl/piojar/polemiki/rubiez/osad/uchwala.html. Dostęp 10 lipca 2015 : i : http:// narodowikonserwatysci.pl/tag/maria-jazownik/ Dostęp 9 lipca 2015.

Nakazy tajnej Uchwały Krajowego Prowidu OUN z 1990 r. nakazują :

  • Bagatelizowanie zbrodni ukraińskich na Polakach, przemilczanie ich i fałszowanie krwawej, przestępczej historii UPA.
  • Pobudzanie proukraińskich sympatii;
  • Blokowanie informacji o ludobójstwie ukraińskim na Polakach;
  • Blokowanie informacji o współczesnym szowinizmie ukraińskim;
  • Wspomaganie separatystycznych ruchów w Polsce;
  • Napuszczanie Rosjan na Polaków i Polaków na Rosjan;
  • Straszenie polskiego społeczeństwa rzekomą zbliżającą się inwazją Rosji by nie dopuścić do niewygodnego dla hitlerowskiej Ukrainy zachodniej a korzystnego dla Polski politycznego i ekonomicznego zbliżenia polsko-rosyjskiego.

Prowid OUN z 1990 r. potwierdzany w rzeczywistości. Zwolennicy banderyzmu są wierni literze “Uchwały”: http://widzianezdaleka.salon24.pl/605988,milosnicy-ukrainy-w-bezpardonowym-ataku.

Jak wynika z cytowanych powyżej artykułów Ukrainę wspierają Stany Zjednoczone, Kanada i Niemcy. I co może wydawać się dziwne, również Rosja. Cel jest widoczny aż nadto – likwidacja państwa polskiego. Narzędziem do tego służącym jest państwo ukraińskie, a w szczególności jego nazistowska i wroga Polsce i Polakom ideologia. I tak jak zauważyła Lucyna Kulińska, jak murzyn, czyli nacjonaliści ukraińscy zrobią swoje, to murzyn będzie musiał odejść.

Żydzi stworzyli I RP, bo im tak pasowało, a jak im przestało pasować, to ją zlikwidowali. Podobnie było z II RP, PRL-em i III RP. Ta ostatnia trwała od 1989 roku do 24 lutego 2022 roku, a więc 33 lata. Czy to przypadek? Czy może, jak chciał Mickiewicz w swoich mesjańskich wizjach, Polska Chrystusem Narodów?