Czyje państwo?

Czy polskie wojsko pojawi się na Ukrainie? Leszek Sykulski twierdzi, że tak i w swoich licznych wystąpieniach coraz głośniej to akcentuje. Czy to możliwe? Na taki scenariusz wydarzeń wskazywać mogą również zakupy broni przez Polskę m.in. w Korei oraz szykowane ustawy, dotyczące ochrony ludności cywilnej itp. Wydaje się, że taki rozwój wydarzeń jest wysoce prawdopodobny i to nie tylko ze względu na czynione przygotowania, bo stara łacińska sentencja brzmi: Si vis pacem, para bellum – Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny. Jednak Rzymianie nie byli pierwszymi, którzy przekazali tę myśl potomnym. Wcześniej uczynił to Platon, a jeszcze wcześniej Sun Tzu. Jednak w przypadku Polski wcale nie chodzi o odstraszanie potencjalnego agresora, ale o wejście do toczącej się pomiędzy jej sąsiadami wojny. A to zupełnie co innego.

Wydaje się, że walka w nie swojej sprawie i nie w obronie własnych interesów jest cechą permanentną państwa, które powstało w wyniku unii personalnej w 1385 roku, kiedy to królem Polski został Litwin – Władysław Jagiełło. Bitwa pod Grunwaldem w 1410 roku jest tego najlepszym dowodem. Kazimierz Wielki zawarł z Krzyżakami pokój i nie stanowili oni już zagrożenia. Nie miała więc Polska żadnego interesu, by wszczynać z nimi wojnę. Natomiast Litwa i owszem, miała taki interes, bo w bitwie nad Strawą (1348) pomiędzy zakonem krzyżackim a Wielkim Księstwem Litewskim, Księstwo to straciło Żmudź. Po I pokoju toruńskim (1411) Litwa odzyskała ją, a Polska nie zyskała nic.

Wojna trzynastoletnia (1454-1466) była wynikiem tego, że Związek Pruski zwrócił się do króla polskiego z prośbą o przyłączenie Prus do Polski. Rada królewska zaakceptowała prośbę i król ogłosił swoją decyzję. W wyniku II pokoju toruńskiego (1466) Polska odzyskała Pomorze Gdańskie, utracone przez Łokietka. Otoczenie króla zadecydowało, że Polska nie będzie w stanie wchłonąć całych Prus. Co to było za otoczenie, to zainteresowanych odsyłam do bloga „Prusy”. I tak dokonał się podział na Prusy Królewskie, włączone do Polski i Prusy Zakonne, które po Hołdzie Pruskim (1525) stały się Prusami Książęcymi – państwem świeckim. Konsekwencje tego stanu dały znać o sobie u progu II wojny światowej, gdy ten „korytarz”, czyli dawne Prusy Królewskie, przeszkadzał Niemcom w lądowym połączeniu z Prusami, tak jak kiedyś Żmudź przeszkadzała zakonowi krzyżackiemu w połączeniu Prus z Inflantami. I takie to były konsekwencje polityki Jagiellonów, którzy tylko wykonywali polecenia swoich nieznanych przełożonych. Później było jeszcze gorzej.

Głównym celem unii lubelskiej, a więc unii realnej, tworzącej wspólne państwo polsko-litewskie, była pomoc polskiego wojska w celu obrony ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego, które to ziemie Księstwo odebrało Rusi Kijowskiej i o które upomniała się Moskwa, gdy wyzwoliła się spod mongolskiej dominacji. I stąd te wojny północne z Moskwą i ze Szwedami o Inflanty oraz wojny na południowym wschodzie z Turkami. Takie były konsekwencje unii z WKL, które rozciągało się od morza do morza i istotnie było wielkim. To nie był polski interes i nie polskie ziemie. A polskie ziemie, głównie Śląsk z przewagą polskiej ludności, oddano bez walki. Taki to był biznes i taka polityka. Przecież w normalnym państwie władze dbałyby przede wszystkim o własne ziemie i ich utrzymanie lub odbicie.

Kolejną hucpą była Odsiecz Wiedeńska (1683). Znowu nie we własnym interesie, chyba raczej Kościoła katolickiego: robienie za przedmurze chrześcijaństwa, czyli dla idei, a nie – dbanie o własne sprawy. Ale takie to było dziwne państwo ta Rzeczpospolita Obojga Narodów, w którym interesy jednego narodu stawiano ponad interesami – drugiego.

Następne bezsensowne działanie to udział wojska polskiego w wojnie Napoleona z Rosją. Napoleon stworzył Księstwo Warszawskie, by pozyskać rekruta na tę wojnę. A później, po klęsce, wykorzystał je do swoich celów w Hiszpanii i w zamorskich operacjach.

Polska odzyskała niepodległość w 1918 roku i początkowo były to ziemie utworzonego wcześniej przez Niemców Królestwa Polskiego, do którego dołączono ziemie zaboru pruskiego i austriackiego. Po rewolucji 7 listopada 1918 roku w Niemczech, kordon wojsk niemieckich, oddzielających Europę od Rosji bolszewickiej, sypie się i w lutym 1919 roku marszałek Foch wydaje rozkaz, by w miejsce ustępujących wojsk niemieckich wkroczyły wojska polskie. I w ten sposób kształtuje się front polsko-bolszewicki. W konsekwencji doprowadzi to do wojny 1920 roku. Była więc początkowo Polska państwem złożonym z ziem polskich: Wielkopolski, Małopolski, Mazowsza i Pomorza Gdańskiego. Komuś jednak najwyraźniej zależało na tym, by powstała inna Polska i zadecydował, że to polskie wojsko ma „bronić” Europy przed bolszewicką nawałą. A ta bolszewicka nawała była ustawką, pretekstem do zajęcia przez wojsko polskie ziem, należących kiedyś do Rusi Kijowskiej. W tamtym czasie bolszewicy nie pokonali jeszcze białych, jeszcze walczył Denikin, Wrangel i inni. Nie mieli szans na przeniesienie rewolucji do Niemiec, bo zbyt wiele ich sił wiązali biali.

W 1919 roku w maju i w październiku strona polska i bolszewicka prowadziły tajne rozmowy. Pod koniec kwietnia 1920 roku bolszewicy koncentrują wojska na froncie północnym, Piłsudski przerzuca swoje wojska na Wyprawę Kijowską. 14 maja wojska bolszewickie uderzają na froncie północnym. Piłsudski przerzuca dywizje z Ukrainy na ten front. 26 sierpnia resztki rozbitych pod Warszawą wojsk bolszewickich próbują utworzyć front biegnący od Grodna przez Białowieżę do Kamieńca Litewskiego i Tyszowca. W tym czasie stan liczebny armii polskich wzrasta do 900 tysięcy. I dopiero po miesiącu, bo 21 września, Piłsudski decyduje się uderzyć na bolszewików. 22 września ma miejsce bitwa niemeńska, która ostatecznie rozbija wojska bolszewickie. 21 września, na tajnej konferencji, kilku członków CK partii podejmuje decyzję o skierowaniu wszystkich sił przeciwko Wranglowi. 8 października wojska polskie docierają pod Mińsk. Bolszewickie władze miasta uciekają. Droga na Moskwę wolna. 12 października podpisano wstępny traktat pokojowy pomiędzy Polską i bolszewikami.

Takie to dziwne i niezrozumiałe na pozór rzeczy działy się na tej wojnie. Dopiero, gdy uświadomimy sobie, że w tej wojnie chodziło tylko i wyłącznie o to, by do ziem, które przyznano Polsce na konferencji wersalskiej, dołączyć ziemie wschodnie, to przebieg tej wojny będzie bardziej zrozumiały.

Linia frontu w grudniu 1917 i obszar okupowany przez państwa centralne po traktacie brzeskim; źródło: Wikipedia.

11 listopada 1918 roku Niemcy podpisały akt bezwarunkowej kapitulacji na zachodzie, ale ich wojska na wschodzie nadal miały pozostać pod bronią. W marcu 1918 roku bolszewicy podpisali z Niemcami traktat pokojowy w Brześciu. W listopadzie powstało państwo polskie i pomiędzy jego wschodnią granicą a granicą niemiecką z Rosją Radziecką wytworzył się pas ziemi niczyjej. Gdy w Niemczech wybuchła 7 listopada rewolucja, żołnierze zaczęli masowo dezerterować i opuszczać jednostki wojskowe. W lutym 1919 roku na ich miejsce weszło wojsko polskie. Na wieść o rewolucji w Berlinie bolszewicy unieważniają postanowienia traktatu brzeskiego i ruszają na podbój Europy. Wcześniej takiego zamiaru nie mieli, bo podpisali z Niemcami traktat pokojowy, by wszystkie siły skierować przeciwko białym, a teraz im się odmieniło. Jeszcze nie uporali się z nimi i mieli przed sobą dwa lata walk, a już chcieli podbijać Europę. Taka to była nawała, dla picu. Wszystko wcześniej wyreżyserowane i ustalone. Ale Polska „obroniła” Europę przed tą „nawałą” i dlatego w nagrodę dostała ziemie na wschodzie. – A kto to wszystko wyreżyserował? Kto zgadnie?

I znowu wykorzystano Polaków do walki o nie swoje ziemie. Dostarczono broń i amunicję, umundurowanie, konie, wyżywienie itp. Po pokoju ryskim (1921) II RP uzyskała granice, które przetrwały do 1939 roku. W nagrodę zaserwowano później Polakom Katyń i Wołyń. Nie było by tego, gdyby Polska pozostała w swoich etnicznych granicach z 1918 roku. Wojna 1920 roku nie była zwycięstwem. Była porażką dla narodu polskiego, któremu przyszło żyć w jednym państwie z wrogimi mu Litwinami, Ukraińcami i Białorusinami. Każda z tych nacji mogła mieć własne państwo, tak jak stało się to po 1989 roku. Komuś to jednak nie pasowało.

W 1939 roku zostali Polacy podstępnie wciągnięci do wojny z przeciwnikiem, z którym nie mieli szans wygrać. „Sojusznicy” ich oszukali, mamiąc szybką pomocą, a masońskie władze II RP, które doskonale wiedziały, że żadnej pomocy nie będzie, cynicznie nawoływały naród do obrony ojczyzny. Później walczył on na wszystkich frontach Europy zupełnie bezsensownie, nie mając w tym żadnego interesu.

Po wojnie, wbrew obowiązującej propagandzie, na ziemie poniemieckie przesiedlano kresowe mniejszości i tym sposobem Polska znowu stała się państwem wielonarodowym. Po 24-tym lutego tego roku kolejne przesiedlenie, prawdopodobnie około 10 milionów Ukraińców, zmienia diametralnie strukturę etniczną społeczeństwa polskiego. Jednak już te powojenne przesiedlenia spowodowały to, że mniejszość ukraińska zyskała w Polsce silną pozycję. To oczywiście wszystko dzięki Żydom, którzy rządzą w tym kraju już od czasów po powstaniu styczniowym. Efekt jest taki, że ta żydowsko-ukraińska władza wyśle na Ukrainę wojsko polskie, które znowu będzie walczyć nie o interes Polski i Polaków, ale o interes jakichś nieznanych przełożonych, którzy dążą do stworzenia nowego państwa polsko-ukraińskiego.

Państwo polskie skończyło się w 1385 roku wraz z wstąpieniem na tron królewski Litwina i powstaniem unii personalnej, łączącej Polskę i Litwę. Dla Polaków nigdy nic dobrego nie wyszło z tego angażowania się na wschodzie i tym razem też nic dobrego nie wyjdzie. To wróży tylko nowe nieszczęścia. Mają Polacy pecha, że żyją w państwie, które nie jest ich państwem i nie dba o ich interesy. Wszystko wskazuje na to, że mamy początek końca czegoś, co można nazwać polskimi ziemiami etnicznymi. Ukraińcy są już w całej Polsce i będzie ich coraz więcej. Atak Rosjan na infrastrukturę energetyczną na całej Ukrainie spowoduje kolejną falę uchodźców do Polski. Tak jakby Rosjanie umówili się z Amerykanami. To już nie jest atak na cele wojskowe. On jest tylko i wyłącznie po to, by wzbudzić tę falę uchodźców. Wyłania się scenariusz podobny do tego w Kosowie, gdzie kolebka serbskiej państwowości zamieszkana jest przez muzułmanów, a Serbowie to tylko około 10% tamtej społeczności. Różnica jest taka, że Serbowie mają własne państwo, a Polacy – nie.

WKL

Obszar pomiędzy Niemcami a Rosją, to taki dziwny rejon państw, które od wieków poddaje się różnym eksperymentom. W największym stopniu dotyczy to Polski. Wydaje się, że eksperyment z Polską zaczął się od unii polsko-litewskiej, czyli unii Królestwa Polskiego z Wielkim Księstwem Litewskim. A skąd się wzięło WKL? Jak to się stało, że mała Litwa podbiła i podporządkowała sobie tyle księstw ruskich? Początkowo obszar ten zajmowało Wielkie Księstwo Kijowskie, zwane też Rusią Kijowską. Po najazdach mongolskich księstwa południowe utraciły niepodległość, a później zostały podbite przez Litwę. Z północnej części wyewoluowało Wielkie Księstwo Moskiewskie.

Wielkie Księstwo Kijowskie, Ruś Kijowska – średniowieczne państwo feudalne w Europie Wschodniej, rządzone przez dynastię Rurykowiczów pochodzenia wareskiego, oparte na plemionach wschodniosłowiańskich, z których w późniejszym okresie powstały narody rosyjski, ukraiński i białoruski. Tak oczywiście pisze Wikipedia, z której zasobów korzystam.

Ruś Kijowska przeżywała okres świetności za rządów Włodzimierza Wielkiego (960-1015), za którego panowania dokonał się chrzest Rusi w roku 988, i Jarosława Mądrego (978-1054). Od połowy XII wieku Ruś Kijowska uległa osłabieniu wskutek sporów wewnętrznych (rozbicie dzielnicowe), a także z powodu kryzysu gospodarczego wywołanego upadkiem szlaku handlowego północ-południe („od Waregów do Greków”), co było efektem utworzenia Cesarstwa Łacińskiego w wyniku czwartej wyprawy krzyżowej (1202-1204) i powstania szlaków handlowych wschód-zachód nad Morzem Śródziemnym.

Księstwa Rusi Kijowskiej po śmierci Jarosława Mądrego w 1054 roku; źródło: Wikipedia.

W 1240 roku na skutek najazdu mongolskiego większość księstw ruskich utraciła niezależność polityczną na rzecz Złotej Ordy. Jedynie księstwa Połockie i Pińskie oraz Republika Nowogrodzka ją zachowały. Moment ten jest uważany za koniec Rusi Kijowskiej.

Korzystając z rozbicia dzielnicowego i osłabienia Rusi walkami z Tatarami, Litwa w latach 1240-1392 podbiła większość zachodnich księstw ruskich, a samo państwo litewskie szybko uległo zruszczeniu. Jako pierwsze zostały podbite i przyłączone do Litwy ziemie dzisiejszej Białorusi – księstwa Połockie i Pińskie. Po klęsce poniesionej przez Księstwo Kijowskie w bitwie z wojskami litewskimi nad Irpieniem (1320) Kijowszczyzna stała się zależna od Litwy, a w 1362 roku bezpośrednio do niej włączona. Podbój Kijowszczyzny przez Litwę oznaczał gwałtowne zerwanie jej dotychczasowych więzi z Rusią Północno-Wschodnią. Z inicjatywy książąt litewskich Rurykowicze zostali pozbawieni władzy w Kijowie, po czym wyemigrowali do Briańska, a następnie do Riazania. W wyniku wojny polsko-litewskiej (1340-1392) zostało zlikwidowane księstwo halicko-wołyńskie, a jego terytorium rozdzielone pomiędzy Polskę i Litwę.

Wielkie Księstwo Litewskie – państwo powstałe w wyniku zjednoczenia przez Mendoga plemiennych księstw litewskich w roku 1240. Od 1316 do 1569 pod rządami dziedzicznych wielkich książąt litewskich z dynastii Giedyminowiczów ( i jej bocznej linii – Jagiellonów). Od 1385 w unii z Polską. W latach 1569-1795 jeden z dwóch równoprawnych członków Rzeczypospolitej Obojga Narodów. WKL obejmowało obszar dzisiejszej Litwy i Białorusi, a w okresie największego zasięgu terytorialnego (XIV-XVI wiek) również środkowej i częściowo wschodniej i południowej Ukrainy, zachodnich kresów Rosji, Podlasia oraz skrawków Mołdawii.

Wielkie Księstwo Litewskie w XIII-XV wieku; źródło: Wikipedia.

Około 1240 roku jeden z plemiennych litewskich władców, Mendog, podporządkował pozostałych kunigasów (książąt) na terenie Litwy właściwej i utworzył małe, ale szybko rozwijające się państwo ze stolicą w Nowogródku.

Litwa, konkurując z Wielkim Księstwem Moskiewskim, jednoczyła księstwa ruskie pod swoim zwierzchnictwem. W 1320 roku Giedymin zawarł sojusz z księciem twerskim. Wykorzystując osłabienie księstw ruskich, swój protektorat Litwa narzuciła Smoleńskowi (przed 1326), Pskowowi (1322), Księstwu Halicko-Wołyńskiemu (ok. 1320-1324) oraz Kijowowi (1325). Lokalni książęta (kniaziowie) zachowywali swoją władzę, ale podlegali wielkiemu księciu. W pewnym momencie granica WKL zbliżyła się do Moskwy na około 130 km. Litwini dwukrotnie oblegali Kreml w latach 1368 i 1370.

W połowie XIV wieku Księstwo składało się z Litwy etnicznej (około 80 000 km2, czyli około 10% terytorium kraju) oraz ziem ruskich (księstwo kijowskie, czernihowskie, siewierskie, wołyńskie i podolskie – 90% powierzchni kraju). Litwa etniczna liczyła około 300 000 mieszkańców, ziemie ruskie około 1 700 000 mieszkańców.

Giedymin miał siedmiu synów. Dwaj z nich, Kiejstut i Olgierd, ostatecznie podporządkowali sobie braci i ustanowili wspólne rządy na Litwie. Kiejstut był ojcem Witolda, a Olgierd – Jagiełły.

W Polsce przyjął się nie do końca zgodny z rzeczywistością pogląd, że w XIV wieku Litwa była już jedynym niechrześcijańskim państwem w Europie. Fakt ten mieli wykorzystać sąsiadujący z Wielkim Księstwem Krzyżacy jako pretekst do napaści na to państwo. Litwini wchodzili także w konflikty z Koroną, ale nie przybierały one tak dużych rozmiarów. Napaści Krzyżaków stały się na tyle uciążliwe, że władający Litwą Jagiełło postanowił przyjąć za pośrednictwem Polski chrzest. Królową była wówczas niepełnoletnia Jadwiga Andegaweńska. Oba państwa miały wspólny interes – ich wrogiem był zakon krzyżacki. Na zjeździe w Krewie (niedaleko Wilna) podjęto decyzję o chrzcie Litwy i małżeństwie Jadwigi z Jagiełłą (na chrzcie przyjął on imię Władysław). Doszło do tego, że Jagiełło władał oboma państwami jako król Polski i wielki książę Litwy. Korona Polska i WKL zawarły unię personalną (unia w Krewie w 1385 roku). Oba państwa były połączone panowaniem jednego władcy, ale zachowały odrębność. Zastrzeżenie było takie, że państwa te nie mogą znaleźć się pod panowaniem różnych władców.

Powyższy, powszechnie przyjęty w Polsce, pogląd na chrystianizację Litwy jest nie do końca zgodny z rzeczywistością z uwagi na fakt, iż absolutna większość ziem wchodzących w skład Wielkiego Księstwa była ziemiami ruskimi, które zostały schrystianizowane w 988 roku w obrządku prawosławnym, wraz z przyjęciem chrztu przez Ruś Kijowską. Wielkie Księstwo Litewskie za panowania Jagiełły było państwem pogańskim jedynie na ziemiach rdzennie litewskich, które stanowiły około 10% powierzchni państwa. Sam Jagiełło został po urodzeniu ochrzczony, przez swoją matkę – ruską księżniczkę Juliannę, w Kościele prawosławnym. Jagiełło był już więc chrześcijaninem, gdy w wieku dorosłym ponownie przyjął chrzest w Kościele katolickim.

Witold bezskutecznie próbował rozbić Złotą Ordę, ponosząc klęskę w bitwie nad Worsklą (lewy dopływ Dniepru, ok. 100 km na zachód od Charkowa) 12 lub 16 sierpnia 1399 roku. Bitwa ta to jedna z największych bitew średniowiecznej Europy. Stronami konfliktu były wojska WKL i jego ówczesnych sprzymierzeńców pod wodzą wielkiego księcia Witolda, wspierające Tochtamysza próbującego powrócić na tron Złotej Ordy. Witold i Tochtamysz byli wspierani przez wojska krzyżackie, polskie i mołdawskie. Drugą stroną konfliktu były wojska tatarskie Złotej Ordy dowodzone przez Edygeja (władca Złotej Ordy w latach 1400-1412).

Ziemie ruskie pod koniec XIV wieku; źródło: Wikipedia. Na północy widoczne jest Wielkie Księstwo Moskiewskie, po jego zachodniej, wschodniej i północnej stronie – Republika Nowogrodzka, od południa Złota Orda i od południowego-zachodu WKL.

Witold, udzielając pomocy Tochtamyszowi, liczył na korzyści terytorialne dla Litwy i zawarcie w przyszłości sojuszu z Ordą przeciw Księstwu Moskiewskiemu, co czyniłoby z WKL niekwestionowanego lidera na całej Rusi. Klęska Złotej Ordy mogła doprowadzić do uzależnienia Księstwa Moskiewskiego od dynastii Jagiellonów.

W 1401 roku stryjeczny brat Jagiełły, Witold, podpisał akt unii wileńsko-radomskiej, uzyskując tym samym dla siebie tytuł wielkiego księcia Litwy. Jagiełło został jednak księciem zwierzchnikiem WKL i to on był wodzem naczelnym sił polsko-litewskich w bitwie pod Grunwaldem (1410).

Z tych informacji, które dostarcza Wikipedia wyłania się pewien dość klarowny obraz. Do unii wileńsko-radomskiej dochodzi po klęsce nad Worsklą. Ciekawe jest również to, że tam walczyli Krzyżacy, a 11 lat później byli już wrogami. Któż to tak żonglował tymi wszystkimi wojskami? Komu była potrzebna ta unia polsko-litewska? Bo na pewno nie Polsce! Polskim interesem było zabieganie o odzyskanie Śląska, na którym dominowała ludność polska, a nie pchanie się na wschód, gdzie tej ludności nie było. A zaczął ten irracjonalny pęd już Kazimierz Wielki, który podbił Ruś Halicką i Podole. Po co i w czyim imieniu?

Tak jak chrzest Polski, to było jej wejście do Europy, tak unia z Litwą była jej wyjściem z Europy i uwikłaniem się w wojny z Moskwą. To nie był polski interes, to był interes Litwy, która, korzystając z podporządkowania księstw ruskich Złotej Ordzie, podbiła południowe księstwa ruskie, tworząc w ten sposób Wielkie Księstwo Litewskie. Dalsze jej parcie na wschód załamało się wskutek osłabnięcia Złotej Ordy, a tym samym wzmocnienia się księstw ruskich. Potrzebny był jej pomocnik, pomocnik, który będzie walczył w imię interesów litewskich, a nie własnych. Paranoja. Bajką jest więc wmawianie, że unia polsko-litewska powstała w celu obrony przed zakonem krzyżackim, a później w celu obrony przed Moskwą. Skoro Litwa zabrała ziemie ruskie, to musiała liczyć się z tym, że prędzej czy później ktoś się o nie upomni, a zakon krzyżacki po reformacji (1517) przestał być zagrożeniem. Unia lubelska to rok 1569.

Wielkie Księstwo Litewskie (ciemny czerwony) w ramach Rzeczypospolitej ok. 1635; źródło: Wikipedia.

W 1569 roku za panowania Zygmunta Augusta (1520-1572), na sejmie w Lublinie doszło do zawarcia unii realnej między oboma państwami. Bezskutecznie sprzeciwiała się temu część litewskich magnatów. Postanowienia unii lubelskiej były m.in. następujące:

  • wspólny władca wybierany przez oba narody w wolnej elekcji
  • wspólny sejm walny
  • wspólna polityka zagraniczna
  • odrębne wojsko, prawo, sądy i urzędy
  • do Korony przyłączono południowe województwa Wielkiego Księstwa Litewskiego (ziemie dzisiejszej Ukrainy)
  • do Korony wcielono Prusy Królewskie

Zawarcie nowej unii walnie przyspieszyły wydarzenia międzynarodowe. Okazało się bowiem, że WKL nie było w stanie samodzielnie prowadzić wojny z Rosją Iwana IV Groźnego. Trwająca od 1558 roku wojna litewsko-rosyjska ukazała słabość państwa litewskiego, które z trudem znosiło ciosy wojsk moskiewskich. W ciągu 7 lat sojusznicza Polska wystawiła 300 rot (oddział wojskowy od 100 do 200 żołnierzy, najczęściej piechoty) wojsk kosztem 2 milionów złotych, co zyskało jej na Litwie kolejnych zwolenników ścisłego związku obu państw. Dodatkowo ciężar wojny ponosiła głównie szlachta litewska, stanowiąca pospolite ruszenie, i domagająca się z tego tytułu, wzorem jej koronnej odpowiedniczki, większego wpływu na rządy w państwie. Przeciwni zawarciu nowej unii byli tylko magnaci litewscy, którzy mogli najwięcej stracić na skutek powstania nowego związku. I stracili południowe województwa. Trudno więc im się dziwić. Ale kto tak zdecydował? To musiał być ktoś potężniejszy od magnatów litewskich. I najpewniej ten ktoś decydował o powstaniu tej unii, o jej ustroju, czyli wolnej elekcji króla i liberum veto.

Podstawowe zasady i elementy ustroju Rzeczypospolitej określano od 1573 roku mianem złotej wolności. Składały się na nie:

  • nietykalność osobista
  • wolna elekcja monarchy przez ogół szlachty
  • sejm
  • pacta conventa
  • wolność wyznawanej religii
  • rokosz – prawo szlachty do buntu przeciwko królowi, gdy ten złamie prawo lub naruszy zagwarantowane przywileje
  • liberum veto – prawo każdego pojedynczego deputowanego do sprzeciwienia się decyzji większości na sejmie
  • konfederacja – prawo do tworzenia lokalnych lub ogólnopaństwowych związków szlachty w celu osiągnięcia określonych celów politycznych

Tak opisuje ustrój Rzeczypospolitej Wikipedia, ale nie pisze, kto stworzył ten ustrój. Sam przecież nie stworzył się. Zygmunt August zmarł w 1572 roku. To był idealny moment. Już była unia i skończyła się dynastia.

Obszar Rzeczypospolitej po unii lubelskiej na tle granic państw współczesnych. 1 – Korona, 2 – Prusy, 3 – Wielkie Księstwo Litewskie, 4 – Inflanty, 5 – Kurlandia; lenno Korony i Litwy. Źródło: Wikipedia.

Jak widać na załączonej powyżej mapce, obecna sytuacja bliźniaczo przypomina tę z okresu unii lubelskiej. Ta unia skutkowała tym, że zniesiono granicę pomiędzy Koroną a południowymi województwami WKL, czyli tym, co dziś nazywa się Ukrainą. I dziś też już nie ma granicy pomiędzy Polską a Ukrainą. Wtedy, jeszcze Królestwo Polskie, zaczęło pomagać Litwie w jej wojnie z Księstwem Moskiewskim, działając zupełnie bezsensownie, bo Moskwa nie zagrażała Polsce. Moskwa dążyła tylko do odebrania Litwie tego, co ona jej wcześniej zabrała, czyli księstw Rusi Kijowskiej. Dziś Polska pomaga Ukrainie, nie mając w tym żadnego interesu, bo Rosja nie ma roszczeń terytorialnych wobec Polski.

Polityka Moskwy od czasów Iwana Groźnego jest przejrzysta i prosta: zjednoczyć wszystkie ziemie ruskie. I ona obowiązuje do dziś. Nawet jeśli któreś z nich nie należą do Rosji, to i tak w jej pojęciu mają status szczególny. Stąd pojęcie bliskiej zagranicy, które obejmuje Białoruś i Ukrainę. Rosja nigdy nie zgodzi się na to, żeby ktoś inny tam rządził. Granica, której Rosja nie przekroczy, to obecna wschodnia granica Polski, ale też jest to historyczna zachodnia granica Rusi Kijowskiej. Rosja swoje zapędy imperialne skierowała na wschód. Nawet po rozbiorach Rzeczypospolitej wydzieliła Królestwo Polskie. Jeśli je zlikwidowała, to z powodu powstań, które wywoływali Żydzi. A później, gdy bolszewicy szli na zachód, to też meli w planach stworzenie Polski z jej ziem etnicznych. Wprawdzie takie państwo byłoby całkowicie od nich zależne, tak jak PRL, ale byłoby. Pomiędzy Niemcami a Rosją nie ma miejsca na całkowicie niezależne małe państwa i żadne sojusze i układy tego nie zmienią. Tylko ktoś wyjątkowo naiwny, albo działający z premedytacją przekonuje, że może być inaczej. Natomiast panslawizm, idea zjednoczenia wszystkich Słowian, jest wymysłem żydowskim i rosyjskich masonów z XIX wieku, jeszcze z czasów przedrewolucyjnych. A to, że Ameryką i Rosją żądzą Żydzi, którzy kazali obu państwom walczyć ze sobą na Ukrainie, to już inna para kaloszy. Tak samo jak kazali Polsce pomagać Litwie w XVI wieku w jej wojnie z Moskwą i w tym celu stworzyli unię polsko-litweską i ustrój tego wspólnego państwa.

Unia polsko-litewska

Unia Polsko-Litewska, związek Polski z Litwą w XIV-XVIII wieku określany przez szereg aktów państwowoprawnych i decyzji faktycznych; wahały się one od tendencji inkorporacyjnych do luźnego sojuszu między dwoma niezależnymi państwami – Polską i Litwą. Podstawą związku obu państw był akt w Krewie z 1385 roku. Była to tzw. unia krewska. Na mocy tego aktu wielki książę litewski Jagiełło zobowiązał się po ślubie z Jadwigą i objęciu tronu polskiego wprowadzić na Litwie chrześcijaństwo w obrządku łacińskim oraz przyłączyć ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego do Polski. Zasada inkorporacji napotkała zdecydowany opór Litwinów i dynastii jagiellońskiej.

Unia wileńsko-radomska z 1401 roku oddała rządy na Litwie Witoldowi jako samodzielnemu władcy, przy czym pozostawał on wobec Jagiełły w stosunku zbliżonym do lennego. Witold zobowiązał się do niezawierania żadnych układów z Zakonem Krzyżackim bez zgody Jagiełły. Stan ten miał trwać do śmierci Witolda, po czym władza na Litwie miała wrócić do Jagiełły jako najwyższego księcia Litwy.

W 1413 roku zawarto nowy akt unii w Horodle (unia horodelska), który wprowadził instytucję odrębnego wielkiego księcia na Litwie, wspólne sejmy i zjazdy polsko-litewskie. W celu powiązania feudałów litewskich z polskimi, 47 rodzin możnowładców i szlachty polskiej przyjęło do swych herbów 47 rodzin panów i bojarów litewskich. Jednocześnie unia horodelska miała charakter przywileju ziemskiego dla panów i bojarów litewskich, którzy uzyskali prawa dziedziczenia dóbr ojczystych i dysponowania nimi. Wprowadzono również na wzór polski urzędy wojewodów i kasztelanów. Po 1422 roku tj. po zlikwidowaniu niebezpieczeństwa krzyżackiego unia zachwiała się.

Została wznowiona w Grodnie w 1432 roku (unia grodzieńska) i potwierdzona w 1434 roku. Przywracała ona konieczność zatwierdzania wyboru wielkiego księcia Litwy przez króla i panów polskich. Po okresie całkowitego zerwania unii (1440-1447) związek Polski z Litwą przekształcił się w unię personalną: jedyną więzią stała się osoba panującego.

Po śmierci Kazimierza Jagiellończyka (1492) ponownie zerwana została unia personalna, a trony polski i litewski objęli dwaj bracia Jan Olbracht i Aleksander. Nowy akt unii mający charakter sojuszu obu państw zawarto w Wilnie w 1499 roku (unia wileńska). Polacy i Litwini zobowiązali się wybierać panujących za obopólną zgodą i służyć sobie pomocą i radą.

W obliczu wzrostu zagrożenia Litwy przez państwo moskiewskie w czasie bezkrólewia, sejm polski zawarł w Piotrkowie umowę z delegatami wielkiego księcia Aleksandra i panów rady litewskiej o odbywaniu wspólnych narad i wspólnym wyborze monarchy oraz o udzielaniu pomocy. Akt został zatwierdzony przez Aleksandra w 1501 roku w Mielniku (unia mielnicka), nie wszedł jednak w życie, gdyż nie został zaakceptowany przez litewską radę hospodarską. Postarali się o to Jagiellonowie, gdyż ograniczał ich prawa dziedziczne do Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Zacieśnienie związku państwowego między Polską a Litwą następowało w XVI wieku głównie dzięki przejmowaniu przez Litwę instytucji ustrojowych polskich i powstaniu na Litwie stanu szlacheckiego dążącego do uzyskania praw szlachty polskiej. Od połowy XVI wieku ze strony polskiej coraz bardziej stanowczo w programie ruchu egzekucyjnego wysuwano żądanie zawarcia unii z Litwą. Na Litwie unii przeciwne było możnowładztwo litewskie. Napotkało ono jednak opozycję szlachty domagającej się unii, która miała jej przynieść zrównanie ze szlachtą polską. Niebezpieczeństwo rozpadnięcia się unii po wygaśnięciu Jagiellonów, obawa przed utratą ziem ruskich i wspólnie z Polską prowadzona walka o Inflanty wpłynęła na osłabienie opozycji wielkich feudałów litewskich, którzy zaczęli szukać oparcia w Polsce przeciw wrogom zewnętrznym.

Na sejmie w 1564 roku Zygmunt August przelał swe prawa dziedziczne do Litwy na Koronę. Do zawarcia unii doszło dopiero na sejmie w 1569 roku w Lublinie (unia lubelska). Opór możnowładców, którzy opuścili nawet Lublin, został złamany przez akt inkorporacji do Polski Wołynia, Ukrainy Kijowskiej, Podola Bracławskiego i Podlasia. Uszczuplone Wielkie Księstwo Litewskie nie mogło egzystować bez oparcia o Polskę i panowie litewscy zgodzili się na unię. Aktem z 1 lipca 1569 roku Wielkie Księstwo Litewskie zostało połączone z Polską unią realną na zasadzie równości, przy zachowaniu odrębnych urzędów centralnych, skarbu i wojska. W powstałym państwie polsko-litweskim wspólna była osoba monarchy i sejm. Moneta była bita osobno na Litwie i w Koronie. Polacy i Litwini mogli nabywać od siebie nawzajem dobra ziemskie i swobodnie przesiedlać się na terenie całego państwa. Wielkie Księstwo Litewskie zachowało odrębność prawa sądowego. Odrębność prawno-państwową Litwy i Korony zniosła Konstytucja 3 maja 1791 roku, łącząca je w jeden organizm państwowy.

Unia polsko-litewska należała do najdonioślejszych faktów w dziejach Europy Środkowo-Wschodniej. Skutki jej przetrwały samo istnienie zjednoczonej „Rzeczypospolitej Obojga Narodów”. W pierwszym okresie umożliwiła likwidację niebezpieczeństwa krzyżackiego i przyczyniła się do uzyskania przez Polskę w XV-XVI wieku mocarstwowej pozycji. Unia polsko-litewska przyspieszyła rozwój gospodarczy i kulturalny ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale jednocześnie otworzyła drogę do polonizacji szlachty litewskiej i ruskiej i przechodzeniu rozległych dóbr w ręce szlachty polskiej. W wyniku unii Polska została wciągnięta w niekończące się wojny litewsko-moskiewskie i musiała porzucić myśl o rewindykacjach utraconych ziem na zachodzie. Unia lubelska, wprowadzając do Korony wpływy spolonizowanej oligarchii litewskiej przyczyniła się do zachwiania równowagi w łonie stanu szlacheckiego i do zdobycia władzy przez magnatów głównie związanych z terenami litewsko-ruskimi, którzy uzależniając od siebie drobną szlachtę, prowadzili do stopniowego rozkładu władzy centralnej.

Tradycje unii polsko-litewskiej przetrwały w okresie porozbiorowym i znalazły wyraz we wspólnych powstaniach „obojga narodów” (1831, 1863). Dopiero w 2 poł. XIX wieku rozwój świadomości narodowych Litwinów, Białorusinów i Ukraińców spowodował bankructwo idei unii (tzw. w publicystyce „idei jagiellońskiej”). Próby nawiązania do niej przez Polskę po I wojnie światowej spotkały się z niepowodzeniem.

Tak pisała o unii polsko-litewskiej Wielka Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 1968. Hasło to zostało opracowane na podstawie: S. Kutrzeba Unia Polski z Litwą, w: Polska i Litwa w dziejowym stosunku, Kraków 1914; Akta unii Polski z Litwą 1385-1791, wyd.: S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Kraków 1932.

Stanisław Kutrzeba był historykiem prawa. Urodził się w 1876 roku w Krakowie, zmarł tamże w 1946 roku. Był profesorem i rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i prezesem Polskiej Akademii Umiejętności.

Tak więc od unii krewskiej do lubelskiej mija prawie 200 lat i nie był to okres sielski i anielski. Wprost przeciwnie! Szczególnie strona litewska okazywała dużą rezerwę, a często nawet niechęć. Polska natomiast cały czas parła do połączenia obu państw. Warunkiem objęcia tronu polskiego przez Jagiełłę było zobowiązanie do wprowadzenia na Litwie chrześcijaństwa w obrządku łacińskim i przyłączenie WKL do Polski. Ale nawet w końcowym etapie tego łączenia dwóch państw litewscy możnowładcy nie byli przekonani i opuścili obrady. Dopiero zajęcie południowej części WKL przekonało ich. Pomimo tego były to dwa odrębne państwa. Litwa zachowała własne urzędy centralne, skarb, wojsko, prawo i sądy oraz własny pieniądz. Wspólna była osoba monarchy i sejm.

Średniowieczna Europa składała się z monarchii. To nie były jeszcze państwa w naszym rozumieniu. Przeważały interesy dynastyczne. Ziemie przechodziły z dynastii na dynastię poprzez małżeństwa i koligacje rodzinne. Jednak ówcześni monarchowie nie byli władcami absolutnymi, musieli się liczyć ze zdaniem możnowładców. W przypadku Polski byli to magnaci, którzy stanowili najwyższą warstwę szlachty. W przypadku Litwy byli to bojarzy. Monarchia absolutna, w której władza królewska dominuje, to dopiero XVII i XVIII wiek. Nie można więc oceniać tej unii w kategoriach interesów państwowych czy narodowych. Z drugiej strony nie można zapominać o tym, że jej skutki odczuwamy do dziś, chociażby poprzez to, że osadnictwo żydowskie koncentrowało się na tamtych terenach, a litewscy możnowładcy, którzy stali się polskimi magnatami zdominowali polską politykę, wypierając stare polskie rody. To ci różni Radziwiłłowie, Braniccy, Sapiehowie, Czartoryscy itp.

Polska na tle ówczesnej Europy wyróżniała się tym, że miała wyjątkowo liczną szlachtę. Początkowo stanowiła ona około 7% ludności. Pod koniec XVII wieku wzrosła do 9%, a w XVIII wieku było jej jeszcze więcej. W Hiszpanii czy na Węgrzech stanowiła ona 5%. We Francji – 1%, w Anglii – 2%. W Polsce nigdy nie nadawano herbów pojedynczym osobom – jak w Anglii, ani też pojedynczym rodzinom – jak w Niemczech, ale większym grupom ludzi, którzy mieli wspólną tarczę herbową, zawołanie i godło. Polski szlachcic nie miał własnego herbu. Dzielił go z innymi, którzy nie musieli być jego krewnymi. Jednak użycie słowa „ród” na określenie grupy heraldycznej sugerowało, że podstawę więzi stanowiło pokrewieństwo. I taka wspólnota herbowa była też w Europie czymś wyjątkowym. Czasami rolę „osoby wprowadzającej” pełnił król, czasami wybitni przedstawiciele szlachty z własnej inicjatywy „przyjmowali” swoich krewnych i przyjaciół do własnego rodu. Nie istniało żadne kolegium heraldyczne, nie było też żadnej, cieszącej się autorytetem instytucji, gdzie trzymano by do publicznego wglądu rejestry nadania tytułu i herbów szlacheckich. Jeśli ktoś zakwestionował czyjś tytuł szlachecki, to jedynym miejscem, w którym dowodzono własnych racji, były sądy. W takim wypadku od pozwanego wymagano przedstawienia sześciu zaprzysiężonych świadków, którzy mogliby potwierdzić jego szlacheckie pochodzenie wstecz do trzech pokoleń, zarówno ze strony ojca jak i matki. Jeśli mu się to udało, otrzymywał od sądu odpowiednie zaświadczenie. Z pewnością było to kłopotliwe i upokarzające. Bardzo możliwe, że ród herbowy powstał po to, by uchronić swych członków przed tego typu afrontami. Wiążąc się z takim rodem, składającym się z powszechnie znanych osób, mógł taki szlachcic liczyć na to, że ustrzeże się od oskarżeń, poddających w wątpliwość jego status i rangę. A stąd już niedaleko do konstatacji, że taki „ród herbowy”, to nic innego jak towarzystwo wzajemnej adoracji. Wygodny dla stanu szlacheckiego jako całości, jak i dla poszczególnych członków. Eliminował potrzebę istnienia kolegium heraldycznego jako narzędzia weryfikującego, do którego mogliby się odwołać wszyscy zainteresowani.

Gdyby ktoś miał wątpliwości, że tak to działało, to fakt, że na mocy unii w Horodle w 1413 roku 47 rodzin możnowładców i szlachty polskiej przyjęło do swych herbów 47 rodzin panów i bojarów litewskich, potwierdza tylko ten mechanizm. Z pewnością nie były to rodziny przypadkowo wybrane. Ten sam „numer” powtarza się, tyle że na daleko większą skalę, gdy najbardziej wpływowe rody uszlachcają frankistów w drugiej połowie XVIII wieku. Czy po tym jak WKL zdominowało Koronę poprzez swoje, zaadoptowane przez nią, litewskie możnowładztwo, a szlachta litewska zrównana w prawach z polską, i po tym jak utorowano frankistom drogę do awansu społecznego i prestiżowych stanowisk – czy po tym wszystkim możemy mieć jeszcze wątpliwości, że polskie państwo było już tylko polskie z nazwy. To jest niewątpliwie skutek powstania i trwania unii polsko-litewskiej, ale też dziwnego zjawiska jakim była wyjątkowo liczna, na tle ówczesnej Europy, szlachta polska. Do dziś nie wiadomo, jak do tego doszło. Są różne teorie, historycy spierają się, ale wyjaśnienia nie ma.

W 1370 roku umiera bezpotomnie Kazimierz Wielki. Sukcesję po nim przejmuje Ludwik Węgierski. Jego ojcem był Karol Robert z rodu Andegawenów (Francja) a matką Elżbieta Łokietkówna, córka Władysława Łokietka i siostra Kazimierza Wielkiego. Ludwik Węgierski był królem Węgier w latach 1342-1382 i królem Polski w latach 1370-1382. W latach 1370-1382 Polska i Węgry złączone były unią personalną, tak jak później z Litwą za Władysława Jagiełły. Kłopot polegał na tym, że Ludwik Węgierski nie miał synów tylko córki. Na Węgrzech nie było to problemem, ale w Polsce – tak. W zamian za zgodę na sukcesję swoich córek do tronu polskiego w dniu 17 września 1374 roku wydał on dla szlachty polskiej przywilej koszycki, który zawiera wiele korzystnych dla niej praw. Dzięki niemu uzyskuje również ona wpływ na wybór następcy tronu. I już wkrótce korzysta z tego prawa. Gdy córka Ludwika – Jadwiga obejmuje tron polski, jej kandydatem na męża jest Wilhelm Habsburg. Jego kandydaturę popiera książę opolski Władysław Opolczyk, jednak krakowscy panowie są innego zdania. Chcą związać Polskę z Litwą i wybierają Jagiełłę.

To była ta osławiona demokracja szlachecka, działająca zupełnie tak samo jak i obecna, bo przecież krakowscy panowie to też szlachta. Wtedy dotyczyła ona tylko 10%, obecnie – 100%. O wszystkim decydowała wąska grupa osób. Nawet jeśli jakiś szlachcic wykrzykiwał na sejmie swoje „liberum veto”, to nie robił tego, bo tak mu się spodobało. Musiał mieć poparcie i wskazówki kogoś bardzo wpływowego, kto mu zapewniał ochronę. W przeciwnym razie szybko zostałby „zutylizowany”. A jak się wybierało posłów w I RP? To doskonale opisuje Karol Zbyszewski w swojej niedoszłej pracy doktorskiej Niemcewicz od przodu i tyłu.

„Ignacy Potocki i książę Adam (Czartoryski – przyp. mój) postanowili wykierować Niemcewicza na posła. Sami kandydowali w Lublinie (na Podole książę po ostatniej chryi był obrażony), w Brześciu stawali Sapieha i Matuszewicz, wszystkie przyzwoite okręgi obsadzili ludzie o wielkich nazwiskach lub zasobach. Książę Adam bardzo lubił pana Juliana, ale nie na tyle, by rozsupłać dlań mieszek – dał mu listy polecające i wyprawił na Inflanty.

W pierwszym rozbiorze Rosja chapnęła całe Inflanty, Polsce została tylko mała łączka za Dźwiną, nie było na niej nawet szałasu, sejmikowano pod gołym niebem na trawie. Ledwo przybył Niemcewicz, porwał go w objęcia Michał Zabiełło, ten przystojny oficer francuski, którego zgłodniałego i bez grosza przed sześcioma laty z Wiednia do kraju przytaszczył.

– A waść tu czego? – pytał?

– Przecież nie dla kupna siana, chcę spróbować zostać posłem…

– Ha! – i Zabiełło puknął się w głowę.

Za pozwoleniem miejscowej moskiewskiej stupajki przyczłapało zza kordonu 50 zbiedzonych szlachciurów, mieli oni wybrać sześciu posłów. Kandydatów było 16, z czego połowa znani, stateczni obywatele, reszta hołopupskie bubki – wśród nich Niemcewicz. Starosta inflancki Plater przeczytał list od króla, w którym Stanisław wymienił miłych sobie kandydatów – Badeniego (stały poseł łąki), Karwowskiego, Prozora, Platera i polecił ich łaskawym głosom drogich ichmościów.

Poza krajem wola królewska była bardzo szanowana, od czasu rozbioru inflancka łąka stale desygnowała posłów wskazanych przez Poniatowskiego, na listy Czartoryskiego nikt nie chciał patrzeć, Niemcewicz zawiesił smutnie głowę, Inflantczycy już otwierali gardła, by okrzyczeć Stanisławowskich kandydatów.

– Za pozwoleniem, chwileczka! – wrzasnął Michał Zabiełło.

– Czego tam? Nie przeszkadzać! Już postanowione!

– Jeszcze wysłuchajcie listu Potiomkina.

Szlachetki, co drżały przed dźwińskim łupikijem, struchlały na dźwięk nazwiska sławnego satrapy, zdrętwieli i zdjęli czapki… Donośnym głosem odczytał Zabiełło pismo, w którym Potiomkin zalecał na posłów Michała Zabiełłę, Weyssenhofa, Trębickiego, Niemcewicza…

– Kogo? Kogo? – przepytywano, bo były to nazwiska powszechnie nieznane.

Wielki Potiomkin, najpracowitszy nałożnik wielkiej Katarzyny, kazał!!! Co znaczył Stanisław August wobec Potiomkina? Skonfundowany Plater nawet nie śmiał zipnąć; bez żadnych dyskusji, jednomyślnie i z ochotą wybrali Inflantczycy do polskiego sejmu tych, co kacapidło im wskazało. Uradowany Niemcewicz wygłosił mówkę dziękczynną, po czym wyborcy wrócili do Rosji, tłumek kandydatów do Polski, a krowy na opróżnione pastwisko.

Niemcewicz nic nie rozumiał z tej cudownej promocji. Zabiełło wytłumaczył mu, co i jak: jeździł do Kijowa pokłonić się Potiomkinowi, paryskimi kawałami, opisami swych miłosnych chwytów bawił wiecznie znudzonego potentata. Pisnął raz, że ma ochotę posłować, dostał ów list z in blanco na dalsze pięć nazwisk. Tam, na łące, dopisał Niemcewicza – przez wdzięczność za powrót z Wiednia.

– Więc to dzięki Potiomkinowi zostałem posłem – rozmyślał Niemcewicz.

Wesół jak ptaszek wpadł do Sokołów, obwieścił swój sukces. Pan Marceli aż stęknął: jego Stanisław August nie chciał zaprotegować, rodzony syn go ubiegł. Klęska kandydatów królewskich pocieszyła nieco pana Marcelego:

– Dobrze tak starej prukwie – wołał.

Julianek obiecał rodzicom, że im wstydu milczeniem nie przyniesie, że kilkanaście oracyj wygłosi i zaraz po skończonym sejmie – a więc w grudniu, styczniu najdalej – przyjedzie zdać im dokładną relację. Pani Jadwiga żegnała z dumą swego pierworodnego posła, mówiąc:

– No, nareszcie będziemy mieli sejm do rzeczy!”

Tak to działało w okresie Sejmu Czteroletniego i Konstytucji 3 maja. I tak to działa dziś. Nie ma więc powodu, by twierdzić, że w okresie tworzenia się unii polsko-litewskiej było inaczej. Nie było inaczej. To prawda, że czasy się zmieniają, ale natura ludzka jest niezmienna. Opinie, że jakiś szlachetka może zerwać sejm, bo jest warchołem i coś mu odbiło, należy włożyć między bajki. Nikt tak polityki nie uprawia i nigdy tak to nie działało, bo to oznaczałoby, że plany i zamierzenia wielkich panów może pokrzyżować pierwszy lepszy poseł poprzez swoje veto. Nie! Ówcześni posłowie nie byli głupkami. Byli co najwyżej pozbawieni skrupułów i przekupni. Ale to nie jest zjawisko, które występowało tylko w dawnej Polsce. Ono było powszechne w całej ówczesnej Europie, a dziś jest – w całym świecie. U nas najlepszym dowodem tego, że zwykły poseł nic nie może, był poseł Majka. Szczery patriota, składał interpelacje poselskie, dotyczące najbardziej drażliwych spraw i co? I nic. Jak grochem o ścianę. Nikt nie zwracał na niego uwagi, a jego interpelacje zbywano. Tyle może poseł, zwykły poseł.

Ludwik Węgierski wytyczył pewien szlak: w zamian za sukcesję swojej córki do polskiego tronu nadał przywileje szlachcie. Podobnie postąpił Jagiełło, który chciał zapewnić sukcesję swojemu synowi. I nie był on ostatnim z polskich królów, którzy w zamian za własne, doraźne korzyści wzmacniali wpływy magnaterii, kryjącej się pod ogólnym pojęciem szlachty. Demokracja szlachecka demokracją szlachecką, a ktoś musi rządzić. Polska magnateria, a w ślad za nią litewska, bojarska, przepoczwarzona w polską, szybko, na długo wcześniej, dostrzegła zalety demokracji, o której angielski polityk, alkoholik z cygarem w gębie mówił: Demokracja jest najgorszym z ustrojów, bo przed wyborami trzeba płaszczyć się przed motłochem, ale nikt nie wymyślił lepszego ustroju, żeby wybrani nie odpowiadali za swe czyny. W ten sposób w demokracji mamy władzę zbliżoną do boskiej. Tylko Bóg nie odpowiada przed nikim za swoje czyny. Gdyby był wiedział, że tak pogardzani przez niego Polacy, na kilka wieków przed nim odkryli „zalety” demokracji, to może miałby o nich inne zdanie. W demokracji szlacheckiej magnateria uprawiała swoją politykę i nikt nie mógł jej pociągnąć do odpowiedzialności, bo przecież to ten „debilny poseł” zerwał sejm. My chcieliśmy dobrze, ale cóż, jak demokracja, to demokracja. Takie reguły gry.

Powstał więc mit tego Polaka, szlachcica, warchoła, który, z nieznanych racjonalnemu rozumowi przyczyn, zrywał sejmy. No i jeszcze ten polski wynalazek – „liberum veto” i żądanie jednomyślności. A to, że dzisiaj unia europejska wymaga w wielu sprawach również jednomyślności, to tego już nikt nie widzi i nie ocenia, że to nienormalne. Kafka chyba przekręca się w grobie. Nie było jednak tak, że zawsze wymagano jednomyślności. Istniało w tej dawnej Rzeczypospolitej coś takiego jak sejm skonfederowany, który podejmował decyzje większością głosów. I taki skonfederowany sejm uchwalił Konstytucję 3 maja. Ale wcześniej…

„Państwowe dochody Polski wynosiły rocznie 18 milionów, prywatne króla – 10 milionów złotych; wojsku można było nie płacić, bez armat się obejść, ale nałożnice monarsze musiały otrzymać żołd akuratnie, nowe bohomazy w Łazienkach przybywać. Stanisław August miał długów powyżej uszu, bał się, że przy pierwszej o tym wzmiance opozycja wrzaśnie: Veto! I sejm rozejdzie się po kościach, nie uchwaliwszy mu żadnego sukursu. Szermując tedy potrzebą ustanowienia wojska i podatków, prosił usilnie przełaskawą Katarzynę o pozwolenie zawiązania konfederacji.

Carowa, przyzwyczajona, że Polacy leżą przed nią plackiem, upewniła Stackelberga, że i obecny sejm będzie mu posłuszny jak piesek – zezwoliła. – Ostatecznie, myślała, jeśli te niechlujne Polaczyszki zdobędą się naprawdę na wystawienie nieco wojska – tym lepiej, nic to nie będzie kosztować, a w razie kiepskiego obrotu wojny z Turcją może się przydać…

Siódmego października, jak zawsze w pierwszy poniedziałek po świętym Michale, nastąpiło otwarcie skonfederowanego sejmu. Marszałkiem obrano prawie jednomyślnie Stanisława Małachowskiego, zwanego polskim Arystydesem, co nie było znowuż tak wielką pochwałą; każdego nieprzyłapanego na grubszym złodziejstwie zwano wtedy w Polsce Arystydesem. Było ich w całym kraju aż kilkunastu.” – Karol Zbyszewski Niemcewicz od przodu i tyłu.

Tak więc wmawia się nam, że jesteśmy narodem pieniaczy i warchołów, że nasi przodkowie stworzyli ustrój nie przystający do ówczesnej rzeczywistości, że wywoływaliśmy powstania. A prawda jest taka, że taki ustrój, jaki miała I RP, był wynikiem gry interesów panujących i magnatów. Po śmierci Kazimierza Wielkiego, przez 400 lat, Polska miała tylko dwóch polskich królów. Po unii z Litwą magnaterię polską zastąpiła bojarska magnateria litewska. Wielkie prywatne majątki ziemskie w Polsce były stosunkowo skromne i znacznie ustępowały potężnym latyfundiom Litwy. To była nie tylko dysproporcja w wielkości majątków. Za tym szla również przewaga finansowa, a za nią polityczna. Korona została zdominowana przez Wielkie Księstwo Litewskie – mozaikę narodowości. Polska stała się państwem wielokulturowym, w którym Polacy stanowili tylko część jej mieszkańców, a ich wpływ na politykę i losy państwa malał z upływem czasu. Nawet ta szlachta, która niby o wszystkim decydowała, była, po mariażu z litewską, tylko w części polską.

Skąd więc u krakowskich panów było takie „Drang nach Osten”? Czyżby nie zdawali sobie sprawy z tego, że potęga litewskich bojarów daleko przewyższa ich możliwości i że łączenie się z silniejszym przesądza o ich losie? Może więc w grę wchodziły inne czynniki. W tamtych czasach wielu spośród magnatów było duchownymi, biskupami. Gdy spogląda się na mapę Europy, to widać, że Polska to takie miejsce, w którym otwiera się brama na wschód. Od Bałtyku i Karpat ten niż polski rozszerza się tak, jak otwierające się wrota. Wcześniej morze i góry ścieśniają przestrzeń i ekspansja jest utrudniona. Bo jak to robić z pozycji Czech czy Austrii? Góry przeszkadzają. A tu szeroki krajobraz i kraje do nawrócenia na wiarę łacińską. Czy to był główny motyw krakowskich panów? Wszak pierwszym warunkiem, jaki oni postawili Jagielle, było przyjęcie obrządku łacińskiego i narzucenie go Litwie. A stąd droga na Moskwę otwarta.

Jakie były prawdziwe motywy dążenia do tej unii? Tego pewnie nie dowiemy się. A jakie były skutki? Tu też opinie będą różne. Ci, którym bliższe sanacyjne koncepcje federacyjne, będą szukać w unii pozytywów. Ci o narodowej orientacji będą bardziej krytyczni. Różnie można na to patrzeć. Władysław Konopczyński w książce Dzieje Polski Nowożytnej pisze:

„Na podkładzie sielskiego, ziemiańskiego żywota w przestworzach wschodnich, przy ekstensywnej gospodarce, wśród bezmiaru pól, gajów, łąk i wód rozwinęła się iście polska beztroskliwość i obojętność na wszystko, co nie zagraża wprost naszemu domowemu szczęściu. Bez wielkich namiętności, bez całopalnych ofiar, bez tragicznego szamotania się z losem, bez targających duszę wątpliwości płynęło miękko życie staropolskie. Rozrzedzona ludność żyła jakby jakąś rozrzedzoną kulturą. Nie było tam ani śmiertelnej walki, ani intensywnej na miarę zachodnią pracy. Zarówno napięcie jak i intensywność pracy pozostały w tyle poza Europą. Nazywając rzeczy po imieniu – rozwinęło się lenistwo i niedbalstwo; z kolei przyszły wojny dzikie, niszczące, z nieprzyjacielem na ogół niższym kulturalnie – Moskalem, Turkiem, Tatarem, Kozakiem. Wojna w ogóle nie jest szkołą pracy kulturalnej, a tym bardziej taka wojna, w której od przeciwnika niczego nie można się nauczyć. Stąd jeszcze jedna pobudka do lenistwa i do życia z dnia na dzień. Czy słyszał kto o jakich cudach świata wzniesionych polską ręką przez wiek XVII lub XVIII, o czymś, co by mogło iść w paragon z tworami pracy francuskiej, holenderskiej, włoskiej, niemieckiej, angielskiej? Albo, pytając jeszcze dobitniej: jeżeli twory takie nie mogły powstać wśród ciągłych wojen (80 lat wojennych w ciągu samego XVII wieku) – to czy słychać, aby ktokolwiek z apologetów dawnej Rzeczypospolitej, jakiś Łukasz Opaliński, Starowolski czy Pęski chlubił się pracowitością i twórczością rodaków? Raczej dzielnością, raczej swobodą i wszystkim innym!

Z lenistwem rąk roboczych szło w parze lenistwo myśli i woli. Wyłazi ono wszędy – przez dziury i łaty sejmowego prawodawstwa, przez niejasne, nieśmiałe konstrukcje myślicieli politycznych, przez źle przemyślane projekty polityczne. Sangwiniczna natura Polaka starej daty zdobywała się łatwo na górne wzloty; szczytnością ideałów prześcignęliśmy świat cały, że wspomnieć tu choćby ową jednotę miliona dusz, owo budowanie gmachu państwowego na dobrej woli suwerennych atomów. Ale jak było z urzeczywistnieniem ideału? I co sądzić o samowiedzy krytycznej społeczeństwa, któremu wystarczył ideał odświętny, pieścidło myśli i uczucia zamiast ideału wcielonego wieloletnim wysiłkiem woli? Przez lenistwo raczej niż przez nieuczciwość tumaniono siebie wspaniałym gestem i pięknym frazesem, gdy na dnie duszy rozrastało się nie kontrolowane świadomością obywatelską sobkostwo. Obywatel epoki saskiej wprost stracił wyobrażenie, czym jest niepodległość, co ona warta, jakich ofiar materialnych i duchowych wymaga jej obrona!”

To, o czym pisze Konopczyński dotyczyło 10% populacji, czyli szlachty. Cechą charakterystyczną tej unii było to, że pozycja szlachty cały czas ulegała wzmocnieniu kosztem pozostałych klas. Mieszczaństwo wypierane przez Żydów kurczyło się. Chłopi byli praktycznie niewolnikami. Po 200 latach unii Polska była bardziej rolniczym krajem niż przed nią. Wiele się zmieniło w Europie przez ten czas. Pojawiły się monarchie absolutne, w których władza królewska dominowała. Tak było m.in. w Prusach i w Rosji. Tam powstawały armie oparte na poborze powszechnym, regularne, dobrze wyszkolone i liczne. A w unii polsko-litewskiej czas zatrzymał się. Nadal obowiązywało pospolite ruszenie. To nie mogło się dobrze skończyć.

Wielkie Księstwo Litewskie było pod względem obszaru wielkim państwem, sięgającym od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego. Było też państwem wielokulturowym i tę wielokulturowość wniosło do unii. Korona była znacznie mniejsza. Nie należy jednak zapominać o tym, że w momencie tworzenia się unii personalnej w 1385 roku dynastia Jagiellonów była chyba najpotężniejszą w Europie. Podlegały jej Węgry i przez nie sięgała aż do Adriatyku. Później to się zmieniło. Została Korona z Litwą i dominacja WKL w tym związku. W związku, w którym naród polski rozmył się w wielkich przestrzeniach wschodu. Sama ekspansja nie jest niczym złym, tyle że jest ona dobra w momencie, gdy populacja jest liczna. W przypadku Polski taki warunek nie zachodził. Po najazdach mongolskich w XIII wieku Polska wyludniła się. I nie zdołała się odbudować w sensie demograficznym w ciągu jednego wieku, a więc do czasu unii z Litwą. Inna sprawa, że ta ekspansja nie była żadną ekspansją, której celem było zdobycie i podporządkowanie sobie jakiegoś terenu i ludzi, tylko podzielenie się z nimi własnym dorobkiem. Tak na zdrowy rozum, to chyba jakaś paranoja. Jeśli jednak uwzględni się, że cel mógł być zupełnie inny, to wtedy nabiera to sensu.

Początkowy sojusz obu państw, mający na celu obronę przed krzyżacką nawałą, miał sens. Był korzystny dla obu stron, bo Krzyżacy zagrażali obu krajom. Po usunięciu tego zagrożenia taka ścisła współpraca nie była już konieczna. Nowe zagrożenie ze strony Moskwy bardziej obchodziło Litwę niż Polskę, dla której ważniejsze powinno było być odzyskanie utraconych ziem na zachodzie. To był polski żywotny interes. Pchanie się na wschód oznaczało rezygnację z ziem, na których mieszkała ludność polska i dobijanie się do tych, gdzie takowej nie było. Skutek był taki, że rozrzedzała się ludność polska i Polski i Polaków w Polsce było coraz mniej. I tak zostało do dziś. To jest według mnie najpoważniejsza konsekwencja unii polsko-litewskiej.

Czy jednak doszłoby do niej i w takiej formie, jak to miało miejsce, gdyby nie pewne wady ustrojowe ówczesnego państwa? Polska już przed unią wyróżniała się na tle ówczesnej Europy liczebnością stanu szlacheckiego i jego wpływem na władzę królewską. O wiele łatwiej jest zdominować taką klasę i wysługując się nią, sprawować faktyczną władzę, niż w przypadku wąskich elit, które, w walce o nią, wyrzynały się (Wojna Dwóch Róż). Ten kto przetrwał, ten rządził. Tak to działało w tamtych czasach. W przypadku wąskich elit można było mówić o jakiejś polityce i konsekwentnym jej realizowaniu. W Polsce taka możliwość nie zachodziła.

Drugim charakterystycznym elementem ustroju tej dawnej Polski, który zaważył na jej losach, była konfederacja. Wielka Encyklopedia Powszechna PWN tak ją definiuje:

Konfederacja – związek zawiązywany na pewien okres przez poszczególne stany (szlachtę, duchowieństwo lub miasta) dla osiągnięcia własnych określonych celów. Konfederacja działała w zastępstwie władzy państwowej lub dążyła do wymuszenia na niej określonych postulatów, których organy władzy państwowej nie mogły lub nie chciały realizować; stanowiła ona element ustroju feudalnego. Pierwsze konfederacje w Polsce wystąpiły pod koniec XIII wieku. Były zawiązywane przez miasta w celu zapewnienia bezpieczeństwa na drogach. W połowie XIV wieku pojawiły się konfederacje szlacheckie skierowane przeciw władzy centralnej, np. konfederacje szlachty wielkopolskiej pod wodzą Maćka Borkowica (1352), czy konfederacja prohusycka Spytka z Melsztyna (1439). Specjalny charakter miały konfederacje piotrkowskie (1406-07) w Małopolsce, zawiązane w obronie przed roszczeniami duchowieństwa (sprawy dziesięcin, sądownictwa duchownego). W miarę rozwoju parlamentaryzmu stanowego konfederacje zanikały. Pojawiły się znowu w drugiej połowie XVI i w XVII wieku. W okresie bezkrólewi formą władzy były konfederacje zwane kapturami (np. k. z 1572 po śmierci Zygmunta Augusta), mające na celu obronę porządku wewnętrznego i zabezpieczenie państwa na zewnątrz. W warunkach oligarchii magnackiej konfederacje występowały często przeciwko królowi (k. szczebrzeszyńska, tarnogrodzka, barska, targowicka). Konfederacje nie uznawane przez króla uważano za bunty, czyli rokosze. Często zawiązywano tzw. konfederacje generalne obejmujące większość lub wszystkie województwa Rzeczypospolitej. Władzą wykonawczą konfederacji była obieralna generalność, na czele z marszałkiem, mającym u boku tzw. konsyliarzy. Organem naczelnym konfederacji była walna rada, wybierana przez sejmiki konfederackie. Uchwały konfederacji podejmowano większością głosów.

Tyle encyklopedia. Oczywiście słowo “konfederacja” ma też drugie znaczenie. To związek państw. Być może sama idea nie była zła, ale, jak pokazała historia, wypaczono ją. Wydaje się, że był to oryginalny polski wynalazek, jednak obcy skwapliwie go wykorzystali przeciwko pomysłodawcom.

Może to szczytna idea, że rządzeni (liczna szlachta) mają prawo patrzeć władzy na ręce i w razie potrzeby sprzeciwiać się i zawiązywać konfederacje, ale można to robić we własnym gronie ludzi współpracujących ze sobą i czujących zalety tego typu rozwiązań, ale gdy dopuszcza się do tego obcych, albo gdy rządzeni stają się coraz bardziej zachłanni w swoich żądaniach, albo jedno i drugie, do czego w końcu doszło, to kończy się to tragicznie.