Władysław Studnicki

Parę dni temu pojawił się na kanale Zakazane Historie odcinek poświęcony Władysławowi Studnickiemu a zatytułowany Studnicki: Polityk, który przewidział klęskę wrześniową. Był to chyba jedyny znaczący proniemiecki polityk okresu międzywojennego i nie zmienił swoich poglądów do śmierci. Jego koncepcja opierała się na sojuszu z Niemcami przeciwko Rosji. Nie dziwi to, bo wszyscy wywodzący się z Wielkiego Księstwa Litewskiego mają antyrosyjskie fobie. Podszywają się pod Polaków i w ten sposób opinia światowa jest przekonana, że to Polacy mają te fobie i zachowują się irracjonalnie. Warto więc sobie przybliżyć tę postać, bo to ułatwi zrozumienie tego, co obecnie dzieje się w polityce tego regionu, a zwłaszcza tej umowy pomiędzy Polską i Ukrainą z 8 lipca.

Wikipedia o Studnickim pisze m.in. tak:

Władysław Studnicki-Gizbert (ur. 15 listopada 1867 w Dyneburgu, zm. 10 stycznia 1953 w Londynie) – polski polityk i publicysta, członek tymczasowego zarządu Polskiego Skarbu Wojskowego w 1912, od września 1939 zwolennik kolaboracji Polski z III Rzeszą. Brat Wacława, archiwisty wileńskiego.

W młodości uczęszczał do Gimnazjum w Dyneburgu. Od 1887 był studentem Szkoły Handlowej Leopolda Kronenberga. W 1888 r. był jednym z założycieli II Proletariatu, za działalność socjalistyczną aresztowany jesienią 1888, po ośmiu miesiącach śledztwa zesłano go na Syberię. Po powrocie z zesłania w 1896 zamieszkał w Petersburgu, a wkrótce potem w Warszawie. W 1897 wyjechał razem z bratem Wacławem do Wiednia, a następnie osiadł w Heidelbergu. Działał w Związku Zagranicznych Socjalistów Polskich i był członkiem jego władz, tzw. Centralizacji, publikował także w emigracyjnej prasie socjalistycznej, m.in. „Przedświcie”. Stopniowo jednak oddalał się od ruchu socjalistycznego w stronę poglądów bardziej narodowych. W 1901 zamieszkał w Galicji i został najpierw członkiem tamtejszego Stronnictwa Ludowego, a w 1902 Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. W 1903 założył we Lwowie „Tygodnik Lwowski”.

W 1904 r. wydał zbiór swojej publicystyki Od socjalizmu do nacjonalizmu, gdzie przedstawił przyczyny zmiany swoich poglądów. Ostatecznie rozstał się jednak z ruchem nacjonalistycznym wobec różnic w stosunku do Rosji. W latach 1905–1910 mieszkał głównie w Warszawie, był aktywnym publicystą, będącym w opozycji do prorosyjskiej polityki Romana Dmowskiego. W latach 1906–1908 wykładał ekonomię polityczną na Wydziale Humanistycznym Towarzystwa Kursów Naukowych w Warszawie. W 1910 wydał Sprawę polską, w której głosił potrzebę odbudowy niepodległej Polski w oparciu o państwa centralne. Wysunął wówczas koncepcję tzw. trializmu, czyli poszerzenia austro-węgierskiej unii realnej o trzeci człon, którym miało być odbudowane państwo polskie. Był zwolennikiem rozbicia Rosji, która zajęła 80% terytorium I Rzeczypospolitej (w granicach z 1772). W ostatnim okresie przed wybuchem I wojny światowej był działaczem Polskiego Skarbu Wojskowego i Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, czynił kroki na rzecz stworzenia politycznej nadbudowy dla polskich organizacji paramilitarnych. Do idei tej, w 1912 r., starał się przekonać płk. Tadeusza Rozwadowskiego, w późniejszym czasie jedynego generała Polaka w służbie austriackiej, który nawiązał kontakty z polskim ruchem strzeleckim. Członek Wydziału Finansowego Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych. Po klęskach armii austro-węgierskiej jesienią 1914 stał się jednym z najwybitniejszych przedstawicieli orientacji proniemieckiej. 10 maja 1916 spotkał się z generał-gubernatorem Hansem von Beselerem, któremu przedłożył projekt powołania niepodległej Polski, ze wschodnią granicą na Dźwinie i Berezynie, z zachowaniem zachodniej granicy Królestwa Polskiego z Niemcami z 1815. 21 lipca 1916 założył Klub Państwowców Polskich. Nazywany był jednym ze współautorów aktu 5 listopada, który obiecywał utworzenie państwa polskiego. W grudniu 1916 wszedł do 25-osobowej Tymczasowej Rady Stanu dzięki poparciu okupacyjnych władz niemieckich, został z niej wykluczony w sierpniu 1917. Do końca wojny popierał ekspansję przyszłego państwa polskiego na wschód w sojuszu z Niemcami. W 1918 był zaangażowany w rozmowy o obsadzeniu tronu polskiego przez księcia saskiego Christiana. Mianowany członkiem Rady Stanu w 1918 roku.

x

Istota koncepcji Studnickiego sprowadza się do paru punktów:

  • Był zwolennikiem rozbicia Rosji, która zajęła 80% terytorium I Rzeczypospolitej (w granicach z 1772).
  • 10 maja 1916 spotkał się z generał-gubernatorem Hansem von Beselerem, któremu przedłożył projekt powołania niepodległej Polski, ze wschodnią granicą na Dźwinie i Berezynie, z zachowaniem zachodniej granicy Królestwa Polskiego z Niemcami z 1815.
  • Do końca wojny popierał ekspansję przyszłego państwa polskiego na wschód w sojuszu z Niemcami.
  • W 1918 był zaangażowany w rozmowy o obsadzeniu tronu polskiego przez księcia saskiego Christiana.
  • Dla Studnickiego najgroźniejszym przeciwnikiem była bolszewicka Rosja, a nie Niemcy, z którymi, jak podkreślał, niewielkim kosztem moglibyśmy dojść do porozumienia.

Studnickiego za jego poglądy cenili m.in. Stanisław Cat-Mackiewicz, Adolf Bocheński i Jerzy Giedroyć, który wydawał wpływowy dziennik „Polityka”. A więc dwóch Litwinów i jeden Ukrainiec. Tylko tacy ludzie mogli dogadywać się z Niemcami i niewielkim kosztem dojść z nimi do porozumienia. Ten „niewielki koszt”, to zachodnia granica Królestwa Polskiego z 1815 roku, jako przyszła granica polsko-niemiecka. A więc ten „niewielki koszt”, to rezygnacja z Wielkopolski, Małopolski i Pomorza. I to mają być Polacy i patrioci? I jeszcze ten saski książę jako król Polski.

x

Jeśli prześledzi się historię Polski, to widać, że ostatecznie przesunięcie tzw. ośrodka polskości na ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego nastąpiło w XIX wieku. Tam się wszystko działo; powstawała literatura kresowa, pierwsze partie polityczne, rozwijało się polskie szkolnictwo itp. Wszystko jednak zaczęło się od realizacji jednego z postanowień unii horodelskiej z 1413 roku, na mocy którego 47 rodów bojarów litewskich i rusińskich adoptowało herby 47 rodów szlachty polskiej. I tak bojarzy ci stali się polskimi panami, którzy prześladowali rusiński lud. Podobno tych rodów bojarskich było więcej, ale budynek, w którym przechowywano ten dokument został zniszczony podczas powstania warszawskiego. To działo się za czasów unii personalnej z Litwą. Jej zadaniem było tak naprawdę dostosowanie Korony do realiów WKL, czyli trzeba było z w miarę nowoczesnego państwa europejskiego zrobić wschodnie państwo feudalne, a z chłopów – niewolników. To trwało prawie dwieście lat.

Unia realna skutkowała tym, że jezuici wkroczyli na ziemie WKL i zapoczątkowali budowę kościołów, a ludność prawosławną zachęcali do przechodzenia na katolicyzm. Zdobywali teren tak, jak czynią to współczesne korporacje. W mieście, w którym mieszkam, rynek znajduje się przy kościele, a nie przy cerkwi, chociaż kościoły budowano tu znacznie później.

Dwa najważniejsze kroki, czyli przekształcenie rusińskiej i litewskiej szlachty w polską i ekspansja jezuitów na teren WKL, dokonały się. Jednak szlachta Korony, jakkolwiek już zdominowana przez nową szlachtę z WKL, to jednak nadal była obecna i zapewne bardziej świadoma, niż polski lud. Należało więc ją dobić, by dominacja WKL była całkowita. I temu właśnie celowi służył najazd szwedzki, czyli potop.

Oficjalnie najazd szwedzki tłumaczy się tym, że Szwecja chciała uczynić Morze Bałtyckie swoim wewnętrznym morzem. A skoro tak, to po co było iść daleko na południe, niszczyć Koronę i mordować jej ludność, tym bardziej, że Korona miała bardzo ograniczony dostęp do morza? To Prusy rządziły na południowym i wschodnim Bałtyku, więc to one stały na drodze do realizacji tego celu, ale z jakichś irracjonalnych (pozornie) powodów Szwedzi zaatakowali Koronę. Postąpili też wbrew klasycznej zasadzie prowadzenia wojny, że celem każdej wojny nie jest zniszczenie wroga, tylko podporządkowanie go własnej woli. Szwedzi niszczyli nawet te zamki, których obrońcy poddawali się. Wygląda więc na to, że celem tej wojny było zniszczenie Korony.

Często też mówi się, że planowano wtedy rozbiór Rzeczypospolitej. Być może planowano i dokonano go, bo przecież Szwecja zajęła praktycznie całą Koronę, ale tę Koronę starą, bo na krótko przed unią realną w 1569 roku połączono ją z całą południową częścią WKL, czyli z obecną Ukrainą i to wspólne państwo polsko-ukraińskie w ramach Rzeczypospolitej nadal nazywano Koroną. Natomiast Rosja zajęła całe WKL, łącznie z jej częścią południową. Z kolei Litwin Radziwiłł dogadał się z królem szwedzkim i w ten sposób Litwa też nie ucierpiała od szwedzkiego najazdu.

Szwedzi, gdyby chcieli, to pewnie mogliby zająć całą Koronę, łącznie z klasztorem na Jasnej Górze, ale wycofali się. Zadowolili się tylko Inflantami. Rosja też wycofała się. Zostawiła sobie tylko Ukrainę zadnieprzańską. Był to więc klasyczny rozbiór. Dlaczego jednak tylko taki skromny, skoro oba państwa zajęły praktycznie całą Rzeczpospolitą? Dlaczego wycofały się? Nie ulega wątpliwości, że Szwecja była zbyt małym krajem, by podporządkować sobie Koronę, a oficjalny powód, czyli chęć stworzenia z Bałtyku swego wewnętrznego morza, również był nierealny ze względu na Prusy. Wychodzi więc na to, że prawdziwym celem tej wojny było zniszczenie Korony, czyli Polski, a konkretnie jej elity, czyli magnaterii, jej zamków i posiadłości. Magnateria WKL, czyli wówczas już „polscy panowie”, nie ucierpiała. W ten sposób dokonała się podmiana elit i Wschód zdominował Rzeczpospolitą, której pozwolono jeszcze istnieć przez ponad sto lat. O tym, jak na masową skalę produkowano Polaków na wschodzie w XIX wieku, pisałem w blogu Zrozumieć Polskę.

Te nowe „polskie” elity wywodziły się z WKL, które powstało z dawnych ziem Rusi Kijowskiej, do których prawo rościła sobie Rosja i nadal rości, nazywając Ukrainę i Białoruś bliską zagranicą. A obecne „elity” również mają tam swoje korzenie. Stąd są te antyrosyjskie fobie u wszystkich tych ludzi. Nie dziwią więc poglądy Studnickiego, Giedroycia i innych, dla których ziemie polskie są tylko nic nieznaczącym dodatkiem do ich prawdziwej ojczyzny, czyli ziem byłego WKL. Nie dziwi też słynne już oświadczenie jakiegoś tam Jasiny, który powiedział, że rząd polski jest sługą Ukrainy. Nie dziwi również postawa „polskiego” rządu, który bezwarunkowo wspiera Ukrainę. Problem polega na tym, że zdecydowana większość ludzi nie zdaje sobie sprawy ze stanu faktycznego i nie rozumie, a część jest nawet zszokowana takim zachowaniem tych ludzi, których uważa za Polaków, a oni tylko ich udają.

Trzeba jednak sobie powiedzieć szczerze, że ten plan, podmiany jednego narodu społecznościami z WKL, był planem kogoś, kto stał ponad tym i tym wszystkim kierował i to, co obecnie dzieje się w relacjach polsko-ukraińskich, to również jego dzieło. Realizacja czegoś takiego jak potop szwedzki wymagała skoordynowanych działań w wielu państwach, a to mogła zrobić tylko jedna nacja. I obecnie jest tak samo. Te sługi Ukrainy to tylko żałosne kukiełki, realizujące czyjeś rozkazy.

Polska szlachta w większości, jeśli nie w całości, była żydowskiego pochodzenia i prawdopodobnie tak samo było w przypadku tych litewskich i rusińskich bojarów. Bo jest rzeczą nienaturalną, że ktoś, kto należy do najwyższej warstwy, tak ochoczo przyjmuje do swego grona innych. Cechą charakterystyczną tej warstwy w innych państwach była jej ekskluzywność. To było 1-2% całego społeczeństwa, czasem około 5%, ale nigdy 10%, jak w przypadku Rzeczypospolitej. I do tego dochodzi jeszcze ta liczba – 47. Dlaczego akurat 47, a nie 50? Dlaczego magnateria Korony została zmarginalizowana, jeśli była żydowska? No właśnie! Równie dobrze można by zadać pytanie: dlaczego doszło do Holokaustu? Problem polega na tym, że my do oceny działań Żydów stosujemy system wartości oparty na Dekalogu, który nam ułożyli właśnie oni, a ich system wartości jest zupełnie inny, dla nas nieznany. I dlatego mamy problemy z oceną i interpretacją tego, co dzieje się w polityce.

Aktualizacja z dnia 13 lipca 2024

Wskoczył mi wczoraj na ekran fragment z filmu “Lalka”. Bardzo wymowny i skłaniający do refleksji.

Wrzesień

1 września kojarzy się nie tylko z rozpoczęciem nowego roku szkolnego, ale również z agresją niemiecką na Polskę w 1939 roku. I jak co roku pojawiają się w tym czasie różnego rodzaju artykuły prasowe, internetowe, programy telewizyjne, jakieś uroczystości itp. Ja otrzymałem maila od Stowarzyszenia Marszu Niepodległości, pod którym podpisał się Robert Bąkiewicz. Pisze on m.in.:

„83 lata temu we wczesnych godzinach rannych 1 września 1939 r. bez wypowiedzenia wojny Niemcy zaatakowały nasz kraj, dając początek wyjątkowemu w swej brutalności konfliktowi, który przerodził się w kolejną wojnę światową. Osamotniona i opuszczona przez sojuszników Polska, walcząca od 17 września z jeszcze drugim napastnikiem, opierała się nawale do początku października. Mimo przegranej kampanii, władze Rzeczypospolitej nigdy nie podpisały aktu kapitulacji. Walkę kontynuowały odtworzone za granicą jednostki Wojska Polskiego i stale rosnące szeregi organizacji podziemnych.”

Dlaczego napisał „we wczesnych godzinach rannych”, a nie o 4.45? Czyżby przypominanie o dokładnej dacie rozpoczęcia agresji było niewygodne? O tej samej godzinie czasu polskiego, czyli o 5.45 ukraińskiego, Rosja zaatakowała Ukrainę i tak jak Niemcy zaatakowali Polskę z trzech stron, tak i Rosjanie weszli na Ukrainę z trzech stron.

Władze Rzeczypospolitej nie podpisały aktu kapitulacji, bo uciekły za granicę, a poza tym, gdyby go podpisały, to nie było by partyzantki walczącej z Niemcami w interesie Anglii i Związku Radzieckiego. Jedyne podbite państwo, które tak bardzo zaangażowało się w walkę z Niemcami i jedyne, które doświadczyło takich zmian terytorialnych i masowych przesiedleń po zakończeniu tej wojny. Dziś jest Polska jedynym takim państwem w Europie, które tak bardzo angażuje się w wojnę na Ukrainie. Czy skala zmian jej dotyczących, po zakończeniu tej wojny, będzie podobna to tych dokonanych po II wojnie światowej? Przesiedlenia już mamy.

W dalszej części pisze on:

„Od samego początku stało się jasne, że agresor prowadził wojnę z pogwałceniem konwencji międzynarodowych i zupełną pogardą dla prawa. Praktyki niemieckie w kampanii wrześniowej były złowieszczą zapowiedzią losu, jaki przeznaczono ludności podbijanych ziem. Było to w pełni zgodne z ostatnim przed atakiem rozkazem Adolfa Hitlera, w którym znalazły się jego słowa ”Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni, nasza przewaga daje nam wszystkie prawa”. Jako ich rozwinięcie można potraktować cytat z tajnej instrukcji dla niemieckich mediów masowych z 24 października 1939 roku: „Dla wszystkich w Niemczech, aż do ostatniej dziewki od krów, musi się stać jasne, że polskość równa się podczłowieczeństwu. Polacy, Żydzi i Cyganie znajdują się na tym samym szczeblu ludzkiej niepełnowartościowości. Gdyby tego rodzaju tenor zniknął z niemieckiej prasy, a wobec polactwa znalazła zastosowanie zasada tolerancji, to w ciągu niewielu lat zostalibyśmy przez polactwo rasowo podminowani, co dla niemczyzny stanowiłoby niezwykle duże niebezpieczeństwo. Nie ma więc powodu, aby publikować głębsze rozważania i artykuły o braku kultury w Polsce i o polskim podczłowieczeństwie. Wystarczy, jeśli taki lejtmotyw będzie pobrzmiewać w sposób hasłowy i pojawiać się incydentalnie w postaci pojęć «polska gospodarka», «polski upadek» i podobnych. Należy to czynić tak długo, aż każdy obywatel Niemiec będzie miał zakodowane w podświadomości, że każdego Polaka – obojętne czy to robotnika rolnego czy intelektualistę – należy traktować jak robactwo”.”

To, co zwróciło moją uwagę w tym fragmencie, to słowo „polactwo”. A więc Ziemkiewicz nie był oryginalny. A może nawet zaczerpnął z tego samego źródła. Instrukcja dla niemieckich mediów, to klasyczna nazistowska propaganda mająca na celu wzbudzenie nienawiści Niemców do Polaków i Polaków do Niemców. Kto tymi mediami kierował i był odpowiedzialny za ich propagandę, tego chyba nie muszę dodawać. Skłócanie narodów i podżeganie do wzajemnej nienawiści, to zawsze była i jest żydowska specjalność.

Dalej pisze:

„Spośród strat, jakie poniosła Polska w okresie wojny, najbardziej bolesne były straty ludzkie, oceniane na ok. 6 mln obywateli. Bezpośrednie działania militarne i jeszcze bardziej okupacja doprowadziły do niepowetowanych ubytków. Wskaźnik zniszczeń na 1 mieszkańca był w Polsce najwyższy na świecie. Polityka rabunkowa przyczyniła się do ogromnej eksploatacji krajowych zasobów, dochodu społecznego i majątku narodowego. Do tej pory nie została ostatecznie załatwiona sprawa zwrotu zagrabionych i zniszczonych w czasie wojny dzieł sztuki i dóbr kultury. Przez wiele lat oba państwa niemieckie (RFN i NRD) stanowczo odmawiały jakichkolwiek rozmów na temat odszkodowań indywidualnych dla poszkodowanych obywateli, pomimo tego, że uregulowano roszczenia obywateli państw zachodnioeuropejskich i Izraela. Przemilczana została odpowiedzialność za planowe zniszczenie Warszawy i wielu innych miejscowości oraz za krzywdy i utratę mienia ofiar przymusowych wysiedleń. Pomimo partyjnych zmian u steru władzy kolejne gabinety w Berlinie akceptują słowa wieloletniego rzecznika rządu Steffana Seiberta, który we wrześniu 2017 r. oznajmił, że „Nie ma absolutnie żadnego powodu, aby rząd federalny wątpił w skuteczność zrzeczenia się reparacji z 1953 r. zgodnie z prawem międzynarodowym”. Chodzi tu o zrzeczenie się reparacji wojennych polskich komunistów wobec NRD. Nawet gdyby uznać ten akt nie w pełni suwerennego państwa pod kuratelą sowiecką za mający moc prawną, nie dotyczy to RFN, z którą ówczesna Polska nie utrzymywała stosunków dyplomatycznych.

Jak co roku, w rocznicę rozpętania II wojny światowej, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, Roty Marszu Niepodległości oraz Straż Narodowa organizują pikietę pod ambasadą Republiki Federalnej Niemiec, na którą serdecznie Państwa zapraszam. Nasze zgromadzenie ma za zadanie nagłaśniać wciąż nieuregulowany temat niemieckiej odpowiedzialności i konieczność wypłaty reparacji wojennych dla Polski. Jest to szczególnie ważne w tym momencie dziejowym, gdy podejmowane są próby odwrócenia roli katów i ofiar oraz wykrzywienia prawdy historycznej. W czwartek 1 września spotkamy się o godz. 18.00 na ul. Jazdów 12/2.”

Można oczywiście domagać się od Niemiec odszkodowania za straty poniesione podczas II wojny światowej, ale trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że Niemcy mogą odbić piłeczkę i zażądać odszkodowania za ziemie utracone na wschodzie na rzecz Polski. A poza tym, jeśli słabszy będzie domagał się od silniejszego, to może się tylko domagać. Jest więc to postawa typowo antypolska, zaprogramowana na jątrzenie w relacjach polsko-niemieckich. Jest to tym bardziej groźnie, że „polski rząd” naraził się Rosji poprzez popierane Ukrainy. Taka postawa tych „narodowców” i „rządu polskiego”, to prowokowanie drugiego układu Ribbentrop-Mołotow. I jakoś dziwnie ci „narodowcy” nie widzą słonia w składzie porcelany, czyli milionów Ukraińców w Polsce i wyraźnego już dążenia „rządu polskiego” do zastępowania Polaków Ukraińcami, do zbudowania nowego społeczeństwa, w którym Polacy będą zupełnym marginesem.

Zatem każda rocznica jest dobra, by jątrzyć. A powinna to być okazja do pewnej refleksji nad tym, co się wtedy zdarzyło i dlaczego tak się zdarzyło. Można oczywiście snuć różnego rodzaju dywagacje na temat błędów rządu, dyplomacji i generalicji, ale to droga donikąd, fałszywy trop. Nie było żadnych błędów, wszystko realizowano zgodnie z instrukcjami nieznanych przełożonych. Mówiąc wprost – robiono wszystko, by tę wojnę przegrać.

Polska ogłosiła mobilizację powszechną 30 sierpnia, ale pod naciskiem sojuszników odwołała ją i ogłosiła ponownie 31 sierpnia. Odroczenie mobilizacji spowodowało trudny do opanowania chaos: 1 września oddziały osiągnęły zaledwie 70% gotowości bojowej.

Gdy się spojrzy na przedwojenną granicę polsko-niemiecką, to rzuca się w oczy jej wyjątkowo niekorzystny dla Polski przebieg. Umożliwiał on zaatakowanie Polski z trzech stron: od zachodu, północy i południa. Jeśli dodamy do tego przewagę militarną i gospodarczą Niemiec, to jedyną rozsądną decyzją było by niepodejmowanie jakiejkolwiek walki z Niemcami, czyli poddanie się.

Ktoś może powiedzieć, że rząd miał gwarancje Anglii i Francji, że na wypadek niemieckiego ataku kraje te pomogą i zaatakują Niemcy od tyłu i dlatego podjął decyzję o zbrojnym oporze. Skąd rząd mógł wiedzieć, że nie zaatakują? Ano stąd, że w takich układach silniejszy tylko mówi, że pomoże. Mógł też wiedzieć i wiedział, że rok wcześniej, gdy Niemcy zajęły Czechy, Czechosłowacja miała gwarancje Francji i Związku Radzieckiego, z tym że Związek Radziecki zastrzegł, że pomoże, gdy Francja pierwsza zaatakuje Niemcy. Francja tego nie zrobiła, to i Związek Radziecki miał wymówkę. I tak „wśród serdecznych przyjaciół (Francja, Związek Radziecki) psy zająca (Czechosłowację) zjadły”.

4 października 1938 roku wiceminister spraw zagranicznych ZSRR mówi francuskiemu ambasadorowi w Moskwie, że nie widzi innego wyjścia, aniżeli czwarty rozbiór Polski, a w niecałe dwa miesiące później rząd radziecki potwierdza ważność paktu o nieagresji z 1932 roku. Podobnie wypowiada się 2 czerwca 1939 roku ambasador radziecki w Polsce. Tak działa układanie się z potężniejszymi.

W kwietniu 1939 roku sztaby francuski i angielski ustaliły, że los Polski będzie zależał nie od wyników początkowych zmagań, lecz od ostatecznego rezultatu wojny. W sierpniu 1939 roku, w czasie pertraktacji w Moskwie, francuscy sojusznicy zgodzili się na wkroczenie na terytorium Polski Armii Czerwonej. A czemu mieli się nie zgodzić? Zgodzili się wcześniej na zajęcie Czech i Moraw przez Hitlera. Byli konsekwentni.

W 1939 roku Władysław Studnicki, niemający zaplecza politycznego, napisał broszurę pt. „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”, która krytykowała ewentualne zawarcie paktu sojuszniczego z Wielką Brytanią. Argumentował, że Londyn zamierza wciągnąć ZSRR do koalicji, za co Anglia może „zapłacić” mu wschodnimi województwami Polski. Broszura ta, wydana jeszcze w czerwcu 1939 roku, została skonfiskowana przez rząd polski. Słuszność tez postawionych przez Studnickiego odnośnie polsko-brytyjskiego sojuszu potwierdził jednak rozwój późniejszych wydarzeń.

W trakcie kampanii wrześniowej też nie popełniono żadnych błędów. Dowództwo wojskowe, zdominowane przez masonów, tak prowadziło działania, by odnosić klęski, nawet tam, gdzie była szansa na zwycięstwo, jak np. w bitwie nad Bzurą.

Po zamachu majowym w 1926 roku była już inna Polska. W administracji państwowej, w dyplomacji i w wojsku pojawiają się ludzie Piłsudskiego. Wielu z nich to masoni. Czy można zatem dziwić się, że zachowywali się tak, jak się zachowywali. Bliżej im było do masonerii i jej celów niż do państwa i narodu polskiego. To musiało „zaowocować” w tym tragicznym wrześniu.

Takich przykładów, że ta wojna, i nie tylko ta, miała już wcześniej przygotowany scenariusz, jest więcej na blogach 1 września i 17 września. Po co więc są te wojny? Rabbi Reiehhorn, w mowie wygłoszonej w Pradze w 1869 roku nad trumną rabina ben Jehudy, powiedział: Pchać będziemy chrześcijan do wojen, wyzyskując ich pychę i ich głupotę. Wyginą i zostawią miejsca wolne dla naszych.

Warto o tym wiedzieć z okazji zbliżającej się rocznicy agresji niemieckiej na Polskę, ale też warto wiedzieć, że obecnie trwająca wojna na Ukrainie również ma z góry przygotowany scenariusz i zmiany po niej mogą być równie brzemienne w skutkach, jak te, których dokonano po II wojnie światowej.