A więc wojna. Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory. – Te słowa wypowiedział Stefan Starzyński, Prezydent Warszawy, w dniu 1 września 1939 roku. Po 8 lipca 2024 roku, po podpisaniu porozumienia polsko-ukraińskiego, stają się one nadzwyczaj aktualne. Problem polega na tym, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. W Internecie pojawiło się mnóstwo komentarzy. Bryluje tu Tomasz Piekielnik, który z komentatora ekonomicznego stał się politycznym. W jednym ze swoich komentarzy obszernie omawia tę umowę. Ja wybrałem z niej pewne fragmenty, które uważam za najważniejsze.
Wiadomym jest, że Rosja prowadzi wojnę z Ukrainą, czyli Ukraina na swoim terenie prowadzi wojnę z Rosją, a to oznacza, że jeżeli my udzielamy gwarancji Ukrainie, to po prostu przyłączamy się do wojny. W mojej ocenie zawarcie takiego porozumienia jest wypowiedzeniem wojny Rosji i jest takim formalnym aktem przyłączenia się do wojny. I będzie to tak oceniane przez stronę rosyjską, a także jej sojuszników.
Ja mam niestety takie wrażenie, że ta umowa, to taki pierwszy krok do stworzenia czegoś, co jeszcze nie chce mi przejść przez gardło, ale wspólnego państwa. Ta umowa nie jest tylko, można powiedzieć, ograniczona do jakichś gwarancji bezpieczeństwa, do współpracy militarnej. A więc podsumowując, jest to uregulowana współpraca obronna i wojskowa, współpraca przemysłów obronnych. Mowa jest tam o ulokowaniu polskich fabryk zbrojeniowych na terenie Ukrainy. Mowa jest też o tym, że Polska gwarantuje, czy jest „gwarantem” przystąpienia czy przyłączenia Ukrainy do NATO. Jest tam bardzo potężny obszar współpracy pozamilitarnej, a więc gospodarczej, administracyjnej, samorządowej, w dziedzinie szkolnictwa wyższego i nauki, uniwersytetów. Pojawia się tam też wątek opracowania narzędzi badań historycznych. Uwaga! Pojawia się tam też wprost zapis o tym, że stworzone zostaną wytyczne programowe do stworzenia podręczników, które dotyczą historii, rzekomo naszej wspólnej. No, a ta historia jest bardzo bolesna, bo dotyczy rzezi wołyńskiej, mordowania setek tysięcy Polaków przez Ukraińców.
Więc rządzący na siłę, na zamówienie z Waszyngtonu wprowadzają nam wspólną, ja to już nazwę, wspólną wizję wspólnego państwa. Chciałbym się mylić w tych przewidywaniach, w tej interpretacji, ale z takiej bardzo szerokiej perspektywy, umowy, czyli porozumienia między Rzeczpospolitą Polską a Ukrainą, naprawdę chciałbym się mylić, ale coś mi podpowiada, że to w tym kierunku zmierza.
Bardzo mnie to dziwi, że tzw. opozycja w tym względzie nie protestuje. Nie słychać tutaj żadnych głosów, pytań sensownych dotyczących tejże sprawy, które powinna zadawać opozycja, czy to tzw. PiS, czy to tzw. Konfederacja przede wszystkim. No, nie ma tego, jakby to wszyscy ślepo wspierali. Pytanie tylko – dlaczego? Nie ma interesu państwowości polskiej, nie ma interesu narodowego polskiego, narodu polskiego i ja dostrzegam również, że nie mamy interesu ekonomicznego, a wręcz przeciwnie.
To wszystko prowadzi do potężnego zubożenia Polski, bo mowa tu o wydatkach, które nie śnią się nam. Ja tylko podkreślę, że rząd planuje w tym roku wydać z budżetu, z dochodów budżetowych, wynoszących 680 miliardów planowanych na ten rok, 150 miliardów na zbrojenia. I co się z tym uzbrojeniem będzie dziać, gdzie ono powędruje? Ale, co ciekawe, to nie będzie uzbrojenie, które będzie nam w tym roku dostarczone. To są wydatki tego roku. Ono będzie kiedyś dostarczone. I druga rzecz, szacowane są na około 80 miliardów odsetki od długu publicznego, czyli od zadłużenia Polski. Ale gdyby zerknąć do tego, ile faktycznie kosztuje nas obsługa długu publicznego – tego jawnego i niejawnego, tego ukrytego w różnego rodzaju fundacjach celowych, których jest kilkanaście, no to śmiało można stwierdzić, że obsługa tego długu będzie mogła kosztować 150 miliardów złotych. To jest mój szacunek na podstawie analizy, której dokonuję stale i dzielę się tym z Państwem na tym kanale. Zatem z 680 miliardów dochodu budżetowego na 2024 rok zostanie na wszelkie cele typu edukacja, usługi medyczne, ochrona zdrowia, usługi publiczne, zapewnienie pensji administracji, wojsku, zapewnienie wynagrodzenia w sferach samorządowych i tak dalej – 380 miliardów. W związku z tym dużo, ale to bardzo dużo braknie i Polska będzie się dalej zadłużać.
Z tej umowy to wynikają w zasadzie obowiązki Polski, a nie obowiązki Ukrainy. W związku z tym ta umowa, w mojej ocenie, nie jest dokumentem, który można nazwać umową wzajemną. To jest, ja to nazywam dekretem zobowiązującym. Zatem polski rząd, premier, przy akceptacji prezydenta, podpisał się pod dekretem ukraińskim, zobowiązującym administrację państwową polską, zobowiązującym wojsko polskie do określonych działań i zachowań, do określonych postaw, do określonych świadczeń. Jeszcze raz podkreślam, porozumienie o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa między Rzeczpospolitą Polską a Ukrainą jest po prostu „dekretem ukraińskim” co do zobowiązania Polski do wykonywania określonych świadczeń, do pełnienia wysługi na rzecz Ukrainy, podpisanym przez rząd polski.
Niniejsze porozumienie ma na celu uzupełnienie postanowień Wspólnej Deklaracji G7 w sprawie wsparcia Ukrainy, przyjętej w Wilnie dnia 12 lipca 2023 roku (zwanej dalej Wspólną Deklaracją G7), a następnie podpisanej przez Polskę.
Zatem widzimy, że Polska nie wykonuje suwerennie swoich decyzji. Jeżeli porozumienie nasze, ten dekret, czyli umowa z Ukrainą jest wypełnieniem postanowień Wspólnej Deklaracji G7, to znaczy, że my tu realizujemy wolę mocarstw, a nie realizujemy polityki państwa polskiego.
Uczestnicy uznają, że trwająca rosyjska agresja na Ukrainę stanowi zasadniczy kontekst niniejszego Porozumienia. Z tego też względu głównym celem jest pomoc Ukrainie w realizacji prawa do samoobrony.
Czyli, mówiąc krótko, gdyby nie było wojny z Ukrainą, to tego porozumienia by nie było, to tego dekretu by nie było. Głównym celem jest przyłączenie się Polski do wojny. To jest wszystko opisane językiem prawniczym, językiem, który ja nazywam mową trawą, ale w istocie, jeżeli kontekst jest taki, że trwa wojna na Ukrainie, że to porozumienie (dekret) jest wystosowane z uwagi, że trwa wojna i głównym celem jest pomoc Polski Ukrainie w realizacji prawa do samoobrony, to to jest po prostu bełkot prawniczy. Ukraina prowadzi samoobronę, owszem, ale Polska nie może prowadzić samoobrony Ukrainy. Oznacza to, że Polska zamierza pomóc Ukrainie w ataku na napastnika, który ją zaatakował.
Uważam, że Polska jako kraj pierwszy i potem długo, długo żaden inny – w oczach Federacji Rosyjskiej, w oczach Putina – „zasługuje na ukaranie”. Nie ma drugiego państwa, które jest tak agresywne, czy to w wypowiedziach, czy w działaniach w kierunku Rosji. Podkreślam, my nie zostaliśmy zaatakowani przez Rosję. W związku z tym, jeżeli my zaatakujemy Rosję, przyłączymy się do obrony Ukrainy, to z punktu widzenia jakiejkolwiek logiki będziemy prowadzić wojnę napastniczą przeciwko Rosji.
Polska będzie kontynuować wsparcie w zakresie rozminowywania w celach bojowych i humanitarnych, inicjatyw związanych z edukacją na temat ryzyka oraz budowania zdolności.
Teraz taki żart ponury, ale sami wiecie Państwo, że może on być rzeczywistością. Ta umowa, jeżeli została przysłana z Waszyngtonu w języku angielskim, to pewnie jest powód, dla którego wersja anglojęzyczna jest obowiązująca, no ale tutaj coś nie pyknęło Google translatorowi, bo zakładam, że Google translatorem był tłumaczony ten dokument. Jestem o tym przekonany, dlatego, że na stronie ukraińskiej pojawiła się wersja angielska tej umowy. Ukraińcy szybciej opublikowali tę wersję, niż Polacy, to porozumienie i uwaga…, gdy ja wszedłem na tę stronę i użyłem translatora na język polski, sprawdzając to z ciekawości, to proszę mi wierzyć, jest to niemal kropka w kropkę identyczne z wersją polskojęzyczną.
Podpisano w Warszawie dnia 8 lipca 2024r. W dwóch egzemplarzach, w języku polskim, ukraińskim i angielskim, przy czym wszystkie teksty są jednakowo autentyczne. W wypadku jakichkolwiek rozbieżności przy ich interpretacji tekst w języku angielskim będzie rozstrzygający. – Podpisał Donald Tusk Prezes Rady Ministrów, Wołodymir Zełeński Prezydent.
x
Relacje polsko-ukraińskie są tak stare, jak stara jest unia polsko-litewska. Zaczęło się od unii personalnej w 1385 roku. Jej celem było dostosowanie realiów Królestwa Polskiego, czyli Korony do „standardów” Wielkiego Księstwa Litewskiego. Korona była małym państwem, monarchią o zrównoważonych stanach, silnej władzy królewskiej, z całkiem zasobnym skarbem królewskim i przeważnie wolnymi chłopami. WKL to był zlepek feudalnych księstw, w których chłopi byli niewolnikami. W tym czasie, na mocy unii horodelskiej z 1413 roku 47 rodów bojarów litewskich i rusińskich adoptowało 47 herbów szlachty polskiej. Tak więc, gdy doszło do unii realnej w 1569 roku, to ci bojarzy litewscy i ruscy byli już od pokoleń „polską” szlachtą. Natomiast wolni chłopi z Korony stali się chłopami pańszczyźnianymi, czyli niewolnikami. Jednocześnie zachodził proces rozkradania królewszczyzn, czyli ziem należących do króla, czyli, jakbyśmy to dziś powiedzieli, do skarbu państwa. Rej w tym wiódł Jan Zamoyski, którego przodkowie adoptowali jeden z tych 47 herbów szlachty polskiej. I w ten sposób Rusin Zamojski stał się najpotężniejszym magnatem Rzeczypospolitej.
Na krótko przed unią realną doszło do wyłączenia z WKL województw: podlaskiego, wołyńskiego, kijowskiego i bracławskiego, czyli ziem obecnej Ukrainy. Włączono je do Korony i to wspólne państwo polsko-rusińskie nadal nazywano Koroną. I tak powiększona Korona weszła w unię z pomniejszonym WKL. Wyglądało to więc tak, jakby to Korona zdominowała WKL, podczas gdy było odwrotnie. Elity WKL zdominowały Koronę. Całkowite zmarginalizowanie jej magnaterii nastąpiło po potopie szwedzkim, który zniszczył jej zamki i ograbił z ruchomości. Potop zdziesiątkował też ludność Korony. Natomiast WKL, zajęta przez Rosję, nie ucierpiała. I tak utrwaliła się dominacja bojarów litewskich i rusińskich, którzy podawali się już za szlachtę polską, nad ziemiami i ludnością Korony.
Ten stan trwa do dziś. Jeśli Litwin Radziwiłł nie miał skrupułów, by sprzymierzyć się z królem szwedzkim i porzucić Koronę na pastwę losu, to dlaczego nie miałby tego zrobić Tusk czy Duda. Oni nie są Polakami, tak jak nie był Polakiem Radziwiłł. Tak naprawdę ludnością polską byli tylko chłopi z Korony, którzy w Rzeczpospolitej stali się niewolnikami. I dziś powoli dokonuje się ich marginalizacja w sensie materialnym.
Powstanie II RP niczego w tym względzie nie zmieniło. O tym w blogu Eksperyment wołyński. Po II wojnie światowej na ziemie poniemieckie przesiedlano głównie mniejszości kresowe, a w III RP ukrainizacja tego państwa jest kontynuowana. O tym w blogu Eksperyment wołyński II. W świetle historii nie powinno to dziwić, bo Polska skończyła się wraz z unią personalną z Litwą. Mamy więc tu do czynienia z wielką mistyfikacją. Państwo, które nazywa się Polską, powinno nazywać się Ukrainą-bis, Ukrainą Zachodnią, czy jakoś tak podobnie.
Piekielnik nazywa umowę z 8 lipca dekretem ukraińskim, choć powinien ją nazywać dekretem amerykańskim, skoro sam stwierdził, że przyszła ona z Waszyngtonu. Zapewne została tam zredagowana, bo jeśli w przypadku wątpliwości interpretacyjnych wersją rozstrzygającą jest wersja angielska, to nie ma najmniejszych wątpliwości, że tak jest. A skoro tak, to znaczy, że to Amerykanie o wszystkim decydują, a może raczej amerykańscy Żydzi. Ich przodkowie wysmażyli unię polsko-litewską i ich dziełem było postanowienie unii horodelskiej o 47 herbach szlachty polskiej, które adoptowali bojarzy litewscy i rusińscy.
Powiedział on także, że prawie połowa budżetu państwa polskiego przeznaczana jest na pomoc wojskową i gospodarczą dla Ukrainy oraz na obsługę zadłużenia z tego tytułu i żeby nie nastąpiło bankructwo państwa, to trzeba zaciągać kolejne kredyty, które będą spłacać podatnicy. Z tymi podatnikami to oczywiście bajka, ale wszyscy to powtarzają, bo gdyby powiedzieć, że tak wielkich długów i odsetek od nich polski podatnik nigdy nie będzie w stanie spłacić, to trzeba by wyjaśnić, kto udziela tych kredytów i jaki ma w tym interes, skoro wie, że te długi nie będą spłacone.
Kredyty, podobnie jak ta umowa, płyną z Ameryki. Dlaczego Ameryka nie finansuje Ukrainy bezpośrednio, tylko wysługuje się Polską? Gdyby to faktycznie była wojna zastępcza Ameryki z Rosją, to Amerykanie pomagaliby bezpośrednio Ukrainie. Przecież Rosjanie i tak wiedzą, że to Ameryka wszystko finansuje. Wiadomo też, że Rosja tej wojny nie może przegrać i nie przegra. Po co więc Ameryce potrzebny jest pośrednik w postaci Polski i dlaczego „polscy” politycy, jak żadni inni, są tak agresywni w stosunku do Rosji? Wszystko to jest konieczne do stworzenia pewnego wizerunku Polski.
Pamiętam, że jeszcze nie tak dawno temu pojawiały się na kanałach internetowych i w zachodniej prasie informacje o tym, że Polska wyrasta w Europie na potęgę gospodarczą i militarną. Zastanawiałem się, po co ktoś rozgłaszał takie bzdury? Po to, by wytworzyć w ludziach przekonanie, że Polska to potęga i że dzięki temu stać ją na pomoc Ukrainie. Było też dużo informacji na temat tego, jak Polacy pomagają uchodźcom ukraińskim. Obecnie jednak, gdy kreuje się obraz Polski jako państwa, które intensywnie dozbraja Ukrainę, a jej politycy są wyjątkowo agresywni w stosunku do Rosji, to europejska opinia publiczna może nabrać przekonania, że winę za tę przedłużającą się wojnę ponosi głównie Polska. Jeśli rząd „polski” wyśle wojsko polskie na Ukrainę, to tym bardziej utwierdzi się ona w tym przekazie.
Gdy więc w końcu Amerykanie uznają, że nadszedł czas jej zakończenia, to głównym winowajcą będzie Polska i w związku z tym powinna ona być ukarana. W takiej sytuacji wszyscy uznają, że będzie to dobre rozwiązanie. Tą karą będzie połączenie Polski, bez ziem poniemieckich, z okrojoną Ukrainą, prawdopodobnie bez Ukrainy zadnieprzańskiej. Żeby jednak do takiego połączenia doszło, to trzeba zintegrować oba kraje pod względem gospodarczym, socjalnym, etnicznym, czyli masowym osiedlaniem Ukraińców w Polsce, kultury i edukacji, logistycznym, czyli budowy dróg i kolei w kierunku Ukrainy, przejść granicznych itp. I to wszystko realizuje się. Gdyby chodziło tylko o pomoc militarną, to ograniczyłaby się ona do tego obszaru, a tak nie jest. Głównym zatem celem jest stworzenie nowego państwa, a nie wojna z Rosją, której oba państwa nie są w stanie pokonać, ale bez tej wojny nie można tego dokonać. To, co się teraz dzieje, nie byłoby możliwe w warunkach pokojowych. Ta wojna jest tylko środkiem do celu.