Marsz Równości w Białymstoku

W dniu 20 lipca odbył się w Białymstoku tzw. Marsz Równości. Pierwszy tego typu marsz w tym mieście. Spotkał się z gwałtownym sprzeciwem jego mieszkańców. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Na protestujących wylała się fala krytyki. W sumie więc impreza udała się. Organizatorzy osiągnęli to, co chcieli, czyli konflikt.

We wtorek 16 lipca byłem w Białymstoku i widziałem samochód z plandeką, na której informowano jaki to homoseksualizm jest zły i jakie zagrożenia się z nim wiążą. To samo tylko szerzej docierało do przechodniów przez megafon. Samochód był na warszawskich rejestracjach. Bardzo się tym zdziwiłem, że komuś chciało się jechać z Warszawy.

Dopiero w sobotę, gdy zobaczyłem ten marsz, to zrozumiałem. Prawdopodobnie samochód ten jeździł od początku tygodnia. Klasyczna “padgatowka”. Poinformowanie mieszkańców Białegostoku, że coś takiego będzie miało miejsce z jednoczesnym negatywnym przekazem dotyczącym homoseksualizmu i innych dewiacji. Jakby specjalnie chciano ich zmotywować do protestu. I mieszkańcy nie zawiedli. Stawili się tłumnie, robili zdjęcia, kręcili filmy, inni protestowali. Czyli wszystko odbyło się zgodnie z planem. Nawet pojawili się kibice Jagiellonii. Ciekawe czy sami się zwołali, czy ktoś ich zorganizował. Druga strona nie zawiodła. Prowokowali, rzucali kamieniami, jajkami. Ciekawe skąd je mieli w centrum miasta? Szli ulicą wyasfaltowaną, a nie żwirówką. A jajka też tam nie leżały. Wygląda na to, że jedna i ta sama siła zorganizowała i sfinansowała tę szopkę. Przekaz medialny był diametralnie odmienny.

„Przypomnijmy, że w sobotę po raz pierwszy przez Białystok przeszedł Marsz Równości. Manifestację kilkakrotnie próbowali zablokować przeciwnicy. W stronę uczestników marszu poleciały kamienie, petardy, jajka i butelki oraz wyzwiska. Policja zatrzymała 25 agresywnie zachowujących się kontrmanifestantów.” – pisała w poniedziałek Interia.

Z drugiej strony można zapytać skąd się wzięli tacy gorliwi protestujący, którzy kilkakrotnie próbowali powstrzymać marsz. Wielu z nich zostało aresztowanych. Czy zwykły, przeciętny człowiek zaryzykowałby taki akt desperacji? Na zdrowy rozum: bezbronny człowiek, a przed nim kordon uzbrojonej po zęby policji. Przecież to jest rzucanie się z motyką na Księżyc. Protest bez sensu, chyba że można na tym trochę zarobić. A to inna sprawa! Oglądając ten Marsz na kanale Mediów Narodowych, miałem okazję wysłuchać kilku wywiadów z protestującymi, którzy poza kilkoma wulgarnymi hasłami nie potrafili przedstawić swoich argumentów. Podobnie było w przypadku wywiadów z osobami tylko przyglądającymi się. Z jednej strony opłaceni „protestujący”, z drugiej – ciekawscy mieszkańcy Białegostoku, którzy, kto wie! może czuli się dowartościowani, że w końcu „postęp” dotarł na Podlasie.

Pogrążyć taki marsz można by bardzo prosto. Wystarczyło zbojkotować go. Jak wyglądałby marsz, który idzie pustą ulicą, na której nie ma żywego ducha? Jak żenująco wyglądaliby ci ludzie? Kogo by prowokowali? Jeszcze bardziej żenująco wyglądałaby ta, pożal się Boże, policja. Uzbrojona, opancerzona ochraniałaby, no właśnie! Przed kim ochraniałaby, skoro nikogo by nie było? Do takiego scenariusza finansujący obie strony nie mogli dopuścić. Przecież przedstawienie musi trwać!

Można by więc zapytać: po co tego typu zadymy? Zorganizowanie takiego przedstawienia i opisanie go w mediach światowych służy tworzeniu negatywnego obrazu Polski za granicą, tak by w razie likwidacji Polski nikt nie protestował, a raczej odetchnął z ulgą, że taki niepoprawny politycznie i ideowo kraj zostaje zlikwidowany albo, w najlepszym wypadku, spacyfikowany. Jednak jest to cel uboczny, podobnie jak demonstracja siły: Patrzcie! Uzbrojona policja, opancerzone samochody, armatka wodna, helikopter kontrolujący wszystko z góry. Jakby chcieli nam powiedzieć: Nie macie szans! Jedyne co możecie zrobić, to wykrzyczeć się.

Główny cel jest zgoła innej natury, szerszy, ogólnoświatowy. To jest konflikt. Korzenie zjawiska sięgają filozofii Hegla. Szczegółowo i w sposób starannie udokumentowany opisuje to Antony C. Sutton w książce „Skull and bones, Tajemna siła Ameryki”. Poniżej parę cytatów z tej pracy:

W heglowskim państwie postęp polega na wymuszonym konflikcie, wynikającym ze starcia przeciwieństw. Jeśli jesteś w stanie kontrolować te przeciwieństwa, panujesz też nad rezultatem ich zderzenia.

Czy możliwe jest istnienie wspólnego celu, skoro członkowie Zakonu (Zakonem nazywa Sutton tę tajemną siłę Ameryki) stoją w opozycji do siebie i podejmują sprzeczne działania?

Prawdopodobnie najtrudniejszym zdaniem stojącym przed autorem tej książki będzie przekazanie czytelnikowi w istocie trywialnej informacji: celem Zakonu nie jest „lewica” ani „prawica”. „Lewica” i „prawica” są sztucznie wykreowanymi narzędziami mającymi posłużyć wprowadzeniu zmiany, a ich skrajne odłamy stanowią istotne elementy w procesie kontrolowanej zmiany.

Odpowiedź na tę pozorną polityczną zagadkę kryje się w heglowskiej logice. Nie można zapominać, że zarówno Marks jak i Hitler, stanowiący uosobienie skrajnej „lewicy” i „prawicy”, przedstawiani jako podręcznikowi wręcz przeciwnicy, wyewoluowali z tego samego systemu politycznego: heglizmu. Stwierdzenie to wywołuje grymas intelektualnej udręki na twarzach marksistów i nazistów, ale jest oczywiste dla każdego studenta politologii.

Wbrew twierdzeniom marksistów idea historycznego procesu dialektycznego nie wywodzi się od Marksa, lecz od Fichtego i Hegla żyjących w Niemczech w drugiej połowie XVIII i na początku XIX wieku. W procesie dialektycznym zderzenie przeciwieństw prowadzi do syntezy. Na przykład w wyniku konfliktu politycznej lewicy z prawicą powstaje nowy system polityczny – nie lewicowy czy prawicowy, ale będący ich syntezą. Konflikt przeciwieństw jest niezbędny do wprowadzenia zmian. Prawidłowość tę można dzisiaj prześledzić w literaturze wydawanej przez Komisję Trójstronną, gdzie popiera się zmianę, a środki prowadzące do jej wprowadzenia określa się mianem „zarządzania konfliktem”.

W systemie heglowskim konflikt ma kluczowe znaczenie. Co więcej, w opinii Hegla i systemów opierających się na jego filozofii państwo jest absolutem. Państwo wymaga od każdego obywatela całkowitego posłuszeństwa. W tak zwanym systemie organicznym jednostka nie istnieje sama dla siebie, ale jej celem jest wypełnienie zadania przewidzianego dla niej przez państwo. Wolność można znaleźć jedynie w posłuszeństwie wobec państwa. W hitlerowskich Niemczech wolność nie istniała, wolności jednostki nie przewiduje marksizm, nie będzie też jej wtedy, gdy zapanuje Nowy Porządek Świata. I jeśli przypomina to orwellowski Rok 1984, to tak właśnie ma być.

Mówiąc krótko, państwo jest najważniejsze, a konflikt jest narzędziem umożliwiającym zaprowadzenie idealnego społeczeństwa. Wolność jednostki kryje się w jej posłuszeństwie wobec rządzących.

Czym jest państwo? Jest nim rzecz jasna samozwańcza elita. Co ciekawe, Fichte, który zaprezentował te idee jeszcze przed Heglem, był masonem, niemal na pewno należał też do iluminatów, a z całą pewnością był ich protegowanym. Johann Wolfgang Goethe (wśród iluminatów znany jako Abaris) zapewnił Fichtemu stanowisko na Uniwersytecie w Jenie.

Co więcej, wyznawana przez iluminatów zasada, że cel uświęca środki – zasada, którą Quigley uznał za niemoralną, a stosowana zarówno przez Grupę (angielski odpowiednik Zakonu), jak i przez Zakon – wywodzi się z filozofii heglowskiej.

Wspólnym mianownikiem pozornie całkowicie odmiennych poglądów prezentowanych przez członków Zakonu jest fakt, że przyświeca im nadrzędny cel, dla realizacji którego kluczowe znaczenie ma konflikt idei. Dopóki przedmiotem dyskusji nie stają się prawa jednostki, zderzenie poglądów generuje konflikt niezbędny do wprowadzenia zmiany. Ponieważ celem jest także globalna kontrola, kładzie się nacisk na globalne myślenie, czyli internacjonalizm. Odbywa się to za pośrednictwem światowych organizacji i światowego prawa.

Na przestrzeni ostatnich dwustu lat, od czasu gdy w niemieckiej filozofii rozbłysła gwiazda Kanta, można wyróżnić dwa sprzeczne ze sobą systemy filozoficzne oraz przeciwstawne idee państwa, społeczeństwa i kultury. W Stanach Zjednoczonych, na terenie Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i we Francji podstawą filozofii jest jednostka oraz prawa jednostki. Tymczasem w Niemczech od czasów Kanta, przez Fichtego I Hegla aż do roku 1945, filozofia opierała się na powszechnym braterstwie, odrzuceniu indywidualizmu i ogólnym sprzeciwie wobec klasycznej zachodniej myśli liberalnej niemal we wszystkich jej aspektach.

Z systemu filozoficznego Hegla wywodzi się dialektyka historyczna, czyli przekonanie, że wszystkie wydarzenia historyczne są skutkiem konfliktu pomiędzy przeciwstawnymi siłami. Te powstające wydarzenia są czymś innym od wydarzeń konfliktowych i od nich wyższym. Każdą idee lub realizację idei można uznać za tezę. Teza ta będzie zachętą do pojawienia się sił jej przeciwnych, czyli antytezy. Ostatecznym rezultatem nie będzie natomiast ani teza, ani antyteza, lecz synteza tych dwóch skonfliktowanych sił.

Jaką rolę w opinii heglistów pełni więc parlament lub kongres? Celem istnienia tych instytucji jest jedynie zapewnienie jednostkom poczucia, że ich opinie mają jakieś znaczenie i danie rządowi możliwości skorzystania z ewentualnej mądrości, którą „prostacy” mogą przypadkowo się wykazać. Hegel ujął to następująco: „Dzięki temu uczestnictwu, subiektywnej wolności i swojej pysze, [jednostki] wyrażające ogólne opinie mogą w wyraźny sposób okazać się skuteczne, i cieszyć się satysfakcjonującym poczuciem, że coś znaczą”.

Doktryna heglowska głosi przede wszystkim boskie prawo państwa, a nie boskie prawo królów. W opinii Hegla i jego propagatorów państwo jest bogiem na Ziemi: „Istnienie państwa to pochód Boga w świecie, jego podstawą jest siła Rozumu, urzeczywistniająca się pod postacią woli. Każde państwo, czym by nie było, ma udział w boskiej naturze. Państwo nie jest dziełem człowieka, stworzyć je może jedynie Rozum” (Zasady filozofii prawa).

Dla Hegla jednostka jest niczym, jednostka nie ma praw, a moralność polega jedynie na podążaniu za przywódcą. Jednostka ambitna powinna natomiast stosować się do zasady senatora Mansfielda i tańczyć, jak jej zagrają.

Rewolucję ukazuje się zawsze jako spontaniczne wydarzenie skierowane przeciwko autokratycznie rządzonemu państwu, wywołane przez ludzi upośledzonych politycznie lub ekonomicznie. W żadnym z zachodnich podręczników nie znajdzie się informacji o tym, że rewolucje potrzebują pieniędzy, a źródłem tych pieniędzy w wielu wypadkach była Wall Street.

Dużo tych cytatów, ale chyba warte były przytoczenia. Dodam tylko, że Sutton napisał tę książkę w 1983 roku. I żeby skończyć z tymi cytatami, to już ostatni. Tym razem z powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego „ŻYD Obrazy współczesne” napisanej w 1866 roku:

„Otóż, najukochańsi Niemcy – kończył Duńczyk – wierzcie mi, że nie mówię tego przez zazdrość o posiadanie Szlezwiku i Holsztynu, bo wcale mi te księstwa nie smakują… wy się mylicie grubo, utrzymując, iż Schiller, Goethe, Kant, Hegel byli Niemcami…”

Ale wróćmy, jak mówią Francuzi, do naszych baranów, czyli do Marszu Równości. To wszystko, o czym pisze Sutton, jest realizowane zarówno w skali makro jak i mikro. To mikro to właśnie ten Marsz w Białymstoku. Klasyczne zarządzanie konfliktem i kontrolowanie go. Tą heglowską tezą był Marsz i reprezentujące go środowiska LGBT, a antytezą protestujący przeciw niemu. Takie pojedyncze działania, same w sobie, jeszcze nie dokonują przełomu, ale jest ich wiele, a rozłożone w czasie i przestrzeni, działają jak kropla, która drąży skałę. To trochę tak jak z Polakami, którzy w 1918 roku zostali zaskoczeni tym, że powstało państwo polskie i ukuli powiedzenie: „Ni z tego, ni z owego, mamy Polskę od pierwszego.” Nie wiedzieli, że już od 1916 roku Niemcy projektowali jego utworzenie. Wkrótce później i Rosjanie wystąpili z podobnym pomysłem. Przeciętny Polak nie mógł mieć o tym pojęcia, bo i skąd?

Dziś możemy mieć do czynienia z odwrotną sytuacją: „Ni z tego, ni z owego, nie mamy Polski od pierwszego”. Właściwie to już jej nie mamy. Rząd, który jest rzecznikiem żydowskich interesów w Polsce, który bardziej wspiera kulturę żydowską niż polską, który bardziej dba o interesy Ukraińców niż Polaków, który dofinansowuje firmy i banki zagraniczne a Polakom serwuje wysokie podatki, to taki rząd nie jest polskim rządem. A skoro rząd ten nie jest polski, to i to państwo nie jest polskie. Skoro Jonny Daniels otwarcie mówi o wydzieleniu z terytorium Polski obozu zagłady w Oświęcimiu i stworzeniu tam strefy eksterytorialnej, to kto tu rządzi? Czyż trzeba lepszych przykładów? Proszę bardzo!

Brak ustawy reprywatyzacyjnej. Czechosłowacja uporała się z tym problemem na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Węgry w 1991 roku. Mniej więcej w tym samym czasie Litwa. Dlaczego było tak trudno? Dziś już wiemy o co chodzi. Od czasu, gdy żydzi wystąpili z roszczeniami, początkowo na 65 a później na 300 miliardów dolarów, to już wiemy kto rządzi Polską i to nie od czasu pojawienia się Jonny Danielsa, tylko od 1989 roku. Zresztą wcześniej też rządzili, tylko bardziej dyskretnie.

Spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość poprzez pryzmat filozofii heglowskiej dużo nam wyjaśnia. Dążenie do zmiany istniejącej sytuacji jest realizowane na trzy sposoby:

  • informację, czyli wykorzystanie środków masowego przekazu. Białostocki Marsz został nagłośniony na cały świat. I czego dowiedział się ten świat? Ano tego, że w Polsce biją mniejszości seksualne. Również edukacja został podporządkowana temu celowi. Nie będzie nowej rzeczywistości, jeśli nie będzie nowych ludzi. A tych trzeba ukształtować. Takie marsze jak w Białymstoku mają oswajać, zainteresować, informować.
  • drugim sposobem jest finansowanie skonfliktowanych stron. Zarówno Hitler jak i Stalin byli wspierani przez Wall Street.
  • trzecim – jest kredyt. Zadłużanie państw, samorządów i ludzi prowadzi do ich uzależnienia, a co za tym idzie do podporządkowania a więc i niewolnictwa.

34 thoughts on “Marsz Równości w Białymstoku

  1. Taka uwaga lingwistyczna z samego przodu. Co to są „mniejszości seksualne”? Miał Pan „mniejszości seksualne” w szkole? Uczył się Pan o tym?

    Termin „mniejszości seksualne” to nowomowa w czystej postaci. Nowomowa, jak oświecił nas George Orwell, służy do zakłamywania rzeczywistości. Otóż sam termin „mniejszości seksualne” jest narzędziem pewnej ideologii.

    W klasycznej refleksji o rzeczywistości normalnych ludzi nie ma miejsca na „mniejszości seksualne” ponieważ seksualność służy do prokreacji. Seksualność jest ze swojej natury binarna, do powstania życia, celu i owocu aktu seksualnego, potrzebny jest pierwiastek męski i pierwiastek żeński, ten drugi ma rolę wiodącą. W ten sposób rozmnażają się zwykle zwierzęta a także rośliny. To całkiem uniwersalny mechanizm. Seksualność służy rozmnażaniu.

    Seks jest przyjemny, przyjemność odczuwają ludzie i inne zwierzęta. Ale przyjemność nie jest celem aktu seksualnego, to tylko zachęta ze strony bogów czy ewolucji (dla ludzi wierzących w ewolucję). Tak samo jest z jedzeniem. Podczas jedzenia również odczuwamy przyjemność ale to nie odczuwanie przyjemności powinno być celem odżywiania, celem odżywiania powinno być dostarczanie składników odżywczych naszym ciałom. Jeśli celem jedzenia jest odczuwanie przyjemności to dobrze się to nie kończy. Podobnie może być z seksem.

    Na tyle, na ile wiadomo chociażby z nauk hodowlanych, zachowania homoseksualne wśród głównie męskiej młodzieży są znane od zawsze. Problem dotyczy szczególnie byczków. Im czasami „odbija”, problem jest stary i zawsze homoseksualizm był traktowany jako patologia.

    Mniej więcej od pół wieku globalna grupa trzymająca władzę promuje koncepcję według której ludzka seksualność nie służy prokreacji a rekreacji (rewolucja seksualna). Taką interpretację umożliwia oczywiście postęp techniczny, magiczne pigułki, skrobanki, itp. Jeśli organy seksualne służą do rekreacji, to oczywiście można je używać w przeróżny sposób, na przykład wpychając koledze do odbytu. „Mniejszości seksualne” mają prawo do istnienia tylko przy założeniu, że celem aktywności seksualnej jest rekreacja. Warto o tym pamiętać.

    ==============

    To pewnie rozumie się samo przez się, albo jest napisane ale mi umknęło, ale ten „konflikt pomiędzy przeciwstawnymi siłami” jest reżyserowany ponieważ jedno zgrupowanie interesów kontroluje obydwie „przeciwstawne siły”, definiuje te siły. Wtedy ów „spór dialektyczny” jest dokładnie reżyserowany i całkowicie kontrolowany. A naiwniacy wyładowują energię…

    ==============

    Oczywiście „mniejszości seksualne” są hojnie dofinansowywane przez określone ośrodki, i generalnie cieszą się sympatią estabishmentu.

    O co chodziło w białostockiej zadymie? Może ci przeciwnicy zboczeńców są jakoś podczepieni pod papizm albo pod konfesyjne organizacje polityczne?

    W kontekście Pańskich doświadczeń (i własnych) stawiam hipotezę że ci wszyscy zawodowi protestujący, których symbolem może być uliczny drzyj-morda Olszański-Jabłonowski, te wszystkie „telewizje internetowe” funkcjonujące na YouTube i kreujące oraz komentujące takie wydarzenia jak demonstracje w Białymstoku, to wszystko to „teatr dla złych i występnych gojów” realizowany przez żydowskich aktorów.

    Like

  2. Witam!

    Zastanawiałem się jak najprościej odnieść się do tez podniesionych w artykule powyżej – może zacznę od tego, że ustawienie gry w kasynie nie jest tworzeniem konfliktu, tylko okradaniem nieszczęśników, którzy nieopatrznie tam weszli… innymi słowy: pederastia jest zboczeniem i jako taka chorobą psychiczną, więc każdy ma obowiązek moralny przestrzec innych, którzy tego nie rozumieją, ażeby nie dali się zwieść:) Choroba ta jest cięższym zwyrodnieniem erotomanii a następnie nimfomanii; zazwyczaj prowadzi do pedofilii i kolejnych dewiacji.

    Dalej – triada dialektyczna Hegla zakłada rozwój pojęć a nie czynów czy też działań (pierwsza ma miejsce na początku, gdzie zapośredniczeniu podlega czysty Byt sam z sobą, a więc ze swoją pustką treści, bo byt to pojęcie u Hegla; ta synteza określa go jako jego inność, czyli Nic, bo na początku byt jest właśnie niczym; nie ma żadnej treści bo inaczej nie był by to początek. Nie jest to więc żaden “konflikt”, ale przyczyna stawania się, bo dzięki temu możemy pojąć to, co jest początkiem) – jest to logika rzeczywistości dialektycznej, w której się znajdujemy; państwo należy rozumieć zatem jako zapośredniczenie wszystkich możliwych dążeń jednostek, a więc manifestacji ich ducha subiektywnego i dlatego jest to najdoskonalszy twór, bo może wszystkie te dążenia objąć i zrealizować właśnie poprzez umożliwienie perorowania jednym i drugim grupom o swoich racjach – inaczej by się pozabijali w tym Białymstoku, gdyby nie państwo polin chociażby:) I teraz najważniejsze – Hegel nie zakłada celowego złego działania państwa jako idealista – jeśli cokolwiek państwo robi, to dlatego, że to jest najlepsze możliwe działanie w danej chwili – taki jest obiektywnie poziom rozwoju jego ducha; jeśli jest to państwo komunistyczne, to niestety będzie w imię swych interesów gwałcić racje jednostek, a jeśli to będzie państwo libertariańskie, to te jednostki będą miały więcej do powiedzenia, ale w obydwu przypadkach ostatecznie to nikt inny tylko państwo decyduje o tym jaki jest zakres wolności pojedynczego człowieka; to ono jest zwierciadłem, w którym przeglądając się dochodzi do zrozumienia przez jednostkę tak uświadomionej konieczności… jest to niesamowita konstatacja Hegla i ciężka do zrozumienia, ale niestety tak jest…

    Pozdrawiam Autora – sal

    Like

    • Według Hegla rzeczywistość jest procesem realizowania się ducha poprzez przeciwieństwa, polegająca na przechodzeniu od danego pojęcia – tezy, do jego przeciwieństwa – antytezy, a następnie syntezy, czyli czegoś innego niż teza i antyteza. W filozofii marksistowskiej, zapożyczonej od Hegla, rozwój jest rozumiany jako walka wewnętrznych przeciwieństw, tezy i antytezy, czyli konflikt, z którego ma wyniknąć coś nowego, czyli synteza.

      “Istnienie państwa to pochód Boga w świecie, jego podstawą jest siła Rozumu, urzeczywistniająca się pod postacią woli. Każde państwo, czymkolwiek by było, ma udział w boskiej naturze. Państwo nie jest dziełem człowieka, stworzyć je może jedynie Rozum.” – Hegel.

      Żydzi mają na podorędziu mnóstwo swoich filozofów, których zadaniem jest wciskanie gojom kitu, że to nie oni tylko jakieś Byty i Rozumy odpowiadają za to, co działo i dzieje się na świecie.

      Pozdrawiam

      Like

  3. …mała poprawka P. Wiesławie – nie “przeciwieństwa”, a inną treść innego pojęcia, które wchodzi za sprawą myśli w reakcję z tym pierwszym pojęciem:) Oczywiście wynikiem tego zapośredniczenia, bo Hegel tego pojęcia używa jest inne pojęcie jako synteza – tu pełna zgoda:)

    …”filozofia marksistowska” na tej samej zasadzie “zapożyczyła” od Hegla jego myśl, co g… które podczepiło się do statku i mówi: płyniemy! Generalnie jest to bełkot – Marks nie miał pojęcia o czym Hegel pisał, więc z grubsza zamienił jego ducha na materię i wyszedł mu materializm dialektyczny hahahahaahah

    …ten cytat jest znamienny o tyle, że wprzęga interwencję Najwyższego w coś co ludzie następnie dewastują – tak jak Panu pisałem, nie zakładamy, że państwo będzie źle działać; ono tak działa, bo prawdziwi dyktatorzy nim sterujący tak każą kukłom podstawionym na decydenckich miejscach; kiedyś mafia rodzinna, dla niepoznaki nazywana monarchią, była jawna, ale od czasu I WW zostali zastąpieni.

    Przez kogo zastąpieni? Pan wskazuje na żydów – ja się zgadzam, ale chciałbym wskazać konkretnie: jest to żydostwo syjonistyczne, założone przez rotszyldów; pierwszy zjazd na terytorium CK A-W w Katowicach(:

    …potwierdzam również, że nie ma dzisiaj prawie nikogo, kto by nie ćwierkał, jak każą… był Wolniewicz, ale już go nie ma…

    …co do Hegla, to dostał posadę po wydaniu swego dzieła “Fenomenologia ducha”, więc za czasów cesarskich prusiech była jeszcze normalność, gdzie za zasługi otrzymywało się stanowiska na katedrach… oczywiście nie mógł kąsać ręki, która mu tę katedrę opłacała, ale gwarantuję Panu, że tezy stawiane przez niego są niebywałe i prowadzą do jeszcze bardziej nieprawdopodobnych konsekwencji – niesamowita Filozofia!

    …co do Fichtego – śmiem wątpić, czy naprawdę był skłonny przyjąć lampasy jakichści iluminatów hehehehe raczej dla dobrej posady się skumał, ale jak i w przypadku Hegla – niektóre jego myśli i tezy są też wyśmienite i wspaniałe, a polotem niekiedy przewyższa samego Hegla:)

    Pozdrawiam – sal

    Like

    • “nie “przeciwieństwa”, a inną treść innego pojęcia” – zgoda. Tu analogią jest reakcja chemiczna – synteza: węgiel + tlen = dwutlenek węgla.

      Marks zapożyczył od Hegla i przerobił to na materializm dialektyczny. Każdy konflikt, każda wojna, to walka przeciwieństw, z której rodzi się nowa rzeczywistość. Świat po I wojnie światowej wyglądał zupełnie inaczej niż przed nią. Podobnie było po II wojnie światowej. Żydom pasowało i pasuje takie wytłumaczenie rzeczywistości, bo to jakieś przeciwieństwa walczą ze sobą, jakieś siły wyższe, a nie oni tworzą te konflikty.

      Filozofia wkracza tam, gdzie nauki empiryczne nie radzą sobie. W XVII i XVIII wieku wielu uczonych było filozofami. Kolejność jest więc taka: nauka – filozofia – wiara. Tam, gdzie filozofia sobie nie radzi, tam wkracza wiara. Stąd u Hegla odniesienie do boskiej natury państwa.

      Ja jednak jestem sceptycznie nastawiony do boskiej natury państwa. Jak Pan sądzi, czy państwo może istnieć bez pieniądza? Ja uważam, że nie może. W każdym razie nie potrafię sobie takiego wyobrazić. A kto ma monopol na emisję pieniądza na całym świecie? Ten, kto ma monopol na emisję pieniądza, może wszystko. Stać go na wywoływanie wojen i stać go na opłacanie filozofów.

      Pozdrawiam

      Like

  4. …idziemy w dobrym kierunku P. Wiesławie!

    ..tak naprawdę Marksa wezwali syjoniści do Londynu i tam opłacali mu wikt i opierunek, żeby ich pomysł wyszlamowania monarchów i ich pomagierów uzasadnił(: to że to są durnoty z perspektywy filozoficznej, to jest jasne, ale dla wygłodniałego proletu, to była jedyna szansa niekiedy podłączyć się do zatrudnionych przez syjonistów zbirów…

    …zgadza się – nasza ludzka nauka ma swe ograniczenia i poznanie bo jest pośrednim poznaniem rzeczywistości, która jako natura jest bezpośrednim pojęciem wg. Hegla:) doszedł do jej granicy i pozostaje odnieść się do tego, który ma tę wiedzę bezpośrednią, czyli Ojca naszego; ale w to trzeba uwierzyć, bo nie sposób tego sprawdzić, czyli objąć całość wszystkich pojęć – to potrafi tylko Absolut wg. Hegla, czyli tak naprawdę nasz Ojciec:) my mamy taką możliwość ostatecznie, ale to jest kwestia tak złożona, że póki co lepiej dla nas oprzeć się na tej wierze, a kto mądry to na pewności:)

    …i teraz państwo – są różne warianty politologiczne, ale tak czy inaczej jakaś władza nastąpi; bardzo celnie Pan wskazał, na oparcie tej władzy – są to pieniądze, ale nie zawsze: w społeczeństwie chrześcijańskim, jak pouczył nas Nauczyciel jest to miłość do swojego brata i siostry, czyli do tych, którzy też kochają Ojca – najważniejszy zakon! Każdy z nas pracuje na siebie i swoją rodzinę, ale gdy przyjdzie brat twój lub siostra z innej rodziny w potrzebie, daj im co masz w zbytku:) oznacza to, że samemu można ZAWSZE założyć od nowa taką społeczność, wprowadzić swoje pieniądze i mieć wywalone na syjonistów i ich wojny i konflikty… coś jak Amisze – w czasie tzw. pandemii robili najlepsze biznesy z tumanami z zewnątrz, bo oni wierzą Nauczycielowi a nie alchemikom syjonistów…

    pozdrawiam – sal

    Like

    • Amiszów poznałem za sprawą filmu “Świadek” z 1985 roku. Nie są oni tak do końca niezależni od pieniędzy. Takimi są Indianie z Amazonii, Buszmeni czy Aborygeni. Jednak rezygnacja z pieniądza oznacza powrót do bardzo prymitywnych warunków życia. To jest nie do przyjęcia dla ludzi cywilizowanych. Kwestią nierozstrzygniętą, jak sądzę, pozostaje, kto wymyślił pieniądze? A może to właśnie pieniądz jest Bogiem?

      Pozdrawiam

      Like

  5. …oczywiście, ze nie są – napisałem, że prowadzą interesy z tymi z zewnątrz i biorą od nich $ – głównie sprzedając im swe prawdziwe produkty rolne a nie szklarniane gmo… Z tego co się orientuję nie mają swoich pieniędzy, ale ja właśnie o tym pisałem – jeśli mamy społeczeństwo, mamy i pieniądze, to nie problem; problemem jest tylko autonomiczność takich jego członków, żeby mogli olewać wymysły alchemików syjonistów …ale i to da się zrobić:)

    Pozdrawiam – sal

    Like

    • “ale i to da się zrobić:)” – We współczesnym świecie? Można założyć komunę, ale z czego zbudować dom, skąd wziąć narzędzia, ubrania itp.? Za to wszystko trzeba zapłacić. Czym?

      Pozdrawiam

      Like

  6. …była 100 lat z okładem w Zakopanem taka jedna jedyna chwila, gdy członkowie Narodu Polskiego (NP) prawdziwie zadecydowali o swoim losie: mowa tu o Republice Zakopiańskiej i jej pierwszym quasiprezydencie S. Żeromskim:) Otóż jak Pan zapewne wie, wskutek nawały I WW i kasacji monarchii, ludzie na chwilę zostali pozostawieni sami sobie – żeby przeżyć musieli się zorganizować – tak powstała rzeczona respublika z najważniejszą dystynkcją antydemokratyczną – ludzie mieli publicznie i jawnie na wiecu rzec coś przeciwko temu, który był zaproponowanym kandydatem; kto coś wiedział, mógł swobodnie i śmiało to podnieść:) ten, przeciwko któremu niczego nie orzeczono był właśnie nasz szklany literat – jak dla mnie jedyny prawdziwy urzędnik z legitymacją NP. Czy to była komuna? Oczywiście nie – wszyscy ludzie potrzebują ochrony przed kryminalistami, więc trzeba było zorganizować szeryfa:) Itd. itp.

    Problem dzisiejszego świata, to autonomiczność – jak Pan wie, syjoniści szybciutko opanowali sprawę i podstawiona przez nich łachudra, niejaki pisul, przejął władzę z tragicznymi skutkami dla tych ludzi oraz innych z NP(: ale gwoli prawdy – to oni wygrali wszystko wtedy, a władza na całym świecie jest dzisiaj ich:( Dlatego walka “narodowopowstańcza” nie ma żadnej podstawy, oprócz rewolucyjnej, ale tę zabronił chrześcijanom Nauczyciel, więc ludzie podzielający ten nakaz powinni zorganizować się w ramach istniejących kołchozów – i teraz podstawowe pytanie, które zadaję każdemu – czy podziela to zapatrywanie?

    Pozdrawiam – sal

    Like

    • Istnienie czegoś takiego jak Republika Zakopiańska było możliwe, bo wytworzyła się próżnia, po prostu zabrakło państwa. Jest to jednak warunek konieczny, ale nie dostateczny. W tamtym czasie wystąpił też warunek dostateczny, czyli homogeniczna społeczność, o wspólnym systemie wartości, wspólnej historii i tożsamości, zamieszkującej trudno dostępny teren, słabo skomunikowany z obszarem nizinnym. W obecnej rzeczywistości, gdy ludność jest przemieszana i wszyscy są sobie obcy, o różnych systemach wartości lub bez nich, stworzenie takiej republiki nie jest możliwe. Ci, którzy uruchamiali w przeszłości i obecnie fale migracyjne zdają sobie sprawę z tego, że przemieszanie ludności i rozbicie jednorodnych społeczności, to klucz do panowania nad nimi. W zatomizowanej społeczności nie ma szans na taką samoorganizację.

      Pozdrawiam

      Like

  7. …słuszna uwaga P. Wiesławie – nic tych ludzi dzisiaj nie łączy, gdy reżyserzy kołchozowi zostawiają im trochę w żłobie; o tę odrobinę zatem będą walczyć i truchleć o jej utratę, robiąc wszystko, co im hołota każe(: dlatego pytam w pierwszej kolejności, gdy rozmawiam o budowaniu przyszłości każdego człowieka – jakie masz zasady i czy w ogóle? chrześcijańskie są najlepsze, więc czy Pan byłby skłonny przystąpić do takiej społeczności, tym zakonem się kierującą?

    Pozdrawiam – sal

    PS. Dla porządku wskazuję, że nie są chrześcijanami katolicy i wszyscy inni eklezjaści, aczkolwiek są po naszej stronie, a jak powiedział Nauczyciel – kto nie jest przeciwko nam ten jest z nami.

    PS II. Od odpowiedzi na pytanie zależy dalsze rozwinięcie przeze mnie tematu “samozorganizowania”:)

    Like

  8. Pierwszy zakon – miłość do Ojca. Drugi zakon wynikający z pierwszego – miłość do innych braci i sióstr, którzy miłują Ojca; to są najważniejsze zakony chrześcijaństwa:) kto je stworzył? oczywiście Zbawiciel, czyli Jezus Hebrajczyk (Jeszua Ha Nocri), a obecnie Pantokrator:)

    Pozdrawiam – sal

    Like

    • Jestem wierzącym inaczej, to znaczy wierzę, że Boga nie ma. Miłość do bliźniego też jest mi obca, bo nie wiem, czy ten bliźni nie jest zasymilowanym Żydem, który mnie nienawidzi.

      Pozdrawiam

      Like

  9. Ha! Żyd – syjonista jest z perspektywy chrześcijańskiej tak samo nieszczęsnym i błądzącym, jak Polak bez swej ojczyzny a będący ateistą:( I on i Pan się możecie nawrócić – to jest miłość do osób nie kochających Ojca: starać sie was nawrócić bo gdy zrozumiecie, że jest to najlepszy i największy wasz przyjaciel, to staniecie się godnymi zakonu drugiego:)

    P. Wiesławie – żeby to pojąć, że ateizm nie jest kwestią wiary tylko przekonania, musiałby Pan poddać analizie pojęcie wiary – otóż dla tych którzy wierzą, oznacza to że czynią to komuś w bezgranicznym zaufaniu – tu do Zbawiciela, bo to On nas zapewnił o tym, że Ojciec dał nam szansę jako istotom nie będącym z rodu Izraela (dwunastu rodów konkretnie), wpuszczenia do swego domu, który nazywamy Rajem. Jak Pan wie, Abel wzruszył gniew Ojca na człowieka (Adama) i obiecał mu taką możliwość powrotu, ale dot. to tylko tych, którzy byli potomkami Adama i kochali Ojca – cała reszta tworów człekokształtnych na Ziemi, to prawdopodobnie podróbki Lucyfera, który stworzył swój świat (taki antyraj) i do którego zachęcił nieszczęsnych wygnańców. I Zbawiciel mówił – ja przyszedłem zbawić zbłąkane owce z rodu Izraela – co mnie obchodzą inni? Ale mieliśmy niewyobrażalne szczęście – otóż Judeion (starożytna ogólna nazwa), zamordowali swojego Zbawiciela, a ten otworzył tę możliwość powrotu do Ojca dla całej reszty ludzkiego tałatajstwa… a Pan nie chce z tego skorzystać, tylko zostać kompostem?

    P. Wiesławie – dlaczego kochamy Ojca? Proszę spojrzeć na swą dłoń i poruszyć najmniejszym palcem – bez Niego nie byłoby to nigdy możliwe; zaprojektowanie czegoś takiego (i wszystkiego innego co nas otacza, a co jest również cudowne pod każdym względem) plus wykonanie, to jest coś przy czym “kopara opada do samej gleby”:) Nie chce mieć Pan za przyjaciela kogoś takiego? Dalej – mogę Pana zapewnić, że kochając Ojca nic Panu ani nikomu z Pańskiego otoczenia nigdy nie przytrafi się coś złego, bo będziecie pod Jego ochroną – czy nie warto mieć takiego przyjaciela?

    Pozdrawiam – sal

    Like

    • Nie mogę zmuszać się do czegoś, do czego nie mam przekonania. Człowiek nie jest w stanie zrozumieć otaczającego go świata, natury, bo jest jej częścią, a część, z założenia, nie może objąć swoim rozumem całości.

      Pozdrawiam

      Like

  10. …to szkoda, bo nie znam lepszego spoiwa ludzkich istnień, jak miłość:)

    …poglądy i przekonania możemy zmieniać zawsze, bo one zależą od niestałych okoliczności ze względu na które zostały uformowane, czyli od tego, co Pan wskazał – jako części systemu nie mamy pojęcia o jego całości, a to co nawet nam się wydaje, że jest całością jest jedynie ostatecznie w dużej mierze jej częścią; lecz proszę nie być pysznym i zachłannym – wiele nam się udało i dużo już potrafimy i z każdym nowym dniem mamy więcej i więcej:) Komu zatem to nieograniczone bogactwo nie wystarcza, temu nic nie wystarczy:(

    PS. Proszę pamiętać, że wszystko Pan od Ojca otrzymał za darmo – taka ręka jako narzędzie jest czymś cudownym, a to tylko jedna rzecz z całej plejady, prawda? Domniemywam, że nigdy tymi narzędziami nie podziękował Pan Ojcu za nie tworząc np. dla Niego jakiś dar dziękczynny… podziękował Mu Pan tym, że Go informuje, iż nie istnieje – czy może być coś bardziej przygnębiającego i dewastującego?

    PSII. Jest taka piękna scena w Nędznikach, gdy Valjean’a konstabl przyprowadza przed oblicze księdza, którego okradł i pobił za to, że ten go przyjął i dał strawę dzień wcześniej i pyta go – czy ksiądz rozpoznaje te lichtarze? Ksiądz podbitym okiem łypie nań i mówi – Oczywiście; dałem je Valjean’owi, bo mu się bardziej przydadzą niż mnie…

    Like

    • Problem polega na tym, że wiara czy brak wiary, to są aksjomaty, czyli twierdzenia, które przyjmuje się bez dowodu. Jeśli różnimy się na poziomie aksjomatów, to wzajemne przekonywanie prowadzi donikąd. Ja po prostu inaczej postrzegam rzeczywistość niż Pan.

      Like

  11. …nie bardzo się mogę z Panem zgodzić – aksjomat jest koniecznym założeniem danej nauki, bez którego nie mogła by ona postępować; taka matematyka zakłada więc że ilość jest wyrazem i opisem rzeczywistości i tak sobie działa, o co do niej nikt nie ma pretensji:) w Filozofii nie ma aksjomatów co do zasady i o wszystkim się wątpi i podważa do tego stopnia, że w końcu samo podważanie jest badane jako metodologia, czy ma podstawy do takiego podważającego wszystko wraz z samym sobą działania? hahaha

    …wiara jak to pisałem już jest niczym bezgraniczne zaufanie, czyli coś w rodzaju aksjomatu – dlatego trzeba bardzo dobrze się zastanowić komu ją okażemy; nie odnajduję nikogo godnego bardziej takiego depozytu niż Ojciec i Zbawiciel, czyli obecnie Pantokrator (za wypełnienie swej misji od Ojca, człowiek Jeszua Ha Nocri, otrzymał władztwo nad wszystkimi bytami i miejsce obok Niego – mi wystarczy mały pokoik na skraju Raju hahahahahha); trudno mi sobie wyobrazić dzień bez Ich asystencji, zaś ilość dóbr jakie otrzymuję każdego dnia jest niesamowita; ot chociażby dzisiaj byłem na cmentarzu u rodziców a normalnie nie chodzę, bo zazwyczaj jest mokro, zimno, masa ludzi i błoto, ale dzisiaj ani jednej chmury, cieplutko a wcześniej żadnych dużych opadów i…. mało ludzi – świetnie się bawiłem tą przechadzką zatem!

    Like

    • “w Filozofii nie ma aksjomatów co do zasady i o wszystkim się wątpi i podważa do tego stopnia, że w końcu samo podważanie jest badane jako metodologia, czy ma podstawy do takiego podważającego wszystko wraz z samym sobą działania? hahaha”

      Problem ten jest znany pod nazwą “czarnego łabędzia”. Do pewnego momentu wszelkie obserwacje wszystkich ludzi prowadziły do jednego wniosku: wszystkie łabędzie są białe. Gdy jednak odkryto Australię, to kazało się, że są również czarne łabędzie. Stąd wniosek przeciwników metody indukcyjnej, czyli zdobywania wiedzy poprzez obserwację i doświadczenie, że żadne twierdzenie nie jest prawdziwe, dopóki nie zostanie sfalsyfikowane, czyli uznane za nieprawdziwe. Problem z nauką i filozofią polega na tym, że podlegają one obróbce ideologicznej. Częściowo odniosłem się do tego w blogu “Teorie”. Polecam ten blog, nawet jak kogoś to nie interesuje, to na jego końcu zamieściłem krótki filmik, w którym pokazano linijne erupcje wulkaniczne na Islandii z grudnia zeszłego roku. Filmowano nocą z helikoptera, więc efekt jest imponujący.

      “…wiara jak to pisałem już jest niczym bezgraniczne zaufanie, czyli coś w rodzaju aksjomatu” – A jednak aksjomat! Dlaczego więc pański aksjomat, człowieka wierzącego, ma być czymś lepszym, niż mój aksjomat – człowieka niewierzącego?

      Like

  12. “– A jednak aksjomat!” – krzyknął Pan niczym Eureka!, ale nie ma Pan racji tutaj hahahaha

    Otóż w przypadku aksjomatu w nauce ścisłej nikt się o jego umocowanie nigdy nie zapyta; w przypadku religii chrześcijańskiej może Pan pytać ile chce o cokolwiek – co więcej może Pan się temu jak została ustalona sprzeciwić i “wyjść”, albo drogą samobójczą albo Lucyfera, co na jedno wychodzi:( i teraz najważniejsze – jeśli przekona Pan Pantokratora o swych dobrych intencjach, to może Panu da znak jakiś… gdyby Pan był chrześcijaninem, dostawałby Pan znaki codziennie, tak jak opisałem to w poprzednim wpisie:)

    “Dlaczego więc pański aksjomat, człowieka wierzącego, ma być czymś lepszym, niż mój aksjomat – człowieka niewierzącego?” – powodów jest mnóstwo i ciut ciut:) Sama wiedza o tym jak i co konkretnie zostało porobione od Ojca jest dla umysłu poznającego ambrozją hhahahah

    Tak jak pisałem – po pierwsze i najważniejsze dla Pana jako chrześcijanina jest to, że nie jest Pan sam i nie zostanie kompostem li tylko po swej śmierci, a kto wie – może załapiemy się na powrót Pantokratora i w ogóle nie umrzemy? Czyż może być coś większego, nawet gdyby Pan odkrył zagadkę degradacji komórek i był wieczny somatycznie? Wtedy tym bardziej asystencja istot na poziomie najwyższym jest tym, co człowiek najbardziej potrzebuje w świetle wieczności:)

    Podałem wiele innych przykładów, czemu warto mieć Ich za przyjaciół – najważniejszym jest to że pomogą w sprawach, o których nigdy nie będzie Pan miał pewności, a w momencie gdy zarządza Pan grupą innych ludzi, którzy od Pana zależą, to pomoc kogoś, kto wie co będzie i co najlepiej wybrać i zrobić jest ponad wszystkim… dlatego nie “samoorganizacja” społeczności, a konkretna i najlepsza, czyli chrześcijańska:)

    PS. Nie widzę tej “teorii” z tym wulkanem – może dać Pan linka?

    Like

  13. …dzięki za linka:)

    …konkretnie?

    Otóż początek, który zawiera w sobie byt oraz nic jakkolwiek jest do zrozumienia dzięki heglowskiej logice, to konkretnie brakuje fizycznej wiedzy o nim – jak zresztą praktycznie o wszystkim, a to ze względu na niewyobrażalną ilość kombinacji jakie mogą zaistnieć; wybór tej jednej, która prowadzi do powstania takiego a nie innego bytu jest oszałamiającym cudem kreacji wprost i tak po prawdzie tylko ten, co to zrobił może mieć o tym wiedzę konkretną:)

    …niech Pan weźmie najtrudniejszą łamigłówkę manualną (3D), czyli o skali 10 i kiedy ją opanuje, to proszę pomyśleć, jak niewiele trzeba ją skomplikować, aby nie była w ogóle możliwa do rozwiązania a miała rozwiązanie…

    …może się Pan siłować, ale zmarnuje sobie życie – w pewnym momencie trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć pass i odłożyć karty i poprosić o pomoc:)

    Like

    • Czy tylko dlatego, że czegoś nie rozumiemy, to musimy się poddać i zrezygnować z wszelkich poszukiwań? W ten sposób ograniczamy swój rozwój intelektualny kosztem – duchowego. Ludzkość ma z tym problem i nie może się zdecydować i porusza się od ściany do ściany: od średniowiecza – czyli zwrotu ku Bogu, co było w kontrze do starożytności – do renesansu, który był nawrotem do starożytności. Później był barok, czyli powrót do średniowiecza, a po nim oświecenie, czyli powrót do renesansu, a po oświeceniu – romantyzm: czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko. Widać więc, że mamy problem: rozum czy wiara?

      Like

  14. …zrozumienie, że nie można z czymś sobie dać rady jest największą mądrością na poziomie ludzkim P. Wiesławie – tak to widzę i nie uważam, żebym się poddał:) Jak napisałem wcześniej innymi słowami: gdy byłem młody, postawiłem na badanie rzeczywistości wszystkie karty; takie prymitywne zagrywki jak syjonistycznego żydostwa rozkminiłem dość szybko, ale budowa materii jako specyficzna porcja energii i następnie budowa kodu, z którego najprawdopodobniej korzysta jako sposób swej prezencji, to jest sprawa nie na 100 pokoleń takich jak ja:( ale 100 tysięcy będzie mało, bo w pewnej chwili okaże się że musi istnieć sam kod, który generuje energię nie tylko utrzymującą go samego, ale cokolwiek zaprojektuje… i przez to jest wieczny, tylko że to jest tylko nazwa, pojęcie ogólnie filozoficzne:)

    PS. Polecam kanał Johna Veto na YT jako propedeutykę tematu:)

    PS II. Enyłej – wszystkie kwestie, które poruszyłem, dotyczyły Pana w zakresie tego kim może się Pan stać; na razie nie potrafi Pan z tego skorzystać, więc niestety trzeba by wskazać, kim Pan jest, a to może nie być przyjemne, więc jeśli Pana to nie interesuje, to na ten moment poprzestałbym na naszej pogawędce:)

    Like

    • Czy to, że nie potrafimy zgłębić tajemnicy natury oznacza, że musimy zrezygnować i odwołać się do Boga? Na świecie jest mnóstwo religii i wyznań i każdy wierzący uważa, że jego wiara czy religia jest jedyną prawdziwą. Czy byłyby wojny religijne i wzajemna nienawiść, gdyby ich nie było? Religie i wyznania dzielą ludzi i skłócają ich. Człowiek wierzy, bo nie potrafi sobie wyobrazić, że śmierć jest końcem wszystkiego, tak jak człowiek nie może sobie wyobrazić, że przestrzeń i czas mogą być skończone. W związku z tym wymyślono, że przestrzeń i czas są nieskończone. Tak jest łatwiej to wszystko zrozumieć. Ale jak wytłumaczyć nieskończoność, w której każda odległość, w naszym rozumieniu, byłaby równa zero? Jeśli jednak zakładamy, że świat jest nieskończony w skali makro, to czy nie jest on również nieskończony w skali mikro. Z tymi pojęciami wiąże się pojęcie życia wiecznego. Jeśli nie potrafimy uporać się z pojęciem nieskończoności świata w czasie i przestrzeni, to również pojęcie życia wiecznego nastręcza te same problemy. Jednak wierzący, tacy jak Pan, wyjeżdżają tu zagadnieniem tajemnicy materii, chyba tylko po to, by niewygodne zagadnienie skończoności bądź nieskończoności świata w czasie i przestrzeni zepchnąć w niebyt.

      Like

  15. …nigdzie nie napisałem, że coś jest takie a takie bo tego nie wiem (wie ten, co to zrobił – my szukamy, ale przy skali komplikacji tak wielkiej, że każdy kolejny poziom rośnie wykładniczo, to ta droga jest nie do pokonania; i tyle); wskazałem na podstawowe trudności, które zdaje się trochę przekraczają to, co Pan rozumie – nie ma znaczenia czy coś jest “skończone” czy też “nieskończone”, bo to są pojęcia generalnie matematyczne; nas interesuje jakie coś jest w szczególe i czy ten szczegół ma przełożenie na inny zakres, tworząc ogół rzeczywistości – taki fraktal fizycznie a filozoficznie to logika dialektyczna Hegla:) i okazuje się że najmniejszy szczegół jest tak złożony, jak by była w nim zawarta całość, czyli wszystko inne, co zarazem jest przyczyną stawania się kolejnego pojęcia (fraktala)… i tu klęknie Pan od razu i nie pójdzie nigdzie dalej w poznaniu rzeczywistości:(

    …życie wieczne nie nastręcza żadnych problemów – dodaje Pan sobie kolejny dzień i ważne jest tylko to, czy przeżył go Pan szczęśliwie, czy nie, gdy zna zasadę rewitalizacji komórek w aspekcie somatycznym, albo inną zasadę noetyczną, pozwalającą utrzymywać Pański byt; żeby był to szczęśliwy dzień, to musi być w towarzystwie istot wyjątkowych – tu utożsamiamy je z Dobrem, które przysługuje przede wszystkim Ojcu.

    Bez Niego nie otrzyma Pan tego poznania i zbawienia, bo nie udostępni Panu tej wiedzy po prostu i zostanie Pan kompostem na … wieczność:(

    Like

    • “nas interesuje jakie coś jest w szczególe i czy ten szczegół ma przełożenie na inny zakres, tworząc ogół rzeczywistości – taki fraktal fizycznie a filozoficznie to logika dialektyczna Hegla:) i okazuje się że najmniejszy szczegół jest tak złożony, jak by była w nim zawarta całość, czyli wszystko inne, co zarazem jest przyczyną stawania się kolejnego pojęcia (fraktala)…”

      Fraktal (łac. fractus – złamany, cząstkowy, ułamkowy) w znaczeniu potocznym oznacza zwykle obiekt samopodobny (tzn. taki, którego części są podobne do całości) albo „nieskończenie złożony” (ukazujący coraz bardziej złożone detale w dowolnie wielkim powiększeniu). – Wikipedia. Resztę można zobaczyć i doczytać tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Fraktal.

      Czy człowiek ma budowę fraktalną? Owszem, układ krwionośny człowieka przypomina sieć rzeczną czy korony drzew, ale człowiek, jako całość, nie ma budowy fraktalnej.

      Like

  16. …myli się Pan – człowiek jest częścią większej całości, jak i wszystko inne i tak samo jest złożony z bardzo drobnych części, jak i wszystko inne, zaś w tych częściach zawarta jest informacja o tym, jak złożyć z nich coś większego z powrotem – np. innego człowieka, drzewo, cokolwiek Pan zechce:) to jest ten kod, o którym Panu pisałem i który finalnie przybiera indywidualną postać (u Hegla każdorazowo inną treść kolejnego pojęcia), co się wydaje być ostatecznie innym od całej reszty innych bytów – żeby zdać sobie sprawę o czym pisałem, proszę wziąć sobie kod HTML; gdy zorganizuje Pan energię i wyświetlacz do jego treści, to na tymże otrzyma Pan cokolwiek zechce – jakikolwiek obraz, wirtualną rzeczywistość nieograniczoną niczym, oprócz Pańskiej wyobraźni:)

    Like

    • “…myli się Pan – człowiek jest częścią większej całości” – ja tylko napisałem, że człowiek nie ma budowy fraktalnej. Pan mnie nie rozumie. Ja nie neguję złożoności materii, natury i świata. Ja tylko uważam, że to nie jest dziełem Boga, bo w niego nie wierzę. Niech więc nie próbuje mi Pan wmawiać, że nie rozumiem złożoności natury i jej tajemnicy dla człowieka. W tym punkcie spór jest bezprzedmiotowy.

      Jestem przeciwnikiem wszelkich religii i wyznań, bo one są źródłem wszelkiego zła: ludzie morduję się i nienawidzą wzajemnie z powodu różnic na tle wyznaniowym i religijnym. Religia to takie same opium dla ludu jak demokracja. Różnica tylko polega na tym, że w przypadku religii jedna dawka wystarcza na całe życie, a w przypadku demokracji trzeba je powtarzać co cztery lata, a czasem częściej.

      Like

  17. …ja nie napisałem nigdzie, że istnieje Pan dzięki jakiemuś “bogu”; “bogi” to postacie mityczne w pierwszym rzędzie, chociaż Daniken bardzo ładnie wykazał ich pochodzenie i działania naprawcze względem podróbek Lucyfera człowieka na planecie Ziemia. Ten, który stworzył wszystko jest Ojcem nas wszystkich i bez znaczenia jest to, czy ktoś w Niego wierzy czy nie dla Niego; to że Pan nie rozumie niczego o złożoności materii i głębiej o tym, co nazwałem kodem jest oczywiste – gdyby Pan rozumiał, to by wiedział, że zaistnienie zwykłego kamienia jest niemożliwe bez jego stworzenia, czyli zaprojektowania takiej rzeczywistości, która powstanie i bycie takiego bytu umożliwia; naukowo, matematycznie to jest kilkanaście/dziesiąt/set miejsc po przecinku od 99% w zależności od tego jak potężny ma Pan kalkulator:)

    …religia chrześcijańska nie jest przyczyną żadnego zła i nigdy nie była; napisałem Panu, że katolicyzm lub inne wszelakie eklezjastwa są odstępstwem od słów Nauczyciela i są zwyczajnymi bluźnierstwami; to że biedni umysłowo ludzie dali się zwieść bluźniercom, którzy ich wykorzystują do wszelakich bezeceństw to inna sprawa, ale przypisywanie chrześcijaństwu ich dokonań, stawia Pana w rzędzie zwykłych histo(e)ryków:(

    …demonkrancja zaś jest najgorszym systemem władzy zaraz po hegemonii (dyktaturze dzisiejszej; syjonistyczne żydostwo jest właśnie dyktaturą, tyle że ukrytą, a stojącą za kukłami demonkrancyjnych działań, zwanych “wyborami”) – to jest zbadane już przez Platona w dziele Państwo, więc nie wiem po co ten kontrprzykład; polecam przeczytać sobie:)

    Like

    • “Ten, który stworzył wszystko jest Ojcem nas wszystkich…” – To jest pańska wiara. Nie jest Pan w stanie tego udowodnić, ale wierzy Pan w tego swego “Ojca”. Ja nie wierzę w pańskiego “Ojca” i wierzę, że świat powstał inaczej, ale nie jestem w stanie tego udowodnić. Pomiędzy nami jest różnica na poziomie aksjomatów. A skoro tak, to wszelka dyskusja pomiędzy nami nie ma sensu. Pan w swojej irytacji próbuje mnie obrażać, ale po mnie spływa to jak po kaczce, bo ja nawiedzonych mam w głębokim poważaniu.

      Like

Leave a reply to Metro Cancel reply