Mija już rok od momentu, który stał się naszą „nową normalnością”. Na portalu ZeroHegde pojawił się artykuł One year to flatten life as we knew it, którego autorem jest Rob Slane. Opisuje on ten rok i dzieli się swoimi refleksjami na temat tego, jak zmienia się nasza rzeczywistość, co z tego wynika i kim są ci ludzie, którzy zgotowali nam ten los. Pomyślałem sobie, że warto się z nim zapoznać, zwłaszcza że w kolejnym blogu będę chciał przybliżyć ideologię anarchizmu i nihilizmu, który jest skrajną odmianą tego pierwszego. Mam takie wrażenie, że nihilizm, który narodził się w XIX wieku, przeżywa swój renesans za sprawą fałszywej pandemii. Link do oryginalnego tekstu tu: https://www.zerohedge.com/covid-19/one-year-flatten-life-we-knew-it.
Minął rok odkąd rozpoczęliśmy nowy, niesprawdzony, nienaukowy, drakoński i doprawdy szalony eksperyment medyczny, społeczny, ekonomiczny i psychologiczny, dokonywany na milionach ludzi. W dniu, w którym zaaplikowano nam to szaleństwo, napisałem: „Wygląda na to, że to koniec Wielkiej Brytanii, jaką znaliśmy”. Wszystko, co wydarzyło się od tamtego czasu, jak sądzę, sprawdziło się, a tym, czego nie przewidziałem jest to, że miliony ludzi nadal wierzą, że ograniczenia miały naukowe uzasadnienie, że były konieczne, że były skuteczne i że mamy życzliwy rząd, którego celem jest zapewnienie nam wszystkim bezpieczeństwa. Żadna z tych rzeczy nie jest prawdą.
Krótkie podsumowanie tego, co się wydarzyło
Na nic zda się szukanie literatury medycznej i naukowej sprzed 2020 r., opowiadającej się za masową kwarantanną zdrowych ludzi, jako właściwą reakcją na pandemię. W rzeczywistości, po tym, jak spanikowany rząd meksykański flirtował z tym pomysłem przez całe pięć dni podczas wybuchu świńskiej grypy w 2009 r. (zakończył go, gdy zdano sobie sprawę, jak niszczące na dłuższą metę byłyby jej skutki), ówczesny dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Dr Margaret Chan, wyraźnie ostrzegła przed stosowaniem takich destrukcyjnych środków:
W związku z tym pozwolę sobie zdecydowanie apelować do krajów, aby powstrzymały się od wprowadzania środków, które są gospodarczo i społecznie destrukcyjne, a nie mają uzasadnienia naukowego i nie przynoszą wyraźnych korzyści dla zdrowia publicznego.
Tak więc ten destrukcyjny, nienaukowy pomysł, bez wyraźnych korzyści dla zdrowia publicznego, został po cichu zarzucony i zapomniany. Dopiero w styczniu 2020 roku powrócono do niego w chińskiej prowincji Hubei na polecenie Xi Jinpinga, przywódcy jednego z najbardziej totalitarnych reżimów na świecie, o czym szczegółowo opisuje prawnik Michael Sanger.
Można by oczekiwać, że WHO pójdzie tą samą drogą, co dr Chan w 2009 roku, ale do lutego, w niewytłumaczalny sposób, zmieniła swoje wytyczne dotyczące reakcji na pandemię, opierając się na nieprzekonywujących i najbardziej niewiarygodnych dowodach, dostosowując je do dekretu Wuhan.
Można by więc oczekiwać, że kraje zachodnie odrzucą to tyrańskie podejście, ale, co dziwi, nie zrobiły tego. W Wielkiej Brytanii całkowicie rozsądna strategia gotowości na wypadek pandemii, którą rząd prowadził od 2011 roku, i która dążyła do zapewnienia minimalnych zakłóceń w społeczeństwie, nawet podczas epidemii wirusa, mogącej pochłonąć 315 000 istnień ludzkich w okresie 15 tygodni – została zarzucona. Dlaczego? To jest najważniejsze pytanie, na które szukamy odpowiedzi. Sądzę jednak, że ważne jest też to, co profesor Neil Ferguson zasugerował nam w swoim grudniowym wywiadzie dla The Times:
Oni [Chińczycy] twierdzili, że spłaszczyli krzywą. Na początku byłem sceptyczny. Myślałem, że to było ukrywanie prawdy przez Chińczyków. Jednak w miarę gromadzenia danych stało się jasne, że była to skuteczna polityka. Ale to komunistyczne państwo jednopartyjne, powiedzieliśmy. Myśleliśmy, że nie uszłoby to nam na sucho w Europie. A potem również Włochy to zrobiły. I zdaliśmy sobie sprawę, że możemy.
Twierdzenie chińskiego rządu o spłaszczeniu krzywizny to fałszywy trop. Komentarz profesora, że zdali sobie sprawę, że wdrożenie taktyki despotycznego reżimu może ujść na sucho, nie jest nim.
Ponieważ WHO i rząd zawiedli, z pewnością Brytyjczycy nie daliby się nabrać na coś tak ewidentnie absurdalnego, jak zakazanie milionom całkowicie zdrowych ludzi kontaktu z innymi zdrowymi ludźmi? Czy idea, która uczyniła ten kraj jednym z najbardziej wolnych narodów na ziemi, zadziała?
Niestety nie. Brytyjczycy, poprzez terroryzowanie ich strachem, histerią i jawnym kłamstwem na bezprecedensową skalę, potulnie poddawali się tym despotycznym dekretom, wierząc, że mają one coś wspólnego z zapewnieniem im bezpieczeństwa.
Kłamstwo o bezobjawowej transmisji i mit pół miliona zgonów
Zdecydowanie największym kłamstwem jest bezobjawowa transmisja. Rzeczywiście, kiedyś może stać się największym kłamstwem – oszukanie największej liczby ludzi w najkrótszym czasie. Opierało się ono głównie na incydencie w Niemczech, gdzie chińska dama, o której sądzono, że nie ma żadnych objawów, rozniosła chorobę. Jednak później okazało się, że rzeczywiście miała objawy, ale stłumiła je lekami. Jednak rzadko o tym pisano, a do tego czasu narodził się mit, że była to nowa, tajemnicza choroba, którą mogliby przenosić ludzie bez objawów, a wraz z nią powstała podstawa do zamykania gospodarek, masek i niezliczonych innych dziwacznych, oderwanych o rzeczywistości ograniczeń nałożonych na nas. Wielkie badanie przeprowadzone na 10 milionach ludzi w Wuhan, w późniejszym okresie, wykazało zero przypadków bezobjawowego rozprzestrzeniania się, ale jak można się domyślić, zostało ono całkowicie zignorowane przez rządy i media na całym świecie.
A co z twierdzeniem profesora Fergusona o 510 000 zgonów? Pozostaje to podstawą do twierdzenia zwolenników kwarantanny, że gdybyśmy nie zostali zamknięci, zginęłyby setki tysięcy więcej osób. Oprócz faktu, że Wielka Brytania zajmuje obecnie piąte miejsce na świecie pod względem liczby zgonów na milion, mając trzecią najbardziej rygorystyczną blokadę na planecie Ziemi, według Uniwersytetu Oksfordzkiego, a kraje, które tego nie zrobiły, radziły sobie nie gorzej – czy potrzeba jeszcze jakiegokolwiek innego dowodu, na który możemy powołać się, by wykazać fałszywość twierdzenia profesora Fergusona o dniu zagłady?
Dlaczego aż tyle i co jest w rzeczywistości zawarte w samym raporcie profesora Fergusona? Doszedł on do swojej liczby 510 000 zgonów dla scenariusza „bez ograniczeń”, szacując, że 81% populacji zostanie zarażonych i przyjmując współczynnik śmiertelności zarażonych (IFR) Covid-19 na 0,9%. Jednak w październiku, jeden z czołowych epidemiologów na świecie, John Ioannidis z Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii, opublikował ostateczne badanie dotyczące IFR Covid-19. Obliczył, że mediana wskaźnika wyniosła 0,23%, a nie 0,9%, jak założył Ferguson, a jego praca została zaakceptowana i zatwierdzona przez WHO.
To bardzo ważne: gdyby Ferguson zastosował liczbę IFR wynoszącą 0,23%, a nie 0,9%, to kto zgadnie, do jakiej liczby zgonów by doszedł? Odpowiedź – to około 127 tysięcy. Jest to niezwykle interesujące, ponieważ całkowita liczba „oficjalnych” zgonów spowodowanych przez Covid-19 w chwili pisania tego tekstu (ukazał się 22 marca – przyp. mój) wynosi 126 172. Innymi słowy, gdyby Ferguson użył prawidłowego IFR, liczba zgonów, które przewidziałby w scenariuszu bez blokady, byłaby taką samą liczbą oficjalnych zgonów, jaką faktycznie mieliśmy w przypadku trzeciego najbardziej rygorystycznego zamknięcia na świecie. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że te około 126 000 zgonów nie było spowodowanych przez Covid-19, ale zwolennicy ograniczeń twierdzą, że było, więc to ich zadaniem jest wyjaśnienie, w jaki sposób ta liczba jest obecnie taka sama, jak ta, którą przewidziano w badaniu Fergusona dla sytuacji bez ograniczeń, gdyby użył właściwego IFR.
To, że ograniczenia nie uratowały życia, powinno być oczywiste. Wirus był znany od początku marca 2020 r. Z faktu, że w przeważającej mierze zabijał on osoby starsze z chorobami współistniejącymi, wynika, że zasoby mogły i powinny były być skierowane na ochronę takich osób. Jednak podejście z rozpylaczem (kropelkowe przenoszenie – przyp. mój), które przyjęto w celu poddania wszystkich kwarantannie, nie jest – z definicji – podejściem ukierunkowanym. I ironia polega na tym, że przy wszystkich absurdalnych nawoływaniach zdrowych ludzi do zmiany całego stylu życia, aby chronić słabszych, to to, co tak naprawdę wydarzyło się, to to, że zdrowym ludziom całkowicie wykoślawiono życie, a starszych skazywano na powolną śmierć.
Niszczycielska moc ograniczeń
To tyle, jeśli chodzi o nieskuteczność ograniczeń w celu czynienia dobra, a co z ich niszczycielską mocą? Każda krytyka będzie tu zbyt łagodna. Niszczą życie. Niszczą źródła utrzymania. Niszczą miejsca pracy. Niszczą biznesy. Niszczą edukację. Niszczą kościoły. Niszczą zaufanie. Niszczą zdrowie psychiczne. Niszczą małżeństwa. Niszczą relacje. Niszczą społeczności. Przeczą temu, że policja służy ludziom. Niszczą praworządność. Niszczą wolną Brytanię.
Czas i miejsce nie wystarczą, by opisać zniszczenia delikatnej równowagi życia w sferze medycznej (zwłaszcza osłabionego układu odpornościowego), sferze społecznej, sferze psychologicznej i sferze ekonomicznej, czy o zwrocie ku transhumanistycznej przyszłości, spowodowanym przez nieustanne wezwania ludzi do trzymania się z dala od innych ludzi oraz dziwaczny rytuał zakrywania ludzkiej twarzy – najbardziej bezpośrednia i najważniejsza fizyczna manifestacja Imago Dei – bezużytecznymi kawałkami materiału.
Tych, którzy się na to zgodzili, pytam po prostu: Czy nadal nie widzicie, co zrobiliście? Czy nadal nie widzicie, czym jest to, co poparliście?
Wielka Brytania, która istniała przed marcem 2020 r., lub o której wielu z nas myślało, że istnieje, już przeminęła. Wielka Brytania, w której uznaliśmy wolność za coś oczywistego, odeszła. Weszliśmy w zupełnie inną przyszłość, co więcej, wydaje się, że zdecydowana większość ludzi przyjęła ją z zadowoleniem. Co gorsza, zostajemy wprowadzeni do transhumanistycznej technokracji, w której nie jesteśmy postrzegani jako ludzie, stworzeni na obraz Boga, ale jedynie jako potencjalni nosiciele wirusów, cyfrowe numery identyfikacyjne, drony nadające się do śledzenia i namierzania, nadające się do obserwowania i zarządzania przez dystopijnych technokratów, którzy budują wokół nas swój medyczny despotyzm, ale nie jesteśmy uważani za godnych, by żyć cicho i spokojnie, zajmując się naszym legalnym biznesem, prowadząc życie bez ingerencji zwierzchników w każdy jego aspekt.
Dlaczego tak się stało?
Przez pierwsze kilka miesięcy wzbraniałem się przed myślą, że kontynuacja tych posunięć była spowodowana przez polityków, próbujących ukryć okropną pomyłkę, lub że jest to część czegoś znacznie bardziej nikczemnego. I chociaż wciąż nie mam jasności co do motywów, to dla mnie ewentualność „tuszowania wielkiego błędu” stała się nie do utrzymania w październiku, wraz z wydaniem Wielkiej Deklaracji z Barrington. Było to naukowo uzasadnione, solidne z medycznego punktu widzenia, intelektualnie wiarygodne wyjście z powstałego kryzysu. Były to otwarte drzwi dla rządu brytyjskiego, wraz z innymi na całym świecie, na wyjście i zachowanie twarzy. Ale to, co faktycznie wydarzyło się to to, że albo to zignorowali, albo, w przypadku towarzysza Hancocka, cynicznie wyśmiali.
Myślę, że teraz jest już oczywiste, że dzieje się coś o wiele bardziej nikczemnego. Ale jak to wyjaśnić? Niektórzy wyobrażają sobie, że potrzeba do tego jakiegoś diabła, pociągającego za sznurki i sprawiającego, że wszystkie jego marionetki tańczą w rytm tej samej melodii. Nie wierzę, że tak jest. Każdy, kto ma choćby najbardziej pobieżną wiedzę o polityce ostatnich dwudziestu lat, musiał zauważyć, że prawie wszyscy ludzie, którzy robią karierę, mają zasadniczo tę samą ideologię. Myślą tak samo. Głoszą te same frazesy. Chodzą tymi samymi ścieżkami. A jeśli nie myślisz, nie mówisz lub nie postępujesz tak jak oni, to nigdy nie zostaniesz zaproszony na imprezę. Jest to dość oczywiste, że wielu z tych ludzi postrzegało Covid-19 jako okazję do zwiększenia ich władzy, kontrolowania ludzi i przekształcenia społeczeństwa na swój własny ohydny sposób.
Ale to nie wszystko. Widziałem niekończące się niepokojące komentarze – odzwierciedlające moje własne myśli – zarówno chrześcijan, jak i nie-chrześcijan, że niewytłumaczalnie dziwna reakcja na to, co się stało, była taka, jakby miliony ludzi zostały sparaliżowane jakimś rodzajem zaklęcia. W związku z tym dobrze byłoby pamiętać o tym, że istnieją rzeczy, które są poza naszymi możliwościami zrozumienia za pomocą czysto ludzkiego rozumu i ludzkich działań:
Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władzami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich. (Efezjan 6: 12).
Patrząc w przyszłość
Po uśpieniu i propagandzie w celu zaakceptowania środków, które są nie tylko jałowe same w sobie, ale które zniszczyły wyobrażenie tego, co moglibyśmy nazwać normalnym życiem, miliony zostały teraz zaczadzone ideą, że pośpieszne, niewypróbowane, niesprawdzone „szczepionki”, których badania kliniczne mają się zakończyć dopiero w 2023 r. (Pfizer, AstraZeneca i Moderna), są pewnego rodzaju ratunkiem i powrotem do normalności. Ale jak pokazały wiadomości z ostatnich dni, czeka ich duże rozczarowanie. Twoi zwierzchnicy nie chcą pozwolić ci wrócić do normalności. Entuzjastycznie zabierają się do dzieła i nie sądzę, by taką okazję zaprzepaścili.
To, co widzimy, jest o wiele ważniejsze, o wiele bardziej kompleksowe, o wiele bardziej okropne, niż większość z nas może pojąć. Jak podsumowała Naomi Wolf w fantastycznym komentarzu do niedawnej sytuacji:
Ale tym razem stajemy w obliczu nie tylko wojny o wolność. Tym razem stajemy w obliczu wojny z ludźmi i ze wszystkim, co czyni nas ludzkimi.
W rzeczy samej. Od zamykania gospodarek po dystans społeczny, po maski, człowieczeństwo i wszystko to, co oznacza bycie człowiekiem, wszystko to jest przedmiotem ataku. Jest tylko jedna pokojowa droga wyjścia z tej transhumanistycznej technokratycznej przyszłości: jednostki, wspólnoty religijne i narody muszą pokutować przed Bogiem, a skruchą muszą błagać Go o uwolnienie się od tego sądu, a On przywróci prawdę, rzeczywistość, i to, co właściwie znaczy być człowiekiem w świecie, który zapomniał o tych rzeczach. Godzina jest późna. Potrzeba jest naprawdę pilna.
Trzeba być naprawdę bardzo, bardzo głupim, żeby wierzyć, że jakiś bóg pomoże. Tak jak pomagał w XX wieku. Ale głupków nie brakuje.
LikeLike
Nie byłbym taki surowy wobec niego. Ci, którzy mieli opaski na ramieniu z napisem “Gott mit uns” też wierzyli. Poza tym on napisał, że jest to jedyna pokojowa droga wyjścia z tej nowej przyszłości. A więc nie wierzy w demokrację. A druga droga, to walka.
Każdy w coś wierzy. Ja wierzę, bo mam nadzieję, a nadzieja to też wiara, że jakaś nadzwyczajna aktywność Słońca zniszczy cały ten system oparty na elektronice. Nie wierzę w to, że ludzie się zbuntują, bo zdecydowana większość poddaje się temu terrorowi, wierząc, że po zaszczepieniu będą mogli znowu wyjeżdżać na wakacje za granicę i że wszystko wróci do normy. Nie wróci, bo nie po to ci psychopaci to robią.
LikeLike
Wie Pan, planeta Ziemia jest regularnie nawiedzana kataklizmami, które niszczą cywilizację. Te informacje nie krążą w tzw. oficjalnym obiegu, nie uczy się o nich w szkołach itd. Tam obowiązuje prosta wykładnia – wyszliśmy z jaskiń i nagle ktoś wynalazł cywilizację 10 tys. lat temu. Jest to swoista schizofrenia, bo przecież na wyższych uczelniach czytuje się jeszcze Platona, który napisał Timajosa. Tam egipski kapłan tłumaczy Grekowi, że Grecy są jak dzieci i nie rozumieją, że cywilizacje były niszczone już wiele razy.
Ostatnia niszcząca aktywność Słońca miała miejsce w II połowie XIX wieku, zniszczyła wtedy telegrafy. To może zdarzyć się znowu, ale na wiele bym nie liczył, bo oni swoje systemy mają dobrze zabezpieczone, ja też zresztą twarde dyski z danymi trzymam w żelaznym sejfie, klatka Faradaya. To wystarczy. Linie przesyłowe nie będą już potrzebne. A zamiast smartfonów rozstawią szczekaczki, jak za komuny.
Liczyłbym raczej na deszcz meteorytów który kompletnie zniszczy cywilizację. Tylko, że wówczas zginie większość ludzi. Takie sytuacje miały już miejsce, genetycy mówią o tzw. wąskim gardle transmisji genów, kiedy na Ziemi było tylko kilka tys. ludzi. To mogło być po jednej z tych katastrof. Niestety, jeżeli do tego dojdzie, to zaginie, obok umiejętności technicznych, także wiedza o tej patologii, a oni odbudują ją sobie na nowo. Jedyna ulga w tym, że potrwa to setki lat. Setki lat względnego spokoju, ale też chorób i niedostatku. Trudno być optymistą…
LikeLike
“…a oni odbudują ją sobie na nowo.”
Z tego, co Pan napisał wynika raczej, że cywilizacje są odbudowywane. Bo czym innym jest odbudowywanie, a czym innym jest budowanie od podstaw. Może więc były niszczone, nie przez kataklizmy, ale przez ludzi. Tego nie wiemy, ale obserwując obecną sytuację, można dojść do wniosku, że obowiązujący model ekonomiczny kończy się, co nie jest tajemnicą. I trzeba to zmienić. Być może poprzez zniszczenie, co się dokonuje. Być może poprzednie cywilizacje też, z jakichś powodów, ulegały wyczerpaniu i należało podjąć radykalne kroki. Może właśnie na tej zasadzie cywilizacja egipska, poprzez swoich kapłanów, przekazała wiedzę żydowskiej.
LikeLike
🙂
LikeLike
Może to jest jakiś sposób. Zamiast denerwować się – ironizować. Ale widzę, że tych,którym to spodobało się, jest prawie tyle samo, co tych, którym – nie.
LikeLike
Przypomniała mi się anegdotka :
… miłujący swoich podanych tyran nałożył nań nowe podatki … ludzie buntują się i złorzeczą, donieśli sygnaliści.
W następnym roku miłujący swoich podanych tyran nałożył nań kolejne podatki … ludzie buntują się i złorzeczą, donieśli sygnaliści.
Kolejny rok i miłujący swoich podanych tyran nakazał zwiększyć podatki … – Panie, poddani zamiast złorzeczyć śmieją się, donieśli sygnaliści … – zmniejszyć podatki, zaordynował miłujący swoich podanych tyran .
… zawsze jest granica.
LikeLike
No właśnie! Może jedyną rzeczą, której władza nie może znieść jest to, gdy ludzie się z niej śmieją.
LikeLike