11 lipca

Rzeź wołyńska, to, jak pisze Wikipedia, ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP (w czasie wojny należącego do Komisariatu Rzeszy Ukraina), podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1945.

Ofiarami mordów, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, byli Polacy, w dużo mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń. Nie jest znana dokładna liczba ofiar, historycy szacują, że zginęło około 50-60 tys. Polaków i w odwecie 2-3 tysiące Ukraińców. Analogiczne ludobójstwo zostało przeprowadzone przez oddziały UPA na terenie Małopolski Wschodniej w pierwszej połowie 1944 roku.

O świcie (godzina 3 nad ranem) 11 lipca 1943 roku oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach horochowskim i włodzimierskim pod hasłem Śmierć Lachom. Po otoczeniu wsi, by uniemożliwić mieszkańcom ucieczkę, dochodziło do rzezi i zniszczeń. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Polskie wsie po wymordowaniu ludności były palone, by uniemożliwić ponowne osiedlenie się. Była to akcja dobrze przygotowana i zaplanowana. Na przykład akcję w pow. włodzimierskim poprzedziła koncentracja oddziałów UPA w lasach zawidowskich (na zachód od Porycka), w rejonie Marysin Dolinka, Lachów oraz w rejonie Zdżary, Litowież, Grzybowica. Na cztery dni przed rozpoczęciem akcji we wsiach ukraińskich odbyły się spotkania, na których uświadamiano miejscową ludność o konieczności wymordowania wszystkich Polaków. Rzeź rozpoczęła się o godz. 3 rano 11 lipca 1943 roku od polskiej wsi Gurów, obejmując swoim zasięgiem Gurów Wielki, Gurów Mały, Wygrankę, Żdżary, Zabłoćce-Sądową, Nowiny, Zagaje, Poryck, Oleń, Orzeszyn, Romanówkę, Lachów, Swojczów, Gucin i inne. We wsi Gurów na 480 Polaków ocalało tylko 70 osób; w kolonii Orzeszyn na ogólną liczbę 340 mieszkańców zginęło 270 Polaków; we wsi Sądowa spośród 600 Polaków tylko 20 udało się ujść z życiem, w kolonii Zagaje na 350 Polaków uratowało się tylko kilkunastu.

Zabójstw dokonywano z wielkim okrucieństwem. Wsie i osady polskie ograbiono i spalono. Po dokonanych masakrach do wsi na furmankach wjeżdżali chłopi z sąsiednich wsi ukraińskich, zabierając całe mienie pozostałe po zamordowanych Polakach. Główna akcja trwała do 16 lipca 1943. W całym zaś lipcu 1943 celem napadów stało się co najmniej 530 polskich wsi i osad. Wymordowano wówczas siedemnaście tysięcy Polaków, co stanowiło kulminację czystki etnicznej na Wołyniu.

To są podstawowe fakty na temat rzezi wołyńskiej i tzw. krwawej niedzieli 11 lipca 1943roku. Była to, jak pisze Wikipedia, akcja zorganizowana i wcześniej zaplanowana. Wszystko to działo się na terenach okupowanych przez Niemców. Trudno sobie wyobrazić, by mogło to się dziać bez ich wiedzy i aprobaty. Również polityka sanacyjna wobec mniejszości ukraińskiej sprawiała wrażenie, jakby celowo dążono do tego, by tej ludności dostarczyć pretekstu do zemsty. Trudno to wszystko zrozumieć. Nie ma rady, trzeba zacząć od początku.

Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) – ukraińska nacjonalistyczna organizacja polityczno-wojskowa została założona w 1929 roku w Wiedniu. Kierowała się ona ideologią ukraińskiego nacjonalizmu, dążąc do zbudowania na ziemiach uznawanych przez nią za ukraińskie nieodległego państwa o ustroju zbliżonym do faszyzmu. W praktyce działała konspiracyjnie, głównie w II Rzeczypospolitej, prowadząc działalność terrorystyczną, dywersyjną, szkoleniową i propagandowo-oświatową. W 1940 roku doszło do rozłamu OUN na dwie frakcje, następnie organizacje: OUN-B (banderowców pod przywództwem Stepana Bandery) oraz OUN-M (melnykowców pod przywództwem Andrija Melnyka).

OUN powstała na I Kongresie OUN w dniach 27 stycznia – 3 lutego 1929 roku w Wiedniu, w wyniku połączenia trzech emigracyjnych organizacji:

  • Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO)
  • Związku Ukraińskiej Młodzieży Nacjonalistycznej (SUNM)
  • Legii Ukraińskich Nacjonalistów (LUN)

Ukraińska Organizacja Wojskowa (UWO) – była nielegalną, terrorystyczną organizacją ukraińską w II RP, działającą w latach 1920-1933. Powstała 31 sierpnia 1920 roku w Pradze. Nazwa jej nawiązywała do Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), tajnej organizacji z lat 1914-1921. Członkowie UWO odwoływali się do polskich doświadczeń z walk o niepodległość. W 1925 roku kwatera główna UWO została przeniesiona do Berlina. UWO korzystała z materialnego wsparcia Czechosłowacji, zwłaszcza prezydenta Tomasa Masaryka i ludzi z jego otoczenia. Natomiast Legia Ukraińskich Nacjonalistów to ukraińska emigracyjna organizacja, utworzona w Czechosłowacji w 1925 roku. Tworzyli ją głównie emigranci z Naddnieprza. Związek Ukraińskiej Młodzieży Nacjonalistycznej powstał w 1926 roku. Miał on na celu ideologiczne szkolenie młodzieży.

Najwyższą władzą OUN był Wielki Kongres. Na nim delegaci wybierali zarząd – Prowid OUN jako organ wykonawczy oraz ustalali kierunek polityczny i taktykę organizacji. W okresie między kongresami najwyższą władzę w organizacji piastował Główny Prowid OUN, na czele którego stał przewodniczący zarządu (prowidnyk). Główny Prowid kierował pracą organizacji.

Całe terytorium Ukrainy zostało podzielone na „kraje”, które były najwyższymi jednostkami administracyjnymi w strukturze terytorialnej OUN. Tereny II RP podlegały Krajowi II (Małopolska Wschodnia) i III (Wołyń, Południowe Polesie, Chełmszczyzna, Podlasie Lubelskie). Na czele poszczególnych „krajów” stały Krajowe Kierownictwa OUN, które podlegały bezpośrednio Głównemu Prowodowi.

Członków OUN dzielono według stopnia wtajemniczenia. Kandydat do OUN musiał najpierw odbyć szereg szkoleń ideologicznych i 6-miesięczny staż, podczas którego poddawano go licznym próbom. Po ukończeniu i zaaprobowaniu jego kandydatury przez 2/3 członków koła, mógł zostać szeregowym i nosić odznakę – tryzub.

Członków dzielono na trzy kategorie wiekowe:

  • pionierów (8-15 lat
  • junaków (15-21)
  • pełnoprawnych członków (powyżej 21 lat)

Celem OUN była walka z Polską, Rumunią i ZSRR w celu utworzenia niepodległej Ukrainy, od Donu aż po Małopolskę, poprzez m.in. oderwanie od państwa polskiego województw lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego.

OUN była od początku w II RP organizacją nielegalną i opowiadała się przeciwko polityce ugody polsko-ukraińskiej, reprezentowanej ze strony ukraińskiej przez UNDO (Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne) – ukraińską partię legalnie działającą w Polsce, ze strony polskiej – przez wpływową część obozu piłsudczyków.

OUN realizując politykę przeciwną zbliżeniu polsko-ukraińskiemu na przełomie lat 1929/1930 wystąpiła z hasłem: Na słowne argumenty żaden Polak nie będzie wrażliwy, na terror wszyscy. Było to preludium do szeroko zakrojonych zamachów na polskie obiekty administracyjne, tory kolejowe, mosty, urzędy pocztowe, słupy telegraficzne. Celem głównym było wygnanie Lachów za San oraz zniszczenie pojawiających się postaw ugodowych społeczności ukraińskiej wobec państwa polskiego i pokazania żywotności ukraińskiej organizacji. OUN organizowała lub przyjęła odpowiedzialność za akty terroru indywidualnego przeciw wysokim urzędnikom Rzeczypospolitej – m.in. zamachy przeciwko Tadeuszowi Hołówce (1931) i Bronisławowi Pierackiemu (1934), a także akty przemocy przeciw instytucjom państwa polskiego.

Polityka ugody prowadzona w Małopolsce Wschodniej przez UNDO i obóz piłsudczyków załamała się w 1938 roku wobec zbliżenia rządzącej części obozu sanacyjnego (Edward Rydz-Śmigły, Adam Koc) do haseł nacjonalistycznych środowisk obozu endecji w Polsce. Jednocześnie Henryk Józewski, wojewoda wołyński (1928-1929 i 1930-1938), zwolennik budowy niepodległej Ukrainy w oparciu o Wołyń, zostaje zwolniony. Natomiast Wojsko Polskie przeprowadziło akcję tzw. drugiej pacyfikacji, połączonej z masowym burzeniem cerkwi na terenach etnicznie mieszanych. Istotną rolę odegrał tu gen. Gustaw Paszkiewicz. Przeprowadzenie tej operacji uzasadniano potrzebą konsolidacji narodowej w obliczu zaostrzającej się sytuacji międzynarodowej. W konsekwencji doprowadziło to do dalszej eskalacji konfliktu narodowościowego na terenach etnicznie mieszanych.

Wyburzanie cerkwi na Chełmszczyźnie miało miejsce od maja do lipca 1938, rozbiórki dokonywali wynajmowani robotnicy, więźniowie, saperzy lub strażacy. Głównodowodzącym akcji był gen. Brunon Olbrycht (zastąpiony 21 maja przez płk. Mariana Turkowskiego), zaś nowym wojewodą lubelskim został jawny zwolennik polonizacji major Jerzy de Tramecourt. Olbrycht 20 stycznia 1938 przedstawił szczegółowe wytyczne w sprawie prowadzenia akcji: na szczeblu powiatowym mieli być powołani kierownicy-oficerowie pochodzący z lokalnych jednostek wojskowych, stojący na czele zespołów terenowych. Olbrycht podkreślał również wagę oprawy ideowej całego przedsięwzięcia, konsekwentnego podkreślania ważności działań polonizacyjnych. Szczególną rolę wyznaczał Towarzystwu Rozwoju Ziem Wschodnich, którego nowe placówki nakazał powoływać w każdym powiecie, gdzie powstał zespół terenowy. W kwietniu tego samego roku Olbrycht przedstawił również postulat nasycenia terenu księżmi rzymskokatolickimi.

Nagminnie dochodziło do przypadków niszczenia i profanowania przedmiotów kultu religijnego, nie podejmowano bowiem prób porozumienia z prawosławnymi w sprawie przejęcia wyposażenia niszczonych cerkwi. Miało miejsce również kilka przypadków zdewastowania prawosławnego cmentarza lub zniszczenia parafialnej biblioteki. W większości przypadków miejscowa ludność, zastraszona, nie podejmowała prób oporu, jedynie obserwowała rozbiórkę, nawet jeśli prawosławni spodziewali się zagrożenia swojej cerkwi. Jedynie w kilku wypadkach doszło do pobicia obserwujących wiernych przez policję lub do bójki między prawosławnymi a prowadzącymi prace, które jednak trafiwszy do sądu, kończyły się przegraną chłopów. Przełomem był wyrok w sprawie 30 chłopów broniących cerkwi Narodzenia Matki Bożej we wsi Chmielek, którzy zostali uniewinnieni przez sędziego Stanisława Markowskiego w sądzie w Zamościu. Od tego momentu śledztwa w sprawie prawosławnych broniących swoich cerkwi były umarzane.

W czasie akcji 1938 burzenie cerkwi odbywało się bez wyraźnych kryteriów, obok świątyń zamkniętych i nieużytkowanych niszczono obiekty będące miejscem żywego kultu lub celem pielgrzymek. Poseł Stepan Baran, interpelując w Sejmie 21 lipca 1938, wymieniał przypadki rozbierania czynnych klasztorów oraz miejsc, gdzie od stuleci funkcjonował kult cudownych ikon. Tylko pięć rozebranych cerkwi było siedzibami parafii, do których uczęszczało mniej niż 1000 wiernych. Władze doprowadziły również do zamknięcia szeregu placówek nieetatowych.

Akcja niszczenia cerkwi, w odróżnieniu od poprzedniej fali rewindykacji prawosławnych obiektów sakralnych, została doprowadzona do końca wbrew oporowi wiernych i duchowieństwa. Sprawozdanie wojewody lubelskiego z 16 lipca wskazuje, iż w tym momencie władze uznały po prostu, że liczba wyburzonych cerkwi jest już wystarczająca i zaczęły wyciszać nastroje z nią związane. Ten sam dokument podaje, że w toku działań zniszczonych zostało 91 cerkwi, 26 domów modlitewnych oraz 10 kaplic, zaś jedna cerkiew w Szczebrzeszynie została pozostawiona w stanie zupełnej ruiny. Ponadto cztery cerkwie zostały zaadaptowane na kościoły rzymskokatolickie, cztery – na kostnice, a jedna, opanowana przez wiernych, których nie udało się z niej usunąć, miała zostać w późniejszym czasie oddana katolikom obrządku łacińskiego.

Kościołowi prawosławnemu pozostawiono praktycznie jedynie niezbędne do przetrwania minimum świątyń, niszcząc w 20 przypadkach nawet cerkwie wzniesione po 1918. Przy niszczeniu unicestwionych zostało wiele zabytków kultury; najstarsza zrujnowana cerkiew w Szczebrzeszynie pochodziła z XVI w. W związku z uniemożliwieniem tysiącom wiernych uczestnictwa w nabożeństwach prawosławnych, część z nich, wbrew woli, musiała formalnie przyjąć katolicyzm lub zacząć uczestniczyć w obrzędach odprawianych w kościołach rzymskokatolickich. Kościół prawosławny stracił w 1938 1/3 wszystkich swoich świątyń.

W grudniu 1937 na Wołyniu, wbrew opinii wojewody Henryka Józewskiego, rozpoczęto akcję przymusowych konwersji lokalnych społeczności na rzymski katolicyzm, co uzasadniano potrzebą powrotu do polskości osób zruszczonych w epoce zaborów. Pierwszą miejscowością, w której przeprowadzono akcję, były Hrynki, gdzie oddział Korpusu Ochrony Pogranicza, po znieważeniu przez mieszkańców wsi portretów dostojników państwowych, odebrał dokumenty 40 chłopom, zabronił mieszkańcom opuszczania Hrynek po zachodzie słońca i otoczył wieś. Rezultatem końcowym tych działań było przejście z prawosławia na katolicyzm 572 chłopów. Podobnymi metodami „nawrócono” na Wołyniu do 1939 10 tys. osób. Rząd konsekwentnie twierdził, że wszyscy konwertyci dobrowolnie zmienili religię, środowiska ukraińskie i prawosławne utrzymywały natomiast, że większość przechodzących na katolicyzm czyniła to pod wpływem szantażu i przymusu, lub też za sprawą zatargów z lokalnym klerem prawosławnym. Obecnie wiadomo, że KOP, główny wykonawca akcji nawracania, stosował głównie obietnice nadania chłopom ziemi po przejściu na katolicyzm, przekonywał, że ich przodkowie należeli do katolickiej szlachty zagrodowej, stosował również aresztowania i zastraszanie prawosławnych.

W akcji nawracania na katolicyzm uczestniczyło czynnie duchowieństwo rzymskokatolickie, bezpośrednio promujące swoją religię wśród ludności oraz systematycznie rozszerzające sieć parafialną, by osoby formalnie nawrócone nie wróciły de facto do prawosławia, nie mogąc uczęszczać do kościołów rzymskokatolickich. Niektóre parafie były przy tym zakładane na terenach, gdzie żyły tylko niewielkie grupy katolików, lub nawet nie było żadnych wiernych, zwłaszcza na terenach niezurbanizowanych.

Konsekwencją zmiany polityki polskiej na Wołyniu, na prowadzoną z pozycji siły, było rozszerzenie wpływów OUN (do tej pory działającej przede wszystkim w Małopolsce Wschodniej) na Wołyń i radykalizacja nastrojów społeczeństwa ukraińskiego na Wołyniu, a także dyskredytacja polityki ugodowej prowadzonej przez reprezentowane w Sejmie RP ukraińskie ugrupowania polityczne. Miało to znaczące konsekwencje, gdy aparatu państwa polskiego na tym obszarze miało po wrześniu 1939 zabraknąć.

Ideologię OUN można wiązać z dwoma publikacjami: Nacjonalizmem (1926) Dmytro Doncowa – radykalnego nacjonalistycznego publicysty ukraińskiego, m.in. tłumacza dzieł Mussoliniego i Hitlera na ukraiński i Nacjokracją (1935) autorstwa Mykoły Scibiorskiego. Ich autorzy postulowali nacjonalizm tj. dominację w państwie etnicznych Ukraińców, antyparlamentaryzm, autorytaryzm (Ukraina będzie rządzona przez lidera nominowanego przez nacjonalistyczne elity, a nie partie polityczne). W kształtowaniu świadomości nacjonalistycznej ważną rolę odegrał również Dekalog Ukraińskiego Nacjonalisty z 1929 roku:

Ja – Duch odwiecznej walki, który uchronił Ciebie od potopu tatarskiego i postawił między dwoma światami, nakazuję nowe życie:

  1. Zdobędziesz państwo ukraińskie albo zginiesz walcząc o nie.
  2. Nie pozwolisz nikomu plamić sławy ani czci Twego Narodu.
  3. Pamiętaj o wielkich dniach naszej walki wyzwoleńczej.
  4. Bądź dumny z tego, że jesteś spadkobiercą walki o chwałę Trójzęba Włodzimierzowego.
  5. Pomścij śmierć Wielkich Rycerzy.
  6. O sprawie nie rozmawiaj z kim można, ale z tym, z kim trzeba.
  7. Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy.
  8. Nienawiścią oraz podstępem będziesz przyjmował wrogów Twego Narodu.
  9. Ani prośby, ani groźby, tortury, ani śmierć nie zmuszą Cię do wyjawnienia tajemnic.
  10. Będziesz dążył do rozszerzenia siły, sławy, bogactwa i obszaru państwa ukraińskiego nawet drogą ujarzmienia cudzoziemców.

Tak to przedstawia Wikipedia. Wybrałem oczywiście tylko pewne fragmenty, które mają ułatwić zrozumienie tego, dlaczego doszło do tej tragedii i do takiego bezprecedensowego okrucieństwa. Nacjonalizm ukraiński nie był czymś, co się wzięło znikąd. W XIX wieku nacjonalizm zdominował Europę. Czym był nacjonalizm i jaka była jego natura? To dobrze opisuje Tadeusz Gluziński w swojej pracy z 1935 roku Odrodzenie idealizmu politycznego.

»Poczucie narodowe istniało u ludów europejskich od dawna; atoli pierwsze sformułowania tego poczucia narodowego, ujęcia go, jako pewnej prawdy społecznej, należy przypisać rewolucji francuskiej i jej pisarzom. Okres restauracji świętego przymierza, wysuwając na pierwszy plan w życiu publicznym państwo i dynastie, usunął chwilowo w cień narody; lata walki i rewolucji wolnościowych położyły nacisk na zagadnieniach praw jednostki, a zwycięski pochód socjalizmu skierował uwagę ogółu na problemy ekonomiczne i społeczne. Dopiero następstwa takich historycznych faktów, jak zjednoczenie Włoch i Niemiec, jak bohaterska obrona po pogromie Francji w 1871 r. przejawiając rosnącą samowiedzę u narodów europejskich, dały ponownie pochop do nowych sformułowań. W końcu XIX w. zjawiają się pisarze narodowi we Francji, Włoszech i Niemczech; ci wyraziciele , a poniekąd i twórcy nowych ruchów, wychowani w doktrynach wolnomularskich, sądzą, że prawo do istnienia i widoki na zwycięstwo może mieć tylko taki ruch narodowy, który socjalizmowi, czyli internacjonalizmowi potrafi się przeciwstawić w równie skończonej szacie naukowej, a więc uzbrojony we własną filozofię, historiozofię, a – co w owym czasie uchodziło za najważniejsze – oparty o nauki przyrodnicze. Tak formułowane systemy, jako przeciwieństwo internacjonału, czyli międzynarodówki socjalistycznej, nazwano nacjonalizmem. Twórcy ich oddychali od dziecka oparami filozofii pozytywistycznej; przyroda była dla nich bóstwem, jej prawa najwyższym przykazaniem, nieubłagana walka o byt koniecznością żelazną, pochłanianie słabszych przez silniejszych codziennym zdarzeniem życia. Naród – mówili – to po prostu organizm wyższego rzędu; jedynym kryterium jego działania winien być jego własny interes, pojęty skrajnie egoistycznie. Teoria „egoismo sacro”, która dziś jeszcze na wskroś przenika faszyzm, łączy się bezpośrednio z samymi podstawami sformułowań nacjonalizmu.

W Polsce literatura nacjonalistyczna – mimo swych odrębności, wynikłych z ówczesnego położenia Polaków, jako narodu pozbawionego państwa – także nasiąka wyziewami pozytywizmu. I u nas uznano naród za organizm (bez żadnej przenośni), walczący o byt, podlegający chorobom, a nawet zarazom. Ten naród-organizm winien kierować się w swym postępowaniu li tylko skrajnym egoizmem, jaki obserwujemy rzekomo wszędzie w przyrodzie. Zygmunta Balickiego „Egoizm narodowy” zawierał w sobie przykazania etyczne dla polskiego nacjonalisty.

Dążnością polskich pisarzy narodowych stało się stworzyć system możliwie wykończony i zwarty, możliwie w swym ujęciu „naukowy” i obiektywny. Chłodne, rozumowe traktowanie zagadnień było naturalnym przykazem, wymogiem owej naukowości, w której pławiła się cała Europa. Doktrynie socjalistycznej usiłowano położyć tamę przez zbudowanie doktryny nacjonalistycznej. Socjalistycznemu „światopoglądowi” przeciwstawiano „światopogląd” narodowy.

Taki system nacjonalizmu w Polsce, jak i gdzie indziej, pod groźbą utraty swego naukowego charakteru, nie mógł się oczywiście obejść bez definicji naczelnego pojęcia, a więc bez definicji pojęcia narodu; ile na ten temat wyczyniono harców myślowych, by znaleźć potrzebne do definicji słowa, a jak przy tym niekiedy poświęcano zdrowy sens, wystarczy wspomnieć, że przez długi czas czczono, jak fetysza, definicję, mocą której naród był zbiorowością ludzką, osiadłą na pewnym określonym terytorium, posiadającą wspólny język i wspólną historię. Na gruncie tej definicji żydzi, którzy propagowali z początkiem XX w. masowy ruch asymilacyjny swej inteligencji i wchodzili w polskie życie publiczne, twierdzili – przy aplauzie polskich nacjonalistów – że odrębny naród żydowski nie istnieje, nie posiada bowiem ani wspólnego terytorium (Palestyna nie jest takim terytorium, bo mieszka w niej tylko znikoma ilość żydostwa), ani wspólnego języka (ani hebrajski, ani tym bardziej żargony nie są językiem wspólnym dla żydów), ani wreszcie wspólnej historii (boć historia żydów – to niejako historie rozmaitych narodów, wśród których żydzi żyją). Jest to jaskrawy przykład, jak pogoń za „naukowością” i wyssany z łona XIX w. doktryneryzm przesłaniał nawet nacjonalistom rzeczywistość i rozbrajał ruch narodowy w stosunku do istotnych niebezpieczeństw.«

Czy musiało dojść do tej tragedii? Zapewne tak, bo niektóre fakty przedstawione powyżej skłaniają do takich wniosków. I RP była sztucznym tworem, skleconym z dwóch państw, które zupełnie nie pasowały do siebie. I to potwierdziły późniejsze jej losy. Tak więc odtworzenie jej w postaci II RP było świadomą decyzją wielkich tego świata, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że powstanie państwo, dla którego wszyscy jego sąsiedzi będą wrogami. I o to chodziło! Bo żeby był rozwój, to musi być konflikt. Tak uważają ci, którzy rządzą tym światem. Ale ten rozwój to nie ma być taki przypadkowy, on musi realizować pewne cele pewnej nacji. Gdyby zaś tak, jak uważał Józef Mackiewicz, powstało oddzielne państwo w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego, to nie byłoby 17 września 1939, Katynia, Wołynia. Tak jednak nie mogło być.

Po stronie polskiej mamy dwie koncepcje: asymilacyjną Dmowskiego i federacyjną Piłsudskiego. Po stronie ukraińskiej mamy koncepcję nacjonalistów ukraińskich, dla których część terytorium II RP jest ziemią ukraińską. Obie polskie koncepcje stoją w sprzeczności do ukraińskiej. Wprawdzie obóz piłsudczykowski szukał porozumienia ze stroną ukraińską, ale jakoś tak dziwnie w 1938 roku zbliżył się do stanowiska endecji. I wkrótce po tym następuje akcja wyburzania cerkwi na Chełmszczyźnie. A wcześniej, bo w grudniu 1937 roku, ma miejsce na Wołyniu akcja przymusowej konwersji miejscowej ludności na rzymski katolicyzm, czyli tzw. asymilacja. Z drugiej strony mamy działającą na terenie II RP nielegalną, terrorystyczną organizację OUN i ciągłe szkolenie młodzieży, i nie tylko jej, w duchu nienawiści do wszystkiego co nieukraińskie, a w szczególności do wszystkiego, co polskie.

O ile w przypadku polskiej strony źródło finansowania było znane, bo było nim państwo, o tyle w przypadku Ukraińców, niemających własnego państwa, źródło finansowania było zewnętrzne. Skoro jednak członków OUN dzielono według stopnia wtajemniczenia, to nie można wykluczyć, że korzenie tej organizacji są masońskie, podobnie jak naszej endecji, o czym pisałem w blogu „Endecja”.

W tekście wytłuściłem trzy nazwiska i zrobiłem to celowo. To gen. Gustaw Paszkiewicz, gen. Brunon Olbrycht i płk Marian Turkowski. Wszyscy oni byli oficerami sanacyjnymi, odpowiedzialnymi za akcję wyburzania cerkwi na Chełmszczyźnie. I jakoś tak się dziwnie złożyło, że wkrótce po wojnie wszyscy oni wstąpili do Ludowego Wojska Polskiego. Taką informację zamieszcza Wikipedia. Dziwne? Sanacyjni oficerowie w LWP! I jakoś tym Ukraińcom, których w wysokich władzach PRL-u nie brakowało, nie przeszkadzało to. Innym decydentom również. Czyżby więc były to jakieś szczególne osoby? Wychodzi na to, że tak.

Dlaczego celem agresji stała się bezbronna i niewinna ludność, która nie miała nic wspólnego z polityką państwa, w którym żyła? Zapewne na obdzieranie żywcem ze skóry i inne potworne tortury zasłużyli generałowie Paszkiewicz i Olbrycht oraz pułkownik Turkowski i pewnie jeszcze wielu innych, ale im trudno by było wymierzyć sprawiedliwość. Dlaczego więc zdecydowano się na mordowanie niewinnej i bezbronnej ludności? Czyżby wykonawcy tej zbrodni nie zdawali sobie z tego sprawy? Zapewne wiedzieli, ale chodziło o coś innego. Chodziło o zatrucie na wieki relacji polsko-ukrainskich. Potworność i bezsens tej zbrodni przez wiele jeszcze lat będzie wzbudzać w Polakach niechęć i odrazę. Bo jak to było możliwe, żeby się mścić, nie na swoich oprawcach, tylko na zupełnie niewinnych ludziach? I nie ma sensu porównywanie tej zbrodni z rzezią galicyjską w celu usprawiedliwienia tej wołyńskiej. Tam chłopi rżnęli pilami swoich panów, którzy gardzili nimi, znęcali się nad nimi, poniżali ich, wykorzystywali ich, pozbawiali godności człowieka. Tu cierpieli niewinni ludzie. Chłop polski był traktowany przez swego pana tak samo, jak chłop ukraiński przez swego. Przy czym jego panem nie był pan polski, tylko rusiński, który udawał polskiego. Jeśli tego faktu nie chcą dostrzec Ukraińcy, to wypada im tylko współczuć, że dają się tak łatwo manipulować.

Żeby mogło dojść do tej tragedii, musiało to być rozłożone w czasie i musiało to być skoordynowane współdziałanie sanacji, OUN-u i Niemców. OUN organizował akcje terrorystyczne na terenie II RP. W odpowiedzi sanacja stosowała represje wobec ludności ukraińskiej, bo ta niby sprzyjała i wspierała te działania terrorystyczne. Na to OUN odpowiadał kolejnymi aktami terroru, a sanacja kolejnymi represjami, czyli akcja i reakcja. A Niemcy? Wspierali wszystkie działania Ukraińców skierowane przeciwko Polakom. Tak było jeszcze przed wojną, a później podczas niej.

5 Lipca 1943 roku miała miejsce bitwa pod Kurskiem, nierozstrzygnięta, jak pisze Józef Mackiewicz, ale odwracająca losy wojny. Od tego momentu Niemcy utracili inicjatywę i stopniowo przechodzili do obrony. W tym jednak momencie dalej panowali nad zdobytym wcześniej terenem. Dalej panowali m.in. na Wołyniu. Nic bez ich wiedzy i zgody nie mogło się tam odbyć. To naród wyjątkowo uzdolniony organizacyjnie i zdyscyplinowany. Jeśli więc działo się coś w tym czasie na Wołyniu, a działo się od lutego 1943 roku, to nie mogło to dziać się bez ich wiedzy i zgody.

Takie skoordynowane działanie, rozłożone oczywiście w czasie i przestrzeni, może być realizowane tylko wówczas, gdy kieruje nim ktoś stojący wyżej, realizujący dalekosiężny plan marginalizacji Polaków w ich własnym kraju. Czyni to rękami Ukraińców, którym w tym kraju, zwanym jeszcze Polską, stwarza wyjątkowe warunki do pracy i zamieszkania. Rzeź wołyńska była tylko kolejnym etapem realizacji tego planu. Nich się żrą między sobą: im oni słabsi, tym my silniejsi. A nacjonalizm? On jest takim samym żydowskim wymysłem jak socjalizm, komunizm, kapitalizm, liberalizm, wolny rynek i jeszcze wiele innych rzeczy.

5 thoughts on “11 lipca

  1. Na szybko pokojarzyłem z powyższą frazą dotyczącą p. Mackiewicza …. na jednym z forum przeczytałem dzisiaj taką odpowiedź- komentarz :

    “Czy oprócz uważania, Józef Mackiewicz miał jakieś osiągnięcia w polityce zagranicznej lub wewnętrznej?
    Papier wszystko przyjmie. ”
    __________

    Godna zaufana osoba z p.Maciewicza ?

    Ps. Wołyń. Na bazie różnych informacji – moja świadomość nie może przebić się przez świadomość sprawców tej rzezi.

    Like

  2. “Czy oprócz uważania, Józef Mackiewicz miał jakieś osiągnięcia w polityce zagranicznej lub wewnętrznej?
    Papier wszystko przyjmie. ”

    Czy, żeby wypowiadać się na takie tematy, to trzeba mieć jakieś osiągnięcia w polityce zagranicznej i wewnętrznej? Mackiewicz mieszkał na terenie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, znał ludzi i specyfikę tego regionu, studiował w Warszawie. Widział, że to były dwa odrębne byty. Z drugiej strony, jeśli ktoś podważa jego opinię, moja zresztą jest taka sama, to powinien to uzasadnić, a skoro tego nie robi, to znaczy, że nie ma argumentów, albo nie rozumie o czym mowa. Istotnie, papier wszystko wytrzyma.

    “Ps. Wołyń. Na bazie różnych informacji – moja świadomość nie może przebić się przez świadomość sprawców tej rzezi.”

    Mnie również jest trudno przebić się przez ich świadomość, ale trzeba pamiętać, że oni zostali w tę akcję wciągnięci i mieli tylko odwrócić uwagę od prawdziwych sprawców. Prawdopodobnie zostali zaszantażowani, że jak nie pójdą, to ich rodziny spotka ten sam los. Takiej operacji, jak jednoczesne uderzenie na 99 polskich miejscowości, nie dokonają prości chłopi, bo oni mogą się skrzyknąć w obrębie jednej czy dwóch wsi. To była profesjonalnie wykonana akcja. Wielu z tych ludzi, którzy brali udział w tej rzezi wywodziło się z Ukraińskiej Policji Pomocniczej – niemiecki twór i UPA, czyli zbrojnej formacji OUN-B (banderowcy), a to oznaczało, że prawdziwymi sprawcami byli politycy, a winę zwalono na chłopów.

    Like

  3. Ktoś zauważył :

    / datę szczytu NATO w Wilnie ustalono 9 listopada 2022 roku czyli 8-mcy temu. “Trochę” czasu było.

    A może … nikt z “polskiej” delegacji nie skojarzył co za rocznica będzie 11 lipca 2023 r. ??? /

    Like

    • Przecież to nie jest Polska, to już jest Ukraina. Kiedy w końcu ludzie w “Polsce” przejrzą na oczy?

      Like

  4. Przeoczyłem ten koment :

    / Ja durny myślałem (miałem taka nadzieję), że w końcu Bęcwał z Belwederu zreflektuje się, że to bardzo nieszczęśliwy zbieg dat KRWAWEJ NIEDZIELI – punktu kulminacyjnego starannie zaplanowanego UPAińskiego ludobójstwa zwanego Rzezią Wołyńską – ze szczytem NATO w Wilnie, gdzie Ukraina ma zostać _ n a g r o d z o n a _ co najmniej obietnicą przyjęcie do NATO.

    Podobno to Polska nalegała na taką datę szczytu. Jest to prawdopodobne, bo normalny, patriotyczny rząd polski nalegałby na inny termin szczytu np. tydzień przed lub po 11 lipca, bo honorowanie Ukrainy w takim dniu każdy Polak uzna za kolejny policzek, wręcz hańbę. Ale PiS zdrajcom to pasuje! Będą mieli wymówkę, że niby nie mogli uczcić 80-tej rocznicy Rzezi.

    Tak Proszę Państwa, mamy rząd zdradzieckich, nawiedzonych przygłupów. “Na mieście” mówi się, że kur … kur … kurczaki z PiSu chcą zakładać YMPERIUM polsko-ukraińskie. Fiurerem ma być Kaczor. Ten przygłup chyba naprawdę myśli, że rezuny mu na to pozwolą.

    To z powodu tej _ K a c z e j _ m r z o n k i _ p o ś w i ę c a n e _ s ą _ k o l e j n e _ ż y w o t n e _ i n t e r e s y _ n a s z e j _ O j c z y z n y !!! /

    Like

Leave a reply to veri Cancel reply