Wybory coraz bliżej, kampania staje się coraz intensywniejsza, aktywność kandydatów coraz większa i pomysłowość też. Ruch Dobrobytu i Pokoju (RDiP) zarejestrował swoje listy w 10. okręgach wyborczych do sejmu. Łącznie jest ich 41. Na swoim kanale „Musisz to wiedzieć” (1711) w 41:20 Maciak mówi:
„Oczywiście my jako RDiP nie będziemy głosować, gdzie nie ma wyboru. Tam, gdzie nie ma DiP, nie ma wyboru. Tam ja nie zagłosuję. Zagłosuję tam, gdzie jest DiP. Ja akurat wtedy będę w podróży, więc zagłosuję tam, gdzie będzie kandydat DiP-u, gdzie będzie lista DiP-u. To jest bardzo ważne. Okazuje się, że jest taka procedura, którą możecie Państwo odbyć w urzędzie gminy. I tam, w urzędzie gminy, w ciągu… uwaga! – trzech, a jak będzie wielki problem, to może i pięciu minut (piękna żydowska fraza – przyp. W.L.), otrzymacie państwo zaświadczenie, o tym, że możecie głosować poza Państwa gminą w dniu wyborów. Do 12. października takie zaświadczenie się wydaje, ale lepiej zacząć już dziś. Pojedziecie wtedy, wolno wam, takie jest prawo, pojedziecie wtedy za miedzę do okręgu obok. Tam zagłosujecie na ludzi z RDiP. Więc będzie na kogo głosować.
I to samo dotyczy okręgów senackich (100 – przyp. W.L.). Zaraz Państwu pokażę dlaczego powinniśmy mieć senatora. I na przykładzie okręgu 30. Tu będzie warto zagłosować na kandydata RDiP. Wokół okręgu nr 30 jest kilkanaście innych okręgów senackich. I tam nie będzie kandydata do senatu z RDiP. Więc wypad za miedzę parę kilometrów i zagłosowanie na tego kandydata da nam mandat. Bo inni tego nie zrobią. Wybory do senatu, to wybory pomiędzy kandydatem PiS-u i tego paktu senackiego, czyli Platformy. Oni nie przekierują wyborców do innych okręgów, bo im ci wyborcy są potrzebni w tych okręgach. A my możemy to zrobić. W 30. okręgu kandydat DiP-u może zostać senatorem. Senat to jest inna kategoria. Tam nie obowiązuje 5% próg.”
Jak widać demokracja stwarza nieograniczone możliwości do różnego rodzaju fałszerstw. A kto lepiej zna jej wszelkie niuanse, niż jej twórcy? I tak to mi się skojarzyło z plebiscytami na ziemiach polskich po I wojnie światowej. Czy nie stamtąd przypadkiem szła inspiracja? Wtedy też dowożono ludzi z zewnątrz. I czy nie ci sami kombinowali przy tych plebiscytach?
Adolf Nowaczyński w książce Mocarstwo anonimowe (1921) cytuje A.S. Lesyna (Dwa listy z Ameryki z lipca r. 1921, w Naszym Kurjerze nr 196):
„Jeżeli w Ameryce kursuje wieść, że to Jehudas doradzili Wilsonowi, aby punkt słynnej deklaracji tyczący się Polski był 13-tym, to może być żartem, nie jest atoli żartem, że rozstrzygnięcie w sprawach gdańskiej, górnośląskiej, wileńskiej, wschodnio-galicyjskiej, fatalne plebiscyty, niedojście zagranicznej pożyczki polskiej do skutku, początek upadku waluty itp. tylko tym Jehudas amerykańskim zawdzięczamy. A wśród tych Jehudas jeszcze najspecjalniej staremu Schiffowi i domowi Wahrburgów nowojorskiemu i hamburskiemu, specjalnie protegującemu syjonizm.”
O plebiscytach tak m.in. pisze Wikipedia:
Plebiscyt na Warmii, Mazurach i Powiślu
Plebiscyt na Warmii, Mazurach i Powiślu, Plebiscyt w regionie Prus (niem. Volksabstimmung in Teilen historischen Preußens) – jeden z dwóch plebiscytów dotyczących Polski, wyznaczonych w 1919 r. w wersalskim traktacie pokojowym, kończącym I wojnę światową. Plebiscyt został przeprowadzony 11 lipca 1920 na obszarze Warmii, Mazur i Powiśla.
W plebiscycie ludność zamieszkująca Warmię, Mazury i Powiśle miała zdecydować o przyłączeniu tych ziem do nowo powstałego państwa polskiego lub o pozostawieniu ich w granicach Prus Wschodnich i Prus Zachodnich. Nad przebiegiem głosowania czuwały komisje międzysojusznicze powołane przez Ligę Narodów.
Przyczyny niepowodzenia opcji polskiej
Na niekorzystny dla Polski wynik złożyło się szereg przyczyn. Po pierwsze strona niemiecka dysponowała olbrzymią przewagą materialną, organizacyjną i propagandową. Wpływ na przebieg kampanii plebiscytowej miała terrorystyczna działalność niemieckich bojówek, a także stronnicza nieraz postawa Komisji Międzysojuszniczej (głównie jej włosko-brytyjskiej części, francuska była nastawiona bardziej propolsko).
Poza tym na kartach wyborczych zamiast słowa Niemcy wydrukowane były słowa Prusy Wschodnie. Mazurzy i Warmiacy mieli zatem wybierać między doskonale im znanymi Prusami Wschodnimi a odrodzonym państwem polskim, z którym stracili łączność w 1772 roku (Warmiacy i Powiślacy) albo nie posiadali jej nigdy wcześniej (Mazurzy).
Ponadto plebiscyt odbył się w bardzo trudnym dla Polski momencie, w czasie rozpoczętej 4 lipca 1920 generalnej ofensywy Armii Czerwonej w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. W przeddzień plebiscytu – 9 lipca 1920 premier RP Władysław Grabski na konferencji w Spa oficjalnie poprosił państwa Ententy o pomoc wobec agresji bolszewickiej. Sytuacja na froncie polsko-sowieckim dawała niemieckiej propagandzie pretekst do określania Polski mianem państwa sezonowego i wykorzystania obaw uczestników plebiscytu przed zagrożeniem terrorem Czeki (o którym donosiła prasa) i narzuceniem siłą ustroju sowieckiego. Były to przesłanki skłaniające do głosowania za utrzymaniem status quo.
Kolejną ważną przyczyną był fakt przywiezienia na ten teren przez władze niemieckie około 100 000 osób, przeważnie emigrantów z Zagłębia Ruhry, jako urodzonych na terenie Mazur przed 1905 i mających powyżej 20 lat (analogicznie do plebiscytu górnośląskiego, gdzie strona polska poprosiła emigrantów o udział w głosowaniu, którzy jednak głosowali głównie za Niemcami). Te osoby stanowiły 30% do 40% głosujących w mazurskich powiatach i w ponad 95% głosowały za pozostaniem w Prusach Wschodnich.
Ostatecznie niemal cały obszar plebiscytowy pozostał w granicach Niemiec, Polsce przyznano jedynie 8 gmin (5 na Powiślu i 3 na Mazurach), a granica między Polską a Niemcami biegła odtąd wzdłuż wschodniego brzegu Wisły.
Plebiscyt na Górnym Śląsku
Plebiscyt na Górnym Śląsku (niem. Volksabstimmung in Oberschlesien) – jeden z dwóch plebiscytów dotyczących etnicznego pogranicza polsko-niemieckiego, które wyznaczono w 1919 r. w wersalskim traktacie pokojowym, kończącym I wojnę światową. Plebiscyt został przeprowadzony 20 marca 1921 r. i poprzedzony był dwoma powstaniami części ludności Górnego Śląska domagającej się przyłączenia regionu do Polski (powstania śląskie).
Wyniki głosowania
W wyniku podliczenia głosów w sposób globalny za Polską opowiedziało się 40,4%, a za Niemcami 59,5% uprawnionych do głosowania.
Podczas przeprowadzania plebiscytu został złamany zapis (korzystniejszy dla strony polskiej) wynikający z traktatu wersalskiego (widniejący w załączniku do art. 88 do tego dokumentu), według którego głosowanie miało być obliczane gminami. Niekorzystny dla Polski podział obszaru plebiscytowego, według większości w powiatach, był jedną z przyczyn wybuchu III powstania śląskiego. Według poszczególnych gmin w których przeprowadzono plebiscyt, oraz wyników jakie w nich uzyskano – 693 gminy (to jest 45,1%) głosowały za przynależnością do Polski (według innych danych 674, a za Niemcami 624). Ogólnie niemal wszystkie miasta głosowały za Niemcami, natomiast obwody głosowania na terenach wiejskich we wschodniej części obszaru plebiscytowego najczęściej głosowały za Polską. Im dalej w kierunku zachodnim, tym wyniki głosowania na obszarach wiejskich były korzystniejsze dla Niemiec, ale zawsze liczba głosów za Polską była tam większa niż w miastach.
Czynniki mające wpływ na wynik (niektóre z tych, które wylicza Wikipedia)
Sprowadzenie na Górny Śląsk tzw. emigrantów plebiscytowych, czyli osób urodzonych na tym obszarze, ale go nie zamieszkujących (zgodnie z traktatem wersalskim posiadających prawo do udziału w plebiscycie; wniosek o dopuszczenie emigrantów górnośląskich do głosowania zgłosiła strona polska), co stało się bezpośrednią przyczyną znacznego wzrostu procentowego Niemców w niektórych powiatach. Celowo sprowadzeni przez władze niemieckie emigranci oddali w niektórych zachodnich i północnych powiatach obszaru plebiscytowego ponad 40% głosów w stosunku do ogólnej liczby głosujących, choć były obwody głosowania, gdzie emigranci stanowili większość wyborców, najwięcej w tej części powiatu namysłowskiego, którą objął plebiscyt – 50% oraz w powiecie kluczborskim – 40,5% (tylko tutaj przybyło spoza Górnego Śląska ponad 18 tysięcy osób; 36 osób oddało głosy za Polską, a wśród głosów stałych mieszkańców za Niemcami opowiedziało się 93,5%). Gdyby jednak wziąć pod uwagę tylko głosy stałych mieszkańców (bez emigrantów) to w północnych i zachodnich powiatach i tak wygrała opcja niemiecka. Emigranci przeważyli natomiast wynik na korzyść Niemiec w powiecie Zabrze i Lubliniec. Wniosek o dopuszczenie emigrantów zgłosiła strona polska (konkretnie Eugeniusz Romer), po czym później nastąpiła zmiana polskiego stanowiska i próbowano się z tego rozwiązania wycofać, ale bezskutecznie.
Plebiscyt na Śląsku odbywał się w obrębie państwa niemieckiego i przy pełnym współistnieniu administracji niemieckiej. O ile pod wpływem wojny mogła się ona nieco zdestabilizować, to jednak każdy kolejny dzień odsuwający termin plebiscytu ją umacniał. Plebiscyty odbywające się na Zachodzie, przegrane i wygrane (np. w II strefie /Środkowy Szlezwik, 14 marca 1921 r. 80,2% głosów za Niemcami; obszar pozostał w granicach Niemiec), odbywały się w odmiennych warunkach.
Cała administracja niemiecka zaangażowała się w wyszukiwanie emigrantów śląskich, którzy mogliby pojechać w rodzinne strony i głosować na Niemcy. Dostawali oni potrzebne dokumenty, urlop od pracy, pieniądze na podróż, podczas gdy chcący głosować za Polską zazwyczaj musieli porzucać pracę i podróżować na własny koszt.
Nasilono propagandę proniemiecką, przy okazji łagodząc jawną antypolską politykę – pozwolono na msze w języku polskim i używanie polskiego języka w szkole. Nocna działalność bojówek mogła być skierowana przeciw nielicznym polskim radykałom. Nielicznym, gdyż Polacy w pierwszej kolejności byli wysyłani na front, po dwóch powstaniach wielu zginęło, było aresztowanych lub musiało opuścić Śląsk w obawie przed aresztowaniem. W okresie 1895–1919 na Śląsk przybyło ok. 355 tys. niemieckich urzędników wraz z rodzinami, co w połączeniu z wyżej wymienionymi zjawiskami znacznie wpłynęło na stosunki narodowościowe na Śląsku.
Głosujący dostawali po dwie kartki czerwoną (Niemcy) i białą (Polska). Jedną należało wrzucić do urny drugą wyrzucić do kosza. Zazwyczaj zamiast do kosza kartkę wyrzucano przed lokalem, co miało formę ostentacji (dzięki kolorom z daleka było widać, kto jak głosował).
Plebiscyt na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie
Plebiscyt na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie − planowany plebiscyt na terytoriach spornych pomiędzy Polską i Czechosłowacją, który nie został przeprowadzony.
Rezygnacja z plebiscytu
Latem 1920 roku podczas ofensywy Tuchaczewskiego w wojnie polsko-bolszewickiej na Warszawę sytuacja Polski znacznie pogorszyła się. 10 lipca Polska podpisała na konferencji w Spa deklarację o podporządkowaniu się decyzjom arbitrażu międzynarodowego. Wykorzystał to czechosłowacki minister spraw zagranicznych Edvard Beneš i przeforsował niekorzystny dla Polski podział Śląska Cieszyńskiego przez mocarstwa bez przeprowadzania plebiscytu, na co zgodził się Prezes Rady Ministrów Władysław Grabski, licząc na pomoc mocarstw w obliczu inwazji bolszewickiej na Polskę.
Podział arbitralny
28 lipca 1920 Rada Ambasadorów podjęła decyzję o podziale spornych terenów. Czechosłowacja otrzymała 1269 km² (56% terenu) Śląska Cieszyńskiego, zamieszkanego, według spisu powszechnego z 1910 roku przez 295 161 osób (68% całej populacji; 139 tys. ludności polskojęzycznej, 113 tys. czeskojęzycznej, 34 tys. niemieckojęzycznej), w tym tereny uprzednio administrowane przez polską Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego z 179 tys. mieszkańców (123 tys. polskojęzycznych, 32 tys. czeskojęzycznych, 22 tys. niemieckojęzycznych). Polsce przyznano 1002 km² (44% terenu) o pow. 1002 km² ze 139 630 mieszkańcami (94 tysięcy deklarujących język polski, 2 tysiące czeski oraz 43 tysiące niemiecki; dane z 1910). Czechosłowacja przejęła linię kolei koszycko-bogumińskiej oraz okręg przemysłowo-górniczy Karwiny, zaś Polska otrzymała obszary głównie rolnicze. Na Orawie i Spiszu Polska przejęła część regionów zamieszkanych przez ludność polską.
xxx
Decyzję o zorganizowaniu plebiscytów na Warmii, Mazurach i Powiślu oraz na Górnym Śląsku podjęto w Wersalu w 1919 roku, gdy już trwała wojna polsko-bolszewicka. Jest to więc, w moim odczuciu, nie do końca uczciwe, że robi się to w sytuacji, gdy jedna ze stron prowadzi wojnę obronną. Nie to jest jednak w tym wypadku najważniejsze. Jeśli trwa wojna i strona atakująca ogłasza, że wyrusza na podbój świata, a przynajmniej Europy, to przeprowadzanie plebiscytów nie ma sensu, bo nie wiadomo, jak się ona zakończy i czy tereny objęte plebiscytami nie zostaną zajęte przez bolszewików, a wtedy „cały misterny plan w piz..”. Zaangażowanie tak dużych sił i środków po stronie niemieckiej każe przypuszczać, że doskonale wiedziano, jak zakończy się ta wojna. A skoro wiedziano, to znaczy, że była ona ustawką, o czym już niejednokrotnie na tym blogu pisałem, dowodząc tego na innych przykładach. Skoro plebiscyt na Warmii, Mazurach i Powiślu przeprowadzono 11 lipca 1920 roku, a bolszewicka kontrofensywa znad Niemna ruszyła 4 lipca 1920 roku, to komentarz wydaje się zbyteczny.
Samo przeprowadzenie plebiscytu w takich warunkach z założenia faworyzowało jedną ze stron, bo prawdopodobnie wielu Polaków głosowało za przyłączeniem do Niemiec, nie mając pewności, czy państwo polskie przetrwa, a perspektywa dostania się pod sowiecki but skłaniała do wybrania opcji niemieckiej. Kto wie, czy wojna ta nie była decydującym czynnikiem, który sprawił, że plebiscyty zakończyły się takim wynikiem. I może właśnie dlatego zdecydowano się na nie w tym momencie.
Ta wojna miała wpływ na wiele z tego, co wtedy działo się w Europie wschodniej i dużo zmieniła. I podobnie jest z obecnie trwającą wojną na Ukrainie. Ona też będzie przyczyną diametralnych zmian w tej części Europy, ale tego dowiemy się dopiero za jakiś czas. Warto jednak wiedzieć, po co są wojny. One są po to, by dokonać zmian, których przeprowadzenie w warunkach pokojowych nie było by możliwe.
“…Otrzymacie państwo zaświadczenie, o tym, że możecie głosować poza Państwa gminą w dniu wyborów. Do 12 października takie zaświadczenie się wydaje, ale lepiej zacząć już dziś. Pojedziecie wtedy, wolno wam, takie jest prawo, pojedziecie wtedy za miedzę do okręgu obok. Tam zagłosujecie na ludzi z RDiP” – Maciak może nie wygląda jak żyd, ale gada zupełnie jak żyd. Wiem, co mówię, bo jakiś czas temu miałem dużo do czynienia dosłownie z losowymi ludźmi na ulicy i wielu z nich to tacy żydzi, że mógłby się Pan za głowę złapać.
Procedurę uzyskania możliwości głosowania “gdziekolwiek w Polsce” można opisać w dwóch krótkich zdaniach, bo jest bardzo prosta:
1. Wyborca musi na piśmie złożyć wniosek w urzędzie gminy o wydanie zaświadczenia o prawie do głosowania, na podstawie art. 32 Kodeksu Wyborczego (podstawa, by krnąbrnemu urzędnikowi w razie czego zmiękczyć serce – zawsze działa).
2. Po uzyskaniu zaświadczenia wyborca musi przedstawić je w komisji, w której chce zagłosować.
– zamiast w czterech długich, i to z odpowiednią podbudową, ale Maciak dobrze wie, co robi.
Ratio legis podobno jest takie, żeby zapewnić możliwość realizacji prawa wyborczego przez wyborcę, dla którego realizacja go byłaby utrudniona przez jakiekolwiek okoliczności. To, że jest tak wykorzystywane, żeby komitet wyborczy dostawał dodatkowe głosy, to inna sprawa. A to, że ograniczenie możliwości głosowania poza swoim obwodem byłoby jednym słowem niekonstytucyjne, to jeszcze inna sprawa. Twórcy “naszego” prawa tak je potworzyli, żeby istniało jak najwięcej niedających się rozwiązać zwykłą korektą legislacyjną problemów.
Powiem Panu, że nie skojarzyłem działań (przełożonych) Maciaka z działalnością Niemiec na Śląsku i Mazurach. Za bardzo go olewam. Podobieństwo tych akcji jest jednak uderzające – stawiam, że odpowiedź na Pana pytanie jest twierdząca.
“Podczas przeprowadzania plebiscytu został złamany zapis (korzystniejszy dla strony polskiej) wynikający z traktatu wersalskiego (widniejący w załączniku do art. 88 do tego dokumentu), według którego głosowanie miało być obliczane gminami” – mowa o sposobie liczenia była w dwóch paragrafach tego artykułu – 4 (jedno zdanie na koniec) i 5 (wyraźna konstrukcja przepisu). Nie da się przez przypadek naruszyć dwóch paragrafów jednocześnie, i to tak skonstruowanych. Już po tym reszta nie wymaga komentarza, jak nazwisko “Polaka”, który dopuścił emigrantów do głosowania. Niezwykle celny artykuł. Pozdrawiam
LikeLike
Dziękuję Panu za pozytywną opinię o blogu i ciekawy komentarz. W ramach uzupełnienia: Rzym – Rome (ang.) – Romer. Pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person