Jeszcze na dobre nie skończyła się II wojna światowa, a już zaczęła się wojna w Wietnamie. Dlaczego akurat tam, a nie w innych krajach tego regionu? I dlaczego akurat tam wojna trwała tak długo? Czy wpływ na to miał fakt, że wietnamskie elity polityczne kształciły się w Europie i przesiąknęły różnymi idiotycznymi ideologiami, i to że katolicy byli tam stosunkowo liczni, jak na kraj azjatycki? Być może, bo przecież zróżnicowanie kulturowe i religijne sprzyja kreowaniu konfliktów. Przypadek Wietnamu wydaje się być bardziej skomplikowany, niż gdy chodziło o inne państwa podzielone – Niemcy i Koreę. Informacje zawarte w tym blogu pochodzą z Wikipedii i Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN (1962-1970).
x
Chińska okupacja Wietnamu trwała ponad 1000 lat. Ostatecznie stał się on niepodległy w 938 roku i był nim do połowy XIX wieku. W XVII wieku pojawili się misjonarze katoliccy i pomimo prześladowań ze strony cesarskiej, stał się ten kraj ostoją katolicyzmu. Misjonarze tacy jak Aleksander de Rhodes, francuski jezuita, przyczynili się do rozwoju społeczeństwa, stworzyli podstawy nowoczesnego alfabetu wietnamskiego, ale jednocześnie swoją działalnością spowodowali, że kraj ten popadł w zależność od Francji.
Struktura religijna Wietnamu w 2019 roku przedstawiała się następująco: buddyzm – 50%, brak religii – 18,2%, tradycyjne religie plemienne – 10,3%, chrześcijaństwo – 9%.
Kościół katolicki, który nigdzie w Azji – poza rządzonymi przez Hiszpanów Filipinami – nie wywarł większego wpływu, w Wietnamie odniósł sukces. Począwszy od XVII wieku setki tysięcy Wietnamczyków przyjęło, z różnorakich powodów, nową wiarę. Miejscowi kupcy widzieli w katolicyzmie sposób na znalezienie wspólnego języka z przybyszami zza mórz; chłopi szukali w nim wyzwolenia od konfucjanizmu, a tym samym od władzy feudalnej mandarynów.
Na północy, gdzie wskutek przeludnienia i kiepskich zazwyczaj zbiorów panował powszechny niedostatek, księża autochtoni posiedli władzę trybunów ludowych. Całe powiaty przyjmowały katolicyzm i broniły go przed administracją cesarsko-mandaryńską. W 1946 roku te same powiaty katolickie miały stanąć do walki zarówno przeciwko kolonizatorom francuskim, jak i komunistycznemu Viet Minhowi. W 1954 roku, gdy komuniści zwyciężyli Francuzów i objęli władzę, całe wioski uciekały na południe, widząc jedyny ratunek w reżimie Ngo Dình Diema.
Władcy wietnamscy prowadzili wobec misji katolickich politykę pełną sprzeczności. Z jednej strony wygodne im było doradztwo techniczne księży, ich powiązania z kupcami (zwłaszcza z handlarzami bronią), ale jednocześnie obawiali się wpływu, jaki nowa religia może wywierać na społeczeństwo. Chrześcijański kanon wiary wraz z jego ideą równej godności i zbawienia stał bowiem w głębokiej sprzeczności z konfucjańską koncepcją niewolniczej uległości wobec władzy.
Dworem cesarskim wstrząsnęło szczególnie pismo łacińskie, jakim XVIII-wieczny jezuita postanowił zastąpić dotąd obowiązujące ideogramy chińskie. Nowość przyjmowała się szybko i powszechnie. Księża-kaznodzieje mogli odtąd docierać do coraz szerszych rzesz wiernych słowem już nie tylko mówionym, natomiast przedstawiciele administracji państwowej – na każdym szczeblu władzy – jęli tracić autorytet i przewagę, jaką mieli nad narodem analfabetów. U dworu obawiano się także, iż katolicyzm jest w istocie forpocztą europejskiego kolonializmu. Stąd właśnie przedziwna polityka przemiennego faworyzowania i prześladowania misjonarzy. Tym bardziej, że na dworze nie brakowało lekarzy, astronomów i matematyków w sutannach.
Pierwszymi misjonarzami chrześcijańskimi w Wietnamie byli wędrowcy w rodzaju Odoryka de Pordenone, włoskiego franciszkanina, autora popularnego sprawozdania z podróży na Daleki Wschód. W XVII w. przybyli wygnani z Japonii jezuici, którzy znaleźli schronienie w portugalskim Faifo. Pracowici i pełni poświęcenia, dokonali wiele dla zbliżenia obcych sobie kultur, nie dorównywali jednak Aleksandrowi de Rhodes, prawdziwemu odkrywcy Wietnamu dla Europy i Francji. Był on m.in. autorem pierwszego wielojęzycznego słownika języka wietnamskiego, opracował także alfabet, który, z pewnymi modyfikacjami, pozostaje w użyciu po dziś dzień.
Rhodes sądził, że winę za rosnącą niechęć Azjatów do Europejczyków ponoszą Portugalczycy, albo raczej ich fatalna polityka kolonizacyjna. Jezuita wrócił więc do Europy, gdzie bezskutecznie próbował przekonać Stolicę Apostolską o konieczności uchylenia bulli Mikołaja V, dającej Portugalczykom wyłączność na podbój Azji. Nie zwojowawszy nic w Rzymie, pojechał do Paryża. I tu jął opowiadać, że wietnamscy rybacy tkają swe sieci z jedwabiu, że kraj jest bogaty niczym mityczne El Dorado, a naród ciąży ku katolicyzmowi.
Lata 1843-1940 to czas podboju i utworzenia kolonii francuskiej. Francuzi zajęli cały Wietnam, Kambodżę i Laos. Większość wietnamskich polityków i wojskowych kształciła się w Europie. W 1927 roku powstała związana z Kuomintangiem Narodowa Partia Wietnamu, natomiast w 1930 – Komunistyczna Partia Wietnamu, na czele której przez wiele lat stał Ho Chi Minh. W 1930 doszło do nieudanego antyfrancuskiego powstania. Po jego fiasku przewagę w ruchu antykolonialnym zyskali komuniści.
II wojna światowa
W czasie II wojny światowej kolaboracyjny względem III Rzeszy rząd Francji Vichy zawarł porozumienie z Japonią, na mocy którego w 1940 roku zezwolono na stacjonowanie wojsk japońskich na północy Wietnamu. W 1941 roku rozszerzono japońską kontrolę wojskową na cały obszar Indochin, zachowano przy tym francuską administrację kolonialną. W 1942 roku Japończycy opanowali Indonezję i Birmę. W ten sposób podporządkowali oni sobie całą Azję Południowo-Wschodnią. W Wietnamie pojawili się Amerykanie. Niewielkie oddziały OSS1 pomagały wietnamskim partyzantom w walce z Japończykami, dostarczały broni, amunicji, środków medycznych, a przede wszystkim oficerów-instruktorów.
W 1941 roku została utworzona Liga Niepodległości Wietnamskiej, zwana Viet Minhem. Od tej nazwy wziął swój pseudonim Ho Chi Minh, co znaczy „Ten, który Niesie światło”. Ponieważ Viet Minh walczył przeciwko Japończykom, zyskał poparcie Chin i USA.
W marcu 1945 Japończycy zażądali od gubernatora francuskiego w Hanoi podporządkowania podległych mu oddziałów Legii Cudzoziemskiej rozkazom Armii Cesarskiej, a gdy ten odmówił, wkroczyli zbrojnie. Garnizon stołeczny złożył broń i został internowany na całkiem przyzwoitych warunkach, ale tam, gdzie żołnierze francuscy stawili opór, zabijano ich. Japończycy internowali także kilkuset cywilów; wielu z nich zostało zamęczonych na śmierć. Dwa dni po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę, 8 sierpnia 1945 roku Ho Chi Minh utworzył Komitet Wyzwolenia, a 13 sierpnia wybuchło ogólnonarodowe powstanie. Walki z wojskami japońskimi trwały dwa dni. Po kapitulacji Japonii wojska Viet Minhu, którego Ho Chi Minh był przywódcą politycznym, zajęły Tonkin, czyli północną część kraju, zmusiły 25 sierpnia cesarza Bao Dai do abdykacji i 2 września 1945 roku, przy cichym poparciu Stanów Zjednoczonych ogłosiły powstanie Demokratycznej Republiki Wietnamu. Ho Chi Minh działał szybko i skutecznie; jego siły rosły z dnia na dzień, a oddziały Viet Minhu dotarły do Sajgonu na południu kraju.

Annam i Cochinchina – francuskie kolonie od 1862 roku. Źródło zdjęcia: Wikipedia.
Wojna indochińska (1946-1954)
Od początku września 1945 roku do południowej części Wietnamu zaczęły napływać wojska brytyjskie, a do części północnej – wojska kuomintangowskie, które z ramienia aliantów zachodnich miały przyjąć kapitulację wojsk japońskich; granica działalności obu armii w Wietnamie przebiegała wzdłuż 16 równoleżnika. Pod osłoną wojsk brytyjskich przybyły do Sajgonu również jednostki francuskie, które 22/23 września 1945 roku dokonały zamachu stanu, wypierając władze DRW ze wszystkich urzędów w mieście. Zapoczątkowało to wznowienie walki wyzwoleńczej w południowym Wietnamie.
W lutym 1946 roku Francja zawarła porozumienie z rządem Czang Kaj-szeka, na podstawie którego w zamian za zrzeczenie się przywilejów w Chinach uzyskała zgodę na zluzowanie wojsk chińskich w północnym Wietnamie. 6 marca 1946 roku rząd francuski zawarł z rządem DRW wstępne porozumienie, w którym Francja uznała „Republikę Wietnamu jako państwo wolne, posiadające swój rząd, swój parlament, swoją armię i swe finanse” oraz zobowiązała się do uznania rezultatów referendum mającego zadecydować o zjednoczeniu całego Wietnamu. Ze swej strony rząd DRW zgodził się na przybycie ściśle ograniczonej liczby wojsk francuskich do północnego Wietnamu w celu zastąpienia Chińczyków w przyjęciu kapitulacji wojsk japońskich. Ewakuacja wojsk francuskich miała nastąpić najpóźniej po pięciu latach. Wietnamska delegacja rządowa udała się na dalsze rokowania do Francji; 14 września 1946 roku Ho Chi Minh podpisał w Paryżu francusko-wietnamskie modus vivendi, potwierdzające marcowe porozumienie, regulujące niektóre problemy konsularne i gospodarcze.
Rząd Francji uchylał się jednak od pełnego uregulowania stosunków z Wietnamem, kontynuując wysiłki w celu oderwania południowego Wietnamu od DRW. Wyrazem tego było ustanowienie 1 czerwca 1946 roku tzw. Republiki Kochinchiny, podporządkowanej komisarzowi Francji, oraz poczynania wojsk francuskich na terenie całego kraju wykraczające poza modus vivendi. 10 listopada 1946 doszło do incydentu pomiędzy celnikami francuskimi a żołnierzami wietnamskimi w Hajfongu, efektem czego było wysunięcie przez Francję żądania przekazania portu. Wobec braku odpowiedzi osiem dni później wojska francuskie wzięły port siłą zabijając kilka tysięcy osób i w nocy z 19 na 20 listopada 1946 roku obaliły rząd Ho Chí Minha. Komuniści wycofali się z miast i przystąpili do pierwszych uderzeń odwetowych; rozpoczęła się pierwsza wojna indochińska. Działania wojskowe Francji przeciwko DRW, nazwane przez opinię francuską „brudną wojną”, trwały 8 lat i zakończyły się klęską wojsk francuskich pod Dien Bien Phu 7 maja 1954 roku.
Dien Bien Phu
Działania Francji wsparte zostały przez USA które zapewniły Francuzom nalot na pozycje Viet Minhu za pomocą bombowców startujących z lotniskowców na Morzu Południowochińskim. Wsparcie to nie przydało się jednak na tyle na ile spodziewali się tego Francuzi a wojska kolonialne zaczęły ponosić kolejne straty w obliczu czego Francuzi zaczęli nawet poważnie rozważać możliwość użycia broni atomowej. Francuskie Siły Zbrojne ustąpiły ostatecznie z północnego Wietnamu w 1954 roku po przegranej bitwie pod Dien Bien Phu, która oznaczała koniec kolonialnego statusu Wietnamu. W bitwie tej walczyło niewielu rodowitych Francuzów. Francja do zwalczania Viet Minhu użyła przede wszystkim dywizji Legii Cudzoziemskiej.
Wietnam Południowy (Republika Wietnamu)
To państwo istniejące w latach 1955-1975. Wietnam Południowy został proklamowany 23 kwietnia 1949 roku w Kochinchinie, na podstawie porozumienia zawartego między utworzonym tam antykomunistycznym Centralnym Rządem Tymczasowym i francuskimi władzami kolonialnymi. Głową państwa został były cesarz Wietnamu Bao Dai.
Konflikt z rządem proklamowanej na północy Demokratycznej Republiki Wietnamu doprowadził do wybuchu I wojny indochińskiej. Faktyczny podział państwa został utrwalony przez postanowienia konferencji genewskiej, która odbyła się w 1954 roku. Wietnam został podzielony wzdłuż 17 równoleżnika. Porozumienie genewskie nakazywało przeprowadzenie w obu częściach Wietnamu wyborów, po których miało nastąpić zjednoczenie państwa. Władzę w państwie oficjalnie sprawował cesarz Bao Dai, którego w 1955 roku odsunął od władzy jego premier Ngo Dinh Diem, który stał się tym samym prezydentem z woli Stanów Zjednoczonych. Ngo Dình Diem wycofał się z pomysłu przeprowadzenia wyborów, co spowodowało powstanie w latach 1957-1959 lewicowej partyzantki Wietkong. Wietkong zyskał wsparcie rządu komunistycznego na północy. Ngo Dình Diem nie radził sobie z postępującym rozkładem państwa, a ponadto wszedł w konflikt ze stanowiącymi większość mieszkańców państwa buddystami, czego źródłem był jego fanatyczny katolicyzm. Represje stosowane wobec buddystów spowodowały utratę przez Ngo Dinh Diema poparcia ze strony władz Stanów Zjednoczonych.
W 1963 roku agenci Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) zorganizowali pucz, w wyniku którego rząd Wietnamu Południowego zastąpiono rządem jeszcze bardziej uzależnionym od woli Administracji Stanów Zjednoczonych. Utworzenie nowego rządu umożliwiło interwencję wojsk amerykańskich w Wietnamie Południowym. W latach 1964-1968 w wyniku 13 zamachów rządy w Sajgonie zmieniały się 9 razy.
Wojna ze Stanami Zjednoczonymi (1964-1972)
Wojna ta zwana jest również II wojną indochińską. Głównymi stronami konfliktu były z jednej strony Demokratyczna Republika Wietnamu (wspierana przez kraje socjalistyczne) oraz wspierane przez to państwo organizacje komunistyczne w Wietnamie Południowym, Laosie i Kambodży. Z drugiej strony stała Republika Wietnamu i wspierająca ją koalicja międzynarodowa, obejmująca Stany Zjednoczone i ich sojuszników – Koreę Południową, Tajlandię, Australię, Nową Zelandię i Filipiny. De facto stroną konfliktu były również Kambodża i Laos. Walki toczyły się na terytorium Wietnamu Południowego, Laosu i Kambodży. Amerykańskie naloty bombowe objęły także terytorium Wietnamu Północnego. Do wojny doszło, gdy w Stanach Zjednoczonych przyjęto “teorię domina”, która zakładała, że państwa socjalistyczne (ZSRR i ChRL) będą dążyć do opanowania krajów Trzeciego Świata poprzez atakowanie państw sąsiadujących z już opanowanymi. Z tego powodu, że Wietnam Północny zaczął aktywnie wspierać lewicową partyzantkę na południu, w Waszyngtonie podjęto decyzję o przyjściu rządowi w Sajgonie z pomocą.
Od 1961 roku rosło nasilenie wojskowej interwencji USA w ramach tzw. wojny specjalnej przeciwko powstańcom. Siły zbrojne rządu sajgońskiego zostały rozbudowane do ponad 600 tys. żołnierzy, a ekspedycyjny korpus oficerski USA , działający formalnie w charakterze doradców tych sił, osiągnął w 1964 roku liczbę 23 tys. W sierpniu 1964 roku, pod pretekstem rzekomego zaatakowania VII Floty USA w Zatoce Tonkińskiej przez kutry torpedowe DRW, USA po raz pierwszy zbombardowały terytorium DRW, rozpoczynając bez wypowiedzenia wojny agresję na to państwo. W lutym 1965 roku USA rozszerzyły działania na cały Wietnam, podejmując systematyczne bombardowania DRW i terenów wyzwolonych w Wietnamie Południowym.
Z biegiem czasu instruktorów wojskowych zastąpiły regularne oddziały amerykańskich sił zbrojnych, by w szczytowym okresie (rok 1968) skoncentrować w Wietnamie ponad 500 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Na skutek ogromnych strat, ponoszonych przez wojska amerykańskie, i coraz większego oporu społeczeństwa Stanów Zjednoczonych, za prezydentury Richarda Nixona podjęto decyzję o “wietnamizacji” wojny i wycofaniu się z konfliktu, co nastąpiło w roku 1972. Dobrze uzbrojona, ale źle wyszkolona i zdemoralizowana armia południowowietnamska stawiała opór do wiosny 1975 roku, kiedy to w ciągu kilku miesięcy została pobita przez słabsze siły z północy. 30 kwietnia 1975 roku siły północnowietnamskie aresztowały ostatniego przywódcę Wietnamu Południowego, generała Duong Van Minha. Wojna zakończyła się bezspornym zwycięstwem komunistów i zjednoczeniem Wietnamu.
xxx
Jeszcze za czasów kolonialnych Wietnamczycy próbowali walczyć o niepodległość, ale tak jakoś bez skutku. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy podjęli walkę z Japończykami. Pewnie nie bez znaczenia był fakt, że pomagały im niewielkie oddziały OSS. I po kapitulacji Japonii od razu powstało nowe, komunistyczne państwo, które poparły Stany Zjednoczone i Chiny. A później te same Stany Zjednoczone pomagały Francji w jej wojnie z tym młodym komunistycznym państwem, do którego powstania przyczyniły się. A jeszcze później pomagały one temu drugiemu, niekomunistycznemu państwu w jego walce z tym komunistycznym. I dorobiło do tego nawet ideologię, czyli „teorię domina”, wedle której pomagały one państwu niekomunistycznemu sąsiadującemu z państwem komunistycznym. I to właśnie miał być powód bezpośredniego zaangażowania się Stanów Zjednoczonych w wojnę w Wietnamie. Efekt był taki, że po ośmiu latach wycofały się z tej wojny na rzecz jej „wietnamizacji”, czyli pozostawieniu Wietnamczyków samym sobie, czyli wojny domowej. Po zwycięstwie komunistów z północy doszło do zjednoczenia Wietnamu i stał się on państwem komunistycznym. Tak działała „teoria domina”. Po co więc Amerykanie weszli w tę wojnę?
x
W styczniu 1973 roku w Sajgonie Oriana Fallaci przeprowadziła wywiad (Oriana Fallaci Wywiad z historią, Świat Książki, 2016) z Nguyen Van Thieu, który został prezydentem Południowego Wietnamu w 1967 roku, po swoim udziale w zamachu w 1963 roku mającym na celu obalenie ówczesnego prezydenta. W 1975 roku, na krótko przed zwycięstwem Wietnamu Północnego, poddał się do dymisji i wyjechał na Tajwan, później do Anglii i w końcu do Ameryki. Poniżej wybrane fragmenty:
To zatem prawda, że pańskie „nie” to jest „nie” w stylu wietnamskim. To znaczy „nie”, które mogłoby znaczyć „tak”.
Skądże. Kiedy mówię nie, to znaczy nie, powtarzam pani. A kiedy mówię całkowicie-się-z-wami-nie-zgadzam-panowie-Amerykanie-choć-pozostaję-waszym-przyjacielem, to znaczy właśnie tyle. Zawsze utrzymywałem, że doktor Kissinger, jako negocjator i przedstawiciel Nixona, ma święty obowiązek konsultować ze mną i porównywać mój punkt widzenia z amerykańskim punktem widzenia. Oczekiwałem zawsze, że rząd Stanów Zjednoczonych będzie popierał moje zdanie i pomoże mi przekonać komunistów, żeby zmodyfikowali swoje żądania. Żeby to nie było ogólnikowe, powiem pani, jakie są dwa podstawowe punkty zaakceptowane przez Kissingera, a odrzucone przeze mnie. Pierwszy punkt to obecność oddziałów północnowietnamskich w Wietnamie Południowym. Drugi to formuła polityczna, jaką północni Wietnamczycy chcieliby narzucić naszej przyszłości. Podobnie jak całe porozumienie, te dwa punkty zostały obmyślone przez komunistów w Paryżu. Tak więc wyjaśniłem doktorowi Kissingerowi, że zaakceptowanie ich oznaczałoby ugięcie się przez żądaniami północnych Wietnamczyków. To, czego żądają północni Wietnamczycy, to utrata Wietnamu Południowego. Voilà.
Czy nie mógłby pan wyrazić się jaśniej, panie prezydencie?
Mais vous savez, mademoiselle, c’est très simple!2 Amerykanie twierdzą, że w Wietnamie Południowym jest sto czterdzieści pięć tysięcy północnych Wietnamczyków, ja mówię, że jest ich trzysta tysięcy, jakkolwiek taka sprzeczka jest zbędna. Czy ich ocena jest prawdziwa, czy moja (ale to moja jest prawdziwa), absolutnie nie do przyjęcia jest tolerowanie obecności trzystu tysięcy północnych Wietnamczyków zalegalizowanej przez prawne porozumienie, zatwierdzonej przez międzynarodową konferencję, to znaczy przez cały świat. Oznacza to bowiem przyznanie im prawa do określania się jako wyzwoliciele oraz prawa do twierdzenia, że Wietnam jest tylko jeden od Hanoi po Sajgon, jednak należy do do Hanoi, a nie do Sajgonu. Czy dobrze to wyjaśniłem, mademoiselle? Ja twierdzę, że zaakceptowanie obecności w kraju armii złożonej z trzystu tysięcy żołnierzy oznacza zaakceptowanie władzy takiej armii nad tym krajem. Oznacza uznanie północnych Wietnamczyków za wyzwolicieli, a nie za agresorów. W konsekwencji oznacza uznanie armii południowowietnamskiej za najemną armię Amerykanów. Słowem, odwrócenie kota ogonem. Właśnie to powiedziałem Kissingerowi: „Ależ doktorze Kissinger, czy nie rozumie pan, że działając w ten sposób, stawia pan legalny rząd Wietnamu Południowego w pozycji rządu marionetkowego, zainstalowanego przez Amerykanów?!”.
Cóż, musiał pan odzyskać trochę zaufania, kiedy Amerykanie wznowili bombardowania Hanoi. Tutaj, w Sajgonie, mówiliśmy: „Thieu musiał wznosić toasty szampanem, kiedy dotarła do niego ta wiadomość!”.
Powiedzmy od razu jedno: nikt nie kocha wojny. Ja oczywiście nie kocham wojny. Być zmuszonym ją toczyć nie sprawia mi żadnej radości. Zatem nie piję szampana z powodu bombardowań Hanoi, tak samo jak nie piję szampana z powodu rakiet wystrzelonych na Sajgon. Ale szczerze mówiąc, od chwili, kiedy ta wojna istnieje, trzeba ją toczyć. A w dniu, kiedy te bombardowania znów zostaną zawieszone, zapytam pana Nixona: „Dlaczego? Co chce pan przez to osiągnąć? Co pan osiągnął?”. Nie, ja nie proszę, żeby przerwano bombardowania. One mają cel, a jeśli chce się osiągnąć cel, musimy bombardować. Mademoiselle, mówiąc jako wojskowy, powiem pani, że wojna jest tym mniej okrutna, im jest krótsza.
Mówią tak również zwolennicy bomby atomowej, panie prezydencie.
Ja nie jestem zwolennikiem wojny atomowej. Nie mam na myśli bomby atomowej. Mam na myśli… Czy słyszała pani kiedyś o stopniowaniu? A zatem moim zdaniem stopniowanie nie jest sposobem na wyleczenie choroby. Szczególnie jeśli ta choroba trwa od dłuższego czasu, trzeba ją leczyć szybko, drastycznymi metodami. Mademoiselle, wojna jest chorobą. Nikomu się nie podoba, ale kiedy na nas spada, trzeba szybko rozwiązać problem. Bez stopniowania. Stopniowanie prezydenta Johnsona było nieznośne. On nigdy nie zrozumie tej prostej prawdy: wojnę się prowadzi albo nie. Stopniowanie, które Amerykanie stosowali po Johnsonie, było takie samo. Już od lat Amerykanie bombardują, przestają bombardować, znowu bombardują, redukują, eskalują, nad dwudziestym równoleżnikiem, pod dwudziestym równoleżnikiem… Co to ma być? Wojna? To nie jest wojna, to jest połowiczna wojna. C’est une demi-guerre. Do dzisiaj prowadziliśmy połowiczną wojnę, une demi-guerre. A ja powiem pani, że gdybyśmy zaatakowali Wietnam Północny jak w klasycznej wojnie, gdybyśmy nieprzerwanie bombardowali Wietnam Północny, gdybyśmy wylądowali w Wietnamie Północnym, dzisiaj wojna byłaby skończona. I dodam, że – jeśli pertraktacje pokojowe się nie powiodą – istnieje jedyny sposób, żeby zakończyć tę wojnę: przenieść wojnę do Wietnamu Północnego. Pod każdym względem, łącznie z desantem.
To znaczy, że desant jest wciąż brany pod uwagę?
Czemu nie, jeśli Amerykanie są skłonni go przeprowadzić? Jeśli nie będzie to możliwe dla Amerykanów, nie będzie to możliwe dla nikogo! Pozwoli pani, że lepiej to wyjaśnię. Kiedy byłem ministrem obrony, a Amerykanie rozpoczęli bombardowania, w czerwcu 1965 roku, ktoś mnie zapytał: „Panie ministrze, czy sądzi pan, że te bombardowania spowodują przerwanie wojny w ciągu trzech miesięcy?”. A ja odparłem: „To zależy od was, Amerykanów”. Po czym powtórzyłem przykład z bokserem. „Jesteście wielkim bokserem, a Wietnam Północny jest małym bokserem. Jeśli zechcecie, możecie posłać go na matę w pierwszej rundzie. Jeśli nie będziecie chcieli i przedłużycie mecz do dziewiątej rundy, publiczność może się zniechęcić i poprosić o zwrot pieniędzy za bilety. Jest coś jeszcze gorszego: jeśli z powodu przedłużającego się meczu złapie was skurcz, ten mały przeciwnik może was nawet pokonać. Allons, donc! Soyez de grands boxeurs!3 Poślijcie go na matę w pierwszej rundzie! Poprzez stopniowanie bombardowania nigdy niczego nie osiągniecie. Przeciwnie, dostarczycie Giapowi argumentu, by mógł twierdzić, że taki mały kraj jak Wietnam Północny może oprzeć się amerykańskiej potędze. Wystawiają was na próbę, panowie Amerykanie! Nie bombardujcie dla formy, nie prowadźcie wojny psychologicznej, prowadźcie wojnę!” Mademoiselle, my wszyscy byliśmy pod amerykańskimi bombardowaniami. Ja też byłem, w 1942 roku, kiedy byli tutaj Japończycy. I przypominam pani, że nie jest wcale trudno wytrzymać bombardowania, po pewnym czasie można przywyknąć, szczególnie jeśli ma się do dyspozycji dobre schrony. Tak więc podczas pierwszych bombardowań północni Wietnamczycy całkowicie podupadli na duchu. Morale ludności było bardzo niskie, a w Hanoi spodziewano się desantu. Ale Amerykanie nie napierali i… Amerykanie zabijają przez pięć minut, potem dają cztery minuty wytchnienia, potem znowu zabijają…
Panie prezydencie, mówimy tutaj tyko o północnych Wietnamczykach. Wydaje mi się zatem, że nadszedł moment, by porozmawiać o Vietcongu i o jeszcze jednej różnicy poglądów między panem a Kissingerem.
Très bien. Ja twierdzę, że formuła polityczna przyjęta przez Amerykanów w październiku jest formułą podstępną, poprzez którą północni Wietnamczycy próbują narzucić nam rząd koalicyjny. Twierdzę, że nigdy nie zaakceptujemy takiej formuły, pod żadnym przebraniem, ponieważ ja nie narzucam Hanoi żadnego rządu i nie chcę, żeby Hanoi narzucało cokolwiek Sajgonowi. Konstytucja Wietnamu Północnego mówi, że Wietnam jest jeden, niepodzielny, od Lao Cai po Ca Mau. Konstytucja Wietnamu Południowego mówi to samo: Wietnam jest jeden, od Ca Mau po Lao Cai itd. Pozostaje jednak faktyczna sytuacja: dwa państwa wewnątrz tego narodu. Państwo Wietnamu Północnego i państwo Wietnamu Południowego, każde ze swoim rządem, ze swoim parlamentem, ze swoją konstytucją. Zatem każde z tych państw powinno samodzielnie decydować o własnej przyszłości politycznej, bez ingerencji drugiego. Jak Niemcy. Jak Korea. Dwa państwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie. Kiedy takie zjednoczenie nastąpi, Bóg jeden wie. Osobiście wykluczam, by mogło to się stać wcześnie niż za dwadzieścia lat, i dlatego zawsze prosiłem, żeby Wietnam Północny i Wietnam Południowy zostały przyjęte do ONZ…
Ale Vietcong istnieje, panie prezydencie, są to południowi Wietnamczycy, powinni uczestniczyć w życiu politycznym Wietnamu Południowego.
Tak, ale bez ingerencji ze strony Wietnamu Północnego. Tak też mówię: pozwólcie, że o przyszłości politycznej Wietnamu Południowego będziemy decydowali my i południowowietnamscy komuniści. Ja zgadzam się negocjować z Narodowym Frontem Wyzwolenia, zgadzam się organizować wybory z jego udziałem, zgadzam się mieć go w przyszłości jako partię polityczną. Ale to jest sprawa polityki południowowietnamskiej, a nie polityki północnowietnamskiej! Nie chcę nakazów z Hanoi, chcę swobodnie negocjować z Narodowym Frontem Wyzwolenia! Ale jak mogę to robić, jeśli północni Wietnamczycy są tu przebrani za żołnierzy Vietcongu? Mademoiselle, nawet sam Front Wyzwolenia nie mógłby swobodnie ze mną negocjować, mając na karku trzysta tysięcy północnych Wietnamczyków uzbrojonych w artylerię! Tak więc powtarzam: zostawcie nas samych, nas i Vietcong. Lepiej się zrozumiemy, szybciej. Wszyscy jesteśmy południowymi Wietnamczykami i ja wiem, że większość żołnierzy Vietcongu, walczących od dwudziestu lat, nie chce opanować Wietnamu Południowego! Jak mogą to uczynić, skoro są południowymi Wietnamczykami?! Ja wiem, że chcą tylko uczestniczyć w życiu politycznym kraju i…
Czy próbował pan kiedykolwiek nawiązać z nimi dialog, panie prezydencie?
Ale jak mam to zrobić, skoro są tu północni Wietnamczycy?! Jak oni mają to zrobić, skoro są tu północni Wietnamczycy? Właśnie to wciąż powtarzam Amerykanom, którzy nie rozumieją! Przypuśćmy, że chciałbym spotkać się z madame Binh, co mogłoby skądinąd sprawić mi przyjemność. Jak mam to zrobić? Jak ona ma to zrobić? Madame Binh nie ma swobody rozmawiania ze mną, jej rzecznikami są północni Wietnamczycy! Mówię pani, mademoiselle, że dopiero kiedy północni Wietnamczycy odejdą, ludzie Vietcongu poczują się wolni, żeby przyjść i rozmawiać ze mną. I przyjdą. Ponieważ ja ich zaproszę i ponieważ nie będą już kontrolowani przez innych. Faktem jest, że… Mademoiselle, dwa albo trzy lata temu miało miejsce zjawisko nazywane tu ruchem Chu Hoi. Chu Hoi znaczy mniej więcej dezerter z Vietcongu. A więc w pewnym momencie ich liczba była bardzo wysoka: około dwustu tysięcy. To zaniepokoiło ogromnie północnych Wietnamczyków, ponieważ – to jasne – pozwól Chu Hoi pójść dalej i koniec z Narodowym Frontem Wyzwolenia. Co więc zrobili północni Wietnamczycy? Rozproszyli się po wsiach i jednostkach Vietcongu, żeby zastąpić ich żołnierzy albo uniemożliwić im dezercję. I… Ale czy nie rozumie pani, że ta druga różnica poglądów z doktorem Kissingerem jest konsekwencją pierwszej?! Nie rozumie pani, że podstawowym problemem pozostaje obecność trzystu tysięcy północnych Wietnamczyków?
Tak, panie prezydencie, ale pan posuwa się nieco dalej, odrzucając ipso facto4 rząd koalicyjny. Jeśli jest pan gotów zaakceptować Vietcong w polityce Wietnamu Południowego, to dlaczego odrzuca pan ideę rządu koalicyjnego?
Ponieważ to, co powiedziałem do tej pory, nie oznacza wcale rządu koalicyjnego, oznacza po prostu udział Vietcongu w wyborach! Ponieważ to, co odrzucam, to żądanie koalicyjnego rządu zgłaszane przez kogoś innego! Rząd jest wynikiem wyborów, tak czy nie? Zatem jeśli nawet pewnego dnia będzie w Sajgonie rząd całkowicie kontrolowany przez komunistów, będzie to musiało wynikać z wyborów. Tak czy nie? Nie będzie to rząd spreparowany. Nie będzie to rząd narzucony przez Hanoi. O co proszę w gruncie rzeczy? O trzy miesiące rozmów z Narodowym Frontem Wyzwolenia, plus trzy miesiące na znalezienie z nim porozumienia i zorganizowanie wyborów, wreszcie o wybory jedna-osoba-jeden-głos. Allons, donc! Czego się ode mnie oczekuje? Czego ponad to? Reprezentuję legalny rząd, a zniżam się do rozmów z tymi, którzy chcą nielegalnie zająć moje miejsce, zgadzam się na ich udział w wyborach… do diaska! Akceptuję nawet możliwość, że wygrają, choć jestem gotów założyć się, że tak się nie stanie, poderżnę sobie gardło, jeśli wygrają… Nie, nie, mademoiselle. Reprezentują zbyt mały procent ludności. Ich liczba wynosi około stu tysięcy. Od pięćdziesięciu do stu tysięcy i…
x
Tak więc dwa podstawowe punkty zaakceptowane przez Kissingera, a odrzucone przez Thieu to:
- obecność oddziałów północnowietnamskich w Wietnamie Południowym
- formuła polityczna: zalegalizowanie tej obecności przez prawne porozumienie i zatwierdzenie przez międzynarodową konferencję
To w praktyce oznaczało przyznanie komunistom prawa do określania się jako wyzwoliciele oraz prawa do twierdzenia, że Wietnam jest tylko jeden. Zaakceptowanie obecności w kraju armii złożonej z 300 tys. żołnierzy oznaczało zaakceptowanie władzy tej armii nad Wietnamem Południowym. Oznaczało uznanie północnych Wietnamczyków za wyzwolicieli, a nie za agresorów. I w konsekwencji oznaczało to uznanie armii południowowietnamskiej za najemną armię Amerykanów, a rząd południowowietnamski za marionetkowy. Jakaż analogia z Armią Czerwoną w Polsce!
Wygląda na to, że społeczność międzynarodowa – na którą składały się różne państwa, biorące udział w konferencjach międzynarodowych – wykonywała polecenia Amerykanów. Czy to oznacza, że Polskę, jako sojusznika USA, czeka podobny los, jaki stał się udziałem Wietnamu Południowego? Warto pamiętać o tym, co kiedyś powiedział Kissinger: „Bycie wrogiem Stanów Zjednoczonych jest niebezpieczne, ale bycie jego sojusznikiem jest śmiertelne”.
Sposób, w jaki Amerykanie prowadzili wojnę w Wietnamie wskazuje na to, że wcale im nie chodziło o pokonanie Wietnamu Północnego, a wręcz o coś przeciwnego. Jednak wojnę kontynuowano i ginęli ludzie. Czy taki był cel, by zginęło ich jak najwięcej i po skończonej wojnie jeszcze przez długie lata byli skłóceni? Czy nie ma tu analogii do wojny na Ukrainie. Przecież Rosja, jako bokser wagi ciężkiej, mogłaby już w pierwszej rundzie posłać na deski boksera wagi piórkowej, jakim jest Ukraina. A jednak tego nie robi.
To, co Thieu odrzucał, to – jak sam powiedział – żądanie rządu koalicyjnego zgłaszane przez kogoś innego. Jego zdaniem rząd powinien był powstać w wyniku wyborów. I nawet gdyby komuniści wygrali, to on zaakceptowałby taki rząd. Jednak uważał, że komuniści nie mieli szans na wygranie wyborów, bo było ich zbyt mało. Czy miał rację? Skoro do tych wyborów nie doszło, to ci, którzy o tym decydowali, dobrze orientowali się w sytuacji. Tak więc Wietnamowi został narzucony komunizm w wersji stalinowskiej, czyli narzucony siłą, podobnie jak to było w przypadku krajów Europy Wschodniej. Efektem upadku Wietnamu Południowego było również zainstalowanie rządów komunistycznych w Laosie i Kambodży.
Obecnie Wietnam to republika socjalistyczna. Zgromadzenie Narodowe liczy 498 posłów: 458 posłów Komunistycznej Partii Wietnamu i 40 posłów niezależnych. Według Amnesty International rządząca partia stosuje represje wobec opozycji, ograniczane są wolność słowa i zgromadzeń. Powszechne są naruszenia praw pracowniczych i praw człowieka. – Tak pisze Wikipedia.
x
Aleksander de Rhodes, francuski jezuita, był tym, który odkrył dla Europy i Francji Wietnam. To było w XVII wieku. Ale 200 lat później pojawił się inny Rhodes – Cecil Rhodes. O nim Kazimierz Dziewanowski w książce Brzemię białego człowieka (1996) pisze:
Któregoś dnia w Oxfordzie, w obecności kilku przyjaciół, Rhodes po raz pierwszy odsłonił swoje prawdziwe oblicze. Ku zaskoczeniu wszystkich wygłosił przemówienie, w którym powiedział: „Twierdzę, ze jesteśmy pierwszą rasą na świecie i im większą część kuli ziemskiej zasiedlimy – tym lepiej dla ludzkości (…). Każdy akr ziemi dodanej do naszego terytorium oznacza narodziny większej ilości Anglików (…). Objęcie większości świata naszymi rządami oznaczać będzie po prostu koniec wszystkich wojen”. Zawarł w tym przemówieniu program, którym miał się kierować przez całe życie. Niebawem napisał testament, choć był przecież młodym człowiekiem, którego zdrowie uległo wybitnej poprawie. Wszystkie pieniądze, a miał już wtedy pokaźny majątek, choć nie był jeszcze, jak później, potentatem finansowym, przeznaczył na utworzenie i rozwój niejawnego stowarzyszenia, którego celem miało być „rozprzestrzenienie władzy brytyjskiej na cały świat”.
x
Brzmiało to dokładnie tak, jak program innej nacji. I prawdopodobnie jest tak, że ta inna nacja zasłaniając się Anglosasami, realizuje dokładnie ten program. A więc wojny skończą się, gdy naród wybrany uzna, że już całkowicie sobie podporządkował pozostałe narody. Czy zatem Cecil Rhodes był Żydem? Czy był nim Aleksander de Rhodes? I czy zbieżność nazwisk jest przypadkowa?
- OSS (Office of Strategic Services) – Biuro Służb Strategicznych – agencja wywiadowcza Stanów Zjednoczonych działająca w latach 1942-1946. Poprzednik CIA. ↩︎
- Mais vous savez, mademoiselle, c’est très simple! – Wie pani, to bardzo proste. ↩︎
- Allons, donc! Soyez de grands boxeurs! – A więc do dzieła! Bądźcie wielkimi bokserami! ↩︎
- Ipso facto (łac.) – tym samym. ↩︎
Jak widać najpierw sterujący Francją, potem USA robili w Wietnamie, co chcieli dzięki ogromnej przewadze.
W zasadzie przewagach myśli politycznej, kapitału i technologii.
Zapewne i dzisiejsza partia komunistyczna Wietnamu na pasku USA.
Przecież końcowy cel komunizmu i kapitalizmy taki sam. Wyssanie jak najwięcej kapitału do jak najmniejszego środowiska, czyli samych górnych bankierów.
Odrobinę niżej również szkoleni we Francji Czerwoni Khmerowie się nie bawili w wojnę i na żywca urządzali czystki etniczne.
Moim zdaniem w krajach trzeciego świata przez prymitywizm tych ludów globaliści zrobią, co chcą, czego przykładem jest Wietnam.
LikeLiked by 2 people
“Zapewne i dzisiejsza partia komunistyczna Wietnamu na pasku USA.” – Nie zapewne, ale na pewno. Gdyby nie to, sami Wietnamczycy pogoniliby ich, gdzie pieprz rośnie.
“Moim zdaniem w krajach trzeciego świata przez prymitywizm tych ludów globaliści zrobią, co chcą, czego przykładem jest Wietnam.” – Globaliści robią, co chcą wszędzie, może tylko metody działania są różne w zależności od kraju.
LikeLiked by 2 people