Szantaż

Wygląda na to, że proces oficjalnego, bo przecież nie faktycznego, wycofywania się Ameryki z Europy, powoli rozkręca się. W sobotę 10 lutego 2024 roku Donald Trump podczas wiecu wyborczego w Karolinie Południowej powiedział, że gdyby doszło do ataku Rosji na któregoś z sojuszników Stanów Zjednoczonych w NATO, ale jednego z tych sojuszników, którzy nie wywiązują się ze swoich zobowiązań finansowych, to wówczas Stany Zjednoczone nie udzieliłyby pomocy takiemu państwu. Co więcej prezydent Trump przyznał, że zachęcałby Rosję, by robiła cokolwiek, co jej się podoba z takimi państwami, które nie przeznaczają przynajmniej 2% PKB na zbrojenia. – Temu tematowi poświęcił swój kolejny podkast geopolityczny Leszek Sykulski. Poniżej jego obszerny fragment.

Kraje kolektywnego Zachodu, a zwłaszcza kraje anglosaskie, nie chcą wchodzić w bezpośrednią konfrontację z Federacją Rosyjską. Chcą wykorzystywać inne państwa do tego. No i tutaj oczywiście pytanie, że jeżeli zajdzie taka okoliczność, jeżeli państwa tzw. wschodniej flanki NATO przestaną być potrzebne jako zderzaki strategiczne, czy po prostu nie zostaną porzucone? I tu warto sięgnąć pamięcią do roku 2019, kiedy Stany Zjednoczone, w trakcie prezydentury Donalda Trumpa brutalnie porzuciły swego sojusznika na Bliskim Wschodzie, czyli syryjskich Kurdów. To był sojusznik wyjątkowy, bodaj najbardziej zasłużony dla pokonania terrorystów z tzw. państwa islamskiego. I tak naprawdę Ameryka Trumpa porzuciła Kurdów i tak naprawdę wydała ich na pastwę wojsk tureckich. Ten sposób myślenia Trumpa jest bardzo charakterystyczny. Ten rok 2019 pokazał to jak w soczewce.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że Polska wydaje blisko 4% PKB, więc te słowa Trumpa Polski nie dotyczą, ale wiemy doskonale, że w polityce międzynarodowej znalezienie pretekstu do ewentualnego wycofania się, zrolowanie tej obecności wojskowej, nie stanowi jakiegoś większego problemu. Musimy sobie z tego zdawać sprawę. I patrząc na artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego, na który tak wielu powołuje się, też trzeba go umieć odczytać, a nie tylko powoływać się na hasło: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. No spójrzmy na brzmienie artykułu 5. traktatu północnoatlantyckiego. Tego traktatu, który został zawarty 4 kwietnia 1949 roku w Waszyngtonie:

Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.

Tutaj widzimy jak w soczewce, że mimo tego określenie, że zbrojna napaść na jedną lub więcej ze stron traktatu północnoatlantyckiego, będzie traktowana jako napaść na wszystkie, na całość sojuszu, to ta konieczność podjęcia działań, konieczność udzielenia pomocy jest bardzo mocno labilna. To znaczy ona obejmuje duży wachlarz możliwości. To nie musi być użycie sił zbrojnych. To jest wyraźnie określone, że jest to pewien wariant, pewna ewentualność. Mówi się o działaniach łącznie z użyciem siły zbrojnej. A zatem może to być nota dyplomatyczna, nota protestacyjna; może to być pomoc humanitarna, może to być przyjęcie uchodźców, może to być pomoc finansowa, może to być wysłanie uzbrojenia i tak dalej. Natomiast nie musi to być wysłanie kontyngentu wojskowego. Nie jest także określone, jak miałoby wyglądać użycie siły zbrojnej, jak proporcjonalnie miałoby to wyglądać, jeśli chodzi o pomoc wojsk lądowych, wojsk specjalnych, sił powietrznych, marynarki wojennej. To wszystko jest mocno niedoprecyzowane.

Zatem twierdzenie, że bezpieczeństwo państwa polskiego zależy od wsparcia NATO czy jest gwarantowane przez NATO, jest daleko idącą przesadą. Oczywiście członkostwo w sojuszach wojskowych, politycznych, militarnych zwiększa bezpieczeństwo, ale w żaden sposób nie jest 100% gwarancją, czego przykładem jest historia. Polska była w bardzo wielu sojuszach wojskowych na przestrzeni swojej historii i wiemy doskonale, jak wiele z tych sojuszy okazało się absolutnie nieskuteczne.

Te słowa Donalda Trumpa należy odczytywać znacznie szerzej, w kontekście geopolitycznym, geostrategicznym. Trump doskonale rozumie, że zmienia się koniunktura międzynarodowa. Wiele państw odchodzi od rozliczeń w dolarze. W związku z tym to nastawienie, takie izolacjonistyczne czy bardzo egoistyczne będzie postępować w Stanach Zjednoczonych. Moim zdaniem Waszyngton nie będzie miał żadnych skrupułów, aby porzucić swoich sojuszników, jeśli będzie wymagał tego interes Stanów Zjednoczonych. I musimy to brać jak najbardziej pod uwagę. Całe nastawienie strategii polityki zagranicznej, polityki bezpieczeństwa państwa polskiego na uzyskanie gwarancji od Stanów Zjednoczonych, gwarancji bezpieczeństwa Polski, jest nadzieją płonną. To są zabiegi niezwykle ryzykowne, taka strategia wieszania się na klamce w Waszyngtonie czy wieszania bezpieczeństwa Polski, przyszłości Polski w Waszyngtonie jest – no, powiedziałbym postawą romantyczną, postawą nieodpowiedzialną, postawą antyrealistyczną i sprzeczną z polską racją stanu. Musimy sobie zdawać sprawę, że gwarantem bezpieczeństwa nie są wyłącznie siły zbrojne, nie są sojusze polityczno-militarne.

Polska w wielu sojuszach, o czym powiedziałem, już była. Wiele z nich nie sprawdziło się, a czy Polska będzie posiadała armie na poziomie stu tysięcy, trzystu czy nawet miliona, to nie jest to żaden stuprocentowy gwarant bezpieczeństwa. Wystarczy spojrzeć na historię II Rzeczypospolitej i zobaczyć, jak liczną armię Polska miała w 1939 roku i zobaczyć, iż liczebność armii nie jest głównym gwarantem bezpieczeństwa.

Tym ważnym elementem bezpieczeństwa, jednym z najważniejszych, jest mądra polityka zagraniczna. W naszym położeniu, położeniu tranzytowym w tej części Europy, to jest polityka wielowektorowa. Nie polityka jednowektorowa opierania się wyłącznie na jednostronnych amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa, ale polityka wielowektorowa, zasada: „zero wrogów wśród sąsiadów”. Natychmiastowa, jak najszybsza normalizacja relacji z Rosją i Białorusią, jak najszybsze zakończenie wojny na Ukrainie. To są podstawy. Oczywiście sprawne służby specjalne, które realizować będą polską rację stanu, a nie tworzyć na przykład tajne więzienia obcych służ specjalnych, eksterytorialne na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. To są podstawy bezpieczeństwa, a nie podbijanie bębenka wojennego, nie eskalowanie napięcia z sąsiadami.

x

Sykulski stwierdza, że artykuł 5 traktatu północnoatlantyckiego jest zbyt ogólnikowy i że pomoc ze strony innych państw nie musi być pomocą zbrojną. Trudno oczywiście w takim traktacie o precyzyjne sformułowania. Natomiast artykuły 9, 10 i 11 dają pewną wskazówkę.

Artykuł 9

Niniejszym strony ustanawiają Radę, w której każda z nich będzie reprezentowana w celu rozpatrywania spraw dotyczących realizacji niniejszego traktatu. Rada będzie zorganizowana w taki sposób, żeby mogła zbierać się szybko w każdym czasie. Rada utworzy takie organy pomocnicze, jakie okażą się potrzebne; w szczególności utworzy ona natychmiast komitet obrony, którego zadaniem będzie zlecanie środków w celu realizacji artykułów 3 i 5.

Artykuł 10

Strony mogą, za jednomyślną zgodą, zaprosić do przystąpienia do niniejszego traktatu każde inne państwo europejskie, które jest w stanie realizować zasady niniejszego traktatu i wnosić wkład do bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego. Każde państwo zaproszone w ten sposób może stać się stroną traktatu, składając Rządowi Stanów Zjednoczonych Ameryki dokument przystąpienia. Rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki powiadomi każdą ze stron o złożeniu takiego dokumentu przystąpienia.

Artykuł 11

Niniejszy traktat podlega ratyfikacji, a jego postanowienia zostaną wprowadzone w życie przez Strony zgodnie z ich procedurami konstytucyjnymi. Dokumenty ratyfikacji zostaną złożone tak szybko, jak to możliwe, Rządowi Stanów Zjednoczonych Ameryki, który o każdym złożeniu powiadomi wszystkich sygnatariuszy. (…)

Już choćby z tych trzech powyższych artykułów nasuwa się wniosek, że o wszystkim decydują Stany Zjednoczone, a więc również o tym czy pomagać jakiemuś państwu i w jaki sposób. Tu nie ma miejsca na własną politykę któregokolwiek z członków NATO. O wszystkim decydują Stany Zjednoczone, a raczej ci, którzy nimi rządzą. Sykulski zdaje się więc sugerować, że w przypadku napaści Rosji na Polskę, bo innego zagrożenia nie ma, NATO może nie udzielić zbrojnej pomocy.

Podaje też przykład II RP, twierdząc że liczebność armii nie jest głównym gwarantem bezpieczeństwa. Jednak to nie liczebność tej armii zdecydowała o porażce, tylko druzgocąca przewaga wojsk niemieckich pod każdym względem oraz możliwość ataku z trzech stron. W takiej sytuacji jedynym rozsądnym rozwiązaniem było poddanie się. Jeśli tak nie zrobiono, to nie na skutek nieudolnej polityki, tylko dlatego, że masoński rząd II RP realizował obce interesy i celowo wepchnął kraj do z góry przegranej wojny. Tak właśnie miało być i w nagrodę ci, którzy zrealizowali ten plan, dostali schronienie na Zachodzie.

Przypadek Czech jest podobny. Tam też był masoński rząd, którego zadaniem było, w odróżnieniu od Polski, nie dopuścić do wojny. Czescy generałowie chcieli walczyć, ale rząd był przeciw i nawet uwięziono jednego z nich. Dlaczego ktoś postanowił, by Polskę pchnąć do wojny, a Czechy – nie? Bo tam były zakłady Skody, które nie mogły ulec zniszczeniu, bo miały służyć Hitlerowi. W Polsce nie było nic, co mogłoby się mu przydać, więc można było ją zniszczyć. A poza tym chodziło o wspólną granicę ze Związkiem Radzieckim, żeby można go było zaatakować w odpowiednim czasie. O polityce wielowektorowej to Polska i Czechy mogły tylko pomarzyć. To nie jest rozwiązanie dla małych państw, szczególnie w konfrontacji z mocarstwami.

Sykulski uważa, że Polska powinna poprawić swoje relacje z Rosją i Białorusią. Problem polega na tym, że nie chcą tego ci, którzy faktycznie tu rządzą, a nie dlatego, że ci, którzy wykonują polecenia swoich nieznanych przełożonych są romantykami. Rzucanie się w ramiona Rosji to jest dopiero romantyzm. Rosja w stosunku do państw słowiańskich ma niezmienny plan, czyli panslawizm, czyli podporządkowanie jej wszystkich narodów słowiańskich. To również dotyczy Polski. Nie wiem czy rzucanie się z deszczu pod rynnę, to dobry pomysł, jeśli ktoś marzy o niepodległej Polsce. W takim położeniu jest to praktycznie niemożliwe i trzeba ten fakt zaakceptować. Zresztą w stosunku do Polski Rosja już prawie swój plan zrealizowała. Po przesiedleniach Ukraińców w lutym 2024 roku Polska jest co najmniej w połowie prawosławna. A proces ten będzie się nasilał, gdy powstanie wspólne państwo polsko-ukraińskie. A poza tym, to za PRL-u Polska też była zderzakiem strategicznym Związku Radzieckiego, bo gdyby doszło do konfliktu NATO-Układ Warszawski, to na pierwszy ogień poszłaby Polska, o czym wtedy wszyscy wiedzieli.

Czy grozi nam napaść z strony Rosji, jak nas starszy rząd? Putin powiedział, że tylko wtedy, gdy Polska zaatakuje Rosję? Czy wysłanie polskiego wojska na Ukrainę, za wiedzą i aprobatą rządu USA, będzie takim atakiem? Jak to zinterpretują przełożeni Putina? Atak Rosji na Polskę oznaczałby atak na Stany Zjednoczone, bo znajduje się tu amerykańska baza i wojska amerykańskie. Musiałyby one w jakiś sposób zareagować, bo brak reakcji oznaczałby przyznanie się Ameryki do słabości i utratę wizerunku największej potęgi militarnej na świecie. Na taki scenariusz, w mojej ocenie, nie pozwolą przełożeni obu prezydentów. Co w takim razie pozostanie? Znalezienie kozła ofiarnego, którego się ukaże za wysłanie wojsk na Ukrainę, odbierając mu jego ziemie zachodnie i łącząc go z częścią Ukrainy, na której Rosji nie zależy. Wydaje mi się, że udział wojska polskiego w wojnie na Ukrainie jest niezbędny, by zrealizować ten scenariusz. Dla Rosji byłby to wyjątkowo korzystny wariant, bo na ziemiach, które trafiłyby do Niemiec większość stanowią prawosławni. Tam, gdzie Rosja nie chce czy nie może atakować militarnie, robi to w sposób bardziej wyrafinowany.

22 thoughts on “Szantaż

  1. Pisząc Rosja, Niemcy etc. ma Pan na myśl naród jako całość czy jest to określenie pionka na szachownicy, którym rozgrywa ktoś inny?
    Putin, jak Pan wspomniał, to marionetka więc w czyim interesie Rosja w stosunku do państw słowiańskich ma niezmienny plan?
    Czy po prostu te narodowe “namiętności” w stosunku do innych państw, są wykorzystywane, ukierunkowywane przez władców marionetek tak by osiągnąć zamierzony cel?

    Like

    • “Czy po prostu te narodowe “namiętności” w stosunku do innych państw, są wykorzystywane, ukierunkowywane przez władców marionetek tak by osiągnąć zamierzony cel?” – Tak, dokładnie tak. Pan używa bardziej zawoalowanego określenia. Ja czasem mówię o nieznanych przełożonych, a czasem mówię wprost. To właśnie ci władcy marionetek doprowadzili do unii lubelskiej i unii brzeskiej, wymyślili ustrój Rzeczypospolitej.

      Liked by 1 person

  2. Wiadomym jest że Żydzi trzęsą światem i być może jest ich marionetką, Nie jest tajemnicą że Putin ma powiązania z masonerią

    Like

    • Ale gdyby zajmowała Pani jakieś wysokie, eksponowane stanowisko, to byłaby Pani taką marionetką lub musiała zrezygnować. Problem polega na tym, że uzależniają innych w ten sposób, że początkowo coś tam oferują i niczego w zamian nie chcą. Eksponowane stanowisko wiąże się z prestiżem i dużymi pieniędzmi. Gdy już taki człowiek połknie haczyk, przyzwyczai się do luksusu, życia na wysokiej stopie, to wtedy rezygnacja z tego jest bardzo trudna i pozostaje służenie. Bardzo niewielu ludzi jest w stanie w takiej sytuacji zrezygnować. A konsekwencje takiej rezygnacji mogą być bardzo poważne, łącznie z utratą życia.

      Like

  3. Ma Pan racje .Dzięki Bogu że pokierowałam swoim życiem tak aby być sobie ,, sterem, żeglarzem ,okrętem,, Nigdy od nikogo nic nie otrzymałam. Natomiast bardzo chętnie pomagam, pomagałam i będę pomagała. Nic w zamian nie oczekuję. Satysfakcje z tego mam , nic więcej. Natomiast mówi się że w życiu nie ma nic za darmo. Zawsze jest coś za coś. Nie w moim przypadku. Moi przodkowie , rodzina nigdy nie pozostawili kogoś w potrzebie. Wszystko wskazuje na to że geny odziedziczyłam po nich. Polska tak bardzo dużo zrobiła dla Ukrainy a jaką mamy wdzięczność? Żadną. Nie mam na myśli wdzięczność materialną ,ale choćby pozwolenie na ekshumacje naszych rodaków. Dzisiaj czytałam że jeden z rolników z Podlasia ,który bierze udział w Dorohusku, jest szantażowany przez Ukraińców grożąc całej rodzinie śmiercią. To są przyjaciele Polski? To są wrogowie w których żyłach płynie banderowska krew.

    Like

    • W polityce nie ma miejsca na wdzięczność. Są tylko interesy. Historia pokazała, że Polska na “interesach” ze wschodem zawsze traciła. Zresztą od unii lubelskiej nie ma Polski, a to, że ten wschodni kraj tak nazywają, to inna sprawa. Tak chcą wielcy tego świata. Od czasów unii łączą Polaków i Rusinów w jedno państwo, by ich skłócać. Czy ci rolnicy wiedzą, że obok nich na rampach kolejowych zboże z Ukrainy, zboże wielkich koncernów zachodnich, jest przeładowywane i wwożone do Polski. Ten protest jest właśnie po to, by skłócać Polaków z Ukraińcami. A to dopiero początek.

      Like

  4. Jak mówią rolnicy że ten protest to ich być albo nie być. Chyba wiedzą o co walczą. To że większość ziem na Ukrainie należy do koncernów zachodnich nie jest żadną tajemnica. Ten największy truciciel Monsanto to jeden z wielu. Największe interesy ma USA toteż tak wspomaga Ukrainę. Tym sposobem broni swojego co tam posiada. Protestują również rolnicy z innych państw. Czy w tych ich protestach również chodzi , aby skłócić ich z Ukrainą?. Chyba nie. Jak napisałam walczą o przetrwanie i z Zielonym Ładem. Przyznam szczerze że nie miałabym nic przeciwko temu ,aby faktycznie skłócić Polskę z Ukrainą. Dość już żerowania na Polakach. Ukraińcy to naród mściwy i roszczeniowy. Nie jestem w stanie podać choćby jednego przykładu w czym Ukraina pomogła. Zaszkodziła tak i to wiele razy.

    Like

    • Nie znam sytuacji w rolnictwie, ale od paru lat na polach praktycznie nie widzę zbóż. Przeważnie kukurydza. Nie wiem, czy rolnicy mają jakieś pole manewru, ale kopanie się z koniem to nie najlepszy pomysł. Niszczą wszystkich, nie tylko rolników. A rolnicy muszą się przestawić na inną produkcję. Ja wiem, że to się łatwo mówi, trudniej wykonać, ale historia uczy, że z rządami nikt nie wygrał.

      Like

  5. Jedynie rozwiązanie siłowe ma sens. Ja również nie znam się na rolnictwie ale mieszkam na wsi i co nieco słyszę i widzę . Dawniej była różnorodne zasiewy. Teraz u nas widać rzepak, kukurydza ,pszenżyto. Ostatnio często widać łany słoneczników. Nie wiem tylko na jaką niby produkcję mieliby przestawić się rolnicy. Eurokołchozowi chodzi aby wyeliminować rolnictwo. Żywność zwierzęcą planują zastąpić wyprodukowaną w laboratoriach. W planach mają zalewanie ziem rolnych wodą w celu ograniczeniu CO2. Tak jak to było z kopalniami. Toż to czyste szaleństwo te ich plany.

    Like

  6. Tak jak w latach osiemdziesiątych. Wywrócony został komunistyczny rząd. Władza 13 grudnia nic nie robi, aby pomoc rolnikom. Rolnicy mówią że nie odpuszczą. Tak więc możemy mieć powtórkę z historii. Wystarczy mała iskra zapalna. Nie należę do osób tchórzliwych ,ale tym razem zaczynam się bać Nie o siebie się boję ale o przyszłe pokolenia ,które będą musiały w tych trudnych czasach żyć. Nie chodzi tylko o obecną władzę ale tych co sobie uzurpują prawo do rządzenia Światem. Wiemy jak bardzo są oni niebezpieczni. A czasu zostało na prawdę mało.

    Like

    • Prawdziwa Solidarność z lat 1980-81 została zinfiltrowana przez żydokomunę. Była to V kolumna, która jesienią 1981 roku szła na pełną konfrontację z rządem, dając tym samym Żydowi Jaruzelskiemu pretekst do wprowadzenia stanu wojennego. W ten sposób rozprawiono się z prawdziwą Solidarnością. Później był Okrągły Stół, przy którym, po obu stronach, siedziała żydokomuna.

      Like

  7. No ale mówi się że komuna została obalona a przy okazji nie jedna butelka. Można powiedzieć że zamieniono dżumę na zarazę.
    20 lutego Strajk Generalny Rolników.

    Like

    • Ale jaki sens mają te strajki? Przecież gdyby władza chciała to rozgoniłaby je, tak jak to zrobiła w grudniu 1981 roku. Wszystko jest pod kontrolą, a gdyby ktoś próbował urwać się z łańcucha, to byłoby to samo, co z Lepperem.

      Like

  8. Rok 1981 to była komuna a teraz niby demokracja jest, więc wolność słowa jaka, taka jest ..Protestować również można. Na pewno że ktoś to kontroluje. Gdyby władza chciała rozgonić protestujących to wówczas dojdzie do bijatyk. Gdyby tylko te protesty odbywały się w Polsce to na pewno by próbowali rozgonić protestujących. Protestują rolnicy w całej Europie i tu wydaje mi się że jest to problem dla rządzących. Już sama nie wiem co o tym myśleć.

    Like

    • “Protestują rolnicy w całej Europie i tu wydaje mi się że jest to problem dla rządzących.” – Naprawdę Pani wierzy w to, że ci wszyscy rolnicy w całej Europie tak w tym samym czasie zorganizowali się? Mały cytat z książki “Historia tajnych towarzystw” Feliksy Eger:

      Jeszcze jednym dowodem, że rewolucja w r. 1830 była wynikiem długich knowań, jest jednoczesne wywołanie jej w wielu państwach Europy. Rewolucja lipcowa nie była też owocem jednej chwili, pracowano od dawna nad jej wywołaniem.

      Like

  9. Nie mówię że wszyscy rolnicy zorganizowani się , że protestują. Bardziej byłoby dla nich lepiej ,gdyby zorganizowali się

    Like

    • Pewnie że byłoby dla nich lepiej, gdyby się zorganizowali, ale to nie jest takie proste, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma się pieniędzy. Gdy się je ma, to sprawa jest znacznie prostsza.

      Like

    • Pieniądze dostali ci, którzy zorganizowali te strajki. A sami strajkujący nawet nie wiedzą, że są manipulowani.

      Like

Leave a reply to Wiesław Liźniewicz Cancel reply