Jezuici

Panuje u nas powszechne przekonanie, ukształtowane przez edukację, historyków i publicystykę, że po unii lubelskiej Polacy polonizowali Kresy, czyli Wielkie Księstwo Litewskie. Tak nie było, bo Korona była zbyt małym państwem i nie dysonowała potencjałem, który umożliwiłby podporządkowanie tak rozległego obszaru o nieco większej liczbie ludności. Do tego była potrzebna organizacja o innej skali działania i paramilitarna, jakbyśmy dziś powiedzieli. Regulamin ćwiczeń duchowych w zakonie jezuitów, to poniekąd odpowiednik regulaminu, jaki później pruski Fryderyk wydał dla swej piechoty. – Tak pisał Tomasz Mann w Czarodziejskiej górze. Katolicyzm i następująca po nim polonizacja WKL, to było dzieło jezuitów i w związku z tym warto bliżej przyjrzeć się temu zakonowi i metodom jego działania.

W Wikipedii można m.in. przeczytać:

Towarzystwo Jezusowe, SJ (łac. Societas Jesu), jezuici – męski papieski zakon apostolski założony przez Ignacego Loyolę.

Cechą charakterystyczną jego charyzmatu jest dyspozycyjność do służenia papieżowi we wszelkich możliwych dziedzinach, a zwłaszcza w zadaniach najtrudniejszych; w związku z tym nie ma ściśle ustalonego zakresu działania, gdyż wyznaczają go znaki czasu. Dało Kościołowi 1 papieża, 49 kardynałów, 5 patriarchów, 87 arcybiskupów i 268 biskupów oraz 50 świętych i 180 błogosławionych.

Główne elementy charyzmatu

Od początku istnienia jezuitów podstawowymi zasadami odróżniającymi ich od innych zakonów były:

  • akcentowanie posłuszeństwa wobec papieża i przełożonych – jak pisał Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych w ramach Reguł o trzymaniu z Kościołem: Trzeba być zawsze gotowym wierzyć, że to, co ja widzę jako białe, jest czarne, jeśli tak to określi Kościół hierarchiczny.
  • wybór członków według kryterium wysokich wymagań duchowych oraz predyspozycji intelektualnych i silnej osobowości
  • stałe edukowanie własnych członków, tak aby posiadając nie tylko religijne wykształcenie, byli zdolni dobrze rozumieć współczesny świat i wchodzić z nim w dialog
  • nacisk na bycie tam „gdzie decydują się losy świata” – a więc wśród elit społecznych kształtujących w danym momencie historycznym większościowe poglądy oraz mających silny wpływ na sprawowanie władzy świeckiej
  • brak sztywnych reguł działania, wykonywanie zadań aktualnie najpotrzebniejszych, pełna dyspozycyjność
  • stawianie czoła najtrudniejszym wyzwaniom, walka na pierwszej linii frontu, wytyczanie kierunków rozwoju Kościoła

Ekspansja

Towarzystwo Jezusowe w wielu państwach Europy stworzyło od podstaw system szkolnictwa średniego oraz nadawało mu ton aż do kasaty, kiedy prowadziło siedemset szkół średnich i wyższych na pięciu kontynentach oraz kształciło około 20% Europejczyków odbierających klasyczną edukację. Szkoły te uchodziły za nowoczesne, chociaż z czasem przestały nadążać za szybkimi postępami nauki. Ich celem było, zgodnie z zasadą i fundamentem Loyoli, wychowanie w duchu katolickim wszystkimi możliwymi środkami. Regułę tę stosowano również w budowanych przy nich kościołach, co doprowadziło do narodzin baroku. Centralna świątynia zakonu zwana Il Gesù, wzniesiona obok Kolegium Rzymskiego, była pierwszą budowlą w tym stylu.

Jezuiccy misjonarze penetrowali najdalsze zakątki świata, wyróżniając się poszanowaniem lokalnych tradycji (inkulturacja). Przekazywali Europie wiedzę o innych cywilizacjach, a tym ostatnim – osiągnięcia rewolucji naukowej. Bronili tubylców przed wyzyskiem kolonizatorów, tworząc redukcje misyjne nazwane przez Voltaire’a triumfem ludzkości. Najwybitniejszymi z nich byli: pionier misji azjatyckich Franciszek Ksawery oraz chińskich – Matteo Ricci.

Działając w środowisku elit politycznych, jezuici wywierali często wpływ na kierunek rządów, przy czym posądzano ich czasem o inspirowanie prześladowań protestantów. W 1575 Henryk III Walezy wybrał na spowiednika ojca Edmonda Augera i odtąd wszyscy królowie francuscy mieli kierowników duchowych z Towarzystwa Jezusowego. Członkowie zakonu byli obecni także na innych dworach Europy, nawet protestanckich.

Wkład naukowy

Wielu członków zakonu łączyło posługę religijną z pracą naukową. Odznaczyli się między innymi w takich dziedzinach jak astronomia, matematyka i sejsmologia, która jest czasem określana jako „jezuicka nauka”. Jezuici tacy jak Christoph Clavius, Maximilián Hell, Johann Schreck, Gyula Fényi, Albert Curtz, Jacques de Billy, Orazio Grassi, Giovanni Battista Zupi czy Franz de Paula Triesnecker byli astronomami. Opisali lub odkryli takie zjawiska jak zaćmienia, okultacje, obieg planet wokół słońca, wpływ Księżyca na zjawisko pływów, atmosferę Jowisza czy plamy na Słońcu. W uznaniu ich osiągnięć Międzynarodowa Unia Astronomiczna nazwała od ich imion i nazwisk kilka kraterów i rowów na Księżycu. Jezuici przez niektórych historyków są opisywani jako ci, którzy „wnieśli największy wkład w rozwój fizyki eksperymentalnej w XVII wieku”. Jezuiccy naukowcy z XVIII wieku przyczynili się do rozpowszechnienia zegarów wahadłowych, barometrów, teleskopów zwierciadlanych i mikroskopów. Mają oni również wkład w rozwój wiedzy o magnetyzmie, optyce, elektryczności i biologii. Athanasius Kircher był jednym z najwszechstronniejszych uczonych wszech czasów, a Ruđer Josip Bošković – prekursorem geometrii nieeuklidesowej i teorii względności. Inni, jak twórca słynnej Apoteozy św. Ignacego Andrea Pozzo, mieli wybitne osiągnięcia w dziedzinie sztuki. Jezuiccy misjonarze tacy jak Lorenzo Hervás y Panduro, Jean-François Gerbillon, Claude de Visdelou, Sabatino de Ursis, Diego de Pantoja, Joachim Bouvet, Jean Joseph Marie Amiot czy José de Acosta badali historię, kulturę, język i przyrodę krajów, w których działali. Cenieni byli przez władców chińskich, którzy powierzali im odpowiedzialne funkcje na dworze (mandaryn Johann Adam Schall von Bell). Jezuici w Chinach byli uważani za specjalistów w dziedzinie astronomii, kalendarza, matematyki, geografii i hydrauliki. Polski misjonarz jezuicki Michał Boym był autorem dzieła Flora sinensis (1656) – pierwszej książki na temat roślinności Chin, jaka ukazała się w Europie.

Szkolnictwo jezuickie w Polsce

Szkoły jezuickie – szkoły prowadzone przez zakon jezuitów, w Polsce od 1565 r. Pojawienie się kolegiów jezuickich (wraz z pijarskimi i teatyńskimi) było przełomem w dziedzinie edukacji. Pośród innych placówek oświatowych uważane za najlepsze, kolegia jezuickie rozwijały się najszybciej. Po ogłoszeniu w 1773 roku kasaty zakonu jezuitów w Rzeczypospolitej, zarząd nad szkołami i majątkami przejęła Komisja Edukacji Narodowej, w której działalność włączyło się wielu dawnych jezuitów.

Do Polski sprowadził zakon jezuitów biskup warmiński Stanisław Hozjusz, w roku 1564, fundując im Kolegium jezuitów w Braniewie (Collegium Hosianum). Następne kolegia jezuickie powstały w Pułtusku (1566), Wilnie (1570) i Poznaniu (1575). Do końca XVI wieku na ziemiach Rzeczypospolitej powstało 12 kolegiów.

Stanisław Hozjusz herbu Hozyusz, (ur. 5 maja 1504 w Krakowie, zm. 5 sierpnia 1579 w Capranice) – polski humanista, poeta, sekretarz królewski Zygmunta I Starego od 1538 roku, sekretarz wielki koronny od 1543 roku, dyplomata, biskup chełmiński i warmiński, kardynał, teolog-polemista, jeden z czołowych przywódców polskiej i europejskiej kontrreformacji, przedstawiciel dyplomatyczny Rzeczypospolitej w Państwie Kościelnym w 1569 roku oraz Sługa Boży Kościoła katolickiego.

Urodził się w Krakowie w rodzinie mieszczańskiej, która przybyła do Polski z Pforzheim w Badenii. Jego ojciec Ulryk Hose był zarządcą mennicy w Wilnie, później zaś został także horodniczym i wojskim wileńskim. Matka Anna z domu Schlacke była wcześniej wdową po krakowskim kupcu Erhardzie Slakerze.

1 kwietnia 1579 roku król Stefan Batory nadał kolegium (szkoła średnia – przyp. W.L.) jezuickiemu w Wilnie statut uniwersytecki. Nowa szkoła pod nazwą Akademii Wileńskiej była pierwszą szkołą wyższą w Wielkim Księstwie Litewskim i drugą w Rzeczypospolitej (po Krakowie). Pierwszym rektorem placówki był Piotr Skarga, a wykładali często cudzoziemcy, m.in. Anglik, James Bosgrave. W 1661 powstała jezuicka Akademia Lwowska. Jedno z wiodących kolegiów znajdowało się w Poznaniu (kolegium poznańskie), jednak przyznawane mu przywileje akademickie były blokowane przez konkurencyjną Akademię Krakowską.

Fundatorami kolegiów jezuickich byli zazwyczaj przedstawiciele rodów magnackich i możnych rodów szlacheckich. Pierwsze kolegium jezuickie na Rusi Czerwonej ufundowała w Jarosławiu w 1574 Zofia z Odrowążów Tarnowska. Anna Chodkiewiczowa, żona Jana Karola Chodkiewicza przekazała jezuitom w 1625 kolegium w kolegium jezuitów w Ostrogu. Mikołaj Krzysztof Radziwiłł w 1582 ufundował kolegium jezuitów w Nieświeżu, a jego brat Stanisław Radziwiłł przekazał na rzecz Akademii Wileńskiej wieś Łukiszki. Natomiast jego syn Albrycht Radziwiłł ufundował w 1631 kolegium jezuitów w Pińsku. Lew Kazimierz Sapieha założył kolegium jezuitów w Brześciu. Kazimierz Leon Sapieha wspierał jezuitów w Grodnie i Wilnie. Janusz Wiśniowiecki, kasztelan krakowski, ufundował Krzemieńcu, a jego brat Michał Wiśniowiecki, hetman wielki litewski, uposażył jezuitów w Pińsku i Słonimiu. Marcjan Ogiński ufundował kolegium jezuitów w Mińsku, Michał Potocki fundował kolegium w Nowogródku, a w 1617 Stanisław Żółkiewski sprowadził jezuitów do Baru, gdzie tamtejsze kolegium wspierał nowymi nadaniami Stanisław Koniecpolski. Aleksander Korwin Gosiewski, wojewoda smoleński, założył jezuitom kolegium w Witebsku. Szczepan Gostomski zapoczątkował powstanie kolegium w Sandomierzu w 1602, a Piotr Bal w 1619 założył kolegium w Krośnie. Stanisław i Paweł Wolscy ufundowali w 1612 kolegium w Rawie Ruskiej.

W 1608 roku odrębną prowincję polską podzielono na prowincję polską i litewską (do której włączono Warmię i Mazowsze). W połowie XVII wieku w obu tych prowincjach istniało około 40 szkół. W drugiej połowie XVII wieku kolegia jezuickie dotknął przejściowy kryzys spowodowany wojnami kozackimi, najazdem Szwedów i wojną z Rosją. Po ustaniu wojen szkolnictwo jezuickie przeżyło ponowny rozkwit.

x

Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1962-1970) tak m.in. pisze o jezuitach:

Celem zakonu miała być przede wszystkim obrona katolicyzmu i papiestwa, w XVI wieku szczególnie zagrożonego przez postępy reformacji, oraz utrzymanie wpływu Kościoła na życie polityczne, społeczne i kulturalne. Jako środek do tego celu miała służyć działalność duszpasterska, szczególnie szeroko pojmowana przez jezuitów praca w dziedzinie wychowania oraz tzw. ćwiczenia duchowe – prototyp późniejszych rekolekcji i misji, których wzór opracował sam założyciel, wreszcie zakulisowe wpływy polityczne na dworach panujących i wśród arystokracji.

Organizacja zakonu i jego typ ascezy odbiegały całkowicie od utartego modelu średniowiecznego i tworzyły jedyną w swoim rodzaju instytucję zakonną o strukturze raczej wojskowej, bezwzględnie podporządkowaną papiestwu. Konstytucja zakonna nie zobowiązuje do żadnych praktyk pokutnych, powszechnych w innych zakonach, wysuwa natomiast na czoło zasadę bezwzględnego posłuszeństwa, które obejmuje całe życie zewnętrzne i wewnętrzne jezuity. Właściwy zakon stanowią tzw. profesi, którzy po skończonych studiach, po 33 latach życia i po 17 latach życia w zakonie zostali dopuszczeni do złożenia, obok trzech zwyczajnych, czwartego ślubu – bezwzględnego posłuszeństwa papieżowi. Spośród nich rekrutują się wszyscy wyżsi przełożeni zakonu i profesorowie filozofii i teologii. Wszyscy inni składają tylko trzy śluby i w rządach zakonem nie mają żadnego głosu. Podstawową jednostką administracyjną zakonu jest prowincja z prowincjałem mianowanym na okres 3 lat. Na czele całego zakonu stoi generał, jedyny przełożony wybierany dożywotnio, piastujący władzę absolutną, w teorii tylko ograniczoną przez tzw. kongregację generalną, która zbiera się dla elekcji nowego generała i w wypadkach nadzwyczajnych. W jej skład wchodzą prowincjałowie i po dwóch profesów z każdej prowincji.

Dla uzyskania poparcia w kościele i wśród klas panujących społeczeństwa XVI wieku skoncentrowali się jezuici na wychowaniu duchowieństwa i młodzieży z rządzących sfer arystokratycznych. Po soborze trydenckim jezuici objęli kierownictwo nad wszystkimi prawie nowo powstającymi seminariami duchownymi i zakładali specjalne kolegia, w których kształcili duchowieństwo dla krajów szczególnie zagrożonych przez reformację.

Umiejętnie przechwytując w swoje ręce inicjatywę humanistów i posługując się środkami, którymi oddziaływał humanizm, przy jednoczesnym zwalczaniu jego istoty, jezuici starali się wyróżniać wykształceniem klasycznym i zakładali różnego rodzaju i stopnia szkoły dla młodzieży świeckiej. W XVII i XVIII wieku jezuici mieli praktycznie monopol na wychowanie młodzieży ze sfer wpływowych. Popularyzowane równocześnie wśród młodzieży (od 1565) Sodalicje Mariańskie pogłębiały jednostronność wychowania fanatycznych obrońców katolicyzmu. Walkę z reformacją prowadzili jezuici rozwijając szeroką działalność polityczną, opartą na funkcjach spowiedników i doradców panujących oraz rodzin magnackich. Sprzyjającym im monarchom pomagali we wzmocnieniu stanowiska tronu, natomiast w stosunku do swych przeciwników spośród panujących wysunęli teorię sprawiedliwego „tyranobójstwa”. Swą giętką taktykę polityczną uzasadniali jezuici teoretycznie, formułując zasadę «cel uświęca środki», co wyrobiło im opinię ludzi podstępnych i obłudnych (jezuityzm) i wywołało we Francji gwałtowną opozycję ze strony jansenistów, których sympatyk, B. Pascal, poddał jezuityzm ostrej krytyce (Prowincjałki 1656). Rygoryzmowi moralnemu jansenistów przeciwstawiali własną zasadę probabilizmu oraz kult miłosierdzia bożego w nabożeństwie do Serca Jezusowego. Po energicznej i bezwzględnej walce doprowadzili do całkowitego zniszczenia jansenizmu. Ostrą walkę w dziedzinie teologii moralnej i dogmatycznej prowadzili również z dominikanami. Gdzie nie mogli wejść jako misjonarze, tam wchodzili jako uczeni i rozległością swej wiedzy zjednywali przychylną opinię dla zakonu. W dziedzinie nauk przyrodniczych jezuici byli konserwatystami i starali się je podporządkować doktrynie kościelnej. Z biegiem czasu wobec rozwoju nauk w XVII i XVIII wieku nauka jezuicka stała się domeną zacofania i w epoce oświecenia spotkała się z ostrą krytyką (zwłaszcza Woltera i encyklopedystów francuskich), która ostatecznie podkopała autorytet zakonu.

Ożywioną działalność rozwijali jezuici na misjach w Afryce (Kongo, Maroko, Abisynia), Azji (Bliski i Środkowy Wschód, Indie,Cejlon, Chiny, Japonia, Tybet) i Ameryce (redukcje paragwajskie). W związku z tym zakon bogacił się i w XVIII wieku był jedną z najpoważniejszych potęg finansowych Europy.

Pod naciskiem nastrojów antyjezuickich (zarówno w kręgach świeckich, jak i kościelnych) poszczególne państwa europejskie usuwają jezuitów ze swoich granic: Portugalia 1759, Francja 1764, Hiszpania 1767, wreszcie Sycylia i Malta 1768. We wszystkich krajach zniósł zakon jezuitów papież Klemens XIV bullą Dominus ac Redemptor 21 VII 1773. (…)

Carowa Katarzyna II, chcąc zaznaczyć swoja niezależność od decyzji papieża, nie pozwoliła ogłosić bulli kasacyjnej na Białorusi, gdzie jezuici zachowali stan posiadania i mogli nadal działać. Po rewolucji francuskiej i upadku Napoleona papiestwo w warunkach walki z ideami liberalizmu i demokracji znów sięgnęło do pomocy zakonu. 7 VIII 1814 roku papież Pius VII przywrócił zakon jezuitów.

Do Polski jezuitów sprowadził w 1564 kardynał S. Hozjusz, który ufundował im pierwsze kolegium w Braniewie. Jezuici szybko rozwinęli szeroką działalność polityczną, broniąc początkowo absolutyzmu monarszego (Piotr Skarga), a po rokoszu Zebrzydowskiego (1606-08), gdy stwierdzili, że taka orientacja nie zapewni im popularności u szlachty, stanęli po stronie „złotej wolności”, zawsze w interesie papiestwa. W XVII i XVIII wieku byli jedynymi nieomal wychowawcami młodzieży szlacheckiej, którą urabiali w duchu skrajnej nietolerancji i fanatyzmu religijnego.

x

„W XVII i XVIII wieku byli jedynymi nieomal wychowawcami młodzieży szlacheckiej, którą urabiali w duchu skrajnej nietolerancji i fanatyzmu religijnego.” – Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich chowanie. Teraz już wiemy, komu zawdzięczamy to, że ta Rzeczpospolita była pośmiewiskiem ówczesnej Europy. I tak niestety zostało do dziś.

Jan Stanisław Bystroń w książce Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, PIW 1976 pisze:

Religijność staropolska jest rozlewna, afektowana, zewnętrzna; obserwacja, często teatralna, demonstracyjna, jest jej podstawową cechą; głośne nabożeństwo, fundacja dla klasztoru, pielgrzymka do świętego obrazu, oto główna treść życia religijnego. Daleko mniejszą wagę przywiązywano do samej nauki kościelnej, czy to dogmatycznej, czy moralnej; zasób wyobrażeń religijnych przeciętnie wykształconego człowieka tych czasów dość znacznie odbiegał od oficjalnej nauki kościoła i przesuwał się wyraźnie ku legendzie i przesądowi.

Księża byli na ogół mało wykształceni, i to nie tylko w zakresie teologii. Pewnie, że bywali wśród nich ludzie o wyższym poziomie intelektualnym, ale ci najczęściej zagadnieniami teologicznymi czy nauczaniem wiernych się nie zajmowali; przeciętny parochus ruralis (wiejski pastor – przyp. WL.), z domu, często włościańskiego, wyniósłszy tylko nieco tradycyjnych wiadomości, niewiele nauczył się w szkole parafialnej, niewiele też mógł tę szczupłą wiedzę uzupełnić w seminarium duchownym; umiał tyle łaciny, że mógł mszę odprawić i brewiarz czytać, a poza tym chyba niewiele więcej. Księża uniccy i schizmatycy jeszcze mniej umieli, czasami i z trudem czytali. Łatwo pojąć, że nauka, którą tak wykształcony ksiądz szerzył, była bardzo popularna i stosowała się do tych umysłowości, dla których była przeznaczona.

Najważniejszym środkiem szerzenia nauki kościelnej była ambona; używano jej i nadużywano często. Mało który ksiądz czuł w sobie powołanie pedagogiczne, ale każdy miał ambicje retoryczne. Całe życie umysłowe było pod znakiem frazesu i cytat z autorów; retoryki uczono w szkołach, wszyscy zresztą, zajmujący jakieś wyższe stanowisko społeczne, musieli umieć przemawiać publicznie. Można sobie wyobrazić, jak wyglądało takie barokowe kazanie, wygłoszone przez przeciętnego proboszcza wiejskiego lub też zakonnika w prowincjonalnym klasztorze! Jeszcze w szesnastym wieku było lepiej, gdyż zainteresowanie zagadnieniami religijnymi było znaczne, należało więc poważniejszymi argumentami zajmować słuchaczy i powoływać się na ewangelię; gdy jednak kontrreformacja bezwzględnie zwyciężyła, kazania wróciły do opowieści średniowiecznych, do legend, do wymyślnych obrazów mąk piekielnych.

x

Pisze autor, że jeszcze w XVI wieku nie było tak źle, ale gdy kontrreformacja zwyciężyła, to było znacznie gorzej. Warto jednak o tym pamiętać, że to również okres unii lubelskiej (1569) i powstania nowego państwa zwanego Rzeczpospolitą. Czy przyłączenie znacznie słabiej rozwiniętych w sensie cywilizacyjnym i społecznym terenów nie miało na to wpływu? Jak można było trafiać do tych ciemnych prawosławnych mas, które przyciągano do katolicyzmu? Przecież jakieś wyrafinowane dysputy teologiczne nie miały w tym wypadku żadnego sensu.

W dalszej części autor pisze (wytłuszczenia W.L.):

Wśród rozmaitych grup zakonnych na pierwsze się wybili miejsce jezuici, najbardziej wpływowi, najzamożniejsi, wykształceni, ustosunkowani, świetnie zorganizowani. Sprowadzeni przez kardynała Hozjusza do Braniewa na Warmii już w r. 1564, a do Pułtuska, przez biskupa Noskowskiego, w r. 1565, z nadzwyczajną szybkością rozmnożyli domy zakonne po całej Polsce i Litwie, opanowali dwór, objęli Uniwersytet Wileński, wkrótce stali się oni panami ogromnych włości, spowiednikami najwyższych sfer, kierownikami młodzieży szlacheckiej. Wyróżniało się też Towarzystwo Jezusowe na tle większości kontemplacyjno-dewocyjnych zakonów inteligencją celowo dobranych zakonników, aktywnością, precyzją działania, szeroko zakreślonym programem; piła więc szlachta z bernardynami, uczyła się ascezy u karmelitów, ale dzieci jezuitom oddawała i w ważniejszych wypadkach radziła się u jezuitów.

Nie było zakonu, który by prowadził tak celowy dobór ludzi, jak właśnie jezuici, w szkołach już wypatrywano chłopców zdolnych lub zamożnych i powoli wciągano ich do nowicjatu; wyjątkowo tylko przyjmowano nieszlachtę, o ile chodziło o jednostki naprawdę wybitnie uzdolnione. Nie było zakonu, który by tak celowo prowadził tak celowo wyzyskiwał zdolności ludzkie, wyszukując dla każdego odpowiednią dla jego sił i zdolności pracę; nie było też zakonu, który by tak łatwo pozbywał się elementów niedociągniętych do wysokich wymagań. Nie dziw więc, że już w zewnętrznym wyglądzie odbijali jezuici korzystnie od ruchliwej, prymitywnej, rubasznej gromady kontemplacyjnych, a zwłaszcza żebraczych zakonów.

Mina ich, przez pół poważna i skromna, wiele im u wszystkich dawała respektu – pisze Kitowicz – ćwicząc swoich nowicjuszów w cnotach zakonnych i chrześcijańskich, nie zapominali oraz dawać im lekcyj w obyczajowości świeckiej, jak to: w ochędóstwie około siebie, w gestach, w mowie, w chodzie; zgoła w każdym ruszeniu ciała mieli osobliwsze zacięcia, którymi się od innych zakonników różnili.

Element ten, inteligentny, wykształcony, dobrze ułożony, wydyscyplinowany, ślepo oddany zakonowi i jego ambicjom, stał się jednym z najpoważniejszych czynników w życiu polskim.

Jezuici zwracali się przede wszystkim do sfer zamożnych, do magnatów i bogatszych ziemian; drogą tą uzyskiwał zakon wielkie fundacje i przemożne wpływy.

Nie pospolitowali się z nikim podłym – pisze znów Kitowicz – ale zawsze szukali znajomości z osobami znacznymi i panami. Wdowy bogate i wielkie panie były ich obłowem, których sumienia umiejąc zostawać rządcami, ściągali na swój zakon dobrodziejstwa.

Potężnym ośrodkiem oddziaływania na szerokie sfery szlacheckie było szkolnictwo jezuickie, oparte na konsekwentnie przemyślanych zasadach, wyłożonych w Ratio studiorum; młodzież przywiązywała się do szkół i do profesorów i przez całe życie zachowywała wdzięczność dla jezuitów, popierając ich i obdarzając przy każdej sposobności. Przez dłuższy czas szkoły jezuickie były bez konkurencji; na daleki plan zeszły nieliczne szkoły, tzw. „akademickie”, zakładane przez Akademię Krakowską, która zresztą z pełną niechęcią odnosiła się do jezuitów; w osiemnastym wieku zaczęły wybijać szkoły pijarskie, ale nigdy ani liczbą, ani znaczeniem nie dorównały potężnemu szkolnictwu jezuickiemu.

Wzrastające szybko znaczenie i w grube krocie idący majątek zakonu wywołały dużo niechęci i zarzutów pod adresem jezuitów; zaczyna się więc pod już koniec szesnastego wieku ofensywa przeciwko Towarzystwu, prowadzona przez duchowieństwo świeckie, przez inne zakony, tudzież część szlachty i niektórych magnatów; specjalną nienawiścią darzyli jezuitów schizmatycy i dysydenci, przeciwko którym zwracała się bardzo ostro akcja jezuitów, rozmaitymi środkami prowadzona.

Zarzutów było dużo, od konkretnych poczynając, kończąc na inwektywach. Zarzucano im powszechnie dumę, wyniosłość, zarozumiałość, skoro inaczej z magnatami czy zamożnym ziemiaństwem niż średnią szlachtą mówili i lekceważyli świeckie duchowieństwo; wytykano im już samą nazwę „Towarzystwa Jezusowego”, jakoby za towarzyszy Chrystusa się podawali. Nazywano ich Jeżoitami i Wyzuwitami. Zarzucano im nieszczerość i obłudę; wypominano im akcję misyjną i ich kompromisowość wobec wierzeń indyjskich czy chińskich, zarzucano dalej nieuczciwość w dyskusji, wyłudzanie testamentów od konających, napastliwość i intrygi: Szczypać, lżyć, hańbić – to wasza robota, pisze jeden z publicystów z czasów rokoszu Zebrzydowskiego w wierszu Do jezuity Skargi.

Opaliński mówi wręcz „o wychodkach jezuickich, którymi jezuici zasmradzają świat”. Głosy te stopniowo słabną i zwycięstwo jezuitów jest prawie zupełne. Dopiero w czasach rywalizacji jezuicko-pijarskiej i dyskusji o reformę szkolną znów pojawiają się zarzuty przeciwko potężnemu zakonowi; zresztą epoka racjonalizmu zwracała się w ogóle przeciwko zakonom, więc oczywiście najostrzej zwalczała największą potęgę zakonną.

Kasata zakonu w r. 1773 przez papieża Klemensa XIV była nadzwyczajną sensacją; zabrakło nagle tego czynnika, który bardzo istotną rolę w społeczeństwie polskim odgrywał. Opinia szlachecka – w ogromnej większości – oświadczyła się za jezuitami; protestowano przeciw drakońskiemu wyrokowi, starano się o cofnięcie bulli, żałowano szczerze dawnych szkół, ułatwiano zakonnikom obejmowanie nowych stanowisk; zamknięto kolegia rozszarpano ogromne majątki zakonne, ale członkowie Towarzystwa pozostali nadal doradcami szlachty i urabiali w dalszym ciągu opinię publiczną, zwłaszcza w zakresie szkolnictwa. Polemika zaczęła się obracać koło zagadnienia dziejowej roli jezuitów w kulturze polskiej, ale nie straciła dawnej namiętności; opinie pozostały skrajne, i zakon, już nie istniejący, miał wciąż jeszcze zawziętych adherentów i nie mniej zdecydowanych wrogów.

x

Wygląda na to, że zakon jezuitów był czymś więcej, niż zwykłym zakonem. Jego historia pozwala nam na zrozumienie, przynajmniej częściowe, czym jest władza, jaka jest jej natura. Czy w przypadku Rzeczypospolitej określenie go jako deep state jest zasadne? W XVIII wieku, gdy był on jedną z największych potęg finansowych Europy, został skasowany, by po 41 latach ponownie się odrodzić. Jaka siła mogła doprowadzić do likwidacji takiej potęgi finansowej? Co stało się z tym kapitałem? Do kogo on należał? Czy ten zakon to była tylko przykrywka, która pozwoliła najpotężniejszej nacji na działania w takich obszarach, które jej oficjalnie nie były dostępne? Czy jego kasacja nie miała związku z rewolucją francuską z 1789 roku? Wszak to po niej Żydzi stali się pełnoprawnymi obywatelami w państwach europejskich i mogli zacząć działać innymi metodami, niż wcześniej. Kapitał był potrzebny w innym miejscu. Pytania się mnożą, a odpowiedzi brak.

Wydaje się, że bez udziału zakonu jezuitów „podbój” WKL nie byłby możliwy. Ale też trzeba przyznać, że bez wcześniejszych zabiegów zakon ten nie miałby tak łatwo. Nie miałby tak łatwo bez tych 47 rodów bojarów litewskich i rusińskich, które stały się polską szlachtą i przeszły na katolicyzm. To one później pomagały jezuitom. To właśnie przedstawiciele tych rodów byli fundatorami kolegiów jezuickich. Dwa z nich zostały następnie przekształcone w uniwersytety w Wilnie i Lwowie. Stało się więc tak, że na Kresach były dwa uniwersytety, a w byłej Koronie – jeden. Nowy ośrodek polskości na wschodzie powstał dzięki jezuitom. Na tej bazie i na kolegiach, czyli szkołach średnich, tworzyli jezuici nowy naród polski. Duży wkład w jego powstanie miała też caryca Katarzyna II, która pozwoliła jezuitom dalej działać. Nie dlatego, że chciała pokazać swoją niezależność wobec papiestwa. Po prostu wykonywała polecenia swoich nieznanych przełożonych, którzy tworzyli na tych ziemiach nowych Polaków.

Wiek XVI był przełomowy dla Europy, a dla Polski był tragiczny. Połączenie Korony z niewykształconymi pod względem językowym i narodowościowym społecznościami z WKL musiało skutkować cofnięciem się w rozwoju Korony, choć może WKL nieco zyskało w sensie cywilizacyjnym. Jan Stanisław Bystroń tak pisze w cytowanej pracy:

x

Barwna mozaika ludzka! Zróżnicowanie ludności na ziemiach Rzeczypospolitej jest bardzo znaczne; najrozmaitsze grupy religijne, językowe, stanowe, majątkowe żyją obok siebie. Różnice intelektualne pomiędzy tą ludnością są nierównie mniejsze.

Bywały oczywiście jednostki, które poziomem intelektualnym dorównywały szczytowym reprezentantom zachodniej elity umysłowej; niejeden szlachcic z okresu złotego wieku utrzymywał się na poziomie włoskiego czy niemieckiego humanisty, niejeden pisarz stanisławowski dorównywa autorom francuskim, ale są to tylko jednostki, które jaskrawo odbijają od ogólnego tła i dlatego też dość nieswojo czują się w ojczyźnie i chętnie zwracają się myślą ku zagranicy. Dopóki utrzymywano związek z wielkimi centrami kulturalnymi, zawsze znajdowała się garść osób, która z kultury tej korzystać umiała; zdolności nie brakło.

Mało było ambicji kulturalnych i na ogół nie były one zbyt głębokie. Dużo było naśladownictwa, ciekawości do nowinek, chęci wywyższenia się ponad sąsiadów, tendencji do popisywania się, wreszcie po prostu mody; moda przechodzi i zdobycze kulturalne, wydawałoby się, na stałe uzyskane, przepadają niepostrzeżenie; cały dorobek XVI wieku, cały wpływ humanizmu i reformacji zginął prawie bez śladu. Nawiązywała się z trudem i rwała nadmiernie łatwo wątła nić współpracy kulturalnej.

Chociaż różnice wykształcenia mogły być wcale znaczne, to jednak podłoże myślowe było analogiczne, bez względu na umiejętność czytania i znajomość języków obcych, bez względu na ilość przeczytanych książek i przyswojonych wiadomości. Zresztą umiejętność czytania nie była zbyt powszechna; już nie tylko wśród drobnej szlachty, która bardzo często była niepiśmienna, ale wśród zamożnych ziemian, ba, nawet wśród dygnitarzy jeszcze w osiemnastym wieku trafiały się przykłady zupełnych nieuków.

x

Cały dorobek XVI wieku, cały wpływ humanizmu i reformacji zginął prawie bez śladu. No właśnie! Dlaczego? Tego pytania nie zadają sobie żadni historycy? Wiek XVI to też wiek unii lubelskiej, a więc połączenia dwóch tak różnych bytów politycznych i cywilizacyjnych jak Korona i WKL. Pieniądz zły wypiera pieniądz dobry. Zdominowanie Rzeczypospolitej przez szlachtę z wschodu musiało do tego doprowadzić. Dla niewykształconych pod względem językowym i narodowościowym społeczności z WKL był to zbyt duży przeskok. Tam mieszkały obok siebie dwie grupy ludności. Jedna to ta, która przeszła na katolicyzm i język polski, druga została przy prawosławiu. Ta pierwsza stała się uprzywilejowana w stosunku do drugiej. Ta wyższa pozycja społeczna wiązała się również z przewagą finansową i polityczną, bo w tym momencie jest mowa o tych rusińskich i litewskich posłach i senatorach Rzeczypospolitej. Ten zachodni blichtr, wszystko na pokaz, wszystko spłycone, to była pewna demonstracja wobec tych, którzy pozostali przy swojej wierze i systemie wartości. Tu nie było jakiejś wielopokoleniowej walki o tę wyższą pozycję społeczną, to stało się stosunkowo szybko, w trakcie, prawdopodobnie, jednego pokolenia. Nie było to więc wynikiem jakiegoś wysiłku, ryzyka, umiejętności, predyspozycji. Po prostu łatwo przyszło, a to przecież nie skłania do żadnej refleksji i rozwoju intelektualnego. Nagły przeskok do innego kręgu cywilizacyjnego nie jest w stanie zmienić dawnych przyzwyczajeń i mentalności. W takim wypadku trudno o jakiś trwały i głębszy kontakt z elitami zachodnimi. Doskonale ten stan umysłowy tych „elit” opisał Karol Zbyszewski w swojej książce Niemcewicz od przodu i tyłu, Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2013. Poniżej jeden cytat. A takich kwiatków jest tam mnóstwo.

„Duszą tych pyskówek i całego życia mózgowego w Puławach był książę Adam (Czartoryski – przyp. W.L.). Trochę oczytany – o każdej sprawie mówił jak wyrocznia – nawet do Rousseau podreptał z pielgrzymką, choć twierdził, że to tłumok. Z Wielandem i Herderem wymieniał listy pełne komplementów. Mając iście papuzią łatwość do języków – nauczył się ich, nie wiadomo po co, kilkunastu; do pewnego lorda pisywał po hindusku, ogromnie kontent, że nikt go nie rozumie, co prawda nie wiadomo, czy i lord rozumiał. Ortografia we wszystkich językach na poziomie polskiej, tj. jak na członka Komisji Edukacyjnej przystało – ile słów, tyle błędów.”

Celem najazdu szwedzkiego było zniszczenie polskiej magnaterii: Szwedzi palili zamki, a ruchomości i dobra kultury wywozili. Pozbawieni tego magnaci już nie mogli stanowić jakiejkolwiek konkurencji dla potężnych feudałów ze wschodu. Ludność Korony też ucierpiała. Część wymordowali Szwedzi, część wymarła wskutek szerzącej się zarazy. Po potopie Korona była już tylko nic nieznaczącym dodatkiem do Kresów. Chłopi byli już niewolnikami, więc nie stanowili żadnej konkurencji. Można było zatem tworzyć nowy naród polski, co też jezuici skwapliwie czyni. Z części tych społeczności z WKL stworzono nowy naród polski, ale większość pozostała tym, kim była. Konflikt powstał nie tylko na tle religijnym, ale także społecznym i być może był on o wiele bardziej groźny. Był to więc konflikt dawnej ludności prawosławnej, z której jezuici stworzyli Polaków, z ludnością, która pozostała przy prawosławiu. I trwa on do dziś.

Nowy naród polski jednak nie zdał egzaminu. Radziwiłł przeszedł na stronę króla szwedzkiego. Targowica tylko potwierdziła, że to przyszywany naród. Rządy sanacyjne dostarczyły kolejnego dowodu. Obecne rządy też wpisują się w ten trend. Robią wszystko, by wciągnąć Polskę w wojnę z Rosją. To na poziomie elit. Na poziomie mas polskość można było potwierdzić tylko na dwa sposoby: powierzchownym katolicyzmem i takim samym patriotyzmem: wymachiwanie polską flagą.

Polska to wielowiekowy wyjątkowy eksperyment żydowski. Nigdzie na świecie nie było takiej unii i chyba nigdzie nie dokonano czegoś takiego jak tu, czyli stworzenia nowego narodu w miejsce poprzedniego. Nigdzie też chyba nie było takiego przypadku, by jedno państwo podzieliły pomiędzy siebie trzy państwa sąsiednie. Później jeszcze doszły powojenne zmiany granic i przesiedlenia kresowych mniejszości, które były tam większością, na ziemie poniemieckie. Tak więc nadal Polska to barwna mozaika ludzka. Nic normalnego w takich okolicznościach powstać nie może i nie powstaje.

17 thoughts on “Jezuici

    • Jest dokładnie tak, jak napisał Kundera: dziś już nikt nie pamięta, czym była Polska piastowska, jak bardzo różniła się od Rzeczypospolitej, która była inną kulturą, jeśli w stosunku do niej można użyć takiego określenia. Nie kieruje mną żadna troska, tylko próba zrozumienia otaczającej mnie rzeczywistości. Jak wielokrotnie pisałem, Polska dla mnie skończyła się wraz z unią personalną w 1385 roku. A od unii lubelskiej mamy zupełnie inny kraj i inni ludzie w nim dominują.

      Like

  1. ” A od unii lubelskiej mamy zupełnie inny kraj ” –

    -i to jest rzeczywistość zamieszkujących ” ten kraj ” ludzi.

    To wszystko ( to co dotychczas wiedziałem i teraz wiem ) mocno, z tożsamościowych względów rysuje mi po świadomości.

    Like

    • “To wszystko ( to co dotychczas wiedziałem i teraz wiem ) mocno, z tożsamościowych względów rysuje mi po świadomości.” – Mnie również.

      Like

      • O tożsamości i świadomości.

        Mając na uwadze to, że Polakami są w ” ten kraj ” Żydzi ( wg propagandy Polakiem, i to wielkim jest ” Żyd Roku “, Michnik), Niemcy, Ruscy, Ukraińcy, Litwini, … itd. , to kim jestem ja – ja który nie utożsamia się z tymi, ze światowej listy narodów, którzy tu zamieszkują ?

        Ilu tu może myśleć podobnie jak ja – i jak nas nazwać ?

        Like

      • Jeśli przyjąć, że rdzenną ludnością polską są chłopi z terenów Wielkopolski, Małopolski, po części Mazowsza i Pomorza, to ci, którzy są ich potomkami mogą chyba uchodzić za Polaków. Być może w jakiejś części może to dotyczyć mieszczaństwa z Wielkopolski, Małopolski i Pomorza. Ze szlachtą jest problem, bo prawdopodobnie w całości lub w znacznej części była ona pochodzenia żydowskiego. Po potopie szwedzkim, po tych wszystkich pożarach, mordach – wielu obcych uzyskało nową tożsamość. Tak zresztą działo się po każdej wojnie. Tak nową tożsamość uzyskała Anna Walentynowicz. Z tych powodów pojęcie Polaka zostało rozmyte i niebywale rozciągnięte. W praktyce każdy, kto tu osiedlał się nazywał się Polakiem. Ja osobiście nie mam problemu z tożsamością, bo moje korzenie są chłopskie z pogranicza Małopolski i Mazowsza. Nie jest to powód do dumy, raczej do kompleksów. Czuję się tu jak obywatel najniższej kategorii. W sumie mógłbym powiedzieć, że należę do tych starych czy miejscowych Polaków. W tym miejscu, zwanym często karczmą zajezdną, nastąpiło takie wymieszanie ludności i proces ten nadal trwa, że pojęcie Polaka musi być rozmyte. Tylko ci wszyscy, którzy uważają, że polskość to nienormalność, powinni się najpierw zastanowić nad tym, jaki jest ich wkład w tę nienormalność, bo że jest to nienormalny kraj, to fakt.

        Zupełnie inaczej jest na Wyspach Brytyjskich, gdzie Anglik jest Anglikiem, Szkot Szkotem, Walijczyk Walijczykiem. Anglia to Anglia, Szkocja to Szkocja, a Walia to Walia i w sumie daje to Wielką Brytanię i wszyscy oni nazywają się Brytyjczykami. A razem z Irlandią Północną daje to Zjednoczone Królestwo.

        Like

  2. Wszelkiej maści donosicieli narobiło się mnóstwo. Dał temu początek covid i tak już pozostało. Duże donosicielstwo jest w zakładach pracy. Wiem o tym z pewnych żródeł. Donoszą do policji, Urzędów Skarbowych. Nie znoszę donosicielstwa. Pamiętam jak pracowałam i któryś z pracowników podpadł. Stawaliśmy w jego obronie jak to się mówi,, jeden za wszystkich ,wszyscy za jednego. Wcielaliśmy się w rolę Muszkieterów. Tak to działało w tamtych czasach.

    Like

    • W takiej mozaice narodowościowej, wyznaniowej i społecznej, jaką jest obecna Polska, wydaje mi się to rzeczą naturalną. Np. “Polak” z ukraińskimi korzeniami doniesie na Polaka.

      Like

  3. Proszę mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? Mam słabą słyszalność co do tego materiału na tym filmiku. Jedynie kłótnie słysze.

    Like

    • Bo tylko kłótnia jest tam przedstawiona, ale z jakiego powodu, to nie wiadomo. W sumie chodziło tam tylko o to, by grać na ludzkich emocjach.

      Like

    • Bardzo możliwe, że chodziło o pieniądze, ale przedstawienie tego tematu w sposób tak chaotyczny mija się z celem. Jak napisałem w poprzednim komentarzu, chodziło w wzbudzenie emocji, a one zawsze są złym doradcą i nie należy im ulegać.

      Like

  4. Ludzkie charaktery bywają różne. Jedni bywają spokojni, inni porywczy nie panujący nad emocjami. Do tych się zaliczam. Tak już musi być ponieważ nie mam powodu ,aby cokolwiek zmieniać. Już nie ten czas.

    Like

    • Oczywiście, że ludzkie charaktery bywają różne i zdaję sobie sprawę z tego, że czasem trudno zapanować nad emocjami, ale to właśnie wykorzystują ci, którzy rządzą tym światem.

      Like

Leave a reply to Ewa-Maria Wegner Cancel reply