W poprzednim blogu zamieściłem informację z Wikipedii o Ober-Ost, czyli o niemieckim obszarze i jednostce administracyjnej na wschodzie. Wspomniałem też o tym, że jego istnienie zmusiło mnie do rewizji mojego dotychczasowego poglądu na kryzys przysięgowy z lipca 1917 roku i genezę wojny 1920 roku. Ale Ober-Ost to nie tylko obszar i jednostka administracyjna, to w pewnym sensie stosunek Niemiec do państw i ludności zamieszkującej ten obszar. Dobrze to opisał Arnold Zweig w powieści Spór o sierżanta Griszę Czytelnik 1955, której akcja toczy się w 1917 roku. Poniżej wybrany fragment:
Obszar okupowany, podległy Naczelnemu Dowództwu Wschodu, zwany Ober-Ost albo też krótko Ob.-Ost, leżał w rozwartym kącie olbrzymiego karbu, który wycina wschodnia granica Prus od wybrzeża Bałtyku po Górny Śląsk. Zasadniczo zbliżał się on ku obu rzekom, Dnieprowi i Dźwinie. Na południu zasięg jego graniczył z rządzonym z Warszawy obszarem administracyjnym „Polska” tudzież z austriackim; na północy Rosjanie bronili jeszcze Rygi i kraju za rzeką. Ober-Ost obejmował zatem głównie Kurlandię, Litwę, północną Polskę – kraj zboża i lasów, stepy i mokradła; kartofle, drób, bydło; nieliczne złoża mineralne, miasta, twierdze, sioła.
Niewiele linii kolejowych ożywiało te rozległe prowincje, żadna z nich nie odpowiadała potrzebom mieszkańców. Warstwa Rosjan, rządząca w tych krajach Litwinami, Białorusinami, Polakami, Żydami – to wojskowi i urzędnicy, pochodzący ze skrzyżowania wojowniczych szczepów Bałtów, Wielkorusów i Tatarów. Rządzili tutaj oni wedle własnych zasad, podobnie jak w Prusach nadłabscy junkrzy marchijscy: ślepotą, podejrzliwością, uciekaniem się do wojen. Tak więc szyny kolejowe biegły jedynie jako środki pomocnicze przyszłych operacji wojennych, wtłaczając w obręb swej szczupłej, zbyt ograniczonej sieci wszelki ruch komunikacyjny i potrzeby gospodarcze. Armia sprzymierzonych szczepów niemieckich tysiącem ssawek przylgnęła do ogromnego obszaru. W każdym punkcie, gdzie krzyżowały się drogi lub leżały gęściejsze skupiska ludności, przytwierdzała ona swoje macki, które czyhały, obezwładniały, dusiły lub popuszczały, zależnie od potrzeb i woli najwyższych instancji. Zarazem pompowały one z osłabionego kraju wszystkie soki żywotne i toczyły je w armię lub w państwo niemieckie; odcięte od morza i wszelkiego dowozu, niby gigantyczny polip wysysało ono okolice, które można było jeszcze z czegokolwiek ograbić. W każdym mieście rozsiadły się biura pełne pisarzy – oficerowie i wystrojeni na oficerów urzędnicy trzaskając drzwiami schodzili z zadartymi nosami ze schodów, ocierali się o ludność, którą jako nieucywilizowaną szczerze gardzili, a która w zamian darzyła ich skrycie taką samą nienawiścią – komendy placu, sztaby etapów, szpitale, magazyny, władze administracyjne, redakcje i sądy. Każda większa wieś gościła podporucznika w charakterze komendanta placu lub wachmistrza policji z jego sztabem lub przynajmniej w opróżnionej, wygodnej chacie oddział żandarmerii polowej.
W gruncie rzeczy najwyższe władze uważały cały kraj za zarekwirowany. Jedyną jego kłopotliwą częścią składową była ludność miejscowa i tę przeszkodę należało w jak największej mierze usunąć. Nikt zresztą nie myślał o tym, aby kiedykolwiek wynieść się z tego kraju; każdy, komu zlecono tymczasowo jakąś funkcję reprezentującą jakąkolwiek władzę, bodaj nauczyciela czy starosty, zamyślał również po zawarciu pokoju dzięki prawu zasiedzenia pozostać tu nadal. Niektórzy wpływowi oficerowie zawczasu już upatrzyli sobie wielkie dobra, które pragnęli otrzymać później w dotacji od wdzięcznego cesarza. Na ludność patrzano tak, jak patrzy patriarchalny, nadłabski dziedzic na swoich polskich parobków i dziewki. Pod pozorem grożącego szpiegostwa przygwożdżono by najchętniej w izbie każdego ponad dziesięć lat liczącego mieszkańca tych przyszłych ziem pruskich. Wobec niemożności uczynienia tego zabroniono przynajmniej używania kolei wszystkim, którzy nie nosili niemieckiego munduru lub stroju pielęgniarki, natomiast pozwolono im na używanie gościńców i dróg polnych, chociaż także dopiero po uzyskaniu odpowiednich dokumentów, tylko za dnia i pieszo.
Ale kraj pocięty był rzekami. Z bagnistych okolic, ze wzgórz spływały wody w dół ku wielkim szlakom wodnym – Wiśle, Bugowi, Niemnu – których ujścia, o ile wychodziły na północ, stanowiły ważne porty handlowe w obrębie pruskich prowincji. Wojna pożerała drzewo; prócz ludzkiego mięsa, odzieży i zboża niczego nie pożerała każdej chwili w takich ilościach, jak belki, kłody, deski, słupy, papierówkę, wióry, wełnę drzewną i trociny. Na handlu drzewem każdy mógł ładnie zarobić, ponieważ należało do dobrych uczynków pielęgnować na sposób pruski, trzebić, wycinać i na nowo zalesiać nieprzejrzane, bezsensownie gęsto porosłe obszary puszczy. Nadto po ściętym pniu albo po wiązce żerdzi nikt nie potrafi poznać, skąd, przez kogo i jakim prawem drzewo zostało ścięte. Rozsądnie było przeto zasłużyć się spławianiem drzewa. Tysiącami też wystawiano dokumenty flisackie dla ludzi okazujących w tym kierunku uzdolnienia.
Tak więc reb Ajzyk Menachem mógł pewnego dnia wieczorem wręczyć dwóm ludziom takie dokumenty: pomięte i znów wygładzone, brudne, zasmarowane wiarygodnie rozmieszczonymi tłustymi plamami, miały one wygląd zupełnie czcigodny i przekonujący, nie mówiąc już o podpisach i pieczęciach.
x
Mamy więc tu opis obszaru, który traktowany był przez Niemców jak kolonia, a ludzie wręcz jako podludzie. Był to obszar do wyeksploatowania pod każdym względem: materialnym, ludzkim i jako poligon, miejsce do prowadzenia wojen. Gdy doda się do niego Ukrainę, to otrzymany kształt będzie bardzo zbliżony do zasięgu terytorialnego przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Nic zatem dziwnego, że stał się on strefą buforową pomiędzy Rosją i Niemcami, czyli takim nijakim tworem, powstałym z połączenia małego Królestwa Polskiego z Wielkim Księstwem Litewskim, które nie było państwem tylko zlepkiem księstw. WKL zdominowało Królestwo Polskie, większość posłów i senatorów zasiadających w sejmie pochodziło z tamtych terenów. Największe księstwa prowadziły własną politykę zagraniczną, stąd mieliśmy stronnictwa ruskie, pruskie i francuskie. Ludność WKL nie była w pełni rozwinięta pod względem narodowościowym i językowym, co raczej nie sprzyjało tworzeniu wspólnego systemu wartości. Dla jego ludności bardziej liczyło się zdanie ich kniazia litewskiego czy rusińskiego. Takim kniaziem na Podlasiu przez długi czas był Cimoszewicz.
WKL weszło w konflikt z Księstwem Moskiewskim, a później z Wielkim Księstwem Moskiewskim, które dążyło do zjednoczenia wszystkich ziem dawnej Rusi Kijowskiej. Unia polsko-litewska spowodowała konieczność uniezależnienia ludności prawosławnej Rzeczypospolitej od Moskwy i stąd pomysł stworzenia cerkwi unickiej, podporządkowanej papieżowi w myśl zasady: czyja religia, tego władza. Doszło więc do takiej sytuacji, że w obrębie tworu zwanego Rzeczpospolitą funkcjonowały trzy wyznania: katolicy, prawosławni i unici. Ci bojarzy rusińscy czy litewscy, którzy przeszli na katolicyzm mogli zasiadać w sejmie Rzeczypospolitej. Z tym wiązały się przywileje, których nie mieli pozostali. To było podłożem tych wszystkich konfliktów i powstań na Ukrainie i w mniejszym stopniu na Białorusi. Oczywiście ci bojarzy, którzy stali się katolikami, stali się niejako z automatu Polakami, a raczej „Polakami”.
Tak więc wszystkie konflikty w Rzeczypospolitej miały podłoże wyznaniowe i były to konflikty wschodnich Słowian, z których część przeszła na katolicyzm i od tego momentu nazywano ich Polakami. To dotyczyło wyższych sfer. Niższymi zajęto się w XIX wieku i na masową skalę polonizowano ludność na wschodzie. Działo się to głównie poprzez naukę języka polskiego i literaturę tworzoną dla nich. Stąd taki wtedy wysyp różnych Mickiewiczów, Słowackich, Orzeszkowych, Konopnickich, Zapolskich itp. Ale ci nowi Polacy byli z założenia antyrosyjscy.
Jest rzeczą naturalną, że w takich warunkach nie mogło powstać nowoczesne, sprawne i silne państwo. Rzeczpospolita utrwaliła więc, przez okres swego istnienia, stan swego rodzaju bezpaństwowości, niedorozwoju i zacofania w stosunku do Europy zachodniej, ale też i do Rosji. Po rozbiorach ziemie te zajęła Rosja, a po wybuchu I wojny światowej Niemcy, gdy zajęli te tereny, uznali je za swoją kolonię.
Obecny rozwój sytuacji w tym rejonie utwierdza tylko w przekonaniu, że tu nic nie zmieniło się od czasów unii polsko-litewskiej, czyli od momentu powstania tego dziwnego tworu zwanego Rzeczpospolitą. Trwają różnego rodzaju dyplomatyczne wygibasy, by wepchnąć wojsko Rzeczypospolitej Ukraińskiej do wojny na Ukrainie. Stopniowe wycofywanie się Ameryki, choć zapewne pozorne, ma umożliwić Niemcom i Rosji wykreślenie nowej mapy Europy w tym rejonie. A czy ona może być inna od tej, która już kiedyś obowiązywała?
Ma Pan racje że robią wszystko ,aby wplątać Rzeczposoplitą Ukraińska w nie naszą wojnę. Szczególnie Żabojady i Angole tak bardzo pchają się do walki. Ci nasi POpaprańcy niech swoje dzieci powysyłają na front. Niech się wykażą jak to się robi. Myślę że jakby do tego doszło to będą mieli problem. Słychać już co ewentualnie zrobią ci co będą musieli być wysłani na Ukrainę.
LikeLike
Słychać już co ewentualnie zrobią ci co będą musieli być wysłani na Ukrainę.
A co oni zrobią?
LikeLike
Po prostu wyjadą z kraju tam gdzie ekstradycja ich nie dosięgnie. Takie to pogłoski słychać.
LikeLike
Nie wyjadą, bo ich nie wypuszczą, a poza tym, w dzisiejszych czasach można zablokować każdemu kartę kredytową i konto w banku, nawet jeśli ma się takie za granicą. Jeśli mnóstwo młodych Ukraińców wyjechało z Ukrainy, to dlatego, że im pozwolono. Mieszkają teraz w Polsce i nie podlegają poborowi w Rzeczypospolitej Ukraińskiej, bo są obywatelami Ukrainy. Natomiast obywatele RU podlegają poborowi. To się nazywa czystka etniczna.
Kozacy, którzy walczyli po stronie Niemiec w czasie II wojny światowej, zostali po niej wydani Stalinowi przez Churchilla, a Stalin wysłał ich do Krainy Wiecznych Łowów.
LikeLike
Znam już jeden taki przypadek. Jest w takim kraju gdzie macki Rzeczpospolitej Ukraińskiej nie sięgają. Konta nie musi posiadać .Pobory może dostawać do ręki. Kwestia dogadania się.
LikeLike
Większość nie będzie miała takiej możliwości. Jeśli zaczną się szkolenia, to może tak być, że nie będą mogli wyjechać. Tak jak to było za komuny. Po odbyciu służby wojskowej nie można było przez jakiś czas wyjechać na Zachód.
LikeLike
Pamiętam tamte czasy. Nie tylko wojska to dotyczyło. Kuzyn absolwent politechniki został zaproszony przez brata, który mieszkał w USA w ramach odwiedzin. Mimo starań nie dostał pozwolenia na wyjazd. Te praktyki teraz powinny być wdrażane. Ma Pan rację że większość takich możliwości nie będzie miała. Pójdą ,,w kamasze,,. Jak już pisałam że mam sąsiadów Ukraińców. Do tej pory nie miałam okazji ich poznać. Nie mam pojęcia nawet jak wyglądają. Wiem tylko że dwóch mężczyzn jest w wieku poborowym. Z tego co zdążyłam się dowiedzieć to mają w d….tą całą wojenkę. Więc w imię czego nasi mają tam walczyć ?.
LikeLike
To będzie czystka etniczna. Jakaś część młodych ludzi stąd zginie, a ich zastąpią ci Ukraińcy, którzy tu mieszkają i są młodzi.
LikeLike