Polacy nie gęsi

Wiem, że na Bliskim Wschodzie wybuchła kolejna wojna, ale mnie ona nie interesuje. Od 1948 roku istnieje tam państwo Izrael i od tego roku trwają tam wojny, które niczego nie zmieniają. Izrael jak trwał, tak trwa. Jaki jest zatem cel tych wojen? Może po prostu one są po to, by państwo żydowskie w Palestynie nie przestało istnieć? Może ma to być czymś w rodzaju mobilizacji narodu żydowskiego, dla którego naturalnym stanem jest stan rozproszenia, a nie egzystowanie we własnym państwie, które powoduje rozkład wewnętrzny tego narodu? Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby, jak pisał Koneczny, zapewne też Żyd.

Mnie interesuje to, co tutaj się dzieje, w tym dziwnym kraju nad Wisłą. Na portalu forsal.pl ukazał się artykuł Język ukraiński zamiast hiszpańskiego, niemieckiego czy francuskiego – zmiany w nauczaniu drugiego języka w szkołach. Poniżej fragment:

Język ukraiński drugim językiem w szkołach?

„Jeśli nie uda się nam wprowadzić ukraińskiego komponentu do polskich szkół, to przynajmniej zróbmy ukraiński drugim językiem obcym”: powiedział Paweł Lewczuk – pracownik naukowy Instytutu Slawistyki Polskiej Akademii Nauk.

Otóż są takie plany – minister edukacji narodowej Barbara Nowacka zadeklarowała właśnie wsparcie dla wprowadzenia języka ukraińskiego jako drugiego języka obcego w polskich szkołach. Propozycję omówiła z ministrem edukacji Ukrainy Oksenem Lisowym.

Z kolei Tomasz Piekielnik kilka dni temu na swoim kanale tak to skomentował:

„Jaka jest druga strona tego medalu? Otóż, w mojej opinii jest to po to, by kuchennymi drzwiami, w sposób haniebny i absolutnie bezczelny, wprowadzać, na razie możliwość z sugestią, być może jest to właściwy wybór, nauczanie języka ukraińskiego dla polskich dzieci. Ja się pytam, po co? Uczmy w polskich szkołach ukraińskich dzieci języka polskiego, historii polskiej, historii niezakłamanej, również w sprawie rzezi wołyńskiej, a nie nakładajmy na polskie dzieci, na razie za fasadą możliwości, a za chwilę już coś więcej, brzemienia w postaci doprowadzenia do konieczności uczenia się języka ukraińskiego – tak to określę. Bo tym jest to dla mnie, w mojej opinii. Podkreślam, to mój pogląd, Państwo możecie mieć własny.”

Może więc są takie plany, tyle że dalekosiężne i dlatego zamiary te są trudne do rozszyfrowania. Ja, z ciekawości, zajrzałem do internetowego słownika diki w wersji niemieckiej i wpisałem język ukraiński. Wyświetliło mi się słowo Ukrainisch. Jako przykłady jego zastosowania podano dwa zdania:

Wenn du kein Ukrainisch kennst, solltest du besser zu Hause bleiben. (Jeśli nie znasz ukraińskiego, powinieneś zostać w domu.) Ich kenne ein bisschen Ukrainisch. (Znam trochę ukraiński.)

Kto wie czy za jakiś czas nie czeka nas taka właśnie rzeczywistość? W każdym razie warto się bliżej przyjrzeć temu, w jakich okolicznościach powstał narodowy język polski i kim byli ci, którzy go stworzyli. Może wtedy łatwiej będzie nam zrozumieć te wszystkie zabiegi wokół języka ukraińskiego w Polsce.

x

Mikołaj Rej (1505-1569) w swoim wierszu napisał: „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. Powiedział to w XVI wieku. Czy gdyby język polski istniał wcześniej i był postronnym znany, to czy Rej użyłby takiego sformułowania? Logika nakazuje powiedzieć – nie! Jak zatem było?

Henryk Rolicki w książce Zmierzch Izraela 1932, wznowionej przez Dom Wydawniczy „Ostoja”, pisze:

W Krakowie powstaje ok. r. 1540 tajne stowarzyszenie dla rozszerzania nauk ewangelicznych. „Składało się ono z najznakomitszych uczonych owego czasu, którzy, połączeni węzłami osobistej przyjaźni, utworzyli ów związek, pozornie ściśle katolicki i dążący tylko do przeprowadzenia reform, w niczym nie naruszających prawowierności. Na czele stowarzyszenia stał Włoch, Franciszek Lismanini, prowincjał zakonu franciszkanów, kapelan i spowiednik królowej Bony, a należeli doń: Jan Trzecieski, pierwszy polski gramatyk, syn jego, Andrzej Trzesiecki, znakomity uczony i lingwista, Bernard Wojewódka, księgarz i radny miasta – obaj uczniowie Erazma Rotterdamczyka, Andrzej Frycz-Modrzewski, uczeń Melanchtona, Jakub Przyłuski, znakomity prawnik, Andrzej Drzewiecki, kanonik kapituły krakowskiej, Andrzej Zebrzydowski, późniejszy biskup krakowski, ulubiony uczeń Erazma, Jakub Uchański, referendarz koronny, następnie arcybiskup gnieźnieński i wiele innych osób, znakomitych zdolnościami i zajmowanym w społeczeństwie stanowiskiem.” – Walerian Krasiński, Zarys dziejów powstania i upadku reformacji w Polsce.

Czy gramatyk, lingwista i księgarz znaleźli się w tym towarzystwie przypadkowo, czy raczej nie? Z pewnością to drugie. W 1966 roku, z okazji 1000-lecia chrztu Polski, ukazywała się na łamach Ekspressu Wieczornego Ilustrowana Kronika Polaków. W formie książkowej została wydana przez wydawnictwo Książka i Wiedza w 1967 roku. W niej można przeczytać:

Na początku XVI wieku polska kultura umysłowa i artystyczna wkracza w okres niebywałego rozkwitu. Polscy artyści przetwarzają i wzbogacają o rodzime elementy kulturę Odrodzenia. Na gruncie polskim dojrzewają talenty obcych artystów, szczególnie włoskich.

Biernat z Lublina – pierwszy literat polski, którego dzieła ukazały się drukiem, autor pierwszej w całości po polsku wydrukowanej książki („Raj duszny”, 1513), urodził się ok. 1465 r., zmarł ok. 1529 r. Biernat w swych religijnych i świeckich utworach był jednym z prekursorów reformacji, głosił poglądy godzące w hierarchię kościelną i feudalny porządek społeczny.

Pierwszym drukiem wydanym w Polsce, w Krakowie, jest łaciński „Kalendarz na rok bieżący” (1474), pierwszy druk w języku polskim, zawierający teksty trzech podstawowych modlitw, ukazał się w 1475 r. we Wrocławiu, w łacińskich „Statutach synodalnych”, a pierwszym drukiem w języku polskim wydanym w Polsce, w Krakowie, jest tekst „Bogurodzicy” w łacińskich „Statutach Łaskiego” (1506). Wreszcie pierwszym świeckim utworem literackim w języku polskim drukowanym w Polsce jest opowieść Jana z Koszyczek pt. „Rozmowy, które miał król Salomon z Marchołtem grubym a sprośnym” (Kraków 1521).

Reformacja i ruch egzekucyjny sprzyjały rozwojowi pisarstwa polskiego, poezji wszelkich rodzajów, publicystyki, literatury społecznej, politycznej i prawniczej oraz historiografii. Złoty wiek literatury polskiej zdobią nazwiska takich wybitnych twórców, jak Rej i Kochanowski, Frycz-Modrzewski, Goślicki, Bazylik, Czechowic, Budny, Skarga, Bielski, Górnicki i Kromer. Olbrzymia większość pisarzy tworzy w języku narodowym. Dzięki temu ich oddziaływanie na społeczeństwo mogło przybrać szerokie rozmiary. Po łacinie pisze niewielu, m.in. Modrzewski (podstawowe jego dzieło zostało zresztą rychło przetłumaczone na polski przez Bazylika) i Goślicki. Dzięki temu znów ich dzieła zostały łatwo przyswojone przez obcych w oryginalnej łacinie lub w przekładach na obce języki narodowe.

x

Wygląda więc na to, że przez 500 lat „istnienia” Polski nie było na tym obszarze języka narodowego. Był to raczej język ludowy z regionalnymi gwarami, czyli że sytuacja przypominała tę w Wielkim Księstwie Litewskim, które zamieszkiwały społeczności nie w pełni wykształcone w sensie świadomości narodowej i językowej. Jeśli tak, to znaczy, że tereny ówczesnej Polski były częścią I Rzeszy. Kraków przez długi czas był miastem niemieckim, do którego przyjechał Wit Stwosz, by wyrzeźbić piękny ołtarz. Piastowie byli niemieckimi wasalami. Czy mówili po niemiecku czy po łacinie, jak większość elit zamieszkujących ten teren? Jeśli dzieło Modrzewskiego zostało przetłumaczone na polski przez Bazylika, to znaczy, że on sam nie znał tego języka.

Zatem literacki język polski to dzieło reformacji. Dlaczego dopiero wtedy zaczęto go rozwijać? Czy nie dlatego, że w planach była unia realna z WKL? Z jednej strony zrównano w standardach ekonomicznych ziemie polskie z ziemiami WKL, z drugiej – postanowiono, że to „Polacy” mają zdominować nowe państwo pod względem kulturowym, a pierwszym i podstawowym wyznacznikiem każdej kultury jest język. Ówczesne elity „polskie” przeszły gruntowne przeszkolenie na Zachodzie i stamtąd zapewne wyszedł pomysł unowocześnienia języka polskiego. Przygotowano gramatyków i lingwistów. Oni zapewne posiłkowali się językiem niemieckim przy wzbogacaniu słownictwa polskiego. Każdy, kto choć trochę uczył się języka niemieckiego wie, że jest w nim, jak na język niesłowiański, całkiem sporo słów, które są podobne do polskich.

Za czasów reformacji polska kultura rozbłysła niczym supernowa. A po unii lubelskiej równie szybko zgasła. I RP to była pustynia kulturalna i intelektualna. Potężne pod względem obszaru państwo i nic poza tym. To dowodzi, że akcja z czasów reformacji została zaplanowana. Język polski został podrasowany i czekał na właściwy moment, który nadszedł w XIX wieku po rozbiorach I RP. Powstała wtedy na Kresach zaściankowa literatura, której celem było nie tyle zdobywanie laurów na arenie międzynarodowej, co przyswojenie języka polskiego przez miejscową ludność, która po takim zabiegu stawała się ludnością narodowości polskiej. Język był tu więc podstawowym elementem kształtowania świadomości narodowej. Tymi, którzy wnieśli najwięcej w unowocześnienie języka polskiego w XIX wieku byli Prus i Sienkiewicz.

Czy obecnie mamy do czynienia z podobną sytuacją, tylko w odwrotnym kierunku? Czy to język ukraiński ma kształtować świadomość narodową mieszkańców tego kraju Zulu-Gula? Jeśli nie znasz ukraińskiego, powinieneś zostać w domu. Być może jest to początek tego procesu, który ma trwać latami i dlatego jest niewidoczny. A może jest to zamierzone na wywoływanie niepokojów społecznych? W Polsce mieszka przecież wiele osób, które mają korzenie rosyjskie czy sympatyzują z Rosją. Czy im taka sytuacja będzie odpowiadać, by ich dzieci uczyły się ukraińskiego? A co będzie, jeśli pierwszeństwo w przyjmowaniu do pracy będą miały osoby ze znajomością języka ukraińskiego?

x

Nie tak dawno temu natknąłem się na wypowiedź prof. Andrzeja Nowaka, który stwierdził, że Polska to 1000 lat historii, a Niemcy to tylko 150 lat. – Można się narkotyzować, ale czy warto?

2 thoughts on “Polacy nie gęsi

Leave a reply to Wiesław Liźniewicz Cancel reply