Naród cz.3

My naród – to pierwsze słowa, które wypowiedział Lech Wałęsa 15 listopada 1989 roku w Kongresie Stanów Zjednoczonych w swoim słynnym przemówieniu. To oczywiście cytat z preambuły amerykańskiej konstytucji. Naród to pojęcie sztuczne, które trudno zdefiniować. Swoje powstanie zawdzięcza rewolucji francuskiej, która była początkiem nowej epoki w dziejach ludzkości. Temu zagadnieniu przygląda się Stefan Zweig w biografii Maria Antonina Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1990. Pisze on:

Po czyjej stronie stoi królowa uczuciowo podczas tej wojny? Czy bliższa jej jest obecna czy też dawna ojczyzna? Czy życzy zwycięstwa francuskim czy zagranicznym armiom? Przysięgli rojaliści, jej obrońcy i wielbiciele, bojaźliwie omijają to pytanie, a w pamiętnikach i listach sfałszowali nawet całe ustępy, aby zaciemnić jasny i jednoznaczny fakt, że Maria Antonina całą duszą pragnęła triumfu sprzymierzonych armii, a francuskiej klęski. Stanowczo jest to wyraźne i oczywiste; kto tę okoliczność zamilcza, ten fałszuje fakty, a kto jej zaprzecza – ten kłamie. Przekonania Marii Antoniny idą nawet jeszcze dalej: czuje się ona przede wszystkim królową, a potem dopiero królową Francji i jest nie tylko wrogo usposobiona do tych, którzy ograniczyli jej władzę królewską, a życzliwie do tych, którzy chcą wesprzeć dynastię, lecz czyni wszystko dozwolone i niedozwolone, aby porażkę Francji przyspieszyć i dopomóc zwycięstwu zagranicy. „Niech Bóg sprawi, aby pomszczono kiedyś wszystkie niegodziwości, których doświadczyliśmy w tym kraju”, pisze do Fersena (szwedzki rojalista i jej kochanek – przyp. W.L.), a chociaż od dawna zapomniała ojczystego języka i niemieckie listy musi dawać do tłumaczenia, dodaje: „nigdy nie byłam bardziej niż teraz dumna, że urodziłam się Niemką”. Na cztery dni przed wypowiedzeniem wojny przesyła austriackiemu posłowi (a raczej zdradza) plan wiadomych jej operacyj wojennych. Nastawienie jej jest zupełnie jednoznaczne: austriackie i pruskie chorągwie – to proporce przyjaciół, a francuskie trójkolorowe sztandary – to oznaki wrogów.

A więc jest to otwarta zdrada stanu (wyraz ten po prostu ciśnie się na usta) i sądy każdego kraju nazwałyby dziś zbrodnią takie postępowanie. Nie należy jednak zapominać, że pojęcie nacjonalizmu i narodowości nie istniało jeszcze w XVIII wieku; dopiero francuska rewolucja stworzyła je dla całej Europy. Stulecie, w którego poglądach wyrosła Maria Antonina i które jej wpajano, nie ma jeszcze innych zapatrywań niż czysto dynastyczny punkt widzenia, że kraj należy do króla: gdzie król – tam też prawo, kto walczy za króla i królewską władzę, ten popiera bezsprzecznie rzecz sprawiedliwą; kto się zaś jej przeciwstawia – ten jest powstańcem i buntownikiem, nawet w wypadku gdyby bronił własnego państwa. Zupełne nieuformowanie się patriotycznej myśli daje niespodziewanie w tej wojnie całkiem niepatriotyczne nastawienie uczuciowe po przeciwnej stronie: najlepsi Niemcy, jak Klopstock, Schiller, Fichte i Hölderlin, marzą dla zwycięstwa idei wolnościowej o porażce wojsk niemieckich, nie będących jeszcze armią narodową, lecz armią despotycznych władców. Odstępowanie pruskich wojsk napełnia ich radością, we Francji zaś król i królowa witają klęskę własnych żołnierzy jako osobistą korzyść. I po tej i po tamtej stronie granicy wojna prowadzona jest nie w interesach państwa, lecz dla idei, dla utrzymania lub zniszczenia suwerenności i stłumienia lub zwycięstwa wolności. Dziwaczne to położenie oraz walkę na przełomie dwóch wieków ilustruje najlepiej fakt, iż wódz zjednoczonych wojsk niemieckich, książę Brunszwiku, poważnie rozmyślał jeszcze na miesiąc przed wybuchem wojny, czy nie należałoby raczej objąć dowództwa nad armią francuską przeciwko niemieckiej. Widoczne z tego, że pojęcia „ojczyzna” i „narodowość” nie wryły się jeszcze w roku 1791 zupełnie wyraźnie i jasno w dusze współczesnych. Dopiero wojna, stworzywszy armie narodowe i poczucie narodowe, a tym samym doprowadziwszy do straszliwej bratobójczej walki między całymi narodami, zrodzi ideę patriotyczną i przekaże ją następnemu stuleciu.

x

Po przeczytaniu tego cytatu nasuwa się pytanie: czy dziś nie jest tak samo? Czy obecne władze Polski nie zachowują się podobnie? A władze sanacyjne? Czyż one nie postąpiły cynicznie wciągając słabe, zacofane państwo do wojny z potężnym przeciwnikiem? Czyj interes realizowały? A czy rządy innych państw nie zachowują się podobnie, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji, które tu, na wschodzie Europy, są poza wszelkimi europejskimi standardami.

W innej biografii – Maria Stuart PIW 1959 – Zweig pisał:

„Nie poprzez wojny, lecz poprzez związki małżeńskie zostały w czasie absolutyzmu rozbudowane państwa sukcesyjne: zjednoczona Francja, światowa potęga Hiszpanii, możny dwór Habsburgów. Lecz kuszą jeszcze ostatnie, najcenniejsze klejnoty koron europejskich. Elżbieta czy Maria Stuart, Anglia czy Szkocja. Kto zdobędzie jeden lub drugi kraj poprzez matrimonium, wygrał w światowej grze, a równocześnie z wyścigiem narodowym rozstrzygnie się i drugi wyścig – wojna duchowo-duchowna. Jeśli poprzez małżeństwo z jedną z tych władczyń wyspa brytyjska przypadnie królowi katolickiemu, języczek u wagi w walce między katolicyzmem a protestantyzmem przechyli się ostatecznie na stronę Rzymu. Ecclesia universalis (Kościół powszechny) znów okaże się okaże zwycięski na ziemi. Dlatego też owe zacięte łowy małżeńskie mają o wiele większe znaczenie niż tylko sprawa familijna: zawarte są w nich rozstrzygnięcia światowej wagi.”

Monarchia charakteryzowała się tym, że władzę, przynajmniej oficjalnie, sprawował monarcha i że ta władza pochodziła od Boga, a więc lud jej nie kwestionował i utożsamiał się z nią. Jeśli monarchia prowadziła wojny, to przy pomocy wojsk najemnych. Rewolucja francuska wywróciła wszystko do góry nogami. Obalając monarchię musiała stworzyć inny system władzy. To była republika, czyli demokracja ludowa. Poddani stali się obywatelami i uzyskali prawa wyborcze, czyli wybierali władze. W ten sposób lud, zamiast utożsamiać się z monarchą, utożsamiał się z państwem. By bardziej przywiązać obywateli do państwa, stworzono narody w obrębie tych państw. I w ten sposób pojawiło się zjawisko patriotyzmu, który czasem przyjmował formy skrajne w postaci nacjonalizmu czy wręcz szowinizmu.

„Szowinizm (fr. chauvinisme) – forma skrajnego nacjonalizmu w postaci bezkrytycznego uwielbienia własnego narodu, wiary w jego wyższość połączonego z wrogością względem innych nacji. W szerszym znaczeniu analogiczne przeświadczenie pewnych grup ludzi względem innych (nie zawężające się do narodów).

Szowinizm rozszerzył swoje pierwotne znaczenie o fanatyczne oddanie i nadmierną stronniczość w stosunku do każdej grupy lub sprawy, do jakiej się należy, zwłaszcza gdy obejmuje to uprzedzenia lub wrogość wobec osób z zewnątrz, lub grup rywalizujących, i utrzymuje się nawet w obliczu przeważającego oporu. Szowinista postrzega własnych ludzi jako niepowtarzalnych i wyjątkowych, podczas gdy reszta ludzi jest uważana przez niego za słabych lub podrzędnych. To francuskie pojęcie funkcjonuje analogicznie do brytyjskiego terminu jingoizm, który zachował swoje znaczenie jako szowinizm ściśle w swoim pierwotnym rozumieniu, to znaczy jako postawa agresywnego nacjonalizmu.

Wyrażenie pochodzi od Nicolasa Chauvin, legendarnego żołnierza napoleońskiego znanego z komedii Le soldat laboureur Eugene’a Scribe’a. Bohater tej opowieści, rolnik, był fanatycznie i naiwnie oddany Napoleonowi.” – Wikipedia.

Nicolas Chauvin to postać fikcyjna. Nazwisko to kojarzy się z francuskim słowem „chauve” (czyt. szow), czyli łysy; „chauvin” (czyt. szowę) to szowinista. W internetowym słowniku diki przykład zastosowania słowa „chauve”, to: L’homme qui m’a attaqué, était chauve. (Mężczyzna, który mnie zaatakował, był łysy.)

Pojęcie narodu i narodowości kształtowało się w XIX wieku. Nie jest też chyba przypadkiem to, że idea wskrzeszenia igrzysk olimpijskich zrodziła się pod koniec XIX wieku. Rywalizacja sportowa miała wzmacniać poczucie przynależności narodowej. Nie przypadkiem więc sport zaczął odgrywać tak ważną rolę w życiu społecznym w XX wieku. Pod wpływem tych zmian, pojawienia się republik, również istniejące jeszcze monarchie musiały dostosować się do zmieniających czasów i przed wybuchem I wojny światowej pobór powszechny stał się w nich faktem. Doskonale to opisał Jaroslav Hašek w powieści Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej. Czesi nie chcieli umierać za Najjaśniejszego Pana i na wszelkie sposoby symulowali różne choroby. W skrajnych przypadkach posuwali się nawet do samookaleczenia.

Demokracja nadała ludowi prawa, ale też i obowiązki. Oprócz podatków jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, był obowiązek obrony ojczyzny. Monarchiczne armie najemne przekształciły się w armie tworzone w wyniku poboru powszechnego. Czym innym jest zatem udział najemnika w wojnach, który świadomie, z własnego wyboru i za pieniądze walczy w interesie jakiegoś monarchy, narażając przy tym swoje życie, a czym innym jest przymus republikański. Jednak państwo demokratyczne ma argument: to lud wybrał władzę i to lud jest odpowiedzialny za państwo, a więc i za jego obronę. Innymi słowy: jak trzeba, to musi walczyć w obronie ojczyzny, czyli w obronie interesów władzy, ukrytej obecnie pod nazwą deep state, której nie wybierał i jak trzeba, to musi za nią ginąć, czyli nadal żyje w stanie niewolnictwa, tylko o tym nie wie. Czyż to nie jest ustrój idealny dla władzy, tej ukrytej, a więc i faktycznej?

Czy zatem demokracja nie jest bardziej tyrańską formą władzy niż monarchia? Warto się nad tym zastanowić, zwłaszcza obecnie, gdy grozi nam wciągnięcie do wojny na Ukrainie i związany z tym masowy pobór. Watro też zastanowić się nad tym, kto nam serwuje ten odpustowy patriotyzm.

x

Wiek XXI zaczął się od masowych migracji. Wydaje się więc, że przyszłe konflikty będą przebiegały bardziej na tle religijno-wyznaniowym niż narodowym. Być może właśnie to w największym stopniu przyczyni się do całkowitego zmarginalizowania Europy i białego człowieka.

2 thoughts on “Naród cz.3

  1. Panie Wiesławie, chciałbym uprzejmie zapytać o Pana zdanie, jak w perspektywie tego wpisu, zapatrywuje się Pan na ostatnie wystąpienia Pana Piekielnika. Mówi tam rzeczy, za które wiele osób już postanowiłoby popełnić – wiem Pan co. Czy zastanawiał się Pan nad Jego rolą?

    Jednocześnie po raz kolejny obejrzałem film “Oni żyją”. Wspominał o nim w jednym z wątków plebanzenobiusz. Dopiero teraz zrozumiałem, że to był film o Ż., gdzie dopiero po przyswojeniu pewnej ilości wiedzy ( okulary) zaczynamy ich rozpoznawać. Ta walka z kolegą z budowy i próba jego przekonania, by spojrzał przez okulary, to próba przekonania kogoś, by zaznajomił się z wiedzą, której tak unika. Coś niesamowitego.

    Pozdrawiam serdecznie

    Like

    • Piekielnik wiadomo, kim jest. Bez tego nie zaistniałby w internecie i nie miałby tylu reklam w trakcie swoich komentarzy. Żydzi cały czas eksploatują ten tani, odpustowy patriotyzm i chyba wielu jeszcze na to się nabiera. W kolejnym blogu, komentarzu, temat tego patriotyzmu powróci. Problem chyba polega na tym, że większość ludzi kieruje się emocjami, a z drugiej strony odpowiednia edukacja tak wtłoczyła im pewne schematy myślowe, że nie są w stanie wyzwolić się z tego.

      Pozdrawiam serdecznie
      WL

      Like

Leave a comment