W przedmowie do swojej książki, Boże igrzysko Wydawnictwo Znak Kraków 1999, Norman Davies pisał:
Mimo iż Polska może uchodzić za „kraj na kółkach” – zarówno z uwagi na swoje położenie geograficzne, jak i przez wzgląd na swoje kolejne wejścia i zejścia ze sceny politycznej – to jednak, jako wspólnota kulturowa o głębokich i trwałych tradycjach, dowiodła swojej stałej pozycji na arenie europejskiej.
Na nie kończące się klęski Polaków trzeba jednak zawsze patrzeć z właściwej perspektywy. W 1797 roku państwa rozbiorowe, które ostatecznie zniszczyły dawną Rzeczpospolitą, poprzysięgły uroczyście, że nazwę „Polska” na zawsze wymażą z historycznych dokumentów. Było kilka momentów – po powstaniach z lat 1830 i 1863, a przede wszystkim podczas paktu Związku Radzieckiego z hitlerowskimi Niemcami w latach 1939-41 – kiedy wydawało się, że ta przysięga zostanie dotrzymana. Ale dziś każdy może zobaczyć na własne oczy, że Polska istnieje – zarówno duchem, jak i ciałem. Wydaje się, że ten kraj jest nierozerwalnie związany z nie kończącą się serią katastrof i kryzysów, które – w paradoksalny sposób – stają się źródłem bujnego życia. Polska znajduje się bez przerwy na krawędzi upadku. Ale jakimś sposobem zawsze udaje jej się znów stanąć na nogi, a w dziedzinach być może bardziej istotnych niż polityka i gospodarka – przeżywać okresy rozkwitu.
Mamy tu do czynienia z frazesami, które niczego nie wyjaśniają, bo jakaż to wspólnota kulturowa o głębokich i trwałych tradycjach. Co miała wspólnego Wielkopolska z Kresami? Polska znajduje się bez przerwy na krawędzi upadku, ale jakimś sposobem udaje się jej stanąć na nogi. Ale jakim to sposobem? Mocarstwa raz likwidują ją, a później wskrzeszają. Gdzie tu sens i logika? Żeby to zrozumieć i wyjaśnić sobie, co tu się tak naprawdę dzieje, trzeba odwołać się do pewnej metody wnioskowania.
Jerzy Dzik, w książce Dzieje życia na Ziemi Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 2011, pisał:
Pierwszym z ograniczeń myślenia naukowego o niekwestionowanej konieczności jest brzytwa Occama (Ockhama). Jest to powszechnie znana zasada, sformułowana po raz pierwszy przez angielskiego teologa Williama of Occam, że do objaśniania rzeczywistości nie należy używać większej liczby bytów, niż jest to absolutnie konieczne.
Te byty to po prostu twierdzenia naukowe, które, gdy pojawiają się w nadmiernej ilości, niczego nie wyjaśniają, wprost przeciwnie – gmatwają obraz rzeczywistości. Tę zasadę można stosować również w polityce czy w historii. Antony Sutton w książce, Skull and bones; Tajemna elita Ameryki Wektory Wrocław 2018, pisał:
Po pierwsze, w nauce najprostsze wyjaśnienie problemu jest zawsze rozwiązaniem najbardziej zadowalającym. Natomiast w przypadku establishmentowej historii prosta odpowiedź jest zwykle krytykowana i uznawana za nazbyt uproszczoną. Krytyk sugeruje tym samym, że biedny pisarz nie odniósł się do wszystkich faktów. Innymi słowy, ucieka się do taniej zniewagi, nie zadając sobie trudu znalezienia alternatywnej odpowiedzi lub przytoczenia dodatkowych faktów.
Po drugie, znowu odnosząc się do zasad panujących w nauce, najbardziej zadowalającą odpowiedzią jest ta, którą da się zastosować do największej liczby przypadków, czyli odpowiedź najbardziej ogólna. Musisz na przykład znaleźć wyjaśnienie dwunastu wydarzeń i mamy teorię, która stanowi odpowiedź w jedenastu z tych przypadków. Tym samym jest ona bardziej zadowalająca niż teoria, którą da się zastosować jedynie w czterech lub pięciu przypadkach.
Jak zatem wyjaśnić fakt, że Polska Piastów była państwem z silną władzą królewską, zrównoważonymi stanami, czyli z silnym mieszczaństwem i wolnymi chłopami? Jak wyjaśnić fakt, że to mieszczaństwo było niemieckie; Poznań, Wrocław i Kraków były miastami niemieckimi; miasta zakładano na prawie magdeburskim, a najwybitniejsza rzeźba to ołtarz Wita Stwosza z Norymbergi? Jak wyjaśnić fakt, że Wielkie Księstwo Litewskie było zacofane, feudalne? I jak wyjaśnić fakt, że maleńka Litwa zdominowała obszar od Bałtyku po Morze Czarne? Jak wyjaśnić fakt, że mocarstwa, które dokonały rozbioru Rzeczypospolitej, po 123 latach powołały ją ponownie do życia. Jak wyjaśnić fakt rozbioru w 1939 roku? Nie tak dawno jeden z polityków AfD, odnosząc się do żądań wysuwanych przez stronę polską, dotyczących odszkodowań za mienie zniszczone przez Niemców w czasie II wojny światowej, powiedział, że w przeszłości trzy czwarte obecnego obszaru Polski należało do Niemiec. Trzy czwarte obecnego obszaru Polski to ziemie bez tzw. ściany wschodniej, czyli województw podlaskiego, lubelskiego i rzeszowskiego. Do tych ziem roszczą pretensje Ukraińcy, którzy czują się spadkobiercami Rusi Kijowskiej.
Najprostsze wyjaśnienie tego wszystkiego, o czym już pisałem w poprzednich blogach, jest takie, że to, co my nazywamy Polską Piastów, to była I Rzesza. Natomiast WKL to ziemie byłej Rusi Kijowskiej. Gdy spadkobiercy Cesarstwa Zachodniorzymskiego, czyli I Rzesza, zetknęli się ze spadkobiercami Cesarstwa Wschodniorzymskiego, a raczej Konstantynopola, czyli z Rusią Kijowską, to postanowiono w tym miejscu stworzyć strefę buforową, którą będzie można modelować w zależności od potrzeb. Z I Rzeszy wydzielono księstwa, które my nazywamy Polską Piastów. Z Rusi Kijowskiej, po jej rozpadzie dzielnicowym, wydzielono WKL. I tak połączono wodę z ogniem. Z takiego mariażu nic normalnego nie mogło powstać i nie powstało. Takie wyjaśnienie dziejów tej strefy buforowej najlepiej tłumaczy wiele z tego, co tu się działo i dzieje. Mieliśmy prezydentów Ukraińców: Kwaśniewski, Komorowski, Duda i, jak sądzę, obecny również ma te korzenie. Premier jest Niemcem. Mówienie więc o jakiejś Polsce – o której, patrząc z perspektywy dziejów, trudno powiedzieć, gdzie ona była i jest – jest nieporozumieniem. I RP nie była Polską, tylko unią Polski i WKL. II RP również była taką unią, PRL – także, ze względu na powojenne przesiedlenia ludności z terenów byłego WKL. Obecna III RP jest już w praktyce państwem ukraińskim, które nadal nazywa się Polską, a zdecydowana większość ludzi nadal wierzy, że żyje w Polsce. A więc totalny odlot.
Pozostaje jeszcze kwestia języka polskiego. W blogu Polacy nie gęsi pisałem:
Pierwszym drukiem wydanym w Polsce, w Krakowie, jest łaciński „Kalendarz na rok bieżący” (1474), pierwszy druk w języku polskim, zawierający teksty trzech podstawowych modlitw, ukazał się w 1475 r. we Wrocławiu, w łacińskich „Statutach synodalnych”, a pierwszym drukiem w języku polskim wydanym w Polsce, w Krakowie, jest tekst „Bogurodzicy” w łacińskich „Statutach Łaskiego” (1506). Wreszcie pierwszym świeckim utworem literackim w języku polskim drukowanym w Polsce jest opowieść Jana z Koszyczek pt. „Rozmowy, które miał król Salomon z Marchołtem grubym a sprośnym” (Kraków) 1521).
Wygląda więc na to, że przez 500 lat „istnienia” Polski nie było na tym obszarze języka narodowego. Był to raczej język ludowy z regionalnymi gwarami, czyli że sytuacja przypominała tę w Wielkim Księstwie Litewskim, które zamieszkiwały społeczności nie w pełni wykształcone w sensie świadomości narodowej i językowej. Jeśli tak, to znaczy, że tereny ówczesnej Polski były częścią I Rzeszy. Kraków przez długi czas był miastem niemieckim, do którego przyjechał Wit Stwosz, by wyrzeźbić piękny ołtarz. Piastowie byli niemieckimi wasalami. Czy mówili po niemiecku, czy po łacinie, jak większość elit zamieszkujących ten teren? Jeśli dzieło Modrzewskiego zostało przetłumaczone na polski przez Bazylika, to znaczy, że on sam nie znał tego języka.
Zatem polski język literacki to dzieło reformacji. Dlaczego dopiero wtedy zaczęto go rozwijać? Czy nie dlatego, że w planach była unia realna z WKL? Z jednej strony zrównano w standardach ekonomicznych ziemie polskie z ziemiami WKL, z drugiej – postanowiono, że to „Polacy” mają zdominować nowe państwo pod względem kulturowym, a pierwszym i podstawowym wyznacznikiem każdej kultury jest język. Ówczesne elity „polskie” przeszły gruntowne przeszkolenie na Zachodzie i stamtąd zapewne wyszedł pomysł unowocześnienia języka polskiego. Przygotowano gramatyków i lingwistów. Oni zapewne posiłkowali się językiem niemieckim przy wzbogacaniu słownictwa polskiego. Każdy, kto choć trochę uczył się języka niemieckiego wie, że jest w nim całkiem sporo słów, które są podobne do polskich.
x
Podobieństwo to nie sprowadza się tylko do słów, ale również do niektórych zagadnień gramatycznych, a ściślej mówiąc, do składni. Mamy takie zdanie:
Er/sieht/heute/auf den Tischen/die Bücher. - On widzi dziś na stołach książki.
Heute/sieht/er/auf den Tischen/die Bücher. - Dziś widzi on na stołach książki.
Auf den Tischen/sieht/er/heute/die Bücher. - Na stołach widzi on dziś książki.
Die Bücher/sieht/er/heute/auf den Tischen. - Książki widzi on dziś na stołach.
W pierwszym zdaniu jego części występują w następującej kolejności: 1) podmiot, 2) orzeczenie zasadnicze (czasownik w formie osobowej), 3) okolicznik czasu, 4) okolicznik miejsca, 5) dopełnienie. W kolejnych zdaniach te same części zdania zmieniają swoje miejsca. Jedna część pozostaje jednak zawsze na tym samym miejscu. Jest to czasownik w formie osobowej, który zawsze stoi na drugim miejscu.
W ten sposób dochodzimy do głównej zasady szyku wyrazów w zdaniu pojedynczym oznajmującym. Po dalszej uważnej obserwacji stwierdzić możemy jeszcze inne zasady. Ująć je można wraz z zasadą pierwszą w następującym zestawieniu:
1. W zadaniu pojedynczym oznajmującym orzeczenie zasadnicze (czasownik w formie osobowej - sieht) znajduje się zawsze na drugim miejscu.
2. Podmiot (er) stoi na pierwszym (pierwsze zdanie) albo na trzecim (pozostałe zdania) miejscu.
3. Dopełnienie (Bücher) stoi zazwyczaj na końcu zdania (pierwsze, drugie i trzecie zdanie).
4. Na pierwszym miejscu może stać każda część zdania z wyjątkiem orzeczenia zasadniczego.
5. Jeśli okolicznik miejsca i czasu stoją bezpośrednio obok siebie (kursywa w polskich zdaniach), to okolicznik czasu wyprzedza okolicznik miejsca.
Źródło: Antoni Nikiel Język niemiecki dla początkujących Wiedza Powszechna Warszawa 1974.
Jak więc widać, w tym pozornym chaosie jest porządek. W języku polskim nie ma aż tak ścisłych zasad, ale podobieństwo jest widoczne. Czy zatem ci, którzy w czasach reformacji modernizowali język polski, nie przyłożyli się zbytnio do swej pracy, czy może pośpiech ich obligował? Wszak do unii z WKL było coraz bliżej. Kto wie...?
Czy znowu zbliżamy się do kolejnego etapu, w którym znowu nastąpi zmiana granic państwa, a więc jego przesunięcie? Białoruś zwalnia 123 więźniów politycznych z różnych państw w ramach umowy z USA. Polski resort spraw zagranicznych poinformował, że wśród zwolnionych nie ma Andrzeja Poczobuta. Tomasz Piekielnik w swoim dzisiejszym komentarzu od 12.50 mówi:
Z jakichś powodów Andrzej Poczobut odmówił tak naprawdę uwolnienia. Dlaczego odmówił napisania prośby do Aleksandra Łukaszenki? Być może propozycja uwolnienia konkretnych osób była wcześniej wystosowana przez ministra, była wcześniej konsultowana pomiędzy, no właśnie, władzami Białorusi i odpowiednich państw, których obywatele zostali zwolnieni. Być może w ślad za tym idą jakieś, jak to w polityce, jakieś wzajemne ustępstwa, jakieś „targi”. I coś mi podpowiada, że Polska otrzymała wyznaczoną rolę przez Usrael, przez żydostwo, które chce tutaj zorganizować, jak już widzimy czas jakiś, co najmniej Polin, a tak naprawdę Ukropolin. Te wytyczne wyznaczone dla Polski, według mojej opinii, polegają na utrzymaniu kursu kolizyjnego. I to napawa mnie, muszę powiedzieć, obawami o przyszłość Polski w obszarze zarówno uwikłania Polski w wojnę, w obszarze zarówno rozwarstwienia narodowego w Polsce, czyli rozbioru Rzeczypospolitej, ale zanim dojdzie do rozbioru poprzez przesuwanie granic, być może dojdzie do tego, co ktoś nazwie rozwiązaniem dwupaństwowym, a może trójpaństwowym na obszarze Polski. Może to się będzie inaczej odbywać.
x
Piekielnik sugeruje więc, że może dojść nie tylko do połączenia z zachodnią częścią Ukrainy, ale również z zachodnią częścią Białorusi, co w praktyce będzie oznaczać odtworzenie I RP. Pisałem o tym już od początku wojny na Ukrainie w lutym 2022 roku w blogu Finis Ucrainae. O tym wszystkim decydować będą Niemcy i Rosja. A tęsknota Żydów za rajem, jakim była dla nich I RP, nie jest tu bez znaczenia.
Ja nadal uważam, że Niemcy są pod władzą USA i Wielkiej Brytanii. Nie mają nic do gadania inaczej by już mocniej się brali za zachodnią Polskę.
To bardziej sprawa między Rosją, a USA. Obydwa kraje z olbrzymimi wpływami żydowskimi, ale powstanie na środku Europy I RP z takimi rozmiarami to praktyczny koniec hegemonii Niemiec. Unia Europejska też już może zostać rozwiązana, gdyby do tego doszło.
W centrum Paryża już namioty z emigrantami są. Polska jest przed tych jeszcze chroniona. Sprowadza się Rusinów i Białorusinów masowo. Jakby koszerni szykowali sobie teren, bo oni nie chcą się z czarnuchami użerać.
LikeLike
…ale powstanie na środku Europy I RP z takimi rozmiarami to praktyczny koniec hegemonii Niemiec.
Dlaczego? Przecież I RP była karykaturą państwa, a księstwa I Rzeszy, przynajmniej niektóre, finansowały wyprawy na wschód. Być może unia się rozpadnie, a może powróci do swego rdzenia, czyli państw Europy zachodniej. Odtworzenie I RP będzie oznaczać utworzenie takiego samego pośmiewiska jak poprzednio.
LikeLike