Zbliża się kolejna rocznica Święta Niepodległości. Zostało ono ustanowione ustawą z dnia 23 kwietnia 1937 roku, zniesione ustawą Krajowej Rady Narodowej dnia 22 lipca 1945roku. Przywrócono je ustawą z 1989 roku. Samo święto budzi pewne kontrowersje wśród środowisk patriotycznych. Jedni uważają, że nie ma powodu, by akurat w tym dniu świętować. Bo niby dlaczego? Dlatego, że Rada Regencyjna przekazała władzę Piłsudskiemu? Inni twierdzą, że prawdziwą niepodległość Polska odzyskała w dniu 28 czerwca 1919 roku, kiedy to podpisano Traktat Wersalski.
Problem jest niestety
bardziej skomplikowany i wypada go dokładniej opisać. A wypada
dlatego, że robi się z tego Święta odpust, jarmark, pochód z
wymachiwaniem flagą narodową, manifestację. Bo tym, w mojej
ocenie, jest tzw. Marsz Niepodległości. Polityki nie uprawia się
na ulicy, a przynajmniej nie uprawiają jej tam ci, którzy mają na
nią realny wpływ. Świętować można w inny sposób, ale przede
wszystkim wypada zastanowić się, czy jest ku temu powód. Bo czy to
jest rzeczywiście niepodległość?
Wszystko zaczęło się w
2010 roku. Mamy więc już 10-ty marsz. Marsz Niepodległości
został zainicjowany przez nacjonalistyczne organizacje polityczne:
Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny. Od 2011
organizatorem marszu jest Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, do
którego należą m.in. działacze tych organizacji. Tak pisze
Wikipedia. Któż więc tak naprawdę organizuje ten marsz? Kto się
kryje poza tymi „między innymi”? Wcześniej było trochę
inaczej. Organizowano oficjalne akademie, defilady itp. Ale to
państwo je organizowało. A teraz ktoś inny. Czy to znaczy, że już
nie mamy własnego państwa? Chyba tak! Bo skoro obchody rocznicy
odzyskania niepodległości organizuje jakieś stowarzyszenie, to
chyba tak. W KRS (Krajowy Rejestr Sądowniczy) Stowarzyszenia w
rubryce forma własności stoi: własność prywatna krajowa
pozostała. To chyba jakaś kpina. Obchody Święta Narodowego
organizuje prywatne stowarzyszenie. Nie wiemy, kto je finansuje, bo
KRS tego nie podaje. A przecież zorganizowanie marszu kosztuje. Co
ma własność prywatna do działań, które z założenia powinny
być domeną państwa? Ale skoro prywatna firma może drukować
państwowe pieniądze, to może i w innych dziedzinach może
„wyręczać” państwo.
Tradycja wciągania
Polaków w różnego rodzaju manifestacje i protesty ma historię
sięgającą okresu przed powstaniem styczniowym. Początkowo starano
się im nadać charakter obchodów kościelnych. Pierwszą okazją
był pogrzeb generałowej Sowińskiej, wdowy po obrońcy Woli z 1831
roku. Żydzi, bo o nich tu mowa, potrafili przezwyciężyć swoją
niechęć do Kościoła, nosili krzyże, śpiewali w kościołach
„Boże coś Polskę” i podczas nabożeństw zbierali datki na
powstanie. Takie manifestowanie pobożności i patriotyzmu to stary
numer grania na ludzkich emocjach. „Nie rycz, mała, nie rycz. Ja
znam te wasze numery”. Ale tak, jak mężczyźni często nabierają
się na te łzy, tak Polacy nabierają się na ten odpustowy
patriotyzm i udawaną pobożność. Stowarzyszenie sprzedaje nawet
jakieś gadżety. Pewnie jakieś baloniki na druciku, blaszane
zegarki, pierzaste koguciki, motyle drewniane. No i mamy kolorowe
jarmarki, bo czymże są te odpalane race i kłęby dymu? Żydzi
sprofanowali nam wszystko! Patriotyzm, wiarę i Święto
Niepodległości. Nie jest w tym momencie ważne, czy zasadnie
przyjęto 11 listopada za to święto.
Marsz Niepodległości to
jest przedsięwzięcie, które ma wywoływać ferment i prowokować
konflikt, bo przeciwników jest wielu. Ten marsz jest jednak bardziej
„subtelny” niż prostacki i jawnie jątrzący Marsz Żołnierzy
Wyklętych w Hajnówce. Organizowanie tej hucpy w mieście, w którym
prawosławni stanowią 80% mieszkańców, nie pozostawia wątpliwości
co do intencji twórców tego marszu. Jego celem jest skłócanie i
tak już antagonistycznej względem siebie ludności katolickiej i
prawosławnej tego miasta. Tak działają Żydzi ubrani w
patriotyczne i katolickie szatki.
Każda rocznica,
jakakolwiek by ona była, skłania do refleksji. Tym bardziej, jeśli
budzi kontrowersje i spory. Zamiast wymachiwać flagami na ulicy, to
może lepiej zrobić sobie dobrą kawę, może nawet z odrobiną
koniaku, i zastanowić się, co się wtedy zdarzyło i czy powstanie
Polski to wynik walki Polaków o niepodległość, czy może splot
korzystnych dla nas układów politycznych, a może jednego i
drugiego.
Od czego zacząć? Od Aktu
5 listopada 1916 roku? Czy może od rozbiorów? No bo mieliśmy
trzech zaborców i ci trzej zaborcy starli się w wojnie, która ich
wyniszczyła i tak osłabieni zgodzili się na powstanie Polski. No
właśnie! Ilu mieliśmy zaborców? Anglicy mają takie mądre, moim
zdaniem, przysłowie: first things first. To można przetłumaczyć
jako: najpierw rzeczy podstawowe. No więc powinniśmy zacząć od
podstaw. Ilu mieliśmy zaborców i czy ich wzajemnie wyniszczenie
dało nam automatycznie niepodległość? A więc ilu: trzech czy
czterech? A jak czterech, to kto był tym czwartym?
Ks. Dr. K. Lutosławski
„Myśl Narodowa” nr 48 z dnia 2.12. 1922 pisze:
Polska miała czterech
zaborców, nie trzech: Niemcy, Moskale i Austriacy rozebrali ją na
części od zewnątrz i przemocą państwową utrzymywali w niewoli;
czwarty zaborca, który od wewnątrz naród bez państwa opanował,
wyjadał mu i serca… i mózgi, podbijał jego ducha dumnego i
chciał uczynić z polskiej pracy i polskiego zysku mierzwę dla
siebie, a z gniazda polskiego – basztę wojenną dla zdobycia
panowania nad światem – to Żydzi. Żyd – czwarty zaborca –
okazał się najniebezpieczniejszym, najpodstępniejszym,
najtrudniejszą też jest do zrzucenia niewola żydowska. Przez cały
ciąg naszej niewoli zewnętrznej, Żydzi byli sprzymierzeńcami
naszych wrogów, łączyli się natychmiast z każdym najeźdźcą,
służyli mu za szpiega, za przewodnika, za narzędzie tortury dla
tutejszej ludności polskiej.
Komu zawdzięczamy tego
czwartego zaborcę? Tu palma
pierwszeństwa należy się chyba Kazimierzowi Wielkiemu, który,
chcąc szybko wytworzyć w Polsce handel i przemysł, zezwolił
Żydom, prześladowanym wówczas w całej Europie, na osiedlanie się.
Tym samym podkopał podwaliny swojego państwa. Żydzi przybywali
licznie z Niemiec i niemal od razu zdominowali handel i rzemiosło.
Również lichwiarstwo nie było w Polsce oceniane tak negatywnie jak
w Niemczech. Skutki tej polityki odczuwamy do dziś i choć minęło
już tyle wieków, to nic nie zmieniło się, co więcej, jest coraz
gorzej.
Żydzi w dużym stopniu przyczynili się do rozbiorów, a gdy już zaczęto przebąkiwać o nowej Polsce, to robili wszystko, by nowe państwo było jak najsłabsze. Pierwszym oficjalnym dokumentem, w którym otwarcie wypowiedziano się o możliwości powstania państwa polskiego, był Akt 5 listopada 1916 roku. Wikipedia pisze o nim:
5 listopada 1916 w wyniku konferencji w Pszczynie władze niemieckie i austro-węgierskie wydały proklamację, z podpisami swych generalnych gubernatorów von Beselera i Kuka, zawierającą obietnicę powstania Królestwa Polskiego, pozostającego w niesprecyzowanej „łączności z obu sprzymierzonymi mocarstwami”. W akcie tym nie określono granic przyszłej monarchii, a jej status wyrażało słowo „samodzielne” zamiast „niepodległe”, co nie satysfakcjonowało m.in. polskich działaczy narodowych na Śląsku, którzy uznali ogłoszenie tego aktu za działanie pozorne. Dokument ten zawierał natomiast sformułowania dotyczące utworzenia armii polskiej.
Na
takie dictum natychmiast zareagowała Rosja, która uznała za
niewłaściwe rozporządzanie jej przedwojennym terytorium i
ogłosiła, że Polacy mają prawo utworzenia Polski z wszystkich
ziem polskich. Stanowisko swoje ogłosiła 15 listopada. Następnego
dnia poparły ją Wielka Brytania i Francja, a dzień później – 17
października – Włochy.
Obiecani
cacanki, a głupiemu radość. Nikt dokładnie nie precyzował, z
jakich ziem ma powstać Polska. Tak na wszelki wypadek, gdyby trzeba
było się z tego wycofać. Wszak końca wojny nie było widać. Dużo
mogło się jeszcze wydarzyć i wydarzyło się. Ale Żydzi już
zaczęli dmuchać na zimne. W 1916 roku po proklamacji
niemiecko-austriackiej o wolnej Polsce, niemiecki sekretarz stanu
spraw zagranicznych, Zimmermann, oświadczył za pośrednictwem
niemieckiego ambasadora w Waszyngtonie, Bernsdorfa, na zapytanie
„American Jewish Cronicle, co następuje:
Nowy statut organiczny
gmin żydowskich w Polsce przekracza pod względem rozległości
wszystko, co Żydzi dotychczas kiedykolwiek posiadali. Statut
autonomiczny żydowski daje już możność tworzenia własnych szkół
z własnym, odrębnym systemem edukacyjnym, zaś kwestia autonomii
narodowej Żydów musi być rozstrzygnięta przez konstytucję
Polską, na podstawie wzajemnej zgody Polaków i Żydów dla
uniknięcia konfliktu zobopólnych interesów. Rozporządzenia
niemieckie zapewniają kwitnące życie Żydom w Polsce i postęp ich
rozwoju bez żadnych przeszkód. Gminy żydowskie mają prawo
dowolnie organizować swój własny system podatkowy, organizować
poważne korporacje dla ochrony interesów żydowskich, tworzyć
gminne rady administracyjne żydowskie oraz Najwyższą Żydowską
Radę. Wszystko to pozwala Żydom wziąć udział w przyszłym
rządzie Polski. Nadto zapewnił Beseler, że Żydzi w każdym razie
nie będą zmuszeni do obowiązkowej służby wojskowej w armii
polskiej, do której będą jednak mogli wstępować jako ochotnicy.
Z powyższego cytatu wynika, że to nowe państwo zaczęli Polakom organizować Niemcy do spółki z Żydami. No cóż? Skoro oni mieli je powołać do życia, to i oni decydowali. Te gminne rady administracyjne żydowskie to odpowiednik obecnych zarządów gmin, a Najwyższa Żydowska Rada, to odpowiednik Zarządu Związku Gmin Żydowskich. I to wszystko, jak stwierdzono, pozwalało Żydom wziąć udział w przyszłym rządzie Polski. Wtedy, na skutek nieprzewidzianych wypadków w postaci rewolucji bolszewickiej, taka koncepcja nie doszła do skutku, ale co się odwlecze to nie uciecze. Dziś już wszystko jest tak jak wówczas planowano: Żydzi są członkami polskiego rządu.
11
Listopada 1918 roku podpisano Rozejm w Compiègne,
kończący wojnę pomiędzy Ententą a Cesarstwem Niemieckim.
Podpisano go o godzinie 5:20 rano w wagonie kolejowym w Lesie
Compiègne. Wybór miejsca
i pomieszczenia miał zapewne upokorzyć Niemców i upokorzył.
Niemcy tego nie zapomnieli. Rzymianie mieli takie powiedzenie: habent
sua fata libelli (książki mają swój los). Wiemy, że tak jest.
Ile razy w historii je palono ze względu na niewygodne treści. Ale
i wagony mają swój los. Tak było w przypadku tego z Lasu
Compiègne. Był używany
do 1921 roku. Od 1921 do 1927 – w Muzeum Inwalidów w Paryżu. Od
1927 do 1940 był eksponatem w Lesie Compiègne.
22 czerwca 1940 roku podpisano w nim kapitulację wojsk francuskich.
Zemsta jest słodka! Następnie przetransportowano go do Berlina,
gdzie stanął przed Katedrą Berlińską jako pomnik zwycięstwa. Od
1944 roku stacjonował w specjalnie zbudowanym tunelu w mieście
Crawinkel w Turyngii. W 1945 roku został zniszczony przez SS podczas
wysadzania tunelu.
Interesujące nas punkty tego rozejmu to:
- natychmiastowe wycofanie Armii Cesarstwa
Niemieckiego z Francji, Belgii, Luksemburga oraz Alzacji i
Lotaryngii
- wycofanie wojsk niemieckich na wschodzie na
granicę z 1914 roku
Najważniejszy dla Polski był artykuł XII tego
rozejmu. Wikipedia pisze o nim tak:
Artykuł XII rozejmu w Compiègne przewidywał ewakuację wojsk niemieckich z Austro-Węgier, Rumunii, Turcji oraz byłego już Imperium Rosyjskiego, a więc również ziem polskich. W tym ostatnim przypadku, po interwencji m.in. Romana Dmowskiego zmieniono tekst dotyczący wycofania wojsk niemieckich na „gdy alianci uznają moment ewakuacji za właściwy biorąc pod uwagę sytuację wewnętrzną tych obszarów”. Z kolei artykuł XVI głosił, że „Alianci będą mieli wolny dostęp do terytoriów ewakuowanych przez Niemców na Wschodzie już to przez Gdańsk, już to Wisłą, aby móc zaopatrywać ludność i w celu utrzymania porządku”.
W
momencie podpisywania rozejmu wojska niemieckie tworzyły front od
Narwy po Dniepr. Narwa to niewielkie miasto nad Zatoką Fińską
około 150 km na zachód od Petersburga a nad Dnieprem leży Kijów.
Niemcy zajęli kraje bałtyckie, Białoruś, Ukrainę, zajęli Kijów,
podeszli pod Petersburg, wkroczyli na Krym, doszli do Donu. Był więc
ten front daleko na wschodzie i stanowił kordon oddzielający Europę
od rewolucji bolszewickiej. Alianci chcieli wycofać wojska
niemieckie na granicę z 1914 roku, czyli na zachodnią granicę
byłego Królestwa Polskiego.
Wycofanie się wojsk niemieckich na granicę z 1914 roku oznaczało to, że Wielkopolska i Prusy Królewskie zostaną po stronie niemieckiej. Dostrzegł to niebezpieczeństwo Dmowski i jednocześnie niebezpieczeństwo rozszerzenia się rewolucji bolszewickiej na tereny polskie, i nalegał na to, by nie wycofywać wojsk niemieckich. Ale artykuł XII nie mógł być wyegzekwowany, bo 9 listopada wybucha rewolucja bolszewicka w Berlinie. Przenosi się ona na wojska niemieckie na wschodzie i kordon rwie się. 13 listopada bolszewicy unieważniają postanowienia Pokoju Brzeskiego i ruszają na podbój świata. 27 grudnia wybucha Powstanie Wielkopolskie. Dnia 25 stycznia 1919 roku marszałek Foch wydał rozkaż do oddziałów niemieckich zgrupowanych wokół ośrodka Białystok – Grodno, aby przekazały Polsce terytorium do linii Brześć – Narwa – Krynki – Kuźnica – Nowy Dwór – Sopoćkinie, i przepuściły wojska polskie przeznaczone do odparcia nawały bolszewickiej.
Dmowski
był wybitnym politykiem i dyplomatą, chociażby z tego powodu, że
dostrzegł niebezpieczeństwo artykułu XII Rozejmu w Compiègne,
dotyczącego wycofania wojsk niemieckich na granicę z 1914 roku. W
listopadzie 1918 roku nie było jeszcze wojska polskiego, które
oddzielałoby Europę od rewolucji bolszewickiej. Nic więc dziwnego,
że ten żydowski „Marsz Niepodległości” nigdy nie zaszedł i
nie zajdzie pod pomnik Dmowskiego. Są w stanie Żydzi udawać
patriotów i nadgorliwych katolików, ale oddać hołd Dmowskiemu…
Nie! Tego – nie!
28 czerwca 1919 roku podpisano Traktat Wersalski. Dokumenty ratyfikacji złożono 10 stycznia 1920 roku i z tą datą wszedł w życie. Traktat ten został zawarty podczas paryskiej konferencji pokojowej, trwającej od 18 stycznia 1919 roku do 21 stycznia 1920 roku. W tym czasie granice Polski nie były jeszcze ustalone. Polska uzyskała znaczną część Wielkopolski i Prus Królewskich. I w tym miejscu granica była bezsporna. Nie była jeszcze rozstrzygnięta sprawa Górnego Śląska, nie mówiąc już o granicy wschodniej, którą ustalono w 1921 roku w Rydze.
Jakkolwiek
zabiegi Dmowskiego znaczyły dużo, to nie można zapominać, że
ogólna sytuacja polityczna w tamtym czasie sprzyjała tendencjom
niepodległościowym Polaków i nie tylko Polaków. Dwa czynniki
miały decydujący wpływ na ukształtowanie się powojennej Europy:
- rozpad
Austro-Węgier
- rewolucja
bolszewicka w Niemczech w listopadzie 1918 roku.
Gdyby nie ta rewolucja, to kordon niemieckich wojsk nadal stałby daleko na wschodzie. Czy w takiej sytuacji, gdy wojska niemieckie chronią Europę przed bolszewizmem, byłby w stanie Dmowski przekonać dyplomatów państw zachodnich o przyłączeniu do Polski Wielkopolski i Prus Królewskich? Wszak byli oni pod przemożnym wpływem lobby żydowskiego z Ameryki, które było wrogie Polsce i robiło wszystko, by ją osłabić. To dzięki temu lobby cofnięto wcześniejszą decyzję o przyznaniu Polsce Górnego Śląska i zarządzono plebiscyty. Adam Skierski (Skierko?) tak o tym pisał:
Kiedy prez. Wilson przybył do Paryża, to za jego pośrednictwem anonimowa finansjera New-Yorku, Londynu, Berlina i Frankfurtu wywierała niewątpliwe wpływ na decyzję Konferencji Pokojowej. Znana jest depesza nowojorskiego bogacza Jakóba Schiff’a, dyrektora banku „Kuhn Loeb i C-o”, który w maju zażądał między innymi, aby na Śląsku Górnym i w Prusach zarządzono plebiscyt. Jak wiadomo, Niemcy uzyskali w tej sprawie poparcie p. Lloyd George’a i… Konferencja cofnęła swoją poprzednią uchwałę, przyznającą nam Śląsk Górny (9 maja), a zdecydowała plebiscyt (16 czerwca 1919). W czyim imieniu przemawiał Jakób Schiff?
Rozpad
Austro-Węgier spowodował ukształtowanie się wielkiego obszaru
zamieszkiwanego przez wiele narodów, które dążyły do utworzenia
swoich państw. Powstałaby wolna Galicja, do której naturalnie
ciążyłyby polskie ziemie z zaborów rosyjskiego i pruskiego. Skoro
powstałoby wiele nowych państw, to i problem Polski musiałby być
rozwiązany. Wszyscy wielcy tamtego świata zdawali sobie sprawę, że
sytuacja trochę wymknęła się im spod kontroli. Nie było wyjścia.
Trzeba było pozwolić tym narodom na stworzenie ich własnych państw
w tym także i Polski.
Skoro
już miała powstać ta Polska, to Żydzi robili wszystko, by była
jak najsłabsza. Adam Skierko w Gazecie Warszawskiej z dnia 9.12.1920
roku pisał:
Akcja żydowska miała
bezpośredni wpływ na realizację programu terytorialnego Państwa
polskiego na konferencji pokojowej. Oczywiście, interesy polskie
były sprzeczne z interesami Niemiec, a czasami różniły się od
interesów angielskich, rosyjskich lub czeskich. Ale fakt, że te
wszystkie interesy zawsze brały i biorą górę nad interesami
polskimi, jest symptomatyczny. Zauważyć wypada, że formułka
Państwa polskiego o ludności „bezsprzecznie” polskiej (13-ty
punkt Wilson’a), biorąc pozornie sprawę polską w obronę,
komplikowała ją w istocie, zrywając z tradycją historyczną i z
zasadami prawa międzynarodowego, a stając wyłącznie na zasadzie
etnograficznej. Zasada ta może być stosowana tylko wówczas, kiedy
terytoria narodowe są ściśle jednorodne. A Polska ma przecież za
sobą trzy rozbiory, półtora wieku ucisku i polityki
eksterminacyjnej, skutkiem czego niektórym z ziem naszych zdołano
nadać charakter mieszany. Otóż formułka Wilsona, która jest
także formułką Lloyd-George’a, tak jest interpretowana, że każde
terytorium mieszane, a więc częściowo etnograficznie polskie, może
być oddane komukolwiek, nawet naszym dawnym rozbiorcom, byle tylko
nie dostało się Polsce.
Nie
było łatwo budować tę II RP. Wprawdzie trzej zaborcy ustąpili,
ale czwarty trwał na posterunku i tak jest do dziś. Ale mamy
jeszcze jednego zaborcę. Jest nią unia europejska. 80% a może
nawet i 90% prawa polskiego to prawo unijne. Czy można w takim
wypadku mówić o niepodległości? Czy jest to powód do
wymachiwania flagami narodowymi? Cała gospodarka oparta jest o
dotacje unijne, które w większości nie są pełnymi dotacjami. Na
resztę trzeba wziąć kredyt. A u kogo? Kto zgadnie? Gdy dziś się
jedzie przez Polskę pociągiem czy samochodem, to wszędzie widać
jeden wielki bałagan. Inwestycje! Inwestycje! Inwestycje! Wszystko
rozbabrane, prace ślimaczą się, na budowach mało sprzętu i
ludzi. Wszędzie brakuje pracowników. A niby dlaczego miałoby nie
brakować? Gdyby tak raptem z dnia na dzień połowa populacji
zachorowała, to zabrakłoby lekarzy, miejsc w szpitalach i leków, i
nawet prywatna służba zdrowia nie poradziłaby sobie. Przez prawie
30 lat nie inwestowano w Polsce w remonty i budowę dróg i linii
kolejowych, a teraz wszystko na raz. Hurra! – Unia dała pieniądze!
I pewnie tylko z tego powodu powstało wiele firm podwykonawców. Czy
zdążą to doprowadzić do końca, te wszystkie inwestycje? A co się
stanie, gdy pieniądze skończą się wcześniej? Zostanie ta Polska
taka rozbabrana? A te firmy, które tylko po to powstały? Co z nimi
będzie? Dobry gospodarz tak nie gospodaruje. Czasem odnoszę
wrażenie, że ktoś to robi świadomie.
Mamy
dwóch zaborców i nie mamy na nic wpływu. Nie mamy więc
niepodległości. Z czego tu się cieszyć? Nie ma powodu do
świętowania. Polacy są zastępowani imigrantami. Gaśnie ta Polska
powoli, po cichu, a „Marsze”? – coraz huczniejsze, zupełnie jak
na Titanicu – orkiestra grała do końca.