W blogu „Nowy porządek” pisałem m.in. o tym, że zorganizowanie manifestacji, to nie jest taka prosta sprawa i wymaga to wielu zbiegów logistycznych i organizacyjnych. Tego nie robią przypadkowi ludzie. Wcześniej też wspomniałem o tym, że dostaję informacje od Biuletynu Stowarzyszenia Marszu Niepodległości. I ostatnio powiadomili mnie, że już przygotowują się do listopadowego Marszu Niepodległości i proszą o wsparcie finansowe i tłumaczą, dlaczego ono jest tak ważne. Warto przytoczyć obszerne fragmenty tego wyjaśnienia, bo być może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak trudne jest zorganizowanie takiego marszu.
»Marsz Niepodległości to zadanie trudne logistycznie, wymagające dużego nakładu pracy i wielu działań, które nie są widoczne dla jego uczestników. Faktycznie: do kolejnego przemarszu, zaczynamy przygotowywać się już po zakończeniu poprzedniego. Najbardziej zauważalne są efekty techniczne, które generują zresztą największe koszty. Są to m.in. organizacja scen na Rondzie Dmowskiego oraz na błoniach Stadionu Narodowego, nagłośnienie, oświetlenie, agregat prądotwórczy. Dużym zainteresowaniem cieszy się zawsze platforma mobilna. Wymaga to od nas wynajęcia samochodów przewożących sprzęt i elementy konstrukcji, a także dźwigów je podnoszących. Przy montażu i obsłudze pracują też liczni technicy. Publiczność szczególnie zadowolona jest z telebimów umożliwiających zgromadzonym na trasie widzom lepsze zapoznanie się z kluczowymi wydarzeniami naszej uroczystości. Nie sposób nie wspomnieć o setkach barierek, a nawet o przenośnych toaletach, których z roku na rok przybywa – a jednak nadal jest ich zbyt mało.
Straż Marszu Niepodległości
Najważniejsze dla nas jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim przybyłym do Warszawy w dniu 11 listopada. Możemy w tym zakresie wyróżnić dwa kluczowe elementy: Straż Marszu Niepodległości oraz służby medyczne, ratowników oraz karetki pogotowia. Przeciętnym obserwatorom może wydawać się, że widoczni na trasie członkowie Straży to mało znaczące grupy ludzi ubranych w pomarańczowe kamizelki, które przemykają tu i ówdzie. Tymczasem jest to efekt ogromnego wysiłku logistycznego i finansowego. Formacja ta jest bowiem odpowiedzialna za organizację, logistykę oraz zabezpieczenie corocznego Marszu Niepodległości. Ochrania też inne imprezy patriotyczne w najodleglejszych zakątkach kraju. Przez cały rok przeprowadza ona regularne szkolenia: strzeleckie, medyczne, z taktyki imprez masowych, łączności itd. Są one organizowane w Warszawie i w innych miejscach kraju. Niezbędnym staje się więc wynajem lokali, opłacenie kosztów przejazdu i noclegów. Pomimo, że służba w Straży opiera się na wolontariacie, chcielibyśmy zapewnić chociażby zwrot kosztów podróży dla osób zamiejscowych i zorganizować noclegi oraz wyżywienie, pozwalające na wypoczynek po całodniowym wysiłku.
Powstrzymanie prowokacji
Zapewnienie Państwu bezpieczeństwa i jak największego komfortu wymaga też wyposażenia w megafony, telefony, powerbanki, radiostacje i krótkofalówki, których zawsze jest za mało. Chcielibyśmy też wyposażyć ludzi w kamery nasobne, które pozwoliłyby na rejestrację działań interwencyjnych strażników. Wiele z prowokacyjnych ataków można by wtedy nagrywać i pokazać opinii publicznej jako kolejne przykłady agresji wobec patriotów, które media wolą przemilczeć, a jednocześnie chętnie przypisują je nam. Pamiętajmy, że radykalne środowiska lewicowe niejednokrotnie posuwały się do prowokacji. Miejmy to na uwadze szczególnie po wydarzeniach ostatnich miesięcy, kiedy doszło do licznych profanacji i ataków na kościoły oraz wzmożenia gróźb pod naszym adresem. Możemy spodziewać się eskalacji przemocy, a to oznacza, że Straż Marszu Niepodległości jest jeszcze bardziej potrzebna.
Msza święta i część artystyczna
Marszu Niepodległości nie sposób wyobrazić sobie bez Mszy Świętej. Szczególnie w przypadku mszy polowych trzeba zaangażować osoby, które przewiozą sprzęt liturgiczny i pomogą w ustawieniu ołtarzy.
Ważnym elementem Marszu Niepodległości jest część artystyczna. Zespoły muzyczne i chór potrzebują sprzętu i zapewnienia obsługi technicznej. Chcemy zrewanżować się im chociażby zwrotem kosztów dojazdu i noclegami.
Obsługa medialna i prawna
System akredytacji mediów relacjonujących przebieg Marszu, organizacja biura prasowego i konferencji prasowych to również ciężka praca. Chociaż nie kosztują one wiele, wymagają zaangażowania wielu osób. Realizacja transmisji filmowych stanowi znaczący procent naszego kosztorysu. Zapewniamy w ten sposób możliwość choćby biernego uczestnictwa kolejnym tysiącom osób, które z rozmaitych przyczyn nie mogą przybyć do Warszawy.
Niezbędna jest obsługa prawna i administracyjna, na którą składają się m.in. zgłaszanie zgromadzeń, składanie wniosków, odpowiedzi na pisma, spotkania z policją i urzędnikami, staranie się o zgody na przejazd samochodów. Prawnicy niejednokrotnie ratowali Marsz, odwołując się od decyzji Ratusza zakazujących jego organizacji. Miesiącami angażują się w sprawy sądowe. Przygotowują sprostowania fałszywych informacji prasowych w nieustannej wojnie informacyjnej, w której używa się wobec nas kłamstw, półprawd i przeinaczeń. Prawnicy przygotowują też wewnętrzne regulaminy i porady prawne, kontaktują się z firmami i urzędami, z którymi się stykamy.
Promocja
Każda działalność wymaga odpowiedniej promocji. Tworzone są grafiki, ulotki, plakaty, filmy promocyjne, które należy omówić zaprojektować, stworzyć a potem dystrybuować. Wiele z nich potem bezpłatnie wysyłaliśmy naszym sympatykom. Cały sztab ludzi obsługuje portale i media społecznościowe.
Mam nadzieję, że uświadomiłem Państwu jak kompleksowym, wielotorowym, ale i kosztownym przedsięwzięciem jest organizacja Marszu Niepodległości. Przez cały rok setki ludzi wkładają mnóstwo wysiłku w to, byśmy mogli spotkać się przez kilka godzin 11 listopada na ulicach Warszawy i wyrazić nasz patriotyzm. Uczcimy wysiłek i ofiarę niezliczonych niepodległościowców, dzięki którym możemy żyć w wolnej Ojczyźnie nie tylko w początkach II Rzeczypospolitej, ale i tych, którzy tworzyli ją u zarania naszych dziejów i przez kolejne stulecia aż po czasy powstania antykomunistycznego i współczesność. Utrwalamy i szerzymy wartości im przyświecające, chcąc być świadomymi Polakami, którzy w sztafecie pokoleń zachowają tożsamość kulturową. Miłość do Ojczyzny musi iść w parze z troską o ochronę atakowanej rodziny – tej podstawowej komórki społecznej. Naród jest niejako wielką rodziną rodzin. Szczęśliwie żyjemy w czasach pokoju, jednak nieustannie toczy się bezlitosna wojna gospodarcza – dlatego podkreślamy też kwestię suwerenności gospodarczej.«
Podpisał się pod tym Robert Bąkiewicz – Prezes Zarządu. Dodając na zakończenie: Widzimy się – jak zawsze – w Warszawie, w Święto Niepodległości z „Bogiem, Honorem i Ojczyzną” w sercach i umysłach.
Jak więc widać, jest to skomplikowana operacja. Marsz Niepodległości jest największym tego typu wydarzeniem w Polsce, stąd i skala trudności nieporównywalna z podobnymi manifestacjami. Jednak inne tego typu imprezy czy protesty też wymagają sporego wysiłku logistycznego i organizacyjnego. A wszystkie bez względu na skalę – pieniędzy. Bez nich niczego nie będzie. Skąd oni mają na to fundusze?
Podobne pytanie zadał sobie Adolf Nowaczyński w swoim felietonie Ofensywa bezbożników zamieszczonym w książce Perły i plewy z 1934 roku. Pisze on tak:
»Skąd oni mają fundusze na te swoje pisemka i na tę swoją akcję i propagandę?
Ostatecznie bowiem wychodzi tego siana i tej sieczki wcale dużo i to wychodzi systematycznie. „Polska Odrodzona”, „Polska Wolność”, „Wiedza dla wszystkich”, „Racjonalista”, „Ster”, „Jutro Rzeczypospolitej” itp. itd. Muszą płacić druk, papier, lokale redakcyjne, honoraria, kolportaż, reklamę. Wiemy wszyscy, co to teraz kosztuje i jak trudno już jest o każdy złoty, o każdy grosz. Płacić trzeba, prenumeratorów na to nie ma, bo być nie może. Rozsyła się dla propagandy gratis i franco. Ale skąd fundusze na to biorą? Pisemka wychodzą systematycznie, punktualnie. Więc skądś fundusze mieć tam muszą.
Oczywiście na pewne periodyki dają złoto Geldhaby i Nababy zza Żelaznej Bramy. Ale to by nie wystarczyło. Raczej tedy tu i ówdzie alimentacja z funduszów dyspozycyjnych. Ale których? Jakieś tam kasy jednak muszą stać otworem dla dywersyjnych batalionów wolnomyślicielskich. Dzięki nim jakoś to tam idzie, a przy poprawionej koniunkturze wszystkie te pisemka z małych fortów agnostycyzmu rozbudują się szybko na wielkie twierdze, bogate w amunicję i trujące gazy antychrystianizmu wojującego, zaczepnego, burzącego wszystko dookoła.
Na razie w obrębie tych fortów-pisemek, „sanatek” (jak nazywają antykatolickie pisma w Polonii amerykańskiej), wre praca przygotowawcza, organizacyjna, uczenie i ćwiczenie rekrutów, seminaria dla „pionierów”. Przede wszystkim kadry nauczycielskie i profesorskie szkół średnich i ludowych. To mają być te korpusy szturmowe „udarników”, które na dane hasło pójdą w Kulturkampf. Cały plan kampanii wedle wzorów francuskich w roku 1892, a potem 1905 (Combes, Sembat, Waldeck-Rousseau, A. F. Buisson, etc). Ministerstwo Oświaty i Wyznań ustosunkowuje się do całej kampanii „obiektywnie” i nie bez życzliwej neutralności. Nie na darmo unosi się dziś nad nim (po śmierci pogodzonego z katolicyzmem śp. Czerwińskiego) duch… Buchnerów, Moleschottów, Darwinów, Straussów, którego jeden ksiądz Żongołłowicz egzorcyzmami z gmachu nie przepędzi. W ministerstwie na ważnych stanowiskach osadzeni są: dr Taubenschlag, dr Kretz, dr M. Friedländer, prof. Ign. Myśliński (?), p. Janusz Korczak; „Rocznik Pedagogiczny” redaguje Helena Rajchman-(Radlińska), „Ruch Pedagogiczny” redaguje p. Henryk Rowid (?). Tak liczna semicka grupa nad pedagogiką polską czuwa i asocjację nauczycielską „Zrąb” odpowiednio „nowoczesnym” duchem przepaja. Toteż zdarza się potem, że w Wilnie wydawane dla kształcącej się młodzieży przez wizytatora tamtejszego okręgu p. Ostrowskiego i dr. Hirschberga pismo „Ster” zaleca jako lekturę dla młodzieży… Anat. France’a. Kuratorem warszawskiego rewiru jest znów niejaki p. Pytlakowski, którego nie należy mieszać z p. Dworakowskim, aczkolwiek wszystko co p. Pytlakowski zadeklaruje, to p. Dworakowskiemu zwykle bardzo się podoba.
Gdy taki duch Buchnerów, Straussów, Moleschottów idzie do ministerstwa, nie można się dziwić, że w obu pisemkach wolnomyślicielskich wśród współpracowników przeważają profesorowie i nauczyciele, czerpiący swe idee pedagogiczne z „Rocznika” Raichman-Radlińskiej i z „Ruchu” Henryka „Rowida”…
„Racjonalistą”, miesięcznikiem „Koła Intelektualistów” kieruje, jak to można było przypuszczać, któryś z Landaów, tym razem Józef Landau, autor „Mojej Utopii” (sic); filarami są prof. Kotarbiński i prof. Ułaszyn (Poznań). „Racjonalista” prezentuje się skromnie, pod względem intelektualnym desperacko prymitywnie. Toteż najwyższy czas, aby wódz „Racjonalistów” p. Landau podał do zgody rękę wodzowi „Wolnomyślicielców” p. Dawidowi Jabłońskiemu i aby viribus unitis wzięli się do burzenia baszt i murów nadwiślańskiego „Ciemnogrodu”, ewentualnie zfuzjowawszy się jeszcze z „Polską Wolnością” Tad. Wieniawy-Długoszowskiego, entuzjastycznego panegirysty „Dybała zwycięzcy” oraz z „Polską Odrodzoną”, księdza „narodowego” Farona, który teraz zerwał węzły łączności z „biskupem” Hodurem i kościołem narodowym w Scranton.
Całkiem odrębnymi torami idzie sobie „Wiedza dla wszystkich”, redagowana przez p. Tadeusza Orynga. Jak Bolesława Wieniawę nie należy mieszać z wolnomyślicielem Tadeuszem, tak nie należy Tadeusza Orynga z Wacławem. Ten drugi bowiem, autor osławionej kajdaniarskiej broszury pt.: „Zbrodniarze” (r. 1926), miał zeszłego roku powierzone sobie redagowanie pisma „Journal des Nations”, na co dostał odpowiednie sowite fundusze; wywdzięczył się ministrowi w ten sposób, że w krytycznym momencie sesji genewskiej przedrukował w tym piśmie artykuł „Manchester Guardiana” o Ukraińcach (bez komentarza), za co oczywiście z trzaskiem został raz na zawsze zlikwidowany i usunięty.«
Tak więc już przed wojną polska pedagogika i edukacja była zdominowana przez Żydów i ich usłużnych pomocników. Nie trzeba chyba dodawać, że po wojnie, jeśli się coś zmieniło, to na gorsze. Nie inaczej działo się po 1989 roku. Jest to zbyt ważna dziedzina, by ktoś inny mógł ją kontrolować.
Ja nie mam najmniejszej wątpliwości, że Marsz Niepodległości jest żydowskim wymysłem. Oni go organizują i finansują. Poniekąd tak kreują wizerunek Polaka, bo przecież to wydarzenie jest również pokazywane za granicą. W końcu skoro Żydzi mają media w swoich rękach, to nie mają z tym problemu. Idą więc naiwni Polacy w tym marszu, utrwalając stereotyp Polaka katolika i patrioty. A ten patriotyzm sprowadza się do tego marszu i wymachiwania flagą narodową. Nigdy tego nie rozumiałem – od samego początku. Tak jak nie rozumiem tego: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Wbrew temu, co pisze Bąkiewicz, ja nie noszę tego ani w sercu, ani w umyśle. A więc zapewne w pojęciu Żyda Bąkiewicza nie jestem Polakiem.
To, że coś takiego jest możliwe, to efekt edukacji, żydowskiej edukacji, w trakcie której wmawiano i nadal wmawia się uczniom, że patriotyzm polega na walce za ojczyznę, a nawet na poświęcaniu dla niej życia. No i oczywiście na tym, że ojczyznę trzeba kochać. Świadomie gloryfikuje się wszystkie przegrane powstania, a ich uczestników przedstawia się jako bohaterów. Jest to wynikiem tego, że edukacja, interpretacja historii i propaganda są w rękach żydowskich. Celem tych zabiegów jest utwierdzenie Polaków w przekonaniu, że takie gwałtowne protesty mają sens i że władza przestraszy się ich gniewu czy niezgody na istniejący stan. Nic bardziej błędnego. I jeszcze to wmawianie, że Polska jest krajem niepodległym, w którym Polacy mają na coś wpływ. Efekt jest taki, że idą Polacy w marszu, a Żydzi w duchu śmieją się: wyprowadzamy was na ulice, które są wasze, a kamienice są nasze. Czy ci ludzie, którzy uczestniczą w takim marszu, zdają sobie sprawę z tego, jakich pajaców z siebie robią? Jedni Żydzi organizują marsz, a inni, w mediach wszelkiego rodzaju, też zagranicznych, opisują Polaków jako faszystów. I taki przekaz idzie w świat. Nic więc dziwnego, że Żydzi śmieją się z nich i uważają za durniów. A żeby było jeszcze śmieszniej, to często sami krzyczą lub namawiają naiwnych do okrzyków: Tu jest Polska, a nie Polin! A przecież jest dokładnie odwrotnie, a krzykiem niczego się nie zmieni, co najwyżej ośmieszy się.
Uśmiechnąłem się po tej lekturze wspominając sobie to z jakimi reakcjami spotykało się moje pytanie na blogach gdzie na narodowcach używali sobie bez pardonu – a pytałem o to samo co tu zostało podniesione : – kto i na czyje polecenie powołał do publicznego życia te, narodowe po nazwie ruchy i organizację, kto je sponsoruje – wszak mundurki, fryzjer, buty ( i do nich pasta ) kosztują, kto organizuje im te publiczne występy i zapewnia temu odpowiednią, medialną oprawę. Czy te “łyse pały, mięśniowe tłuki, tryglodyci ” mają w sobie aż takie zdolności ?
Nie trudno domyślać się tych reakcji i na tej podstawie wnioskować o roli jaką, wraz z propagandową otoczką powierzono do odegrania tym organizacjom, prawda ?
LikeLike
Nie trudno. Szkoda tylko, że tak dużo ludzi nabiera się na to. Mnie jest po prostu przykro.
LikeLike
Czasowe uwarunkowania nie pozwalają mi rozgryźć dziennikarza, Sumlinskiego ( za każdym razem coś mi przy tej personie zgrzyta ).
” … i Żyd,Jerzy Zelnik przyłożył się do takiego filmu ? Ciekawe.” ( w odp. na ” niesamowita narracja Jerzego Zelnika ” )
To komentarz do notki o filmie i książce Sumlinskiego ” Powrót do Jedwabnego ”
Za dużo zgryzów – i to na każdym niemal kroku.
LikeLike
Sam Pan napisał, że często są bardzo wyrafinowani w swoim działaniu czy propagandzie i tak jest, moim zdaniem, w tym przypadku.
LikeLike
Przedwojenni narodowcy ( z kwerendy po necie ) :
https://allegro.pl/oferta/ksiazka-jasne-koszule-na-jarmarku-11175175864
LikeLike
Z tej recenzji wynika, że II RP to tez Polin, skoro władze centralne i lokalne były przeciwko polskim chłopom.
LikeLike
Z zapamiętanych z dzieciństwa skrawków rozmów podczas rodzinnych spotkań na pierwszy plan, gdy poruszano “kwestie żydowska” wybijało się słowo obrzydliwość ( z opowieści o Żydach, przed wojna zamieszkujacych w swojej licznej masie Zduńską Wole ) i dopiero w czasie “demokratycznych przemian ” pewne zdarzenie przypomniało mi to słowo, do którego wtedy nie mialem żadnego punku odniesienia. Otóż, niesiony literatura, filmami byłem w swoich szkolnych latach pozytywnie nastawiony do Żydów, pełen sympatii i zrozumienia ich holo- tragedii – do czasu mojego pierwszego, ‘live’ z nimi spotkania. Miało to miejsce w ” Berolinie”, która jechałem do W-wy. Dźwięki nieznanej mi mowy pobudziły ciekawość i podszedłem do przedziału, z którego ona dolatywała moich uszu. ZYDZI – jak z obrazków. Rzut oka do środka przedziału i ten nimb jaki w mojej świadomości ich otaczał prysł jak mydlana bańka – w ułamku sekundy moje ciało, na podświadomym poziomie zareagowało w taki sposób, z którym nigdy nie mialem do czynienia w swoim życiu. I to była ta, szeroko rozumiana obrzydliwość. To spotkanie jak i późniejsze rozmowy z moim akademickim nauczycielem wyzwoliły we mnie chęć poznania przyczyny, która wyzwoliła we mnie aż taki negatyw.
Żydowska tematyka na tym blogu potwierdza i utwierdza takie postrzeganie tych, obcych nam ludzi.
LikeLike
A czy to byli Żydzi ortodoksyjni, czy po mowie ich Pan poznał? Bo jak Żydzi – jak z obrazków, to chyba ortodoksyjni.
LikeLike
Tacy jak ci ( jakby spod tej samej sztancy ) :
https://www.atlantajewishtimes.com/rabbi-isser-new-visits-white-house/
Pewnie jechali do W-wy organizować szaber – “pierwszy niekomunistyczny ” w jednym z pierwszych posunięć zlikwidował Wydział d/s Zorganizowanej Przestępczości ( przy KG MO ) . Bez tego demokracja nie mogłaby tu zapuścić (ich) korzeni.
LikeLike
A ja widziałem prawie dokładnie takie samo zdjęcie, tylko że w środku nie siedział Trump i nie było to w Białym Domu, tylko Putin i na Kremlu.
W tamtym czasie, w 1997 roku, sejm uchwalił ustawę o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczpospolitej Polskiej, w której gminy żydowskie stały się nietykalne. Mogły prowadzić działalność gospodarczą i nikt nikt miał prawa do kontrolowania tego, co robią. Stąd zapewne w dużym stopniu wynika to, że większość sprawców różnych afer nie została pociągnięta do odpowiedzialności. To jest państwo w państwie.
LikeLike