W roku 2000 pojawił się utwór Ściernisko (Ściernisco) zespołu Golec uOrkiestra. Słowa refrenu brzmiały: Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco, a tam, gdzie to kretowisko, będzie stał mój bank. Od tamtego momentu minęły 23 lata i dziś, parafrazując słowa tego przeboju, można zanucić: Tu na razie jest ściernisko, ale będzie ukrainisko, a tam, gdzie to kretowisko, będzie banderland. Brzmi to niewesoło, ale wszystko wskazuje na to, że taki scenariusz jest realizowany od samego początku wojny na Ukrainie, a Polska stała się miejscem masowego, starannie zaplanowanego i konsekwentnie realizowanego przesiedlania Ukraińców.
Na kanale „Myśl Polska” w odcinku „Przegląd prasy” z 22 sierpnia jeden z komentujących omawia artykuł wstępny tygodnika „Do Rzeczy” Lisickiego Nr 34/541 21-27 sierpnia 2023 „Najsilniejsza armia w Europie” i przez moment pojawia się na ekranie (6:58) okładka tego tygodnika, a na niej wielkimi literami „Polska polsko-ukraińska? Na naszych oczach nasze państwo staje się dwunarodowe”. Komentujący, jak i prowadzący ten przegląd, nawet nie zająknęli się na ten temat. Taka to „Myśl Polska”. W związku z tym kupiłem sobie wersję papierową tego tygodnika i dowiedziałem się, że tematem tygodnia są w nim dwa artykuły: Polska dwunarodowa i Żyć jak Ukrainiec w Polsce.
Poniżej fragmenty artykułu Jana Fiedorczuka Polska dwunarodowa:
Ukraińcy w Polsce przestali być po prostu jedną z wielu mniejszości narodowych, stając się kimś pośrednim między gościem a gospodarzem. To z kolei każe się zastanowić, czy przypadkiem Polska, bez zgody samych Polaków, nie została przekształcona w państwo dwunarodowe.
Zmiana struktury narodowościowej polskiego społeczeństwa będzie zapewne najtrwalszym, choć niezamierzonym dziedzictwem rządów PiS. Gdy w 2022 r. wielu intelektualistów widziało w ukraińskiej migracji zalążek nowej wielonarodowej Rzeczypospolitej, w „Do Rzeczy” staraliśmy się tonować ten entuzjazm, wskazując na wiele konsekwencji, z jakimi będzie musiała się zmierzyć nasza wspólnota. Już wtedy podkreślaliśmy, że jeżeli nie będziemy traktować Ukraińców jako tymczasowych gości, którym należy się pomoc w obliczu rosyjskiej inwazji, tylko będziemy chcieli ich wyzyskiwać do wewnętrznej polityki, to skutki mogą być nieprzewidywalne.
Węzeł gordyjski
Naczelnym problemem pozostaje brak długofalowej strategii związanej z napływem uchodźców. Specustawa dawała im prawo do 18 miesięcy legalnego pobytu w Polsce oraz wiele szczególnych udogodnień (m.in. dostęp do usług publicznych, wsparcie finansowe, wstęp na rynek pracy na specjalnych zasadach), jednak Sejm uchwalił jakiś czas temu nowelizację prawa, która przedłuża ten termin do 4 marca 2024 r. Poniekąd trudno dziwić się rządowi, że podjął takie rozwiązanie, gdyż obecnie mamy do czynienia z „narodowościowym węzłem gordyjskim” – w związku z wojną nie sposób uchodźców po prostu odesłać do ich domów. Polskie władze mogą zatem albo radośnie obwieścić, że będą budować Rzeczpospolitą wielonarodową, albo zapewniać, że nadal reprezentują stronnictwo narodowe patriotyczne i regularnie po cichu przedłużać milionom przybyszów prawo pobytu na kolejne lata. Prowizorka bywa najtrwalszym rozwiązaniem.
Jak czytamy w najnowszym raporcie Fundacji EWL oraz Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, prawie połowa Ukraińców przebywających obecnie w Polsce planuje starać się o pobyt stały lub tymczasowy.
Rosyjska inwazja uruchomiła nad Wisłą wiele procesów, nad którymi władze już nie panują. Wybuch wojny doprowadził nie tylko do napływu miliona uchodźców, lecz także do zmiany nastrojów wśród Ukraińców, którzy przyjechali jeszcze przed wojną – w obliczu ostatnich wydarzeń coraz częściej przyznają, że nie mają zamiaru wracać do ojczyzny. Już w zeszłym roku Fundacja WiseEuropa opublikowała raport „Gościnna Polska 2022+”, w którym oznajmiono, że „bez względu” na wynik wojny oraz jej konsekwencje […] Polska stanie się krajem dwunarodowym.
Warto pamiętać, że sprawa Ukraińców nie jest jedynym problemem, z którym się mierzymy. Z jednej strony mamy rzeczony brak strategii związanej z milionową grupą uchodźców; z drugiej – rekordową liczbę imigrantów zarobkowych z Azji i Afryki, których w ostatnich latach wpuścił rząd; z trzeciej – wyraźne dążenie Brukseli, aby z imigracjonizmu zrobić nową oficjalną doktrynę Unii Europejskiej, co z kolei musi de facto oznaczać wyjęcie kwestii bezpieczeństwa granic spod prerogatyw państw członkowskich.
Wieloaspektowość tego problemu każe postawić pytanie, czy przypadkiem publicyści – od Tomasza Terlikowskiego, przez Michała Szułdrzyńskiego, do Jerzego Marka Nowakowskiego – którzy z radością wieszczyli zmierzch polskiego państwa narodowego, nie mieli racji. A jeżeli tak, to cóż to oznacza dla nas?
Zmiana klimatu
Sondaż przeprowadzony przez LAB badawczy Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie na przełomie maja i czerwca wskazuje, że większość Polaków jest przeciwna ofiarowaniu darmowego zakwaterowania i wyżywienia ukraińskim uchodźcom.
Jeszcze ciekawiej wypadły badania IRCenter we współpracy z agencją Newseria z lipca, z których wynika, że zdaniem 50 proc. Polaków rząd troszczy się bardziej o Ukraińców niż o własnych obywateli, a co trzeci badany jest zdania, że Ukraińcy zabierają Polakom pracę oraz miejsca w szkołach i placówkach medycznych.
Partia ukraińska?
14 kwietnia 2023 r. Sejm przegłosował zmianę ustawy o służbie cywilnej, co spowodowało uelastycznienie zatrudnienia cudzoziemców m.in. w ministerstwach i urzędach wojewódzkich.
Dla dyrektorów generalnych może to być kłopotliwe, bo przepisy są nieostre. Łatwo narazić się na zarzut, że dopuścili cudzoziemców do pracy na stanowiskach, które nie powinny być dla nich przeznaczone – komentował w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Urzędzie Wojewódzkim w Łodzi. Dodał, ze jeżeli okaże się, iż zatrudniony w urzędzie obcokrajowiec działał na rzecz obcych służb, to winę poniesie osoba odpowiedzialna za politykę kadrową.
To kolejny krok, który potwierdza, że rząd nie traktuje imigrantów jako tymczasowych gości, ale trwały element polskiego krajobrazu społecznego. Dlaczego Zjednoczona Prawica zdecydowała się na taką nowelizację? Odpowiedź jest prosta – brakuje wykwalifikowanych pracowników, którzy chcieliby podjąć pracę w urzędach. Cudzoziemcy mają rozwiązać ten problem. Odkąd rozpoczęła się rosyjska inwazja, coraz częściej słyszymy o takim instrumentalnym traktowaniu migrantów. To migranci wypełnią lukę na rynku pracy, migranci uratują demografie, migranci postawią na nogi system emerytalny.
W związku z wtłoczeniem w polski organizm ponad miliona uchodźców społeczność ukraińska nad Wisłą wzrosła do 3 mln. Ta diametralna zmiana została przez wielu intelektualistów przywitana entuzjastycznie – jako szansa na odbudowę wielonarodowej I Rzeczypospolitej i zbudowanie regionalnego mocarstwa. Publicysta „Sieci” Marek Budzisz pisał o powołaniu federacji polsko-ukraińskiej, Tomasz Terlikowski przekonywał, że wieloetniczna Rzeczpospolita mogłaby być spoiwem nowoczesnego konserwatyzmu, a prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz dywagował nad tym, czy koncepcja unii polsko-ukraińskiej „nie mogłaby być wspaniałą przygodą (sic!) dla pokolenia młodych ludzi”.
Najdalej w tego typu fantazjach poszedł jednak były ambasador na Łotwie i w Armenii – Jerzy Marek Nowakowski, który postulował, aby uchodźcy nie asymilowali się z Polakami, aby ich dzieci i wnuki nie stały się Polakami, tylko żeby się „integrowali”, zachowując swoją narodową tożsamość, a nawet wzmacniając ją poprzez tworzenie wielu organizacji stricte ukraińskich separujących obie społeczności. Przytaczam tutaj pomysł Nowakowskiego, ponieważ nie jest wykluczone, że na naszych oczach obserwujemy w jakimś zakresie realizację właśnie takiego scenariusza. Mówimy o trzymilionowej społeczności. Skoro polskie władze nie potrafią sformułować żadnych ram dotyczących ich dalszego losu, to nie można wykluczyć, że sami zaczną organizować się w swoim własnym gronie.
Liczebność mniejszości ukraińskiej w Polsce powoduje, ze w naturalny sposób pojawi się pokusa politycznego zorganizowania się i zdyskontowania swojej pozycji. Polsko-ukraińska aktywistka Natalia Panczenko pytana już kilka miesięcy temu w rozmowie z RMF FM, czy powinna powstać ukraińska partia w Polsce, przyznała: „Ktoś powinien nas reprezentować”. Nawet jeżeli przyjmiemy, że tylko połowa z 3 mln Ukraińców to ludzie pełnoletni, to i tak ewentualna siła wyborcza tej grupy – jeżeli oczywiście sami Ukraińcy uzyskaliby obywatelstwo polskie, a zarazem prawa wyborcze – byłaby olbrzymia.
Dla przykładu: w 2015 r. ruch Pawła Kukiza (trzecia siła w Sejmie) miał mniejszą liczbę głosów (1,3 mln) od tej, którą mogą dysponować Ukraińcy. Marek Migalski na łamach „Wyborczej” sugerował, że taka partia mogłaby liczyć nawet na 15 proc. poparcia. Opłakane konsekwencje dla stabilności społecznej i politycznej wydają się oczywiste. Partia ukraińska, gdyby doszło do jej powstania, stałaby się koniecznym koalicjantem i znacząco ważyłaby na polityce rządu.
Były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar apelował już wiele miesięcy temu, aby pozwolić Ukraińcom głosować w wyborach samorządowych. „Obywatele Ukrainy uczestniczą w życiu społeczności lokalnej, pracują, płacą podatki, wychowują dzieci. Nie ma powodów, by nie mogli mieć wpływu na wybór władz lokalnych” – pisał na łamach „Wyborczej”. Rzecz w tym, że nie dyskutujemy o jakiejś abstrakcyjnej grupie ludzi albo o marginalnej grupce obcokrajowców uczestniczących w życiu lokalnej wspólnoty, tylko o 3 mln Ukraińców, z których prawie połowa ma status uchodźcy, a więc niejako „w zawieszeniu” i docelowo powinna wrócić do własnego kraju. Przyznawanie im prawa do głosowania w wyborach nie tylko utrwala wspomniany na początku węzeł gordyjski, lecz także otwiera furtkę do kolejnych roszczeń.
Państwo dwunarodowe
Fundamentalna różnica między państwem narodowym a pozostałymi modelami organizacji życia społecznego polega na tym, że ten pierwszy model opiera się na zasadzie wspólnotowej, czyli dysponujemy jasnym wskazaniem podmiotu odgrywającego rolę gospodarza. Modele wielonarodowe albo anarodowe odrywają się od tegoż rozróżnienia gospodarz – gość, przez co władza zostaje wystawiona na łup wąskich elit, kosmopolitycznych oligarchii, wielkich organizacji i korporacji.
W czasach współczesnych model wielonarodowy był już raz testowany na polskich ziemiach – po odzyskaniu niepodległości, gdy ok. jednej trzeciej obywateli należało do mniejszości narodowych. Rezultatem tego były grasujące bojówki (polskie, ukraińskie, żydowskie), zamach na Pierackiego, zwycięstwo i zabójstwo Narutowicza, destabilizacja kraju etc. Nawet jeżeli obecnie czasy diametralnie się różnią od międzywojnia, to jest to po stokroć bardziej adekwatne porównanie niż czasy I Rzeczypospolitej.
Z przywołanych wcześniej badań LAB badawczego Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie wynika, że w ostatnich miesiącach zdecydowanie wzrosła liczba osób domagających się, by Ukraińcy wrócili do swojego kraju po zakończeniu wojny – na przełomie maja i czerwca taką opinię wyrażało ok. 70 proc. Polaków. Biorąc pod uwagę, że z biegiem czasu ten trend prawdopodobnie będzie się jedynie nasilał, można postawić tezę, że rządzący przygotowali grunt pod budowę dwunarodowego państwa wbrew własnym intencjom i wbrew własnemu społeczeństwu.
Autor kończy swój artykuł takim wnioskiem:
Wydaje się że jedynie zakończenie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego mogłoby przybliżyć nas do wypracowania jakiegokolwiek rozwiązania w sprawie uchodźców. Bez względu na złożoność problemów od rządu i opozycji powinniśmy wymagać długofalowego planu, jak rozwiązać obecny węzeł gordyjski. Pierwszym krokiem mogłoby być choćby przyznanie przez polskie władze, że taki problem w ogóle istnieje. Zignorowanie tego zagadnienia będzie miało opłakane skutki nie tylko dla Polaków, lecz także samych Ukraińców.
xxx
Z kolei Zuzanna Dąbrowska w artykule Żyć jak Ukrainiec w Polsce pisze m.in.:
Wsparcie socjalne, liczne inicjatywy kulturowe, swoboda w celebrowaniu własnej historii i tożsamości. Polska jest dziś bezpiecznym schronieniem i dobrym miejscem do życia dla licznej mniejszości ukraińskiej.
Stworzenie homogenicznego i bezpiecznego środowiska dla najmniejszych i najbardziej bezbronnych ludzi. Dzieci otoczone swoim językiem, swoimi zwyczajami, znanymi sobie gestami, dźwiękami, piosenkami i zabawami mogą poczuć się u nas swobodnie i bezpiecznie – tak o swojej działalności pisze ukraińskie niepubliczne przedszkole Maleńka Karina, które funkcjonuje od października 2022 r. w Szczecinie. Placówka powstała jako inicjatywa oddolna. Korzysta z subwencji oświatowej. Do przedszkola uczęszcza 75 dzieci z rodzin uchodźców. Zatrudnieni są w nim Ukraińcy. Założyciele placówki podkreślają, że nie chcą się odcinać od otoczenia, ale z nim integrować. W tym celu zorganizowali piknik integracyjny dla sąsiadów, warsztaty dla dzieci z sąsiedztwa oraz wieczorki degustacyjne kuchni ukraińskiej. Wskazują, że dopiero nabierają rozpędu.
Szkoła po ukraińsku
Aparat państwa stoi frontem do uchodźców. Portal gov.pl ma swoją wersję ukraińską – „Stronę dla obywateli Ukrainy” – a tam wszystkie najważniejsze informacje: „uzyskaj numer PESEL; pomoc prawna; uzyskaj jednorazowe świadczenie pieniężne”. Chodzi o 300 zł, które uciekinier wojenny może otrzymać na pokrycie pierwszych najpilniejszych wydatków. „Dowiedz się, jak to zrobić – instruktażowy film wideo” – z tego nagrania Ukrainiec uzyska informacje, dokąd się udać i jakie dokumenty złożyć. Jednak 300 zł na początek to niejedyne świadczenie socjalne, jakie może uzyskać uchodźca. „500+ przysługuje Ci na dziecko do ukończenia przez nie 18 lat, gdy jesteś obywatelem Ukrainy albo małżonkiem obywatela Ukrainy, który pod 23 lutego 2022 przybył wraz z dzieckiem z Ukrainy do Polski w związku z działaniami wojennymi” – wskazano na stronie rządowej. Od stycznia będzie to już 800 zł miesięcznie.
Przybysze mogą też uzyskać wsparcie w ramach Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego. To w sumie 12 tys. zł na drugie i każde kolejne dziecko od ukończenia 12. do 36. miesiąca życia. Warunkiem, podobnie jak w przypadku 500+, jest przekroczenie granicy w związku z rosyjską agresja. Urzędy największych miast w Polsce, m.in. Warszawy, Wrocławia i Poznania, udostępniają usługi w języku ukraińskim. Standardem jest strona internetowa po ukraińsku. Rzadziej funkcjonują specjalne infolinie oraz godziny przyjęć w tym języku.
Rok szkolny w ukraińskich szkołach, działających w Warszawie, Krakowie oraz we Wrocławiu, ukończyło w maju 15 562 uczniów. „Nauka według zwykłego programu, ze znanymi przedmiotami, łączy ich z domem. Przedmioty są nauczane przez ukraińskich nauczycieli w zrozumiałym dla nich języku – stwarza to atmosferę stabilności, której pilnie potrzeba teraz. Program ukraiński zapewnia ciągłość procesu edukacyjnego – nie ma potrzeby dostosowywania się do języka obcego i nowego programu” – informuje fundacja Niezniszczalna Ukraina, która dofinansowanie na placówki, funkcjonujące od marca 2022 r. otrzymała z UNICEF i Save the Children International. W minionym roku szkolnym fundacja otworzyła w 12 polskich miastach oddziały przygotowawcze Szkoły Przyszłego Pierwszoklasisty – zerówki dla dzieci, które we wrześniu pójdą do pierwszej klasy (skorzystało z nich 1,2 tys. dzieci) oraz klasy przygotowawcze do NMT, czyli Krajowego Testu Wieloprzedmiotowego (110 uczniów). NMT to tymczasowa forma oceniania, wprowadzona zamiast ZNO (Niezależny Test Zewnętrzny) najstarszych uczniów, którzy kończą szkołę średnią, stanowiącą odpowiednik polskiej matury. W placówkach tych zatrudnienie znajdą ukraińscy nauczyciele. W maju 2022 r. było to 65 osób, a w 2023 r. już 194. Od września za naukę trzeba będzie płacić, ponieważ środki od darczyńców są na wyczerpaniu.
Konkurencja w biznesie
Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył, że w 2022 r. Ukraińcy założyli w Polsce blisko 16 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych, czyli 6 proc. wszystkich założonych działalności. Tymczasem w pierwszym półroczu tego roku przybyło ich blisko 14 tys. Oznacza to, że niemal co 10. zakładana w Polsce firma była ukraińska. „Od wybuchu wojny w Ukrainie do końca czerwca 2023 r. w bazie CEIDG zarejestrowano 29,4 tys. ukraińskich jednoosobowych działalności gospodarczych. Wśród branż dominują budownictwo, informacja i komunikacja, a także usługi” – podaje PIE.
Na zakończenie autorka pisze:
Działanie dużej i dobrze zorganizowanej mniejszości ukraińskiej w Polsce, choć na razie z pewnością nie na masową skalę (być może jeszcze), staje się zarzewiem pojedynczych sporów. W marcu na krakowskim rynku protestowali Ukraińcy, których bliscy przebywają w rosyjskiej niewoli. Uczestnicy protestu mieli ze sobą transparent z napisem: „Ołeniwka” (ukraińska wieś w obwodzie chmielnickim, w której Rosjanie utworzyli tzw. obóz filtracyjny dla członków Pułku „Azow”). Problem w tym, że miał on barwy czerwono-czarne, czyli odwołujące się zbrodniczego wobec Polaków ukraińskiego nacjonalizmu.
xxx
Jednym zdaniem Jan Fiedorczuk w swoim artykule Polska dwunarodowa zaprzeczył wszystkim swoim wywodom i analizom, ale właśnie za to zdanie należy mu się duży plus. To zdanie to:
Już w zeszłym roku Fundacja WiseEuropa opublikowała raport „Gościnna Polska 2022+”, w którym oznajmiono, że „bez względu” na wynik wojny oraz jej konsekwencje […] Polska stanie się krajem dwunarodowym.
Za tą fundacją zapewne kryją się potężne siły i to one zdecydowały o przesiedleniu do Polski milionów Ukraińców. A skoro tak, to nie ma żadnego węzła gordyjskiego, a rząd milczy i po cichu wykonuje polecenia możnych tego świata. Nie może przecież oświadczyć, że zmieni swój stosunek do Ukraińców i wstrzyma masowe przesiedlenia, bo wie, że nie może tego zrobić. Również lobby ukraińskie w Polsce o niczym nie decyduje. Tak samo wykonuje polecenia tych potężniejszych. Czym zatem jest to przeklęte miejsce, w którym nigdy nie może być normalnie?
Z przedmowy do wydania angielskiego książki Boże igrzysko Norman Davies pisał:
»Zdziwienie niektórych czytelników wywołać może tytuł książki God’s Playground. Jest to jedna z kilku możliwych angielskich wersji starego polskiego wyrażenia, które po raz pierwszy pojawiło się około r. 1580 jako tytuł fraszki Kochanowskiego Człowiek boże igrzysko, gdzie jest powszechnie uznawane za kalkę pila deorum (zabawka Boga – przyp. W.L.) Plautusa. Przymiotnik „boże” w kontekście pogańskim odnosi się do „bogów”, w kontekście chrześcijańskim zaś do „Boga”. Wyraz „igrzysko”, będący formą pochodzącą od czasownika „igrać”, można tłumaczyć różnorako – jako „igraszkę” lub „zabawkę” (a więc coś, co służy do zabawy) lub jako „komedię” lub „dramat” (coś, co się odgrywa); może ono wreszcie oznaczać (…) „scenę” czy „boisko” ( a więc miejsce gdzie gra się toczy). W tym ostatnim znaczeniu wyraz ten pojawia się kilkakrotnie w polskiej literaturze, można go więc trafnie użyć w odniesieniu do kraju, gdzie los często płatał złośliwe sztuczki i gdzie żywe poczucie humoru było zawsze jednym z podstawowych elementów podręcznego wyposażenia w walce o narodowe przetrwanie.«
Jeśli tak zdecydowano, że Polska ma być krajem dwunarodowym, to znaczy, że zdecydowano też o podziale Ukrainy, o podziale, który dopiero nastąpi, a nie o tym, z czym mamy obecnie do czynienia. W przeciwnym razie masowe przesiedlenia nie miałyby sensu. Mamy więc do czynienia z eksperymentem wołyńskim, tyle że tym razem w skali całego państwa, a nie – jednego województwa. Bo nie łudźmy się, tu nie chodzi o państwo dwunarodowe, tu będzie państwo z dominującą pozycją Ukraińców, którymi będzie kierował naród wybrany.
“…przez moment pojawia się na ekranie (6:58) okładka tego tygodnika, a na niej wielkimi literami „Polska polsko-ukraińska? Na naszych oczach nasze państwo staje się dwunarodowe”. Komentujący, jak i prowadzący ten przegląd, nawet nie zająknęli się na ten temat. Taka to „Myśl Polska”.” – niestety, ale prezentujących prawdziwą myśl Polską są resztki.
Jeszcze ciekawsze jest to, że ci którzy promują tak zwanych “Ukraińców” na ziemiach Rusi bezwzględnie ich mordują. Czyli dosłowne traktowanie jak bydło.
I jeszcze ten fragment artykułu “Polska Dwunarodowa”:
“Rosyjska inwazja uruchomiła nad Wisłą wiele procesów, nad którymi władze już nie panują”.
To nie planowanie też zaplanowane. Silna, suwerenna władza moment by to wyprostowała. Ale my mamy zdemoralizowanych syjonistów, morderców u władzy.
Obecnie szykują się do kolejnego fałszerstwa wyborczego. Ale ociemniali ludzie znowu pójdą wesprzeć ten geszeft żydowski.
A po geszefcie budowa Ukro-Polinu już ruszy pełną parą.
Jeszcze brakuje by nam Niebiańską Jerozolimę zbudowali przy wschodniej granicy, ale masowa eksterminacja ludności na to wskazuje.
Zostawią sobie tylko gojów by w polach i fabrykach robili za woły.
LikeLike
“Jeszcze ciekawsze jest to, że ci którzy promują tak zwanych “Ukraińców” na ziemiach Rusi bezwzględnie ich mordują. Czyli dosłowne traktowanie jak bydło.” – A czy ci “Ukraińcy” zdają sobie z tego sprawę?
“Obecnie szykują się do kolejnego fałszerstwa wyborczego. Ale ociemniali ludzie znowu pójdą wesprzeć ten geszeft żydowski.” – I to jest to, czego ja nie rozumiem. Ile razy można chodzić na wybory, z których nic nie wynika?
LikeLike
Bogatsi “Ukraińcy” wcale nie mają jakiegoś powiązania z tymi, co tam zostali i nie przejmują się śmiercią tych, których wykorzystywali. Biedniejsi boją się deportacji przez polińskie służby i siedzą cicho. Obydwaj wiedzą, co się tam dzieje.
Moim zdaniem chodzenie na wybory wynika z synergii naiwności i strachu.
Myślą, że ci, którzy już ich fizycznie mordują od 2020 roku coś im zapewnią. Przecież dla każdego bojkot powinien być oczywisty po takich wydarzeniach.
LikeLiked by 1 person
“Przecież dla każdego bojkot powinien być oczywisty po takich wydarzeniach.” – Powinien być, a nie jest i tego nie mogę zrozumieć. Strach jeszcze mogę zrozumieć, ale naiwność w przypadku ludzi starszych?
LikeLiked by 1 person