Przedmurze

Obecnie położenie Polski w Europie określane jest jako strefa zgniotu lub mówi się, że jest ona zderzakiem strategicznym, miejscem, w którym ścierają się interesy Zachodu i Wschodu. W przeszłości używano innego określenia. Norman Davies w książce Boże igrzysko Wydawnictwo ZNAK, 1999 pisał:

Dla każdego okresu na przestrzeni dziejów od r. 1000 do 1939 można przytoczyć wypowiedzi będące dowodem przeświadczenia, że Polska była, jest i zawsze będzie najdalej wysuniętą placówką zachodniej cywilizacji. W wiekach najwcześniejszych widziano w niej obrońcę okopów oddzielających od pruskich i litewskich pogan, w okresie nowożytnym – zaporę broniącą dostępu islamowi i moskiewskim schizmatykom, w w. XX – straż szańców wzniesionych na linii frontu walczącego komunizmu. We wszystkich okresach dziejów przeznaczone Polsce „miejsce w Europie” – podobnie jak miejsce sąsiednich Węgier – było zupełnie jasno określone: antemurale, przedmurze.

Pojęcie antemurale zawsze cieszyło się szczególnym upodobaniem ze strony pisarzy katolickich, a ostatnio przyjął je także watykański Instytut Historii Polski, używając jako tytułu swego znakomitego czasopisma. Łączy się je często z dwoma innymi sloganami – Polonia semper fidelis (Polska zawsze wierna) oraz Polska „przystanią tolerancji”. W ten sposób rzymscy apologeci stwarzali wrażenie, że Polska była w stanie powstrzymać napór pogaństwa, po pierwsze dlatego, że była krajem jednolicie katolickim, po drugie zaś – ponieważ jej cudowna tolerancja nie stwarzała powodów do prowadzenia walk religijnych wewnątrz kraju ani do ingerencji z zewnątrz. Zarówno forma, jak i treść uchwały konfederacji warszawskiej z 28 stycznia 1573 r. były istotnie czymś wyjątkowym jak na warunki panujące w tym czasie w innych częściach Europy; miały one decydować o zasadach życia religijnego w Rzeczypospolitej przez następne dwieście lat:

Uchwała ta zawierała jednak w sobie dowód pewnej subtelnej sprzeczności. Jeśli katolicka Rzeczpospolita istotnie była „przystanią tolerancji”, to mogło się tak stać jedynie dzięki obecności w niej licznych dissidentes; jeśli jednak społeczność innowierców była tak duża, że aż trzeba ją było tolerować, to Rzeczpospolita nie mogła być jednolicie katolicka. Niełatwo podać dokładna miarę katolicyzmu Polski oraz jej tolerancji.

Krótka wyprawa poznawcza w przeszłość religijną Polski jest zatem wycieczką pełną niespodzianek. Z jednej strony obserwuje się bowiem nieprzerwaną obecność Kościoła rzymskokatolickiego, którego początki sięgają najdalszych początków pisanych dziejów i którego supremacji zagrażały jedynie przemijające niebezpieczeństwa; z drugiej strony zaś – bezustanne dowody istnienia licznych odmian religijnego nonkonformizmu, sekciarstwa, schizmy i herezji.

x

Davies prezentuje również dane dotyczące wyznań religijnych w Rzeczypospolitej. Tak więc katolicy stanowili mniejszość w stosunku do pozostałych wyznań. W 1772 roku wyglądało to tak:

  • katolicy 43%
  • unici 33%
  • prawosławni 10%
  • judaizm 9%
  • protestanci 4%
  • Ormianie, muzułmanie 1%

Pisze on, że zarówno forma, jak i treść uchwały konfederacji warszawskiej z 28 stycznia 1573 r. były istotnie czymś wyjątkowym jak na warunki panujące w tym czasie w innych częściach Europy. Nie było to nic wyjątkowego w tym sensie, że był to pragmatyzm wynikający z faktu, że w 1569 roku doszło do unii polsko-litewskiej. W Wielkim Księstwie Litewskim prawosławie było dominujące i stąd takie a nie inne uchwały tej konfederacji. Konsekwencją tej unii była też unia brzeska z 1596 roku, w wyniku której nastąpił rozłam w Cerkwi, a którego skutki trwają do dziś, choćby w postaci wojny na Ukrainie.

W dalszej części Davies pisze (wytłuszczenia W.L.):

Najwięcej problemów stwarzała sytuacja społeczności prawosławnej. Na terenie Polski ludność prawosławna zamieszkiwała obszary położone na północnych obrzeżach Karpat, sięgające na zachodzie po Sanok i Krosno. Na Rusi Czerwonej, przyłączonej do Polski w 1340 r., oraz w Wielkim Księstwie Litewskim stanowiła ona element dominujący. W zjednoczonej Rzeczypospolitej prawosławni stanowili około 40% ogólnej liczby mieszkańców. Należeli do prastarych prawosławnych diecezji kijowskiej i nowogrodzkiej.

Nie było im jednak dane żyć w spokoju, a największe niepokoje były skutkiem tarć wewnętrznych. Od r. 1453, kiedy to patriarchat Konstantynopola dostał się w ręce Turków otomańskich, padali oni bez przerwy ofiarą sprzecznych interesów rozmaitych ugrupowań politycznych. Z jednej strony moskiewscy carowie usiłowali ich objąć swymi roszczeniami do sprawowania powszechnego patronatu, z drugiej zaś – hierarchia rzymska wiązała z nimi swe nadzieje na zakończenie schizmy. Wynikiem był nieustający konflikt. W XVI w., po krótkotrwałym flircie z Rzymem za czasów kardynała metropolity Izydora i jego następców, metropolici kijowscy ponownie przyjęli zwierzchnictwo Konstantynopola. Próby, jakie legat papieski Antoni Possevino podejmował w latach 1581-83 w celu ponownego ustalenia zwierzchnictwa Rzymu nad Kościołem wschodnim, zakończyły się porażką.

W 1589 r. car Fiodor, działając w porozumieniu z patriarchą konstantynopolitańskim Jeremiaszem, utworzył odrębny patriarchat moskiewski, którego duszpasterskie roszczenia sięgały daleko poza granice państwa moskiewskiego. Prawosławni magnaci Rzeczypospolitej, przyzwyczajeni do sprawowania kontroli zarówno nad rozdziałem kościelnych beneficjów, jak i nad dobrami kościelnymi, poczuli się zagrożeni ze wszystkich stron. Zwłaszcza książę Konstanty Wasyl Ostrogski (zm. 1608), wojewoda kijowski, którego akademia teologiczna w Ostrogu odegrała istotną rolę w odrodzeniu życia prawosławnego i wydała pierwszą drukowaną Biblię w języku staro-cerkiewno-słowiańskim, nie miał ochoty podporządkować się Rzymowi, ani Konstantynopolowi, ani Moskwie. Jak większość jego współwyznawców, chciał, aby go pozostawiono w spokoju. Uzyskał poparcie księcia Andrieja Kurbskiego, który w r. 1567 osiadł na Wołyniu i zajął się, między innymi, działalnością dewocyjną. Ale naciski ze strony biskupów prawosławnych nie ustawały. Niezadowoleni z podatków, jakich domagał się Konstantynopol, a także z autonomii przyznanej świeckim bractwom religijnym, w obawie przed działalnością patriarchy moskiewskiego, który systematycznie podkopywał ich autorytety, sprzymierzyli się ze swymi kolegami w Rzymie.

Pod przywództwem swego metropolity Michała Rahozy, biskupa łuckiego, Cyryla Terleckiego oraz Hipacego Pocieja, uprzednio kasztelana brzeskiego, a w owym czasie biskupa włodzimierskiego, skierowali petycję do papieża. Była to wyrażona w imieniu wszystkich wiernych prośba o przyjęcie ich do Kościoła rzymskiego. 23 grudnia 1595 papież Klemens VIII uczcił fakt zadośćuczynienia tej prośbie uroczystą mszą odprawioną w Bazylice Świętego Piotra. Tymczasem w kraju nastał opór. Gdy 8 października 1596 r. zebrał się w Brześciu połączony synod dwóch prowincji prawosławnych, biskupi nie byli już jednomyślni. Rahoza odczytał bullę papieską ogłaszającą koniec schizmy i poprowadził procesję do rzymskokatolickiego kościoła pod wezwaniem Błogosławionej Maryi Panny. Następnie przyjął delegację duchowieństwa katolickiego w kościele prawosławnym pod wezwaniem św. Mikołaja, gdzie też wysłuchał radosnego kazania Piotra Skargi, jezuity i spowiednika królewskiego. Natomiast biskupi orientacji przeciwnej zabrali się w domu prywatnym w innym punkcie miasta. Książę Ostrogski przybył wraz z armią księży, zakonników i żołnierzy akurat na czas, aby móc posłyszeć, jak archimandryci Ławry Peczerskiej, Pińska i Supraśla przyłączają swe głosy do głosów posłów z Konstantynopola, przeklinając tych, którzy „zdradzili Matkę naszą, Kościół grecki”. Dzień zakończył się wzajemnymi ekskomunikami. Z punktu widzenia Rzymu, synod w Brześciu dokonał potwierdzenia aktu zjednoczenia. Z punktu widzenia Kościoła prawosławnego w Moskwie i Konstantynopolu, był to akt rozbicia jedności.

Kłopoty natury religijnej łączyły się z problemami społecznymi i politycznymi. Kozacy naddnieprzańscy nie uznali unii brzeskiej. Bunt Nalewajki w r. 1596 był pierwszym z wielu powstań, które szukały usprawiedliwienia w konieczności obrony wiary prawosławnej przed działalnością wywrotową katolików. Nalewajkę, którego stracono w Warszawie jako zdrajcę politycznego, na Ukrainie czczono jako męczennika, który oddał życie w obronie religii.

Tak więc rozłam wśród ludności prawosławnej utrzymał się. Ta część duchowieństwa, która opowiedziała się za unią, zachowała obrządek słowiański, odrębną hierarchię oraz prawo do zawierania małżeństwa, równocześnie jednak przyjęli oni katolicką doktrynę o Eucharystii, zwierzchnictwo papieża oraz dyscyplinę kurii rzymskiej. Członków tego „Kościoła greckokatolickiego z obrządkiem słowiańskim” zwano w Rzeczypospolitej unitami. W oczach Konstantynopola byli schizmatykami, w oczach Moskwy zaś – zdrajcami. Tych natomiast, którzy się od unii odcięli, nazywano w Polsce dyzunitami – należeli oni do „Kościoła prawosławnego z obrządkiem słowiańskim” i wraz z protestantami można by ich uznać za dissidentes in religione. Przez niemal 40 lat odmawiano im jakiegokolwiek oficjalnego uznania.

Wrzenie wśród wyznawców religii prawosławnej, sprowokowane przez unię, nie ustawało. Gorzkie uczucia zrodzone w tym okresie walki religijnej wpłynęły niewątpliwie na zaostrzenie konfliktu politycznego w nadchodzących latach. Unici zwalczali dyzunitów, przy czym i jedni, i drudzy walczyli jednocześnie o zachowanie własnej niezależności od instytucji Kościoła katolickiego. Sytuacje ich odmalował w żywych barwach Melecjusz Smotrycki w pochodzącym z 1610 r. dziele Threnos, to jest Lament Wschodniej Cerkwie. Na początku konfliktu w prowincjach południowo-wschodnich stoczono szereg regularnych bitew – były to tak zwane „wojny diaków”, podczas których duchowni uniccy i dyzuniccy walczyli ze sobą o kontrolę nad beneficjami i dobrami Kościoła prawosławnego. W prowincjach północno-wschodnich analogiczny konflikt osiągnął szczyt z chwilą zamordowania unickiego biskupa połockiego, Józefata Kuncewicza. Arcybiskup Kuncewicz nie był człowiekiem miłującym pokój i brał udział we wszelkiego rodzaju akcjach podejmowanych przeciwko ludności prawosławnej – w tym także w najwstrętniejszej z wszystkich drobnych szykan, jaką była odmowa wydania chłopom prawosławnym zezwolenia na chowanie zmarłych w poświęconej ziemi. Jego śmierć wywołała gwałtowne oburzenie w Rzymie, ale w jego własnej diecezji przyjęta została z uczuciem pewnej ulgi. Poruszenie i gniew wywołała także kategoryczna odmowa Zygmunta III w sprawie zatwierdzenia nominacji na biskupów, dokonanych przez patriarchę jerozolimskiego – Teofanesa. Żale i pretensje w związku z tym incydentem stały się w 1620 r. zarzewiem niepokoju wśród Kozaków.

Z czasem jednak wywiązała się walka w sprawach bardziej zasadniczych. Kościoły unicki i prawosławny, straciwszy nadzieję na zlikwidowanie dzielących je przepaści, rozpoczęły prace nad umocnieniem swych odrębnych tożsamości oraz formułowaniem własnych doktryn. Jeśli chodzi o Kościół prawosławny, ważną rolę w tym procesie odegrał Piotr Mohyła (1596-1647), prawosławny metropolita kijowski. Pochodził z Mołdawii i należał do rodziny książęcej, której burzliwe losy były ściśle związane z działalnością kanclerza Zamoyskiego na Bałkanach. Zarówno jego stryj Jeremi, jak i stryjeczny brat Konstanty, ojciec Symeon oraz starszy brat Michał pretendowali w różnych okresach do tytułu hospodara, a także do tronu bądź Mołdawii, bądź Wołoszczyzny. On samo jako młody człowiek służył w polskim wojsku, zaś w r. 1621 walczył z Chodkiewiczem pod Chocimiem. W 1627 wstąpił do klasztoru, Ławry Peczerskiej w Kijowie, i w pięć lat później pojawił się na arenie wydarzeń jako metropolita i nieubłagany przeciwnik unii. Po założeniu w 1632 r. własnej akademii, szybko przekształcił ją w przodujący ośrodek teologii prawosławnej, pierwszą wyższą instytucję naukową w świecie Słowian Wschodnich, skutecznie rywalizującą z miejscowym kolegium jezuickim. Jego sprawie znacznie dopomogła klęska unitów w walce o przyznanie pełnych praw politycznych. Wbrew postanowieniom zawartej początkowo umowy, biskupów unickich nigdy nie dopuszczono do grona senatorów Rzeczypospolitej. Unickie duchowieństwo i szlachtę traktowano jako drugorzędnych katolików, co stawiało ich w obliczu stałego kryzysu sumienia. Ich szeregi z wolna kurczyły się, zarówno z powodu przyłączenia się unitów do głównego nurtu katolicyzmu, jak i przechodzenia na religię prawosławną. W połowie XVII w. odrodzenie w łonie Kościoła prawosławnego dorównywało już sukcesom reformacji katolickiej. W 1633 r., po trzydziestu siedmiu latach prześladowań, hierarchia prawosławna oficjalnie odzyskała swoją dawną pozycję.

Nadchodziły jednak kolejne polityczne niepokoje. Gdy tylko Kościół prawosławny umocnił swe pozycje przeciwko atakom unitów i zdobył prawo do tolerancji ze strony Rzeczypospolitej, natychmiast zaczął odczuwać wpływ prądów idących z Moskwy, która starała się przemodelować tradycyjne praktyki prawosławne i przekształcić prawosławie w religię państwową państwa moskiewskiego. W połowie XVII w. stary Kościół grecko-prawosławny z obrządkiem słowiańskim znalazł się o krok od przekształcenia w rosyjski Kościół prawosławny. W 1648 r. wybuch wojen kozackich odciął najdalej wysunięte na wschód prowincje Rzeczypospolitej od reszty kraju. W 1654 r., gdy Kozacy Chmielnickiego uznali zwierzchnictwo cara, a zatem także pośrednio zwierzchnictwo patriarchy moskiewskiego nad prawosławną ludnością zamieszkującą obszary ich rozległych podbojów, patriarcha Nikon przeprowadzał właśnie reformę liturgii. W 1662 r. wojska cara okupowały Kijów. Wreszcie w r. 1667, kiedy na mocy rozejmu w Andruszowie władza nad całą lewobrzeżną Ukrainą na stałe przeszła w ręce Moskwy, car Aleksy zwalczał właśnie Nikona – nie odrzucając jednak jego reform – oraz podporządkował Kościół prawosławny władzy państwowej. W ten sposób wyznawcy religii prawosławnej zostali zmuszeni do wyboru między poddaniem się nowej liturgii Nikona i nowej dyscyplinie Rosji a zachowaniem dawnych wierzeń i przyjęciem narzuconego im przez Moskwę piętna schizmatyków. W rezultacie nastąpiła wielka schizma, czyli raskoł, która pociągnęła za sobą długotrwałe skutki. Starowiercy przenosili się oczywiście na tereny przygraniczne, gdzie carska policja nie mogła ich łatwo dosięgnąć. Gdy w r. 1667 przyjęto nową linię demarkacyjną, w miejsce dwóch założonych od początku ośrodków starowierców – w miejscowościach Starodub i Wietka na północ od Kijowa – pojawiły się nowe, wysunięte dalej na zachód. Natomiast te wspólnoty prawosławne na terenie Rzeczypospolitej, które przyjęły reformy oraz towarzyszącą im dyscyplinę moskiewską, stopniowo przesunęły się na pozycję, na której fakt wyznawania prawosławia był równoznaczny z prawdopodobieństwem wcześniejszego lub późniejszego wcielenia do imperium rosyjskiego.

Rozbicie Kościoła prawosławnego znalazło odbicie w losach wielkich rodów, z których wiele straciło wszelkie poczucie trwałej lojalności wobec tej czy innej religii. Sam książę Ostrogski był żonaty z katoliczką, panną Tarnowską. Jego spadkobierca, książę Janusz, był katolikiem i prawa do swych rodzinnych dóbr zapisał rycerzom maltańskim. Dwóch spośród jego trzech synów było katolikami, trzeci zaś wyznawcą religii prawosławnej; jedna z dwóch córek poślubiła kalwińskiego hetmana litewskiego Krzysztofa Radziwiłła, zwanego Piorunem, druga zaś – Jana Kiszkę, najzamożniejszego arianina w Wielkim Księstwie. Przedstawiciele głównych linii rodów Radziwiłłów, Chodkiewiczów,Sapiehów i Paców przeszli na protestantyzm. Natomiast Sanguszkowie, Czartoryscy, Czetwertyńscy i Ogińscy przeszli z wyznania prawosławnego na katolicyzm. W dziejach wielu rodzin prawosławnych przyjęcie kalwinizmu w XVI w. stało się krokiem na drodze ku nawróceniu się na katolicyzm w w. XVII.

x

Wszystko zaczyna się od Powieści minionych lat z 1143 roku, historii wschodnich Słowian. Jest to najsłynniejszy zabytek ruskiego piśmiennictwa, który wiąże powstanie ich państwa z Waregami: „I zaczęli się rządzić sami, i nie było wśród nich prawdy, i klan stanął przeciw klanowi, i mieli spory, i zaczęli walczyć ze sobą. I powiedzieli sobie: szukamy księcia, który by nami rządził i sprawiedliwie sądził. I przeprawili się przez morze do Waregów do Rusi (…). Powiedzieli: nasza ziemia jest wielka i obfita, ale nie ma w niej porządku, chodź panować nad nami. I wybrano trzech braci (…). Najstarszy – Ruryk siedział w Nowogrodzie, a drugi – Sineus na Biełoozierze, a trzeci – Truvor w Izborsku. I od tych nazwano ziemie ruską”.

Tak więc Słowianie wschodni nie stworzyli sami swego państwa. Jedynymi Słowianami, którzy to potrafili zrobić, byli Polacy i Czesi. Polacy zostali zdominowani przez Słowian wschodnich, a Czesi przez Niemców. To jest podstawowa informacja niezbędna do zrozumienia dzisiejszej rzeczywistości i tego, dlaczego polskie „elity” polityczne mają taką fobię na punkcie Rosji. Zawsze kłótnie w rodzinie wyzwalają najwięcej emocji i nienawiści.

Powstało potężne państwo zwane Rusią Kijowską. Z jakichś powodów nastąpił w XI wieku jej rozpad dzielnicowy. Podobnie było w Polsce Piastów. Początkowo przewagę zdobył Aleksander Newski, który uzyskał od chana zwierzchnictwo nad wszystkimi księstwami ruskimi. Po jego śmierci zaczęła się walka o sukcesję po nim. Zwycięsko z niej wyszło niewielkie Księstwo Moskiewskie. Na tronie zasiadał tu Daniel, najmłodszy syn Aleksandra, założyciel moskiewskiej linii Rurykowiczów.

W 1325 roku metropolita Piotr przeniósł siedzibę metropolitów z Włodzimierza do Moskwy. Syn Daniela Iwan Kalita pokonał w 1328 roku przy pomocy Tatarów najgroźniejszego z rywali do tronu włodzimierskiego, księcia twerskiego Aleksandra i w tym samym roku zyskał panowanie we Włodzimierzu. W 1328 roku Kalita przeniósł stolicę swego państwa z Włodzimierza do rodzimej Moskwy, dając początek Wielkiemu Księstwu Moskiewskiemu. Nadal jednak władcy moskiewscy (do końca XIV wieku) najpierw obejmowali władzę we Włodzimierzu i tytułowali się najprzód wielkimi książętami włodzimierskimi.

Wnuk Kality Dymitr Doński w bitwie na Kulikowym Polu (1380) pokonał Tatarów, co stało się początkiem upadku Złotej Ordy na Rusi. Wraz z osłabieniem pozycji Tatarów znaczenia nabrały zjednoczeniowe dążenia książąt moskiewskich. Na przeszkodzie ich realizacji stanęło Wielkie Księstwo Litewskie (pozostające od 1386 roku w unii personalnej z Polską), pod którego wpływami znalazły się dawne zachodnie ziemie Rusi Kijowskiej.

Tak więc w Wielkim Księstwie Moskiewskim rządzili twardą ręką Rurykowicze, a w Wielkim Księstwie Litewskim każdy książę był panem we własnym księstwie. Stąd mamy powiedzenie: musi to na Rusi, a w Polsce – jak kto chce. Tyle że to nie była Polska, tylko nadal WKL, które tę Polskę zdominowało i rządziło się swoimi prastarymi prawami, czyli anarchią. To był i nadal jest stan naturalny dla Słowian wschodnich, gdy nie czują nad sobą bata.

Pierwszy kontakt Polski ze Wschodem miał miejsce za panowania Kazimierza Wielkiego. W 1340 roku do Korony została przyłączona Ruś Czerwona. Jakiś książę ruski obiecał Kazimierzowi Wielkiemu, że ten otrzyma po nim w spadku tę ziemię, jeśli umrze on bezpotomnie. I tak się stało. W czasie trwania unii personalnej z Litwą, w 1413 roku na mocy unii horodelskiej, 47 rodów bojarów litewskich i ruskich zaadoptowało 47 herbów szlachty polskiej i tym samym stali się oni oficjalnie polskimi panami w WKL. W rok później, w 1414 roku, powstaje metropolia w Kijowie. I tym sposobem mamy dwie metropolie: jedną w Moskwie, drugą w Kijowie. Można to uznać za początek rozłamu w prawosławiu i początek konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.

Unia personalna z Litwą to nie tylko okres dostosowywania Korony do „standardów” WKL, ale to także proces tworzenia nowych elit polskich. Bojarzy litewscy i rusińscy przechodzą na katolicyzm, uczą się języka polskiego. I gdy dochodzi do unii realnej w 1569 roku, na wschodzie są już one gotowe do nowej roli. Jednak połączenie dwóch tak różnych organizmów rodzi problemy. Największym z nich jest oczywiście religia, a raczej wyznanie. Prawie cale WKL to prawosławie, do rządów duszami prawosławnych rości sobie pretensje Moskwa – czyja religia, tego władza. Należało więc to zmienić i stąd unia brzeska, której celem było stworzenie nowej religii czy wyznania, tak by ludność nowo powstałego państwa nie była bardziej lojalna wobec wrogiego państwa.

I tu zaczynają się schody. Mamy wschodnich Słowian, którzy są katolikami już od dawna i oni stoją najwyżej w hierarchii. Niżej są unici, a najniżej prawosławni, przynajmniej na początku. Ci którzy są katolikami, są posłami i senatorami w „polskim” sejmie. Posłowie i senatorowie z ziem byłego WKL stanowią w nim większość. Natomiast biskupów unickich nigdy nie dopuszczono do grona senatorów. Nietrudno domyślić się, kto stał za podjęciem takiej decyzji. W sumie więc różni Słowianie wschodni kłócili się pomiędzy sobą w „państwie” zwanym Rzeczpospolitą, a wszystkiemu byli winni Polacy katolicy. Jednym słowem: cygan ukradł, a kowala powiesili.

Wbrew pozorom nic nie zmieniło się od tamtego czasu. W XV i XVI wieku nastąpiła podmiana elit. Polskie zastąpiono wschodnimi Słowianami. W XIX wieku wyprodukowano tam na masową skalę nowych Polaków. Dziś polskie społeczeństwo to mozaika różnych narodowości z dominującym elementem wschodnim. Nie można oczywiście zapominać o tym, że nad tym wszystkim snuło się i snuje się widmo judaizmu. Warto o tym wszystkim pamiętać, zwłaszcza gdy chce się zrozumieć to, co dzieje się na Ukrainie i zachowanie „polskiego” rządu w tej kwestii.

4 thoughts on “Przedmurze

  1. ” Polska była, jest i zawsze będzie najdalej wysuniętą placówką zachodniej cywilizacji.” –

    • wg pewnego zapisu przyjeżdżający do Warszawy z Paryża myśleli, że są już w Moskwie a przyjeżdżający do Warszawy z Moskwy myśleli, że są już w Paryżu.

    ps. z wielkim poślizgiem wynikającym ze świadomego odcięcia się od cywilizacji ( prawie 3 tyg. w dzikim zakątku Puszczy Nadnoteckiej ) życzę wszystkiego najlepszego w Nowym, 2025 Roku … aby wszystkie, płynące ze szczerych intecji noworoczne życzenia stały się ciałem.

    Like

    • Być może Polska była taką placówką do czasu unii z Litwą. Od tego momentu nastąpiło odwrócenie od Zachodu i popadniecie pod wpływy Wschodu. Wielkie Księstwo Litewskie całkowicie zdominowało Koronę i tak zostało do dziś.

      Dziękuję za życzenia. Ja też życzę Panu wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.

      Like

  2. Teraz to żydostwo prym wiedzie w Polsce i na świecie. O jakiejkolwiek podmianie ich nacji na inną nawet nie myślmy. Oni są nie do ,,podrobienia,, ,jedyni w swoim rodzaju.

    Like

    • To jest oczywiste, ale w przypadku Polski dąży do zdominowania jej przez Ukraińców. Dobrze wiedzą, że Słowianami wschodnimi łatwiej manipulować i wykorzystywać do własnych celów. Sami wszystkiego nie zrobią, a może nie chcą robić.

      Like

Leave a reply to veri Cancel reply